Bring Me To Life IX
W naszym kierunku szedł uśmiechnięty od ucha do ucha Alex! Ten sam chłopak, którego poznałam na koncercie. Ubrany był w glany, ciemne jeansy i fioletową koszulkę.
-Znowu się spotykamy.-powiedział na wstępie.
-Jaki ten świat mały. -ucieszyłam się, że znów mogłam go zobaczyć.
-No pewnie, co tam u was dziewczyny?- swój wzrok przeniósł na Chloe.
-No wiesz bliźniaku, niedawno skończyłyśmy lekcje i postanowiłyśmy wybrać się na pizze.
-Może się do nas przyłączysz? -zaproponowała Williams.
-Pewnie, mam trochę czasu, więc z chęcią moje panie. -ukłonił się szarmancko. Zajęliśmy stolik przy oknie. Przyszedł kelner, aby przyjąć zamówienie. Chcieliśmy wziąć jedną na spółkę. Niestety, wyszła z tego niemała sprzeczka, bo każdy chciał co innego. Ludzie patrzeli się na nas z politowaniem. Po 10 minutach wspólnie podjęliśmy decyzję. Każdy wziął oddzielną dla siebie. Innego rozwiązania nie było.
-Czemu was wcześniej nie widziałem? - zapytał się nas, Alex.
-Niedawno się tu przeprowadziłam, więc nic dziwnego, że wcześniej się nie spotkaliśmy. - powiedziałam retorycznie.
-Rozumiem, a ty Chloe?- zwrócił całą swoją uwagę na moją towarzyszkę.
-Sama nie wiem. Jakoś nie było okazji się poznać. Przyjaźnisz się z Devilem, a większość trzyma się od niego z daleka.-Rzuciła z wyrzutem. Na dźwięk Jego imienia, wyprostowałam się jak struna.
-Owszem, ale nie oceniaj go, skoro go nie znasz. Jest naprawdę super przyjacielem. Wiele przeszedł, ale większość nie potrafi tego zrozumieć. Wystawili już mu opinię. Pomógł mi, kiedy najbardziej potrzebowałem wsparcia innych. Nie odwrócił się , tak jak inni. Zawsze będę miał do niego szacunek. -mówił to z takim przejęciem w głosie. Ani przez moment nie było słychać niepewności ,ale zdecydowanie.
-Widać, że bardzo dużo znaczy dla ciebie wasza przyjaźń. -przyznałam po dłuższym czasie ciszy, która zaczęła panować.
-Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Jest dla mnie jak brat, którego dawno temu straciłem. Devil jest naprawdę wartościową osobą, która zasługuję na szczęście. - nagle zdałam sobie z czegoś sprawę.
-Czyli znasz jego prawdziwe imię? -zapytałam z nadzieją w głosie.
-Pewnie, że znam? Ja bym miał nie znać?- zaśmiał się.
-To wyjaw mi to. -poprosiłam.
-Niestety, ale nie mogę. Jedyną osobą , od której możesz się tego dowiedzieć jest sam Devil. Nie pytaj mnie dlaczego tak jest. -czemu wszyscy nie chcą mi tego zdradzić, albo tego nie wiedzą. Co za tajemnice, skrywa te imię. Muszę się tego dowiedzieć.
-Okej, rozumiem. -i tak się tego dowiem.
-Jak szybko ten czas leci. Już jest 16:20.-odezwała się Chloe.
-Co, ja już muszę iść. Do zobaczenia. -poderwałam się szybko z miejsca i pobiegłam w stronę szpitala.
Miałam dzisiaj wizytę u lekarza. Przed budynkiem czekali już na mnie rodzice, a Ashley została u cioci.Bałam się tego co usłyszę. Co jeśli dowiem się, że tylko miesiąc życia mi pozostał. Jak moja rodzina przez to przetrwa. Czemu mnie to spotkało. Umrę, bez doświadczenia życiowego. Ciekawe czy po śmierci, znowu się odrodzę jako inna osoba. Chciałabym móc, czuwać nad moją malutką siostrzyczką. Ma dopiero jedenaście lat. Nie będzie mogła mi podkradać ciuchów, kiedy dorośnie. Nie zabiorę jej do Hiszpanii.
-Córeczko, wyglądasz bardzo blado. Dobrze się czujesz? -zapytała moja mama.
-Nic mi nie jest, chodźmy już. -na poczekalni nie musieliśmy zbyt długo czekać. Dłonie ze stresu zaczęły mi się pocić, kiedy wchodziliśmy do gabinetu lekarskiego. Przed nami siedział postawny na około 50-latek. Przywitał nas oficjalnym tonem, nie lubiłam tego. Nie słuchałam go zbytnio, aż do momentu kiedy była wzmianka o moich wynikach.
-Loraine, twoje wyniki znacznie się poprawiły. Jest duża możliwość tego, że pokonasz tą chorobę. Zmienimy ci dawkowanie leków. Musisz też dużo odpoczywać. Naprawdę to cud, że wszystko idzie ku dobrej stronie. - serdecznie się uśmiechnął.
-Bardzo dziękuję. - całe emocje ze mnie opadły.
-A właśnie, bym zapomniał. Słyszałem, że umiesz pięknie rysować i lubisz dzieci. Mam dla ciebie propozycję. Czy nie zechciałabyś co czwartek przychodzić tutaj i prowadzić dla chorych dzieci zajęcia z rysowania? Nie będziesz musiała się forsować ani nic, z tych rzeczy. Po prostu zachorowała jedna z pracownic i nie mamy nikogo na zastępstwo. Nie musisz mi teraz odpowiadać, po prostu się zastanów. - prawdę mówiąc zaskoczył mnie.
-Dobrze, przemyślę to.
-Do widzenia. - zaczęliśmy się kierować z rodzicami do wyjścia.
-Lori, zgodzisz się na te zajęcia plastyczne?- zapytał mój tata.
-Wiecie, sama nie wiem. Na ten moment nie jestem wstanie odpowiedzieć, co zrobię. -przyznałam szczerze.
-Masz czas na podjęcie decyzji. - strasznie rozbolała mnie głowa.
Za dużo przeżyć na dzisiaj. Nim się obejrzałam zasnęłam w samochodzie. Coraz częściej mi się to zdarzało. Leki mnie lekko osłabiały. Po drodze podjechaliśmy pod dom cioci, aby zabrać Ashley. Widocznie rodzicie kazali mojej siostrze, aby mnie nie budziła. Dopiero kiedy byliśmy już pod naszym domem poczułam lekkie szarpnięcie. Otworzyłam oczy, a tam słodka twarzyczka mojej siostrzyczki.
-Mama mówiła, abym cię nie budziła, kiedy jechaliśmy. Wiesz jak słodko spałaś. Wyglądałaś jak królewna.- jak ja ją kocham. Zawsze umie mi poprawić humor.
-O, uroczo. - Wyszłam z samochodu, weszłam do mieszkania i skierowałam się do łazienki. Potrzebowałam wziąć prysznic. Zawsze działał kojąco na zmęczenie. Następnie przebrałam się w piżamę i poszłam do łóżka. Po dłuższym czasie zasnęłam, ciekawa tego co przyniesie nowe jutro.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania