Bratysława - prawie Ukraina

W jedną godzinę

Jak już wspominałem w relacji z Wiednia, stolica Austrii ma dziwne położenie i zamiast jak typowe główne miasto leżeć pośrodku to ulokowana jest na wschodzie kraju. Grzechem więc byłoby nie wyskoczyć stąd choć na jeden dzień do położonej zaledwie 80 km od Wiednia Bratysławy. Będąc w Austrii zaliczasz bez dużego wysiłku drugi kraj, czyli Słowację. Jadąc po raz pierwszy zacznę od stolicy. Lubię miasta i wszelką różnorodność, a nudzą mnie wiochy i łażenie po górach. Chyba że są tam jakieś bunkry, urbexy czy byłe obozy. Podróże kształcą, nawet te bliskie. O czym się przekonałem po raz kolejny w dniu, w którym tam pojechałem.

 

Historia

Słowacja nie miała jakiejś imponującej historii. Tereny te nawet przez pewien czas należały do Polski, a i to jeszcze gdy Bolesław Chrobry był jedynie księciem. W 1031 roku weszli Węgrzy i aż do 1918 kontrolowali te tereny. Tak więc Słowacy jakoś nie palili się do walki o swoją niezależność. Węgrzy zrobili sobie przez długi czas w Bratysławie stolice koronną, ale nie gnębili jakoś strasznie Słowaków, więc tak sobie żyli pod jedni z drugimi przez prawie 1000 lat. Po węgiersku Bratysława to Pozsony (Posoni)

 

Po 1918 roku strachliwi Czesi i Słowacy zjednoczyli się w jedno państwo. Wynikało to z obaw zarówno przed Węgrami, Niemcami, jak i Polakami. W 1938 roku zaczął się upadek Czechosłowacji. Najpierw III Rzesza zabrała temu krajowi bez jednego wystrzału doskonale ufortyfikowany region Sudetów, Polacy odzyskali na 1 rok Zaolzie, Węgrzy też coś sobie wzięli.

 

Reszta Czechosłowacji przetrwała jedynie 166 dni. W marcu 1939 roku Niemcy weszli do Pragi. Z Czech i Moraw utworzono niemiecki protektorat, a Słowacji przywódca III Rzeszy zaproponował utworzenie ‚niepodległego’ państwa. I Słowacy się zgodzili. Przywódcą został ksiądz Józef Tiso, którego rządy były dyktatorskie i zbrodnicze przede wszystkim dla miejscowych Żydów.

 

We wrześniu 1939 roku Słowacy poczuli się tak pewni siebie, że razem z Niemcami i Sowietami zaatakowali Polskę. Dotarli aż do Zakopanego i Sanoka, choć ostatecznie uzyskali terytorialnie mniejsze tereny.

 

Trzeba przyznać że Słowakom za Tiso ekonomicznie żyło się całkiem niezle, ale jego reżim był bezlitosny dla wszelkich przeciwników politycznych i żeby ich zwalczyć posuwał się nawet do „bratniej pomocy” ze strony Niemiec. Po zmasakrowaniu powstania słowackiego w 1944 roku Tiso lubił sobie pograć na organach kościelnych. Za swoje zbrodnie, po wojnie został szybko powieszony przez Czechów.

 

Po 1945 roku Słowacja znów wchodzi w skład Czechosłowacji. 1993 podział na dwa kraje. 2004 wejście do Unii Europejskiej i nieco potem przyjecie waluty Euro, o którym to będzie więcej póżniej. Kraj ten z racji swojej ubogiej historii szczyci się swoją góralskością, Janosik jest bohaterem narodowym a hymn ma tytuł ’Nad Tatrami się błyska’.

 

Mijając fabryki i blokowiska

Z Wiednia do Bratysławy zamierzam wyjechać z rana co by na spokojnie sobie pozwiedzać. Mam do wyboru dwie opcje - pociąg lub autobus. Pociąg to opcja dla zamożnych lub rozrzutnych. Natomiast autobus pomiędzy tymi miastami jest 50% tańszy od pociągu i jeździ nawet 21 razy na dzień (2014 rok). Na szczęście zaraz obok wiedeńskiego głównego dworca kolejowego jest terminal autobusowy. Wyjeżdżając z Wiednia jeszcze na terenie Austrii mijam sporo różnych fabryk. Granice łatwo przespać, bo już nie ma jej w dawnej formie. Bratysława wita blokowiskami przy ulicy Einsteina.

 

Restauracja w autobusach

Autobus bezproblemowo dociera na dworzec. To miejsce powinno zawsze być wizytówką danego miejsca gdyż dla większości przybyszów jest ono pierwszym miejscem które widzą. Tu wrażenie jest fatalne. Obskurne mury w stylu warszawskiego Dworca Centralnego. Ciekawą rzeczą są przeterminowane plakaty koncertowe. Ktoś uznał, że są ładne, więc po co je zrywać?

 

Jedynym miłym akcentem przynajmniej dla fana komunikacji miejskiej jest restauracja zlokalizowana w dwóch przegubowych Ikarusach. Mimo, że nie jadłem tam to wszedłem zwiedzić. Ikarusy to wspaniałe autobusy i przywołują we mnie miłe wspomnienia z dzieciństwa w Warszawie. Wnętrze tego lokalu jest całkiem ładnie wystylizowane. Nawet siedzi manekin-kierowca.

 

Obskurna Bratysława

Wychodzę na miasto. Nie jest lepiej. Mnóstwo żuli, śmiecie w klombach, zaniedbane chodniki i ulice, stare trolejbusy. Można odnieść wrażenie, że jadąc z Austrii zapomnieli podstemplować paszport i trafiło się gdzieś na Ukrainę. Na pewno nie do kraju, który teoretycznie powinien być ekonomicznie mniej więcej na poziomie Polski czy Czech. W porównaniu ze starym, ale po niemiecku wymuskanym Wiedniem jest tu bardzo biednie i brudno.

 

Najpierw obchodzę nowszą część miasta. Docieram między innymi do pomnika dedykowanemu Powstaniu Słowackiemu o nazwie SNP, wzniesionemu w 1974 roku. Na monument składa się jakiś wojak w improwizowanym mundurze i grupa sanitariuszek lub zakonnic pracujących w szpitalu. O zgrozo to miejsce używane jest jako toaleta i to nie tylko przez psy czy koty. Można wdepnąć i to poważnie. Niedaleko jest Instytut Polski z plakatami o obaleniu komuny i z reklamą zachęcającą do wyjazdów do Małopolski. Jestem tu parę chwil i już chcę do Krakowa. W porównaniu z tym co tu widzę to okolice Wawelu to luksus i porządek. W pobliżu jest też Ministerstwo Kultury a tuż obok człowiek bezdomny, że tak powiem ładnie: odlatuje na inną orbitę.

 

Stąd jest już bardzo blisko na Stare Miasto, Starówkę jak kto woli. Jeśli chodzi o miłe rzeczy to Slowacja słynie między innymi z charakterystycznych lalek, więc naprawdę tanio kupuje tu sobie czarownicę na sprężynie. Żule leżą wszędzie, nawet na głównym starym rynku. Nie odczuwa się z ich strony jakiegoś zagrożenia, nie zaczepiają czy coś. Po prostu śpią nawaleni w środku dnia w każdym kącie jak jakieś krasnale wrocławskie. Kamienice staromiejskie raczej stoją, ale czuję się tu jak w Warszawie w latach 80-tych XX wieku. Jakoś to wszystko tu funkcjonuje, ale czuć kryzys. Czechy niby kraj z którym Slowacja zawsze była blisko, ale Praga czy Brno to zupełnie inny świat w porównaniu z Bratysławą.

 

Euro-dobrobyt?

Myślę, że katastrofalny wpływ na miejscowe realia miało przyjęcie przez Słowację waluty Euro. Wiadomo, miejscowe cwaniaki z polityczno-biznesowych sfer mają się dobrze ale zwykłym ludziom tu się bardzo pogorszyło. Ceny kilkukrotnie wyższe, zarobki takie same jak wcześniej. Na dodatek Słowacy w porównaniu z Polakami to naród apatyczny, więc nie jadą tak masowo po lepsze życie na Zachód tylko tu wegetują. Euro służy jedynie bogatym krajom Unii jak Niemcy czy Francja a małe i biedniejsze drenuje ekonomicznie jak kolonie. Jeśli jakiś euroentuzjasta zastanawia się czy Euro jest dobre dla krajów post-komunistycznych to niech przyjedzie tutaj. Nawet gdy jest się ślepym na miejscowe widoki i scenki to wystarczy wejść do byle spożywczego i zrobić podstawowe zakupy żywnościowe. Straszna drożyzna.

 

Ciekawe pomniki

Charakterystycznym elementem dość zwyczajnej wg mnie części staromiejskiej są małe pomniki zbudowane bez typowego patetycznego zadęcia. Można je znaleźć w wielu różnych zaułkach. Wszystkie one były częścią większego projektu, który zrealizowano w 1997 roku. Na głównym rynku można spotkać opartego o ławkę Napoleona. Tuż obok niego śpi pijany człowiek, ale chyba nie od 1997-mego.

 

Poza zrobionym bardzo na luzie cesarzem Francuzów jest też między innymi ‚paparazzi’ i chyba najsłynniejszy tu ‚pomnik kanalarza’ - rumiany facet o urodzie Szwejka siedzi sobie we włazie do kanału i patrzy na ludzi. Trzeba uważać koło niego, bo to wszystko wkomponowane jest w studzienkę, więc będąc nieuważnym można złamać nogę.

 

Biały zamek

Wychodząc ze starówki docieram do ważnej drogi przelotowej. Obok niego znajduje się dawny kościół koronacyjny królów węgierskich. Mnie jednak bardziej interesuje górujący nad miastem zamek. Ten budynek naprawdę wyróżnia się w Bratysławie. Bardzo zadbany i wręcz lśniący białością. Żeby do niego dotrzeć trzeba iść koślawą drogą na wzgórze.

 

Przy wejściu na sam zamek stoi pomnik Świętopełka I Morawskiego. Za jego panowania tak zwane Państwo Wielkomorawskie było największe powierzchniowo. Czyli to taki miejscowy Czyngis Chan, oczywiście w czesko-słowacko-morawskiej skali. A bardziej na poważnie kojarzy mi się ze Stefanem Wielkim, również jedynym królem małej Mołdawii, który prawie, że stworzył lokalne imperium.

 

Na dziedziniec można wejść bezpłatnie z czego chętnie korzystam. Do muzeum już za darmo nie można, nieważne, pomijam. Ciekawszy jest przejmujący widok ze wzgórza na Dunaj i nowoczesny most z czymś w rodzaju lądującego UFO. Z tego co czytałem jest tam w środku nawet restauracja. Po drugiej stronie rzeki jest już nowa zabudowa. Z tej odległości wygląda to jak dzielnica-sypialnia. Niedaleko zamku jest parlament i inne obiekty rządowe ale wyjątkowo niespecjalnie mnie to ciekawi. Schodzę w dół, do miasta inną drogą niż wszedłem. Dzięki temu natrafiam na coś co bardzo mnie zainteresowało.

 

Tunel tramwajowy

Gdzieś już o tym czytałem i oglądałem. Jednak gdybym tu przypadkiem nie zszedł to bym zapomniał. Wspaniałe dzieło architektoniczne. Tunel pod wielką górą, gdzie mogą jeździć wyłącznie tramwaje. Żadne samochody, motory, nawet nie rowery. Z tego co widzę na znaku przy wejściu nie wolno też tam wchodzić pieszym w kapeluszu. Pewno jak się zdejmie nakrycie głowy to już można sobie przejść. Nie sprawdzałem, bo tramwaje tu jeżdżą jeden za drugim. Wiele ciekawych modeli, choć głównie Tatry.

 

Powrót do Wiednia

Cieszę się, że bazę hotelowa mam w Wiedniu a nie tutaj. Lepszy jest austriacki luksus za rozsądną cenę od drogiej słowackiej biedy. Mam tu podobne odczucia gdy wracałem z Wałbrzycha do Wrocławia. Choć Wałbrzych jest jeszcze bardziej ekstremalny niż stolica Słowacji.

 

Podsumowanie

Bratysława nie jest jakimś topowym miejscem w tym regionie. Nie jest też zbyt duża czy ciekawa i to zarówno w pozytywnym czy negatywnym rozumieniu. Nijakie, biedne ale i raczej spokojne miasto, przynajmniej za dnia. Przeglądając blogi czy vlogi innych dołączam się do tłumu i stwierdzam to samo co oni. Fajnie tu wpaść, na jeden, maksymalnie dwa dni i starczy. Lubisz w miarę tani luksus, jedź do Wiednia, chcesz zaznać niewygody i surowości bardziej wciągający jest poradziecki Wschód.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Ładny reportaż, ładnie budujesz opisy, da się przenieść w miejsce, które opisujesz :)
  • MarkD 03.04.2021
    Dzięki. Staram sie. Miłego zwiedzania.
  • pansowa 03.04.2021
    Jak zwykle z przyjemnością.
  • MarkD 03.04.2021
    Ciekawego czytania życzę.
  • Piotrek P. 1988 03.04.2021
    Zaskakująca historia oryginalnej wycieczki, 5, pozdrawiam :-)
  • MarkD 04.04.2021
    Nudne jest życie ludzi, którzy chodzą wyłącznie po ładnych miejscach i zawsze wszystko ładnie pokazują.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania