Poprzednie częściBring Me To Life I

Bring Me To Life VII

Nie wiedziałam dokąd jedziemy. Zorientowałam się tylko, że wyjechaliśmy za obrzeża miasta. Po dwudziestu minutach dojechaliśmy do lasu. Kiedy Devil zatrzymał motor lekko zaczynałam się bać. Po co zabrał mnie w to miejsce? Tysiące myśli przelatywało przez moją głowę. Co jeżeli chce mi coś zrobić! Przecież ja go w ogóle nie znam. Zaczęłam się rozglądać nad możliwą ucieczką, gdyby coś się stało.

-Dlaczego tutaj przyjechaliśmy? -zapytałam z lekką nutą paniki.

-Nie zadawaj pytań, tylko chodź. -warknął i zaczął iść.

Nie pozostało mi nic innego jak podążać za nim. Po kilku minutach doszliśmy do pewnego miejsca. Na sam widok zaparło mi dech w piersiach, ale również w kącikach oczu zebrały się łzy. Przede mną rozciągała się długa aleja, a po dwóch stronach pozostałości zniszczonych murów. Jednak nie to doprowadziło mnie to łez. Było tam pełno zniczy, kwiatów, zdjęć, listów. Całe miejsce było oświetlone, nie wiedziałem co mam powiedzieć.

-Tutaj składamy hołd jednym z najlepszych w historii kierowców, którzy w większości odeszli w bardzo młodym wieku. Znajdują się tu również legendy wyścigów. Kiedyś moje zdjęcie tu się znajdzie, ale wiesz co będzie mnie różniło od wielu z nich?- w jego oczach widziałam zdecydowanie, o tym co mówi.

-Nie dasz tak łatwo się śmierci?

-Owszem, nie dopadnie mnie tak łatwo. Czemu płaczesz? -zapytał z troską.

-Nie wiem. To jak to udekorowaliście, zapiera dech w piersiach. Zazdroszczę im, że mają tak wspaniałą rodzinę, przyjaciół oraz znajomych. Piękne jest to, że po zakończeniu życia zostali zapamiętani.

-Brakuje mi wielu, z tych osób. Niektórych traktowałem jak rodzinę, moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Wychował mnie mój wujek. To on zaraził mnie pasją do motorów. Pamiętam mój pierwszy wygrany wyścig. Tego co wtedy czułem nie da się opisać słowami.- nie mogłam oderwać od niego wzroku.

-Przykro mi z powodu twoich rodziców. Na pewno musiało być ci bardzo ciężko. - powiedziałam ze smutkiem. Nagle przypomniałam sobie o mojej chorobie. Ja również nie długo odejdę do innego świata.

-Dawno już się, z tym pogodziłem. Miałem wsparcie, niczego mi nie brakowało.

-Rozumiem, a masz rodzeństwo?

-Niestety, ale nie. Zawsze chciałem mieć młodszego brata, którego mógłbym uczyć jeździć. A ty masz siostrę, czyż nie? - uśmiechnął się.

-Ale skąd ty wiedziałeś? - zaskoczył mnie.

-Ja bardzo dużo wiem, a zwłaszcza o tobie. - wyszeptał mi do ucha.

-Jesteś jedną wielką zagadką. -przyznałam szczerze. Na każdym kroku mnie zaskakiwał. Nie wiem czy pozytywnie.

-Możliwe. - wzruszył ramionami.

-Bardzo ci dziękuję, za to, że pokazałeś mi to miejsce.

-Zabiorę jeszcze cię tu kiedyś, ale niestety musimy już wracać.

-Nie możemy jeszcze tu zostać? -naprawdę nie chciałam.

-Przykro mi, ale nie. Muszę coś na mieście załatwić.

-Dobrze, więc prowadź, bo ja nie mam zielonego pojęcia jak dojść do miejsca, z którego przyjechaliśmy. - zrobiłam się chyba czerwona na twarzy.

-Oczywiście, My Lady- powiedział z sarkazmem, przy czym się ukłonił.

-Mogę wiedzieć jak na prawdę się nazywasz? -byłam tego bardzo ciekawa.

-Hm...wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? -zaśmiał się.

-Oj tam, ale prawdę mówiąc strasznie mnie to ciekawi.

-To trochę jeszcze musisz poczekać. Tylko nieliczni znają moje imię.

-Szkoda. -zrobiłam smutną minkę.

-Na mnie to nie działa.

-No wiesz ty co. -teatralnie przewróciłam oczami.

Nim się obejrzałam już staliśmy koło czarnej bestii. Może kiedyś powiem chłopakowi jak nazwałam jego maszynę. Chłopak pomógł zapiąć mi kask, po czym weszłam na motor. Objęłam go w pasie i ruszyliśmy.

Zatrzymał się pod moim domem.

-Chciałam raz jeszcze podziękować za to, że mnie tam zabrałeś. To dla mnie wiele znaczy.

-Nie ma za co. Przyjadę po ciebie w piątek, bo mój kumpel organizuje imprezę. Jeszcze dam ci znać co i jak. Dobranoc. - pomachałam mu i weszłam na ganek. Tam zastałam moją mamę. Chyba była zła, dało się to wyczytać po jej minie. Mam przechlapane. No tak, zabroniła mi jeździć na motorze. Zapowiada się niezłe kazanie.

-Hej, mamuś. - uśmiechnęłam się, tak jakby wcześniejsza sytuacja nie miała miejsca.

-Loraine Black! Czy ja mówiłam coś o jeździe na tych maszynach? Chyba wyraziłam się jasno, w tym temacie czy też nie?- powiedziała już bardzo wkurzona.

-Wiem mamo, ale ja tego nie planowałam. Nie gniewaj się.

-Lori, ja po prostu się o ciebie martwię. - odezwała się zmartwionym głosem.

-Nie musisz, dam sobie radę. - przytuliłam się do mamy.

-Moja mała, dzielna dziewczynka.

-Jaka mała?- zaśmiałam się.

-Zawsze będziesz moją malutką księżniczką.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania