Moje dziwne uniwersum

Zwrotka 1:

Napady lęku jak u Theo, zwijam w kłębek się

Moje serce jest jak Szczygieł chronię ciepłem je

Moje demony tak jak Boris szepczą zmień te grę

Wszystko co dobre widzę jak przez mgle ja chyba śnie

Dla bliskich tak jak Robin Hood lub Turi Guiliano

Dla siebie jak Bruce Wayne dwie twarze mną targają

Słyszę histeryczny śmiech chyba Joker się wkradł

Jego obraz w mojej głowie gra śmierci siewca

Harley Queen wbija mimo ze nie chce tak żyć

Mimo ze nie chce tej gry przecież nie jestem zły

Przecież w środku jestem tym który ceni dobroć chwil

Nie ważne co masz w środku czyny nakreślają twój styl

Rachel złap mnie za rękę chodźmy stąd wreszcie

To niedorzeczne nie ma szans ten drugi to twoje ja

I taka prawda jest mimo że czujesz łez słony smak

I taka prawda jest chodź bardzo tego nie chcesz

 

Zwrotka 2:

Jak Igor brudny stoję przy tablicy ścieram przeszłość

Ale ta suka nie odpuszcza pragnie bluźnić ze mną

Jak kanibal chciałbym zeżreć każdą złą cząstkę we mnie

By uwierzyć że ten świat ma coś z baśni w sobie jeszcze

By uwierzyć że istnieje miejsce gdzie spokojnie zasnę

Bez świadomości ze kurwa mać tak potwornie marznę

Bez świadomość że coś u mnie nie gra jak u Jude

Że jedyne co mam tak na serio to pieprzony żal i smutek

Sezon na Kruki rozpoczęty kark zaczyna boleć

Jakaś postać w mojej głowie pcha mnie w otchłań chyba tonę

Adam był pierwszy ja tylko przejąłem grzechy po nim

Dzięki wujek ale wypadałoby powiedzieć sory

Wczoraj padało w moim sercu tak jak w Gotham

I złe charaktery chciały się do niego na czas dostać

Jeden miał parasolkę lecz mi nie nie pomogła

Prawie mnie mają ale gdzieś w oddali słyszę proszę zostań

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania