Poprzednie częściBracia

Bracia 41 (ostatni)

Czułam, że coś się kończy, tylko nie wiedziałam dokładnie co. Czyżby moje życie, tu na ziemi? A może moje dotychczasowe życie, sprzed wyjazdu tutaj, gdy nie miałam zrujnowanej psychiki, kiedy byłam z mamą. Myślałam o niej wtedy, łzy lały mi się przez to strumieniami. Ocierałam oczy delikatnie, jak najbardziej pomijając okolice nosa. Cały czas trzymałam sekator, był dla mnie ostatnią nadzieją na przeżycie, a przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam. Idiotka!

Kiedy usłyszałam dźwięk kroków, od razu podniosłam się do góry, serce waliło tak mocno, tak cholernie mocno, że aż czułam ból w piersi. Chyba wtedy adrenalina zaczynała sięgać zenitu, a moje zmysły wyostrzyły się najbardziej jak tylko mogły. Nigdy nie sądziłam, że sytuacja zmusi mnie do tego, że będę czuć się tak bardzo bezbronnie, a jednocześnie mieć w sobie tak mnóstwo siły. Moja postawa powoli ulegała zmianie, z wcześniej trzęsącej się dziewczyny, stałam się sztywną skałą. Przestałam się ruszać, ot tak, ale wiedziałam, że to chwilowe, że lada chwila podniosę się i zareaguje w sposób, w jaki by mi się tylko śniło.

Dźwięk kroków, a dokładniej stóp uderzających o gałęzie, był coraz bardziej wyraźny. Przerażał mnie, ale dopiero kiedy usłyszałam szepty wypowiadające moje imię, całkowicie straciłam kontrolę na sobą. W żołądku czułam kłucie tysiąca igieł, a nogi na chwilkę zrobiły się jak z waty, by po chwili znów stać mocno. Jade? Usłyszałam, ale nic nie powiedziałam. Jade, jesteś tu? Wtedy też nic nie powiedziałam tylko wzięłam zamach i wbiłam sekator prosto przed siebie.

 

Mia stała przed wejściem, była roztrzęsiona. Czekała cierpliwie, aż brat i Adam wyjdą z pokoju. Nie raczyli powiedzieć jej o co chodzi, musiała usłyszeć to przez przypadek. Łzy spływały z jej twarzy, wprost na podłogę. Nie miała zamiaru ich powstrzymać, całkowicie poddała się emocjom. Luke wyszedł z pokoju, był zszokowany, próbował to ukryć przed siostrą, ale po chwili wiedział, że robi to na darmo. Podszedł do roztrzęsionej dziewczyny i przytulił ją mocno.

- Jak on mógł?! Jak mógł jej to zrobić?! - jęknęła, wbijając przy tym twarz w jego pierś.

- Nie mam pojęcia - odpowiedział spokojnie, zerkając na Adama. Chłopak trzymał komórkę, blondyn dostrzegł drganie jego dłoni.

 

Puściłam sekator. Przedmiot utkwił przede mną, ledwo go widziałam, tak samo jak osobę, która była obok. Jade - znów powiedział moje imię i zbliżył się, a ja szybko odeszłam w tył. Mark? Czy ja zraniłam Marka? Zaczęłam zadawać sobie to pytanie, kiedy powoli dochodziłam do siebie. Podeszłam bliżej, wtedy słońce zaczęło wychodzić do góry, delikatnie nadając życia wszystkiemu wokół. A więc trwało to całą noc - zrozumiałam. Podeszłam do napastnika. Ciemne kręcone włosy, to musi być Mark, musi! Chłopak opadł na kolana, a ja wraz z nim. Zbliżyłam się, nie bojąc się wcale. Uniosłam jego wykrzywioną twarz do siebie, momentalnie wybuchając płaczem. Zobaczyłam szare oczy, takie same jak moje, z których powoli odchodziło życie. Nie! - krzyknęłam głośno, przykładając swoje czoło do jego, wciąż coś mówił, ale niewyraźnie. Kiedy skierowałam oczy do jego klatki piersiowej, załamałam się jeszcze bardziej. Widziałam krew rozchodzącą się po całej koszulce. Odskoczyłam od niego, sprawiając, że opadł na ziemię. Chris, przepraszam - powiedziałam, łkając przy tym głośno. Powtarzałam to do momentu, w którym zobaczyłam jego puste spojrzenie.

Słońce uniosło się na tyle wysoko, że wszystko było już dobrze wyraźne. Widziałam drzewa, krzewy, swoje uszkodzone ciało i martwe ciało brata. Jakiś czas później dostrzegłam policjantów, którzy wyprowadzili mnie z lasu i zaprowadzili do pogotowia. Byłam jak chodząca kukła, którą rozstawiają z kąta na kąt. Usiadłam w ambulansie i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Przez jego szybę dostrzegłam spalony dom, nie wiedziałam co się z nim stało, już mnie to nie obchodziło. Nie wpłynął nawet na mnie widok Marka oraz Adama, wyprowadzanych do wozów policyjnych, a zwłaszcza to co stało się z Nadine.

Piszę to i wciąż nie mogę się otrząsnąć, nie wierząc jak wielki wpływ mogło mieć na mnie jedno lato. Przelewam te myśli, by móc wyrzucić to wszystko z siebie i w końcu zasnąć spokojnie, a najlepiej zasnąć i już się nigdy nie obudzić.

 

KONIEC

 

Tak to koniec, dziękuje wszystkim za czytanie, komentowanie i ocenianie, bez tego nie skończyłabym tego opowiadania. Przepraszam za opóźnienia, bo wiem jak to psuje odbieranie całości, więc zachęcam do wrócenia do początku i ogarnięcia opka jeszcze raz (zwłaszcza że trochę go poprawiłam) ;)

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • detektyw prawdy 20.01.2017
    Witam, pracuje wlasnie nad moim nowym projektem "Archiwum Recenzji" i krotkie pytanie: moglbym wykorzystac wszystkie Twoje czesci tej serii do poprawki? Ogarne, wrzuce calosc jako poprawiona. Oczywiscie, jesli nie uzyskam "pozwolonka" to moja seria nie pojdzie w bloto, dlatego tez wybor zalezy od Ciebie. Czytalem polowe tej serii, i stwierdzam ze jest na dobrym poziomie.
    Pozdrawiam, detektyw
  • persse 21.01.2017
    Wrzucisz na swój profil? Bo nie do końca rozumiem.
  • detektyw prawdy 21.01.2017
    persse Tak.
  • persse 21.01.2017
    detektyw prawdy I mam rozumieć, że poddasz ten tekst dobrej korekcie? Jeśli tak to jasne, byłoby fajnie, tylko musiałbyś napisać, że opowiadanie należy do mnie i podać link do mojego profilu. Piszesz o projekcie ''Archiwum'' recenzji'' czyli poddasz ten tekst recenzji, czyli ocenisz go w jakiś sposób?
  • detektyw prawdy 21.01.2017
    persse Tak, ogarne, poprawie, na koncu zrobie szczegolowa recenzje. Bedzie to podzielone na kilka czesci, w tym pierwsza bedzie przeznaczona na poprawki.
  • persse 21.01.2017
    detektyw prawdy To jeśli podasz, że opowiadanie należy do mnie, plus link do profilu to jestem na tak ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania