Brudna Prawda
Marcel Weiss – Zygmuntowicz – Brudna Prawda
Witaj Drogi Pamiętniku!
W końcu skończył się ten dzień! Było fantastycznie! Wczoraj odbył się pierwszy duży koncert w moim mieście. Uwaga - Z moim udziałem! Tauron Arena była pełna. Tak się cieszę, że mogłabym dalej występować. Przepraszam, że tak późno piszę, ale stało się jeszcze coś, czego się nie spodziewałam! Dostałam zaproszenie na wywiad do mojego ulubionego programu „Muzyka na żywo”. I w końcu poznałam Monikę Szamer!! Najlepszą dziennikarkę muzyczną, która zaprasza do siebie tylko najbardziej znanych wokalistów w całym kraju i na świecie! Było bardzo miło! I w końcu mogłam komuś opowiedzieć prawdziwą historię mojego hitu „Brudna Prawda”. Ale, ty mój pamiętniku, znasz całą prawdę! Jednak opowiem ci jak to wszystko się odbyło. To był bardzo trudny dla mnie temat, jedna ile można milczeć w tak poważnej sprawie? Wszystko odbyło się zaraz po koncercie, gdzie w mojej garderobie, odwiedziła mnie właśnie sama Monika Szamer!! Ale od początku:
- Witam Państwa Serdecznie! Nazywam się Monika Szamer. Witam w moim programie „Muzyka na żywo”. W Tauron Arenie właśnie zakończył się koncert polskiej rokowej kapeli „Rock`s”, której od początku jej istnienia, liderem jest nasza wspaniała wokalistka, Agata „Lucker” Rusztyk. Dzisiaj gościmy w prywatnej garderobie gwiazdy tego wieczoru. Witaj Agato.
- Cześć Moniko. Witam wszystkich widzów.
- Cieszę się serdecznie, że przyjęłaś moje zaproszenie.
- Dziękuję za zaproszenie. Bardzo lubiłam oglądać ten program w dzieciństwie, ale nigdy nie sądziłam, że sama tutaj będę, dlatego niezmiernie się cieszę.
- Super. Jesteś u nas pierwszy raz dlatego przypomnę ci, że głównym punktem programu są pytania od internautów skierowane do Ciebie, na temat twojej twórczości. Czy jesteś gotowa na to wyzwanie?
- Gdy zaproponowałaś mi udział w programie, nie ukrywam, bałam się odrobinę. Ale kieruję się zasadą w życiu, że wszystkiego muszę spróbować, a przede wszystkim ze wszystkim, co mnie spotyka, się zmierzyć, żeby nie zawieść swoich fanów.
- No to jeśli chodzi o fanów; nie przedłużajmy. Pierwsze pytanie: Jak się czujesz po osiągnięciu takiej kariery? To pytanie od jednego z fanów. A przypomnę to m.in.: dwa Fryderyki, nagroda za najlepszy videoklip, najlepszy tekst, występ w eliminacjach do Eurowizji, czy chociażby nominacja do amerykańskiej nagrody People`s Choise Award.
- Hmm.. Co mogę powiedzieć? Na pewno nie spodziewałam się tego wszystkiego. Po prostu robię to co lubię. Jeżeli za to dostaję nagrody czy nominację? Cóż. Jest mi naprawdę miło, że ktoś mnie za to docenia. Staram się żyć normalnie i myślę, że przez to mi woda sodowa nie odbija. Nagrody czy nominację przyjmuję z pokorą i dalej robię swoje pozostając dalej takim człowiekiem na jakiego mnie wychowano.
- Pięknie. Myślę, że właśnie za to najbardziej cenią Ciebie twoi fani. Jesteś bardzo wspaniałą osobą. Może nie wszyscy jeszcze wiedzą, ale Agata, wszystkie swoje nagrody, czy to rzeczowe czy finansowe, przekazuje na cele charytatywne, a część z nich także do fundacji „Lepszy Świat” pomagającej osobom uzależnionym od narkotyków i innych środków odurzających.
- Zgadza się.
- Jesteś także założycielką oraz ambasadorką fundacji. Założyłaś ją razem z członkiem waszego zespołu, Gniewoszem Adamczykiem.
- Dokładnie.
Było bardzo dużo pytań. Dopiero przy tym wywiadzie przekonałam się jak bardzo jestem lubiana przez moich fanów. Dużo ciepłych słów, komplementów, że chyba nawet się zarumieniłam i zawstydziłam w pewnym momencie tego wywiadu. Próbowałam także ukryć łzy ze wzruszenia, ale nawet to Monika zauważyła. Była bardzo świetna, i wszystko próbowała obrócić w żart. Bałam się tylko jednego pytania. Wiedziałam, że zostanie zadane. I zostało.
- Ok. Teraz mam do Ciebie bardzo ciężkie, myślę dla Ciebie samej, pytanie od jednego z fanów. Ale wydaję mi się, że wszyscy, którzy Ciebie znają, twoi fani i wszyscy widzowie, bardzo by chcieli usłyszeć historię powstania, twojej najbardziej rozpoznawalnej piosenki, dzięki której tak naprawdę, zostałaś tak wyróżniona. Jednakże od powstania tej piosenki, nikomu nie chcesz zdradzić, w jakich okolicznościach ona powstała. Ta piosenka jest całkiem inna od tego, co tak naprawdę tworzysz na co dzień. Pokazuje twoje głęboko ukryte rany. Czy po roku milczenia na temat tego dzieła, zdradzisz nam powód powstania hitu „Brudna Prawda”?
- Nie wiem czy mamy tyle czasu antenowego?
- Spokojnie. O to się nie martw.
- No dobrze. Tak naprawdę piosenka powstała dzięki jednemu mężczyźnie, który odegrał bardzo dużą rolę w moim życiu.
- Mężczyźnie?
- Tak. A tym mężczyzną był… Marcin Liszajlis.
- Marcin Liszajlis? Policjant, który został oskarżony o handlowanie narkotykami, a potem popełnił samobójstwo?
- Tak. Ten sam człowiek. Mój były narzeczony. Niesłusznie oskarżony. – westchnęłam ciężko.
- Niesłusznie oskarżony? Czy możesz nam wszystkim opowiedzieć co się stało?
- Oczywiście. To może zacznę od początku.
Marcin Liszajlis mieszkał w Krakowie. Marcin z zawodu był policjantem, a dokładnie pracował w wydziale kryminalnym. Był członkiem grupy dochodzeniowo – śledczej prowadzonej przez naczelnika Aleksandra Milarczyka. Był bardzo przystojnym, wysokim chłopakiem o drobnej posturze. Mieszkał razem ze swoją matką, Jadwigą. Nauczycielką w jednej ze szkół ponadgimnazjalnych w Krakowie. Ojciec Marcina także był policjantem wydziału kryminalnego. W jednej z akcji, w której brał udział został oszukany przez swojego partnera i zginął. Marcin nie był jedyny. Miał jeszcze czworo rodzeństwa. On jako najmłodszy, pozostał w domu bez, jeszcze, swojej rodziny. Najlepszy kontakt Marcin miał jednak ze swoim stryjem, Jackiem, który jest księdzem. W nim miał oparcie w trudnych sytuacjach. Do niego zwracał się zawsze gdy miał kłopoty. Dużo mi o nim opowiadał, oraz miałam także możliwość poznać go osobiście.
Marcin zawsze ubierał się tak jak lubi: koszulka z długim rękawem, koszula w kratę, skórzana kurtka, dżinsy i czerwone trampki, dzięki czemu zawsze wyglądał świetnie. Codziennie dzwonił do mnie pół godziny przed odprawą. Nasze święte pół godziny.
- Przepraszam, że przerywam. Myślę, że wszyscy chcielibyśmy wiedzieć jak w ogóle się poznaliście?
- W sumie to było jakieś półtorej roku temu. Gdy dopiero zaczynaliśmy karierę muzyczną. Na początku istnienia „Rock`s” miałam wielu adoratorów. Wielu mężczyzn próbowało mi zaimponować. Dostawałam bardzo dużo anonsów czy nawet nagrań video z miłosnymi balladami. Gdzieś nawet przeczytałam komentarz jednego z nich: „Jej długie, kręcone, lśniące włosy, jasna cera i błękitne oczy nie jednego mężczyznę wprawiały w osłupienie. Ale mnie najbardziej. Jestem po prostu w siódmym niebie!”. Wielu moich znajomych zastanawiało się jak co nas połączyło. Jak pełna życia i wdzięku rockmenka i trochę nieśmiały i stroniący od hucznych imprez policjant, się poznali. Otóż. Marcin, gdy pracował na studiach jako kelner obsługiwał jedną z imprez charytatywnych, na którą byłam zaproszona. Bardzo mi przypadł do gustu. Wręcz od pierwszego spojrzenia. Czemu? Bo był inny od nich wszystkich: opanowany i ułożony mężczyzna, którego właśnie szukałam. To ja zrobiłam ten pierwszy. Pamiętam pewny dzień, w którym Marcin dzwonił do mnie aby zaprosić mnie na uroczystą kolację do restauracji. Miał plan aby właśnie wtedy mi się oświadczyć. Skąd to wiem? Jego mama bardzo mnie lubiła i wszystko mi powiedziała. Ale oczywiście zachowałam to dla siebie.
Na komendzie był zawsze dziesięć minut przed rozpoczęciem odprawy. Zawsze robił sobie kawe z automatu przed gabinetem naczelnika. To był jego taki codzienny rytuał na pobudzenie i odstresowanie przed humorami szefa. W grupie naczelnika Milarczyka, oprócz Marcina, należał także Adam, Ewelina i Ania. Także miałam okazję ich poznać. Z Anią dalej utrzymujemy kontakt. Marcin bardzo dobrze ich wspominał. Jedynie Adam bardzo go nie nawidził. Przemawiała przez niego zazdrość o talent w byciu policjantem kryminalnym oraz pozycję społeczną. Uważał, że największym atutem, dla którego naczelnik przyjął do swojej grupy Marcina było to, że był on synem znanego i szanowanego policjanta. Na każdym kroku starał się pokazać niezadowolenie z obecności chłopaka. Ewelina, różowo włosa rówieśniczka Marcina bardzo go lubiła i to z nim tworzyła duet w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. Ania, partnerka Adama na tle prywatnym jak i zawodowym, to wysoka brunetka o długich, pięknych włosach i zielonych oczach. Nie rozumiała niechęci Adama kolegi z pracy, którego Ania wręcz uwielbiała. Czuła chyba także chemię do Marcina. Przyznała mi się po jakimś czasie.
Aleksander zwykle witał się ze wszystkimi chłodno. W ten dzień oznajmił, że mają ciężki orzech do zgryzienia. Od kilku dni dochodziły do nich doniesienia o śmierciach młodych ludzi przez tajemniczą substancję odurzającą, która krążyła w pobliskich klubach nocnych. Nie wiadomo kto i gdzie produkował śmiertelną substancję i kto był dilerem w klubach. Zdradził także swoim podopiecznym, że „góra” zainteresowała się sprawą. Dzień wcześniej, wieczorem, właśnie przez tą substancję zginął syn jednego ze znanych polityków. Polityk nie chciał rozgłosu. Prosił o dyskrecje grupę Milarczyka i najszybsze rozstrzygnięcie sprawy oraz zatuszowanie aby "nie poszła mu w słupki". Naczelnikowi nie bardzo to się spodobało, ponieważ miał uraz do polityków, którym zawsze chodzi o własne dobro. Milarczyk tłumaczył grupie, że wszystkie zgony mają związek z dwoma największymi klubami nocnymi w Krakowie: "Existis" i "Apogeum". Marcina i Ewelinę, Aleksander przydzielił do pierwszego, a Adama i Anię do drugiego. - Macie się rozglądać, obserwować i nikogo nie zaczepiać. I bawcie się jak młodzież tylko nie zdradzajcie kim jesteście i czego szukacie. Pamiętajcie, szukacie dilera w klubach i źródła tego syfu. A ja idę na umówione spotkania przez szanownego polityka. Powodzenia wam życzę w tych klubach pełnych syfów, zdemoralizowanej młodzieży i źródła rozpusty - powtórzył naczelnik, gdy wychodził z gabinetu.
Potem dostałam telefon. Od Marcina. Musiał przełożyć wspólną kolację, na której w końcu miał się oświadczyć. - Znów praca jest ważniejsza! Ale dobrze jutro się widzimy- powiedziałam. - Cholera jasna!!- przeklnął. Usłyszałam, bo się nie rozłączył od razu.
Po godzinie 19.30 był pod domem Eweliny. Mieszkała ona nie daleko klubu, do którego przydzielił ich naczelnik. Dziewczyna mieszkała w domu rodzinnym razem ze swoim młodszym rodzeństwem. Była ich prawnym opiekunem odkąd ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym w drodze z pracy z Austrii. Pamiętam, że bardzo się niecierpliwił gdy czekał na partnerkę. Chwilę jeszcze w tedy rozmawialiśmy. Po kilku minutach, Ewelina napisała SMS-a. „Przepraszam Marcin! Wylądowałam z Anetą na SORze. Dostała okropnej gorączki. Musisz dzisiaj iść sam. Przepraszam jeszcze raz”. – Trudno. – podsumował. Musiał iść sam. Ruszył w stronę klubu. Jednak nie mógł niestety się odnaleźć w tłumie. Przepychając się podszedł do baru gdzie zamówił wodę niegazowaną. Barman podał mu szklankę i zagadał coś czego Marcin nie zrozumiał i odpowiedział tylko: Tak, tak. Czuł się trochę nie swojo tylko nie wiedział czy to przez dużą różnicę wieku od bawiących się ludzi, czy przez to, że dawno nie był w takim klubie. Rozglądał się dyskretnie tak jak nakazał naczelnik. Ale nic podejrzanego nie zauważył. Nie licząc pewnego mężczyzny, który ciągle przyglądał się Marcinowi. Czuł się tam tak nie swojo, że nawet go nie zauważył. Był pochłonięty myślami o naszym wspólnym wieczorze, który się nie odbył i pracy, która dużo dla niego znaczyła. Po godzinie wpatrywania się w szklankę pełną wody, wyszedł. Zaraz po jego wyjściu, mężczyzna, który przyglądał się Marcinowi podszedł do barmana, aby zapytać czy go zna. - Nie znam. Jakiś nietutejszy. Powiem ci, dziwny gościu – powiedział barman i wrócił do polerowania szkła. - Dziwny – powtórzył po barmanie mężczyzna i wrócił do swojej loży.
Następnego dnia całą komendę obeszła wieść, że i tym razem zamordowano syna kolejnego znanego polityka. Mężczyzna ten podejrzany był o sprowadzanie i sprzedawanie dilerom w klubie "Existis", tajemniczych, śmiertelnych narkotyków. Tym razem, zamiast codziennej odprawy swojej grupy, naczelnik wezwał do siebie Marcina i Ewelinę. Siedząc na swoim fotelu czytał poranną prasę, w której opisano całe zajście. Partnerzy siedzieli w gabinecie w ciszy. Naczelnik wyprostował się, rzucił gazetą przed Marcina i oparł swoje ręce na biurku. Czytaj! - powiedział naczelnik z wręcz świętym spokojem. - KOLEJNA OFIARA TAJEMNICZEGO "ZIOŁA". CZY TYM RAZEM MORDERSTWO? - Przeczytał Marcin łamanym głosem. Nie wiedział się co ich czeka. Gdy ledwo przeczytał cały artykuł, którego autorem był właśnie mój przyjaciel, Gniewosz, spodziewał się ostrej reprymendy. Jednakże Marcin wymienił zaskoczone spojrzenie z Eweliną gdy naczelnik pełen spokoju powiedział: "Dziękuję. Wracajcie do swoich zajęć i mam nadzieję, że będziecie teraz bardziej spostrzegawsi i kolejna wizyta w tym klubie da w końcu owoce. Proszę mi teraz iść oboje i przygotować plan działania na następne dni i rysopis potencjalnego dilera. Żegnam".
W ten wieczór mieli jednak wolne, gdyż na jedną noc zamknęli klub. Marcin w końcu spotkał się ze mną. Nie mogłam się doczekać tego wieczoru. Oboje spotkaliśmy się w ulubionej restauracji gdzie na uroczystej, romantycznej kolacji przygotowanej przez moją mamę, postanowił się w końcu oświadczyć. Bez zbędnych słów zrobił to nad wymiar szybko i bez stresowo, na co odpowiedziałam wedle jego oczekiwań. Kolejną część wieczoru spędziliśmy razem w pokoju hotelowym.
Następnego wieczoru, Marcin i Ewelina udali się do klubu "Existis", gdzie nie było czuć atmosfery, że coś nie dobrego tam się dzieje. Wszyscy znakomicie się bawili bez względu na to, że największy odsetek osób umierających na śmiertelne narkotyki bawiło się właśnie tutaj. Weszli bez problemu przechodząc obok bramkarzy. Podeszli oboje do baru gdzie Marcin zamówił dla siebie wodę, a dla koleżanki bardzo drogiego drinka. - Niech narzeczona wie, że ją kocham – powiedział do barmana, który podał mu dwie pełne szklanki. Oboje ruszyli w stronę wolnego stolika, przy którym rozglądali się po całej sali. Po chwili Ewelina stwierdziła, że pójdzie do damskiej toalety to może czegoś się dowie. Marcin został sam przy stoliku, popijając wodę. Nie długo potem dosiadł się do niego młody mężczyzna, który przedstawił się jako Michał. Bardzo dobrze się oboje dogadywali. Gdy Michał zapytał czy Marcin to glina, ten próbował ze wszystkich sił ukryć prawdę. Wymienili się numerami. Potem Michał odszedł bez słowa. Ewelina natomiast udając, że poprawia makijaż dowiedziała się, że dilerem w klubie był nie jaki "Patyk". Nikt nie znał jego prawdziwego imienia.
Kolejnego dnia, podczas narady Michał i Ewelina mieli przedstawić przed swoimi kolegami fakty jakie udało im się dowiedzieć. Ewelina stała przed tablicą. Zaczęła od tego co dowiedziała się w toalecie. Marcin, który siedział na krześle przed stertą papierów z planem ich prezentacji, nie mógł skupić się na pracy gdyż ciągle dostawał krótkie sms-y od poznanego wieczorem kolegi, typu: "fajnie się z tobą rozmawiało", "niezły z ciebie gość!" lub "może dzisiaj piwo?", co strasznie irytowało go samego.
- Marcin, a ty co nam powiesz? - spytał naczelnik gdy Ewelina zakończyła swój monolog. Chłopak powiedział o tym, że podejrzanymi o rozprowadzanie "zioła" mogą być barman Alek lub barmanka Ania. Naczelnik i reszta kolegów obecnych na spotkaniu było zaskoczonych, że jedynie tyle udało mu się zauważyć. - Ktoś tu chyba nie jest w formie? - powiedział szeptem z ironią Adam do Eweliny. Gdy po spotkaniu Ewelina zapytała kolegę co się z nim dzieje ostatnio, ten stwierdził iż jest wszystko w porządku.
Po pracy Marcin w końcu dał namówić się Michałowi na popołudniowe piwo dla odreagowania po ciężkiej pracy. Spotkali się w barze nie daleko klubu "Existis". Na początku odbyli rozmowę poznawczą, w której Marcin dowiedział się, że Michał jest studentem architektury wnętrz, a w klubie dorabia jako manager. Marcin nie musiał wiele o sobie mówić gdyż Michał podejrzanie wszystko o nim wiedział: że jest synem znanego policjanta, że jest narzeczonym popularnej wokalistki, i że sam jest policjantem. Na początku Marcinowi wydało się to dziwne jednak potem zrozumiał, że nowo poznany kolega może im pomóc w rozwiązaniu zagadki Wszystko mu opowiedział, oczywiście w tajemnicy, o podejrzeniach i działaniach. Marcin nie wiedział jednak, że zamiast pomóc, zaszkodził sobie i całej grupie. Następnego wieczoru w klubie "Appogeumm", gdzie stacjonowali Adam i Anna, gdzie była planowana pierwsza zasadzka na dilerów narkotyków, nie znaleziono nic o czym informowali Adam i Anna naczelnikowi. Na komendzie zaczęto mówić o szpiclu. Jedynie Marcin przeczuwał kto to może być, dlatego sam odezwał się do Michała i powiedział aby spotkali się wieczorem w klubie. Jednak ze spotkania nic nie wynikło gdyż Michał zaprzeczał podejrzeniom i w tedy także odważył się i wyznał Marcinowi miłość. - Stary, ja mam narzeczoną! – powiedział do niego Marcin. Pierwszy raz zamówił sobie drinka, jednak nie czuł się najlepiej. Po pewnym czasie poczuł jakby tracił świadomość. I tu się nie mylił.
Następnego dnia, tego feralnego dla Marcina dnia, obudził się w hotelowym pokoju, w którym wcześniej razem byliśmy. Był całkiem nagi. Kompletnie nie wiedział co się z nim działo i jak tu się znalazł. - Skoro spędziłem noc z Agatą, to gdzie ona jest?– pomyślał. Ubrał się w dżinsy, podkoszulek, bluzę i trampki i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Poszedł do recepcji aby dowiedzieć się czegoś więcej i zapłacić, lecz usłyszał od recepcjonistki: "Pański kolega już zapłacił wczoraj wieczorem". Odrzekł tylko dziękuję. Już miał wychodzić, gdy w hallu na stoisku z porannymi gazetami zauważył dziwne zdjęcie. Wziął jedną, usiadł na fotelu i czytał artykuł, który był podpisany tytułem: NOWA MIŁOŚĆ SYNA POLICJANTA? CO NA TO AGATA?, pod którym było zdjęcie jak Marcin całował... Michała. W kolejnej części artykułu był wywiad autora z rzekomym kochankiem Marcina, w którym Michał zdradził, że to Marcin jest jednym z członków mafii narkotykowej działających w klubach "Existis" i "Appogeumm" oraz jest szpiclem pomiędzy policją a mafią. Był w związku ze mną aby ukryć swoją prawdziwą tożsamość. Oznajmił także, że Marcin stoi za zamordowaniem większości osób bawiących się w klubach i to on zlecił zamordowanie syna polityka, który także był członkiem mafii. - "Patyk", boss mafii, od początku namawiał Marcina, aby spełnił ambicje ojca i wszedł w kręgi policji aby być po pierwsze szpiclem, po drugie aby nikt go nie podejrzewał. Bo my, my się kochamy. - przeczytał na końcu artykułu. - Co za menda! - powiedział i z gazetą wyszedł z hotelu. Wykonał paręnaście połączeń; do Michała i matki, którzy nie odbierali; Potem zadzwonił do mnie. Z płaczem oznajmiłam mu, że zrujnował mi życie. Tak bardzo żałowałam, że mu ni wierzyłam w tedy.
- Przepraszam że ci przerywam. Żałowałaś? Ale czego. Z tego co media podawały w tamtym czasie, kojarzę, że prokuratura postawiła właśnie taki zarzut Marcinowi.
- Tylko ta cała sprawa to była fikcja. To co działo się po, ukazaniu tego artykułu, to była zwykła szopka.
- Szopka? Czemu?
- To może dokończę. Marcin dzwonił także do naczelnika. Nawet on mu nie uwierzył. Tylko zagroził mu sądem i więzieniem, za to wszystko. Jedynie Ewelina i stryj Jacek, którzy chcieli z nim rozmawiać. Najpierw spotkał się z Eweliną w parku, gdzie wytłumaczył całą sprawę i oznajmił, że Michał po prostu się mści za odrzucenie jego wyznania, i że podejrzewa, że to on jest "Patykiem". - On zamawiał drinki, po których poczułem, że tracę świadomość. Coś do cholery musiał tam wsypać! Uwierz mi i proszę dowiedz się czegoś na ten temat. - powiedział. Potem spotkał się ze stryjkiem w kościele, gdzie powtórzył to samo co Ewelinie. - Byli rano pilicjanci u mnie. Szukają cię. - dodał na końcu stryj. Oboje, Ewelina i ksiądz Jacek, zapewnili go, że mu wierzą i nie spoczną dopóki się czegoś nie dowiedzą.
Od tamtej pory wszelki ślad zaginął po moim Marcinie. Przeżywałam w tedy ogromny kryzys twórczy. Myślałam, że to będzie koniec mojej kariery. Po dwóch tygodniach, dostałam telefon. Był to Gniewosz. Chciał się ze mną spotkać. Spotkanie było zorganizowane w jednej z salek u księdza Jacka. Poznałam w tedy wszystkich bliskich Marcina: Ewelinę i Anię, księdza Jacka. Był też Gniewosz i pani Jadwiga.
- Czego dotyczyło to spotkanie? – Nastała bardzo długa cisza. - Agato?
- Tak. – westchnęła ciężko. – Czego dotyczyło? Prawdy. A prawda jest taka: Marcin Liszajlis jest… był niewinny. Na tym spotkaniu dowiedziałam się całej prawdy. Gniewosz, razem z Anią i Eweliną zaczęli własne śledztwo, aby oczyścić zmarłego policjanta, naszego przyjaciela od zarzucanych mu przewinień. Winnym śmierci Marcina oraz innych młodych ludzi, sprowadzanie i sprzedawanie szkodliwych dla życia narkotyków, oraz wytwarzanie innych środków odurzających jest Michał Milarczyk, syn naczelnika wydziału kryminalnego Komendy Miejskiej w Krakowie. Tak. To nasz naczelnik ukrywał i tuszował wszystkie dowody na temat niesłusznego oskarżenia i morderstwa policjanta. To naczelnik, gdy zorientował się o kim mówi Marcin, mając swoje znajomości zastraszał i szantażował właściciela klubu, pana prokuratora, swoich podwładnych oraz Gniewosza. Wszyscy po prostu bali się o swoje pozycje zawodowe. Nawet ja zostałam zaszantażowana przez naczelnika oraz pani Jadwiga.
- Zatem, Agato, jaka jest prawda? Co się działo z Marcinem?
- Na przesłuchaniach, na których każdy z nas otrzymał ultimatum. Albo zachowamy wszystko dla siebie, albo możemy pożegnać się z karierami. Potem usłyszeliśmy prawdę.
Otóż, długo rozmawialiśmy z Gniewoszem, który pisał artykuł i potwierdził, że Michał, przyszedł wcześnie rano do redakcji "Dziennika Porannego" i zapłacił sporą sumę pieniędzy aby napisać wywiad, wcześniej już przygotowany przez Michała, oczerniający Marcina. Jeżeli by tego nie zrobili cała Polska dowiedziałaby się o przeszłości naczelnika i to zrujnowałoby jego karierę. - Naczelnik gdy był młody, siedział w więzieniu za gwałt na młodszej koleżance, a dzieckiem z tego gwałtu jest właśnie Michał – przyznał Gniewosz w rozmowie z Eweliną. Przyznał także, że zdjęcie było tak przerobione aby nie było widać, że Michał całuje się z, bardzo podobnym do Marcina, mężczyzną. - Nie chciałem tego robić, ponieważ jesteś moją dobrą przyjaciółką – powiedział
Na przesłuchaniach naczelnik zdradził więcej. Jego syn, Michał, wściekł się, że Marcin go odrzucił. To Michał jest „Patykiem”. To on kazał swoim ludziom, znaleźć Marcina i uprowadzić. Trzymali go na działkach pani Jadwigi, gdzie rzekomo, Marcin miał popełnić samobójstwo. Nawet lekarze byli zastraszeni i sfałszowali wyniki sekcji zwłok, gdzie podali śmierć poprzez powieszenie. A tak naprawdę Marcin został okrutnie zmasakrowany, przez co długo cierpiał, ale wcześniej został wykorzystany seksualnie przez Michała, który sam się do tego nam przyznał. Wręcz nie ukrywał zadowolenia.
- To jest bardzo poważne co mówisz, Agato!
- Bo jest. Taka jest prawda. W końcu odważyłam się to opowiedzieć. I niech teraz każdy się odważy! Dość tych kłamstw. Jesteśmy to winni Marcinowi. Bo już nasze tak długie milczenie, świadczy o tym, że każdy kto go znał, odwrócił się od niego. Dał się zaszantażować jak małe dziecko. Przez człowieka, który nie jest godny być prawdziwym policjantem. To na cześć Marcina jest piosenka „Brudna Prawda”.
- Dziękuję Agato. To był naprawdę emocjonujący wywiad. Myślę, że wszyscy twoi fani rozumieją co przeżywałaś w tym okresie.
- To było bardzo trudne dla mnie. Cieszę się, że w końcu wszyscy to usłyszeli. Mierzyłam się z zamiarem opowiedzenia wszystkiego prawie przez rok. Jednak nie sądziłam, e odważę się opowiedzieć wszystko na tak szerokie forum. Dziękuję Moniko za to. Spodziewam się teraz tylko tego, że historia mojego hitu przysporzy mi samych problemów. Dziękuję jeszcze raz za ten wywiad. Pozdrawiam was wszystkich. – Podsumowałam.
- O to już nie musisz martwić. Zapewniam Cię. Tak czy inaczej także bardzo ci dziękuję.
Siedziałam w swojej garderobie jeszcze chyba z pół godziny. Jakie były moje odczucia po tym wywiadzie? Ani nie byłam w tym momencie zadowolona z siebie, ani tym bardziej nie czułam żadnej ulgi. Zamartwiałam się o swoją przyszłość. O to co będzie jutro. „Wyznałam całą prawdę ukrywaną przez rok. Co teraz? Koniec kariery! Już naczelnik Milarczyk o to zadba. Naprawdę, nie zdziwię się, jeśli ten wywiad w ogóle nie zostanie ukazany, a naczelnik znów zacznie wszystkich szantażować i zastraszać. Co ja teraz mam robić?” – Myślałam. Po ochłonięciu w końcu zebrałam się i udałam do swojego mieszkania. Nie mogłam zasnąć. Wciąż bałam się o jutro.
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Była godzina chyba 11 rano. Byłam zmęczona tym wszystkim i naprawdę nie chciało mi się w tedy wstawać. Byłam przerażona tym wszystkim. Przyszłością. Nikt teraz nie będzie chciał ze mną udzielać wywiadów, telewizja przestanie mnie zapraszać. Nie zdziwię się także jak będę musiała oddać swoje nagrody. Taka mnie czeka przyszłość przez jednego człowieka, który chce za wszelką cenę ukryć winę syna. Dzwonek nie przestawał dzwonić. W końcu ledwo wstałam i w piżamie poszłam otworzyć te drzwi. To była Ewelina z Anią. Dawno je nie widziałam. Byłam zaskoczona. Spytały czy czytałam dzisiejszą prasę.
- Włącz poranne wiadomości!
- Czemu?
- Zobaczysz!
- Od samego rana mówią o tobie i twoim szczerym wywiadzie. W końcu się udało. W końcu nam uwierzyli. Skończyły się dla Milarczyka dni zastraszania!
- Ale jak to? – spytałam zdziwiona i od razu złapałam za pilot. A tam? Na każdym kanale mówili o moim szczerym wywiadzie, o Marcinie, jego niesłusznym oskarżeniu, o zastraszaniu dziennikarzy, lekarzy, rodzinę i bliskich Marcina przez naczelnika Milarczyka, tylko po to aby chronić swego syna. Pokazywali także jak wyprowadzają z komendy naczelnika i osoby, które mu pomagały w kajdankach; Michała, którego wyprowadzali z klubu, w którym do tej pory, bezkarnie pracował jako menager. Pokazywali wywiady prawie ze wszystkimi, których Milarczyk straszył konsekwencjami powiedzenia prawdy na ten temat. Był także wywiad z Moniką, która także potwierdziła zastraszanie zaraz po wywiadzie ze mną. Jak się okazało to dzięki niej nie udało się po raz kolejny naczelnikowi zatuszować sprawy.
- A patrz na to! – pokazała mi Ewelina dzisiejszą gazetę, a na głównej stronie tytuł: PRWDA W KOŃCU WYCHODZI NA JAW! OTO PRAWDZIWA CENA WOBEC PRACY!. I ten podtytuł: Agata Rusztyk zdradza historię swojego ukachanego Marcina, niesłusznie oskarżonego policjanta. Artykuł, który obwieszcza o niesłusznym oskarżeniu i odwołuje wszystkie zarzuty kierowane do Marcina. Autor: Gniewosz Adamczyk.
- Kochany Gniewosz. – Powiedziałam.
I wiesz co Pamiętniczku? Dopiero teraz mi ulżyło. Nie muszę martwić się o przyszłość. Mam wspaniałych bliskich. Przyjaciół Anię, Ewelinę i Gniewosza; panią Jadwigę i stryja Jacka. Ale dlaczego taka musi być cena uczciwości do swojej pracy? Mam nadzieję, że w końcu Marcin może być spokojny tam gdzie trafił. To tyle na dzisiaj, drogi pamiętniku. Cieszę się, że tak to wszystko się zakończyło. Wszyscy członkowie mafii narkotykowej, na czele z Michałem, oraz naczelnikiem Milarczykiem, zostali sprawiedliwie osądzeni i wszyscy długie lata spędzą w więzieniu.
Kłamstwo ma zawsze krótkie nogi, a prawda i tak wyjdzie na jaw! Nie ważne ile ją się ukrywa. Taka jest historia utworu skierowanego do człowieka, który był moim światem.
Do zobaczenia, Drogi Pamiętniku!
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania