Budzisz się... jednak nie był to zwykły sen. Co się działo kiedy spałaś??
Dziwna pustka w głowie. Nie wiem co się stało, jak mam na imię gdzie jestem?! Otwieram oczy. Białe pomieszczenie.Słyszę pikanie jakiejś aparatury. Białe niewygodne łóżko, coś wbitego w moją rękę. Próbuję podnieść głowę, ale czuje potworny ból i rezygnuje z tego pomysłu. Próbuję ruszyć kończynami. Lewa ręka w gipsie, obie nogi. Prawa ręka w porządku. Dotykam głowy. Zabandażowana. Boże. Jestem w szpitalu. Ale kim jestem i dlaczego tu leżę?! Za chwilę wpadnę w panikę. Aparatura, pokazująca pracę mojego serca, zaczyna przyśpieszać. Włącza się jakaś czerwona lampeczka. Ktoś wchodzi do sali.
- Spokojnie… proszę się nie denerwować-przemówił mężczyzna w białym fartuchu. Wysoki, dość szczupły i raczej przed czterdziestką.
- Kim jestem? co tu robię? co się stało?!-do sali wchodzi pielęgniarka
-Siostro, tak jak myśleliśmy. Zanik pamięci.
-Co?!
-Miałaś wypadek. Masz na imię Weronika i masz szesnaście lat. Jechałaś z rodzicami na wakacje i…
-I co?!-doktor spuścił głowę
-Mieliście wypadek
-Co się stało z moimi rodzicami-nie mogłam sobie nic przypomnieć. NIC! wpadałam powoli w panikę. Wiedziałam, że mam rodziców, to wręcz oczywiste ale nie mogłam przywołać do siebie żadnego wspomnienia.
-Zginęli na miejscu.
-Nic nie pamiętam-nie czułam smutku. Dziwne. Za to ogarniało mnie coraz większe przerażenie dlaczego nic nie mogę sobie przypomnieć-dlaczego nic nie pamiętam?!-zaczęłam krzyczeć
-Siostro!-lekarz nie dokończył, pielęgniarka doskoczyła do mojej kroplówki i coś w nią wstrzyknęła. Po paru sekundach moje powieki stały się tak ciężkie, że nie dałam rady ich podnieść. Poddałam się. Zasnęłam.
Obudziłam się. Aparatura dziwnie zapikała. Po chwili w sali zjawił się lekarz.
- Wiktorio Cruz, mogę Ci opowiedzieć co wiem o Tobie, ale musisz zachować spokój
- Postaram się trzymać emocje na wodzy-lekko się uśmiechnęłam-lekarz się zaśmiał
- Odnośnie wodzy.. masz konia a dokładniej-spojrzał w jakieś papiery- karą klacz
- Serio?!
- Tak. Poza tym udało nam się skontaktować z Twoją przyjaciółką Zuzanną Piotrowską. Mam ją powiadomić jak się obudzisz. Zadeklarowała się, przyjechać tu i opowiedzieć Ci o tobie.
- Proszę po nią zadzwonić – zamyśliłam się na chwilę- mam pytanie
- Tak?
- Czy moja pamięć kiedyś wróci?
- Hmm, to bardzo trudne pytanie. Nigdy do końca nie wiadomo. Są gorsze i lepsze przypadki
- A jakim ja jestem?
- Niestety tym gorszym.
- W skali procentowej, jaką mam szansę na odzyskanie pamięci?
- Hmm-zamyślił się na trochę, zerknął w swoje dokumenty – myśle, że maksymalnie dziesięć procent
- To zawsze coś.
- Możesz mieć tak zwale Deja vu. Będziesz chodziła po mieście po którym chodziłaś wiele lat i miała wrażenie, ze jest obce. A w pewnych momentach będziesz miała Deja vu.
- A mogę pamiętać pewnych ludzi i jakieś pojedyncze momenty życiu?
- Chyba tak. Wiesz, każdy przypadek zaniku pamięci jest inny. Tak jak nie ma ludzi w identycznymi liniami papilarnymi.
- Ciekawe
- Bardzo, to jak dzwonić do tej- spojrzał na kartkę- Zuzannę?
- Tak, z chęcią posłucham o sobie czegoś więcej.
- Dobrze, to już ide. Ach! może jesteś głodna?
- Bardzo
- Dobrze, powiem żeby przynieśli Ci jedzenie. W końcu tyle czasu leżałaś w śpiączce, musisz być potwornie głodna
- Co?! byłam w śpiączce?!
- Och, nie mówiłem Ci. Leżałaś tak ponad miesiąc, dokładnie to czterdzieści dni.
- O matko! – byłam zszokowana
Doktorek uśmiechnął się pod nosem i wyszedł. Ja podniosłam sobie oparcie łóżka do pozycji siedzącej, bawiąc się przyciskami przymocowanymi do prawej krawędzi mojego łóżka.
Minęło pare minut a do mojej sali weszła jakaś kobieta z jedzeniem. Podziękowałam, ale ona udała, ze mnie nie słyszy i wyszła. Trudno, nie miałam zamiaru się nią przejmować. Od czego tu zacząć? Jest jakaś zupa. Spróbowałam i Fuuuu! woda z ziemniakami! zero smaku. To samo z resztą jedzenia. Odstawiłam to na szafkę i w tym momencie do sali weszła jakaś dziewczyna. Nagle przed moimi oczami pojawiła się jakby wizja. Dzieci w przedszkolu bawiące się klockami. Blondyneczka z niebieskimi oczkami podchodzi do dziewczynki z czarnymi loczkami i czarnymi oczkami. Siedzi naprzeciw i się uśmiecha. Potem wstają i idą po lalki. Bawią się tak aż przyszli po nie rodzice. Zobaczyłam tylko jak odwracają się do drzwi, rodziców nie widziałam.
- Cześć, nic Ci nie jest? jestem..-przerwałam jej
- Wiem Zuza!-posłałam jej promienny uśmiech- przed chwilą coś sobie przypomniałam
- Co?
- Jakąś chwilę w przedszkolu. Nasze poznanie
- Jejku super! Słuchaj. Wiem, ze mnie nie pamiętasz, ani nie wiesz co się dzieje. Mogę Ci wszystko opowiedzieć. Jesteśmy przyjaciółkami i mówimy sobie dosłownie wszystko-uśmiechnęła się
- Z wielką przyjemnością posłucham
- Ale najpierw.. mam coś dla ciebie
- Co?
- Tylko cicho. Przemyciłam Ci Twoją ulubioną pizzę. Niestety małą, bo inna nie mieściła mi się w torebkę
- Boże! A myślałam, że o mnie zapomniałeś!- złożyłam ręce jak do modlitwy i patrząc w sufit wypowiedziałam te słowa
- Haha co? nie karmią Cię tu za dobrze?
- Weź tego spróbuj !
- Hmm-spojrzała na jedzenie- wole nie, wierze Ci na słowo- zaśmiała się
Zjadłam pizzę, była na prawdę pyszna, nie dziwie się sobie, że ją uwielbiam! Wysłuchałam opowiadań Zuzy o moim życiu. Mam podobno karą klacz rasy Qarter Horse 10 letnią i jesteśmy bardzo zżyte. Uwielbiam jeździć z nią w tereny i ponoć jeździłyśmy kiedyś na zawody w skokach przez przeszkody. Nie miałam chłopaka ale wielu się przy mnie kręciło. Po prostu nie trafiłam na właściwego jak to jej ponoć opowiadałam. Dziwnie było słuchać o sobie tych rzeczy z ust osoby która „niby” jest moją przyjaciółką, ale jej nie pamiętam.
Opowiedziałam jej o domu dziecka. Przytuliła mnie i się rozpłakała, zrobiłam to samo. Czułam, że mogę tej dziewczynie zaufać. Obiecała porozmawiać z rodzicami o tym, że mam być umieszczona w domu dziecka. Ciekawe po co. Pogadałyśmy jeszcze trochę i Zuza musiała iść.
Przytuliłam ją i poszła. Ja zasnęłam. Dziwne. Tyle dni snu i dalej jestem zmęczona?
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania