Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Mroczna strona Howarda

„Wczoraj mijały mnie dwie opalone nastolatki idące ze szkoły. Słoneczko były już wysoko i upał zaczynał dawać w kość. Dwa śniade, brązowe wręcz ciałka wydzielały charakterystyczną woń dziecka, która to woń przywodziła na myśl życiodajne mleko matki. W ten właśnie sposób pachną niekiedy starcy albo podlotki, częściej podlotki... w ten niewinny, choć i zarazem grzeszny sposób. Ech, te małolaty”. Z zapisków intymnych Howarda L.

******************************************************************

Przy ulicy Washingtona we Wroclove znajduje się bardzo stara, obszczana przez szczury i pijaków kamienica (zwana dumnie i na wyrost oficyną). Tegoroczne wiosenne słońce oświetliło wszystkie jej zatęchłe kąty i odsłoniło nieziemski wprost brud – skutek ustępującej z wolna zimy. Wszędzie na klatce schodowej znajdowało się tam jakieś niedopałki, resztki popiołu, piasek i sól, no i oczywiście butelki po tanim winie – te ostatnie były efektem nocnych libacji. Na szczęście prawie każdego dnia o stosownej porze na ulicy Washingtona pojawiał się sprzątacz o imieniu Howard i nazwisku na literę L.

Howard mieszkał z rodzicami, kochał muzykę oraz komputery i był dziwakiem. Nie to, żeby był maminsynkiem. Co to to nie. Miał co prawda swoje lata i ukończone liceum o profilu artystycznym, dorabiał sobie to tu, to tam, czasem jako dekarz, czasem jako serwisant czy – mówiąc prościej – sprzątacz. A jednak Howard L. różnił się od ogółu. Po pierwsze: nie usamodzielnił się, jak reszta jego rówieśników. Wciąż mieszkał ze swoimi starymi. Po drugie: lubił dziewczynki w rajtuzach. Dałby może wszystko, by móc ocierać się o ich wilgotne szparki, zgrabne nóżki, jędrne pośladki i krągłe brzusie, pod warunkiem, że te szparki, nóżki, pośladki... i tak dalej... przyozdabiały rajstopki, wszystko jedno zresztą, jakiego koloru. No cóż, trzeba sobie jasno powiedzieć, że ten niewyżyty akordeonista, który stał się wolnym najmitą i notorycznym bezrobotnym, był po prostu zboczeńcem, choć (nie)groźnym i niepozbawionym uroku osobistego.

Któregoś razu został sam w domu, nie musiał iść do pośredniaka ani jak zwykle pracować na czarno. Ojciec przez cały dzień gdzieś się szwendał, a matka wyjechała do sanatorium. Nie martwiło go to zbytnio. Wstał, polazł do kibelka i wypróżnił się. Wrócił do kuchni i otworzył lodówkę. Miał szczęście: od wczoraj czekały na niego dwie flachy porządnie schłodzonego piwska. Nalał sobie sporo do grubej szklanki, potem usiadł przed kompem w zagraconym pokoju, skąd miał doskonały widok na ulicę i podwórze. Wiosna zagościła na dobre, było ciepło i słonecznie, a promienie wpadające do mieszkania rozleniwiały go. Siedział przy oknie i zerkał na ulicę, czekając na to, aż w końcu uruchomi się jego przedpotopowy, zamulony wirusami pecet.

W pewnym momencie u dołu na placu zabaw zobaczył trzy dziewczynki bawiące się w berka. Znał je wszystkie z widzenia. Miały na oko po dziesięć, jedenaście lat. Kompletnie nie wiedział, ile miały naprawdę. I w gruncie rzeczy nie obchodziło go to. Zwrócił uwagę na najzgrabniejszą i – jak sądził – najdojrzalszą. Patrzył i patrzył i zauważył, że młoda ma na sobie rozpinaną sukienkę, a pod nią białe rajstopki, które tak bardzo ubóstwiał. Była zgrabna, wyglądała niewinnie i – jak na taką smarkulę – niezwykle kobieco. Zamyślił się i zaczął wyobrażać sobie jej nagie ciałko. Jezusie, co by dał, by móc choć przez chwilę oglądać te gibkie, obnażone po sam pępek nogi, co by, kurna, dał!

Nagle dwie młodsze dopadły starszą koleżankę – w końcu przecież bawiły się w berka – no i zaczęły rozpinać jej sukieneczkę. Najpierw ukazał się brzuszek dziewczynki, potem krocze, uda, aż wreszcie całe ciało od stóp aż po wyraźnie zarysowane pod stanikiem piersi. Napastowana opierała się co prawda i usiłowała walczyć, ale na próżno. Zawstydziła się, a na młodej twarzyczce zagościł śliczny rumieniec. Miała szczerą nadzieję, że nikt jej teraz nie widzi. Próbowała się zasłonić przed ewentualnymi gapiami, jednak do głowy jej nie przyszło, że tam na górze masturbuje się stary zbereźnik. Ach, jak bardzo się myliła!

Tymczasem w domowych pieleszach, w samych tylko gatkach i brudnym podkoszulku, stał Howard oparty o szybę, który widział to wszystko i wyjął ogromnego, malinowego, ohydnego kutasa, po czym zaczął się onanizować. Brandzlował się i brandzlował, a kobietka-pisklak poprawiała się i poprawiała, a nade wszystko starała się zapiąć sukienkę. Podciągała przy okazji śliczne bieluchne rajstopki, wygładzała je i naciągała, uwydatniając przy tym część majtkową, jakieś efekciarskie wzorki i koronkowe majteczki, które z takim wdziękiem nosiła.

Och, jak dobrze, jak zajebiście dobrze – myślał pochłonięty ruchaniem. Jeszcze żadna kobieta tak go nie podnieciła. Po trzech minutach ostatecznie spuścił się na wysłużony stary dywan, poszedł do klopa, urwał kawałek papieru toaletowego i powycierał podłogę. Chwała Bogu, już po wszystkim! Nie potrzeba więcej o tym myśleć, no nie?

Skoczył po kapkę alkoholu. Do kuchni nie miał daleko, a lodówka ze stosowną zawartością znajdowała się dosłownie na wyciągnięcie dłoni. Nalał do szklaneczki i wypił jednym haustem. U, wonne, zimne i co ważniejsze ciemne.

Kiedy wrócił do swego pokoju, małolaty nadal tam były, nadal miały wielką frajdę z tego, co robiły, a raczej z nic nierobienia. Z tym że teraz zabawa przeniosła się na huśtawki. O, nie! Tylko nie na huśtawki! Śniada pieguska w rajstopach, która tak bardzo mu się podobała i która w międzyczasie zdążyła pozapinać wszystkie guziczki, miała wprawę, miała wprawę i wiedziała, jak rozbujać się na maksa i go podniecić. Taaak. Przykucała i stawała, przykucała i znowu stawała, odsłaniając to tak zwane „ale kino”, jednocześnie też trzymała się oburącz za łańcuchy, a wszystko po to, by mocniej i jeszcze energiczniej się bujać; wszystko po to, by mocniej i szybciej można było poruszać się ruchem wahadłowym, o taaaak, w ten sposób: tył – przód, góra – dół, i tak wkoło Macieju.

L. miał widok no po prostu przedni. Nie dość, że ta nowa zabawa trwała o wiele dłużej, to jeszcze na dodatek nastolatki znajdowały się teraz zdecydowanie bliżej okna. Stał i obserwował cudowny spektakl jakby w zwolnionym tempie i nareszcie mógł przypatrzyć się pikantnym detalom: koronkom, klinom, wzorkom, fakturze rajstop, połyskowi... i tak dalej, i tak dalej. Po chwili znowu mu stanął i znowu musiał zrobić sobie dobrze ręką. A mała danserka przykucała i wstawała, przykucała i znowu wstawała, jakby chcąc się z nim zgrać pod względem rytmiki, dynamiki i agogiki w dziwnym, tanecznym tudzież parateatralnym akcie.

A kiedy było już po wszystkim, spuścił się na wyświechtany stary dywan i skoczył po papier toaletowy, po czym wytarł spermę. Jeszcze tylko dopił browca „dla fachowca” i poszedł się nieco przewietrzyć. W końcu należała mu się jakaś pauza regeneracyjna, czyż nie?

Na dworze spotkał bezczelnie roześmianą smarkulę w rajtuzach, której zaproponował, żeby udała się z nim do jego prywatnego studia fotograficznego. Zgodziła się. Co miała się nie zgodzić? Spytała, ile zapłaci i czy chodzi o sesję rozbieraną, gdyż marzyła o karierze modelki. Musiał przyznać, że była kumata. Młodsze kumpelki pozostały tymczasem na placu z otwartymi szeroko japami.

I tak po chwili siedzieli oboje przed komputerem i wpatrywali się w ekran. On jej pokazywał inspirujące go zdjęcia małolat, ona udawała zainteresowaną. Siedziała mu na kolanach, a on obejmował ją i tulił do piersi, potem podwinął seksowną sukieneczkę, położył prawą rękę na udach jedenastolatki i zaczął robić swoje. Nie była tym faktem jakoś szczególnie zachwycona, ale co miała począć. Był od niej starszy i silniejszy. Rżnął jak Cygan na pile, a rżnięta wyła z bólu, zarykiwała się z żalu i tęsknoty za utraconą na zawsze niewinnością. I tak po sekundzie było po zawodach. Hej, nie mów nikomu, nie mów matce, bo zabiję! – rzekł oschle na sam koniec już i odesłał pięknisię do domu. I znowu był sam, ha, i znowu napawał się samotnością, którą tak bardzo lubił.

Tymczasem długonoga poskarżyła się swojemu starszemu i bardzo silnemu bratu o typie urody macho. A ten wkurzył się niesamowicie – był przecież dobrym bratem – i postanowił złożyć Howardowi niezapowiedzianą wizytę. Przed wyjściem z domu zabrał ze specjalnego akwarium ogromną glizdę pochodzenia, jak twierdził, pozaziemskiego – efekt polowania na kosmitów. W końcu jego dziwne hobby miało się na coś przydać. Zamierzał wcisnąć obleśnemu pedofilowi stwora głęboko w dupę, dokładnie w ten sam sposób, w jaki ten włożył plugawego, za przeproszeniem, chuja w ciasny otworek byłej już dziewicy.

L. nie wiedział, co przyniesie przyszłość. Myślał, że mu się upiecze i że go tu właściwie nikt nie zna, a więc i nikt go nie rozpozna, bo przecież rzadko wychodził z domu. O, jak strasznie się mylił! Po godzinie z hakiem ktoś wtargnął do mieszkania, również z hakiem, ale… no cóż, spuśćmy kurtynę niewiedzy na to, co stało się w przeciągu kolejnych minut. Wystarczy jak napiszemy, że glizdowata spisała się na medal. Od tamtej pory trzydziestolatek nie jest tak do końca sobą: hasa po lasach, ma trwały wytrzeszcz, skacze po drzewach niczym małpa i gwałci wszystko, co się rusza, wliczając w to pożółkłe liście. Mieszkańcy boją się wchodzić do pobliskiego zagajnika, a nocami słychać upiorne zawodzenie – coś jakby melodię glissss… glissandową tego niespełnionego muzyka.

Wróćmy jednak do początku, do naszego arche wróćmy, czyli do ulicy Washingtona. Tam znajduje się bardzo stara, obszczana przez szczury i pijaków kamienica zwana na wyrost oficyną. Wiosenne słońce oświetliło wszystkie jej kąty i odsłoniło nieziemski wprost brud – skutek ustępującej z wolna zimy. Wszędzie na klatce schodowej walają się tam jakieś pety, resztki popiołu, piasek i butelki po tanim winie. Słowem: Sutrykowe szpetne miasto zawężone do rozmiarów jednej kamienicy. Na szczęście (na nieszczęście) od kiedy zaginął sprzątacz o imieniu Howard, nikt tam już niepotrzebnie nie sprząta i się nie eksploatuje. I to dobrze! Kij z całym tym zasyfionym i zasranym miastem Wroclove!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (27)

  • maciekzolnowski 28.02.2021
    Odradzam ten tekst młodym ludziom, a w szczególności młodym dziewczętom, odradzam kobietom w ciąży i w ogóle kobietom, no i ludziom wrażliwym. Opowiadanko jest brutalne, wulgarne i nawiązuje do stylu Bukowskiego, dlatego, proszę, nie czytajcie, jeśli nie musicie tego robić, a jeśli już przeczytacie, to nie wyrywajcie włosów z głowy ani nie rozrywajcie na sobie szat, okej?
  • maciekzolnowski 28.02.2021
    Aa, zapomniałem dodać, że pojawia się też element fantastyki. Mały, bo mały, ale jednak. Temat poważny w formie trochę niepoważnej. I wszystko z mojej strony.
  • laura123 28.02.2021
    Przeczytałam. Nic mnie tak nie wyprowadza z równowagi niż krzywda wyrządzona dzieciom i nie znajduję żadnego zrozumienia czy współczucia dla sprawcy, czy sprawców.
    Tutaj przedstawiłeś w taki sposób, że można odnieść wrażenie, że uległ prowokacji, bo dziewczynki dosyć swobodnie się zachowywały, ale dzieci takie są, spontaniczne, gotowe do wygłupów, nie myślą o konsekwencji, ale wykorzystywać tę dziecięcą naiwność, ufność, to zbrodnia.
    Zbrodnia i kara. W tym przypadku dosyć szybka i bolesna.

    Dobry tekst. Drastyczny, ale dobrze pokazuje problem.
  • Liv12365 28.02.2021
    laura123 Co ciekawe... W przypadku tego typu charakterów, które mają poważniejsze zaburzenia i obsesje, nie możemy mówić o prowokacji ze strony ofiary. Nie mówię, że tak się nie zdarzy, ale czysto hipotetycznie gdyby nasz sprawca miał stanąć przed sądem i na przesłuchaniu, to z całym prawdopodobieństwem powiedziałby: "To ona zaczęła, ona mnie SPROWOKOWAŁA". Normalny człowiek nawet by nie zwrócił uwagi na te rajstopy, rzuciłby okiem - trzy dziewczynki się bawią, to niech się bawią - i wraca do swojej roboty.
    Człowiek, którego psychika w pewien sposób jest uszkodzona, jak u naszego bohatera... no to właśnie. Też taka cecha psychopaty, że będzie racjonalizował i zawsze zwalał winę na innych.

    Mega ciekawy temat autor poruszył tym tekstem, moim zdaniem.
  • laura123 28.02.2021
    Liv12365 nie można mówić, a jednak często na to powołują się przestępcy seksualni. Nie wyobrażam sobie, że ktoś zdrowy krzywdzi dziecko, zawsze są jakieś odchylenia.
  • Liv12365 28.02.2021
    laura123 No niestety. Ale na to powołuje się tylko człowiek, który nie potrafi dostrzec swojej winy. Jeden z wielu mechanizmów obronnych jego umysłu.
  • laura123 28.02.2021
    Liv12365 ale popatrz, dostają taki wycisk w więzieniach, że brak słów, zresztą kiedy wpadają dobrze wiedzą co ich czeka, a jednak krzywdzą, wychodzą i robią to samo. I państwo nie robi nic, żeby takich zupełnie odizolować albo kastrować.
  • Akwadar 28.02.2021
    laura123 bo to jest tak jak z Twoją chorobliwą złośliwością. Jaki wycisk byś nie dostała, nie jesteś w stanie się powstrzymać. :)
  • laura123 28.02.2021
    Akwadar a ty potrafisz? Nie sądzę patrząc od lat na takie samo twoje zachowanie...
  • Akwadar 28.02.2021
    laura123 Ja tylko Cię leczę z tej dewiacji :)
  • laura123 28.02.2021
    Akwadar jakiś ty dobry... Plasterek na rankę i ... gangrena. Ale ubawiłeś mnie. Dzięki.
    Cieszę się, że wracasz do formy...
  • Akwadar 28.02.2021
    laura123 jeszcze nie wracam, ale Twój śmiech brzmi niepokojąco nienormalnie...
  • laura123 28.02.2021
    Akwadar taak, i jak to będziesz leczył, doktorku?
  • laura123 28.02.2021
    Maciek, sorry za spam, ale zawsze łazi za mną jakieś licho i prowokuje... ale już uciekam.
  • Akwadar 28.02.2021
    laura123 podatna jesteś na te prowokacje jak mało kto... a naiwna! Uważaj na siebie, bo złośliwość Cię nie obroni...
  • laura123 28.02.2021
    Akwadar , tak, ja jestem bardzo naiwna, jak nikt. I będę uważała, żeby nikt tej naiwności nie wykorzystał.
    Dzięki wielkie!
  • Liv12365 28.02.2021
    laura123 Nie, nie dostają wycisku w więzieniach, chyba że samosąd od więźniów - jeśli mowa o pedofilach, bo tego akurat nie tolerują w więzieniach. Ogółem cały system penitencjarny kuleje w naszym kraju, zresztą nie tylko w naszym. W więzieniach następuje pozorna resocjalizacja, a nawet nie następuje, a jest to związane z tym, że więzień
    a) jest w stanie się dostosować do środowiska
    b) bardziej opłacalne dla niego jest współpracowanie ze współwięźniami
    c) więzienne życie jest wygodne, a często po prostu musi robić minimum, aby uznano go za "zresocjalizowanego"
    d) poza tym nie należy zapominać, że prawdziwy psychopata albo człowiek z zaburzeniami potrafi świetnie udawać i szybko się uczy - również od psychiatrów i psychologów

    Wychodzą i krzywdzą i robią to samo, bo "innego życia nie znają" - i wbrew pozorom doskonale rozumieją różnicę między dobrem a złem, ale nie potrafią się powstrzymać. Świetnie to pokazuje reportaż, który przytoczyłam w komentarzu "Rozmowy z seryjnymi mordercami". W dosłownie każdym opisanym przypadku, który zgadza się w badaniami prowadzonymi na szeroką skalę, taki psychopata doznał wykorzystywania seksualnego, agresji - nie tylko ze strony rodziny, ale znajomych i tak dalej, żył w patologicznych warunkach, skrajnej biedzie, nie miał prawidłowych wzorców do naśladowania. Do tego wszystkiego dochodzi genetyka - czyli jakieś choroby, chociażby psychiczne dziedziczone z pokolenia na pokolenie albo skłonności do schizofrenii, zaburzenia osobowości, o które niełatwo w takim środowisku.

    Tu nie chodzi o współczucie, ale wykazanie minimalnego, chociażby zrozumienia i ogółem próby zrozumienia, że wszystko SKĄDŚ WYNIKA i jest w jakiś sposób warunkowane. Jeśli to będziemy wiedzieć, podejmiemy odpowiednie kroki i działania - zamiast ślepego systemu penitencjarnego, to będziemy w stanie zapobiegać temu, że jak taki pedofil wyjdzie, to znowu zrobi to samo. Bo jak widać zamykanie w niczym nie pomaga. A jeśli problem nie leży między nogami, a u pedofila nie leży między nogami - ludzie sobie to tak upraszczają i demonizują - to kastracja również w niczym nie pomoże, podobnie jak "odizolowanie". To nigdy nie działało i nie działa, bo wystarczy luka w systemie, który potem obraca się przeciwko obywatelom.

    To, co naprawdę zadziała, to próby i w końcu podejmowanie się leczenia jednostek chorych, odkrycia przyczyn i zapobiegania skutkom.

    Świetny przykład - Michale Bruce Ross - jeden z największych seryjnych morderców XX wieku w USA, u którego stwierdzono psychiczny przymus masturbacji, sadystycznego seksu i innych rzeczy! Okazało się, że jak podali mu chemiczny koktajl włącznie z prozacem, to jego chorobliwe popędy zostały zahamowane. Oczywiście łączyło się to z nadzorem i zamknięciem, ale świetnie pokazuje, że wypuszczenie - to jak spuszczenie takiego człowieka ze smyczy, bo jeśli istnieją leki zdolne zahamować jakieś niezdrowe zachowania, to on nie będzie ich brał. A tym samym pokazuje to, że samo zamknięcie w więzieniu problemu nie rozwiązuje, bo choroby i zaburzenia wciąż zostają...
  • Liv12365 28.02.2021
    "o które nie trudno w takim środowisku" - literówka
    I Michael Bruce Ross :)
  • Liv12365 28.02.2021
    Przeczytałam z zainteresowaniem, szczególnie pod kątem analizy postaci głównego bohatera - w końcu nie tak dawno skończyłam lekturę Christopher Berry-Dee "Rozmowy z seryjnymi mordercami", gdzie idealnie były przedstawione postacie psychopatów, gwałcicieli i morderców.
    Oczywiście po przeczytaniu jednej pozycji daleko mi do eksperta, ale mogę pokusić się o opinię, że to zdecydowanie rodzaj zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego, bo w końcu obsesja na punkcie rajstop, która w efekcie prowadziła do niepowstrzymania rządzy i ostatecznie skłaniało się to do gwałtu.
    Zastanowiłabym się, czy to taka niegroźna "przypadłość". W końcu prostsze rzeczy w złożeniu z wieloma innymi czynnikami powodowały, że z ludzi wyłaziło najgorsze zło.

    Tekst faktycznie brutalny i być może dla ludzi o mocnych nerwach, jednak śmiem stwierdzić, że to nic w porównaniu z wyżej przytoczoną pozycją. :P Niestety lub stety, bo dla oddania realiów, tam są przytoczone dokładnie całe sceny mordów, gwałtów i beznamiętne wypowiedzi sprawców.

    Oceny nie zostawiam. :) Myślę, że to jest tekst, który należy przeczytać i się trochę zastanowić, jednakże nie oceniać - pod względem fabuły.

    Zaś co do kwestii technicznych - nic nie rzuciło mi się w oczy, więc wydaje się, że błędów nie ma, a nawet jeśli są, to tak drobne, że aż niedostrzegalne.

    Gratki i powodzenia w dalszych tekstach. ;)
  • Akwadar 28.02.2021
    Podobuje mnie się.
    Nie wiem, czy takim zamierzeniem było Autora, ale odebrałem tekst jako groteskę.
  • maciekzolnowski 28.02.2021
    No cóż, bardzo Wam dziękuję za przeczytanie i ocenę, tekst na pewno porusza ważną kwestię, a choć jest do pewnego stopnia poważny, naturalistyczny, to i tak kończy się groteskowo czy wręcz komicznie (ot, taka trochę komedia sci-fi z początkiem ewidentnie z życia wziętym). Więzienie tudzież finał w postaci zemsta wydawały mi się ogranym zakończeniem, postanowiłem więc pójść w absurd.
  • Akwadar 28.02.2021
    Temat jak najbardziej, chociaż, jak dla mnie, wyeksponowałeś głównego bohatera, spychając pedofilię na drugi plan i lekko prześmiewcza narracja naprowadziły mnie na taki a nie inny odbiór.
  • maciekzolnowski 28.02.2021
    Dzięki za przypomnienie: "Rozmów z seryjnymi mordercami". Ja jak ja, ale siostra na pewno zechce zajrzeć.
  • Liv12365 28.02.2021
    Świetna lektura. ;) Polecam
  • maciekzolnowski 28.02.2021
    Ja już niestety tak mam z prześmiewczością. Za dużo się człowiek Mrożka naczytał. Przypomnę zakończenie jednego z jego opowiadań: "A uczniowie, którzy wtedy byli w ogrodzie zoologicznym, opuścili się w nauce i stali się chuliganami. Podobno piją wódkę i tłuką szyby. W słonie nie wierzą w ogóle".
  • Bożena Joanna 01.03.2021
    Ten tekst pozwala zrozumieć, dlaczego rodzice bywają nadopiekuńczy i ciągle obawiają się o swoje pociechy. Dzieciom potrzebna jest pewna swoboda, ale zwyrodnialcy i chorzy psychicznie potrafią zniszczyć psychikę i zakłócić rozwój nastolatkom.
    Przejmujący opek, choć z elementami absurdu i fantastyki.
    Pozdrowienia!
  • maciekzolnowski 01.03.2021
    Dzięki i przepraszam, Bożenko, za brutalność, ordynarność opka. Fantastyka fantastyką, ale na dobrą sprawę można potraktować "Brutalną sprawkę" jako do bólu naturalistyczny tekst, z samymi negatywnymi bohaterami, którzy są na swój sposób szaleni (Daniel cierpiący na pedofilię, brat dziewczynki, który wierzy w kosmitów, dwie jej koleżaneczki, które są dziwnie nadpobudliwe, wreszcie przekupna, łasa na pieniądze małolata). Obraz nędzy i rozpaczy jednym słowem. Serdeczności!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania