Poprzednie częściBring Me To Life I

Bring Me To Life V

Było już późno. Nie wiedziałam czego on ode mnie chce. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy, bo kask mi ją zasłaniał. Zdałam sobie sprawę, że to ten sam motor, który widziałam kilka dni temu. Nie wiem czemu, ale motocykl przypominał mi bestię, a kierowca, osobę, która go poskramia.

-Wsiadaj, podwiozę cie. -powiedziała tajemnicza osoba. Stałam w miejscu już jakieś 5 minut. Nie mogłam wydusić słowa. Jak to on chce mnie odwiedź do domu. Kto normalny proponuje to osobie, której nie zna!

-Długo mam czekać, aż w końcu się odezwiesz? -warknął.

-Nie dzięki, przejdę się. -powiedziałam lekko podenerwowanym głosem.

- Nie bądź głupia. Zaraz będzie padało. -O czym on mówi. Spojrzałam w niebo i rzeczywiście zbierało się na ulewę. Jednak dalej upierałam się przy swoim.

- Wątpię, a teraz wybacz. Idę do domu. Na p i e c h o t ę! -przeliterowałam, aby zrozumiał. Jednak nie dawał za wygraną. Kiedy odeszłam kawałek od niego. Ten znowu zajechał mi drogę.

-O co ci chodzi. Nie chcę, abyś mnie nigdzie podwoził.

-Chyba nie wiesz do kogo mówisz. Masz w tej chwili wsiąść na motor. - powiedział opanowanym głosem.

-Nie. -rzuciłam stanowczo.

-Wsiadaj w tej chwili. - Już słychać było, że jest trochę znudzony tą sytuacją.

-Nie!

-Wsiadasz czy mam ci pomóc? -warknął. Tak na prawdę bałam się go, ale nie mogłam pozwolić, aby to zobaczył. Kłóciliśmy się jakieś 10 minut, gdy nagle zaczęło padać.

-Skoro nie chcesz to cześć. -zobaczyłam jak odjeżdża. Zaczęło błyskać, a ja od dziecka boję burzy.

-Zaczekaj! - zawołałam proszącym głosem. Kierowca zaczął zwalniać, aż w końcu zawrócił i dojechał do mnie.

-Słucham?- nie wiem czemu, ale miałam nieodparte wrażenie, że bawi go ta cała sytuacja.

- Zgadzam się. - powiedziałam obojętnym głosem.

-Na co? -droczył się ze mną.

-Przecież wiesz!- tupnęłam nogą.

-Nie, nie wiem.

-Zawieź mnie do domu.

-A jednak. -puściłam to mimo uszu, po czym założyłam podany kask i weszłam na motor.

Nie wiedziałam co zrobić z dłońmi. Czego mam się trzymać. Nie miałam zbytnio czasu na zastanowienie się, bo dłonie chłopaka złapały za moje i oplotły go w pasie. Czułam się niezręcznie, ale nic nie powiedziałam. Ruszyliśmy, motor nabierał coraz większej prędkości. Z każdą chwilą bałam się jeszcze bardziej. Przylgnęłam do chłopaka jak najbliżej mogłam. Strach mnie wręcz paraliżował. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie wie gdzie mieszkam. Lekko odwróciłam głowę w bok, aby widzieć gdzie jedziemy.

Zobaczyłam, że jesteśmy już poza miastem. Co jeśli on chce mnie gdzieś wywieźć? Zaczęłam panikować. Nie wiedziałam dokąd zmierzamy. Myślałam, że już gorzej przerażona być nie mogę, aż zaczął jechać na jednym kole. Wtedy to już krzyczałam. Padły w jego stronę różne wyzwiska. On jest psychopatą. Tak byłam zlękniona i przytulna do jego pleców, że nie zdałam sobie sprawy z tego, że podjechaliśmy pod mój dom.

-Wiesz, rozumiem, że jestem boski i w ogóle, ale już dojechaliśmy. -zaśmiał się.

-Prze-przepra-przepraszam-zaczęłam się jąkać.

Przytrzymując się ramienia chłopaka zeszłam z tej czarnej bestii.

-Muszę jechać. Do zobaczenia mała. - odjechał na swojej maszynie.

Odwróciłam się na pięcie i powędrowałam do domu. Otworzyłam drzwi, a jak na zawołanie przybiegła moja siostrzyczka i mnie przytuliła.

-Jak dobrze ,że już jesteś. Wiesz jak mi się nudziło bez ciebie. - powiedziała z lekkim smutkiem.

-Oj, zaraz coś na to zaradzimy. Co powiesz na kanapki z nutellą?

-Tak, chcę. - od razu rozpromieniła się.

-To przebiorę się tylko i zaraz je zrobimy.- w drodze na górę spotkałam mamę, która bardzo się spieszyła. Przebrałam się w dresy, lubię chodzić w nich po domu. Poszłam do salonu, gdzie siedziała dziewczynka.

-Gotowa na robienie kanapek? - zapytałam.

-Zawsze.- poszłyśmy do kuchni. Przygotowanie zajęło nam 10 minut, bo nie mogłam znaleźć, naszej ulubionej owocowej herbaty. Poszłyśmy do pokoju, gdzie włączyłam Szkołę Uczuć. Film zajął nam sporo czasu, oczywiście pod koniec płakałam, dobrze, że wzięłam pudełko chusteczek. Mnie niedługo spotka to samo. Odejdę z tego świata, a moi bliscy będą cierpię, a tego najbardziej nie chcę. Chcę, aby żyli tak jak wcześniej, bez wiadomości o mojej chorobie. Czy to tak dużo, poco mają rozpaczać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania