Budzisz się... jednak nie był to zwykły sen. Co się działo kiedy spałaś?? cd 2
Otworzyłam oczy. Aparatura znów zapikała-dziwne, myślałam, ze pika tylko jak mnie uśpią-wypowiedziałam te słowa w myślach. Do sali wszedł lekarz.
- Witam Weroniko, jak się czujesz?
- Dzień dobry, dziękuje dobrze ale mam pytanie
- Tak?
- Czy ta maszyna nie pika tylko jak mnie uśpicie?
- Hmm- zauważyłam na jego twarzy lekki uśmiech i lekkie zdziwienie w oczach- widze, że jesteś spostrzegawcza. Więc tak.. byłaś w czterodniowej śpiączce
- Co?! znowu? – nie kryłam zdziwienia, przecież czułam się dobrze
- Tak, podczas snu Twoje serce zaczęło słabnąć. Wspomogliśmy je, ale musieliśmy Cię uśpić na kilka dni, by mogło jeszcze odpocząć.
- Aha.. rozumiem
- Jeszcze jakieś pytania?
- Hmm, nie-zamyśliłam się na chwilę- albo..
- Tak?
- Jeśli pan Doktor może, to prosiłabym by ktoś zadzwonił po Zuzę
- Aha, dobrze. Pewnie czujesz się samotna. Za chwilę do niej zadzwonię, w razie potrzeby przywołaj mnie wduszając zielony przycisk. ten przy łóżku
- Dobrze, dziękuje- posłałam mu serdeczny uśmiech
Wychodząc przytrzymał komuś drzwi. To była pani z jedzeniem. Zerknęłam na zegarek. Piętnasta. Więc niosła obiad.
- Smacznego- rzuciła te słowa nie patrząc mi nawet w oczy i wyszła
- Dziękuje – odpowiedziałam do zamykających się juz drzwi
Zupa. Lepiej nie próbować. Kotlet, ziemniaki i surówka. Wydawało się smaczne wiec spróbowałam. Szkoda, że tylko wyglądało na dobre. Zjadłam paluszki które były dodane do obiadu. Spojrzałam na swoją szafkę. Stało tam picie. Wypiłam prawie litr wody jabłkowej. Chciałam ć je do środka szafki i zobaczyłam, że jest pełna jedzenia! Wyjęłam pierwsze z brzegu wafle ryżowe w czekoladzie. Były pyszne! Zjadłam całą paczkę. Włączyłam radio i słuchałam muzyki na różnych stacjach. Tak doczekałam do kolacji. Naleśniki. Te dało się zjeść. Musiałam iść do łazienki. Tylko jak?! Wcisnęłam zielony przycisk. Po chwili do sali wszedł doktorek.
- Tak? coś się dzieje?
- Nic szczególnego, po prostu muszę skorzystać z łazienki.
- Aha, zawołam pielęgniarkę.
- Dziękuję
W szafce znalazłam ręcznik, pizamki i jakiś żel pod prysznic. Ciężko było mi się ruszać. Miałam sprawną tylko prawną rękę. Przyszła pielęgniarka. Pomogła mi zdjąć nogi z jakichś podnośników które utrzymywały je w górze. Wsadziła mnie na wózek, wzięłam moje rzeczy na kolana i czekałam aż dojedziemy do łazienki. Pielęgniarka była bardzo miła. Wyglądała na jakieś trzydzieści lat. Długie blond włosy, średniego wzrostu. Szczupła.
- Dasz radę sama, czy mam Ci pomóc?
- Hmm spróbuję sama. W razie potrzeby mogę panią zawołać?
- Dobrze, będę czekała za drzwiami.
Wyszła. Ze sporymi trudnościami załatwiłam potrzeby fizjologiczne. Łazienka była przystosowana dla takich połamańców jak ja wiec mogłam się bez problemu umyć. Ubrałam się w piżamki które znalazłam w szafce. Zapewne włożyła je tam Zuza.
Usadowiłam się w moim wózku i zawołałam pielęgniarkę. Wróciłam do mojej sali. Zuzy nie było. Postanowiłam iść spać.
Obudziłam się. Zerknęłam na zegarek- dziesiąta. Przeciągnęłam się i od razu tego pożałowałam. Przeszył mnie ból. Nie powinnam się jeszcze przeciągać. Pewnie jeszcze coś mam połamane. Do sali weszła właśnie kobieta ze śniadaniem. Dla zabicia czasu postanowiłam wymyślić jej ksywę. Jedzonka? jedzeniopodawczyni? hmm jakieś bezsensowne nazwy. Nagle poczułam ból głowy. Złapałam się za skronie.
- Wercia! chodź na obiad!
- Idę babciu!
Mała dziewczynka bawiąca się ze szczeniakiem Golden Retriwer`a na podwórku wbiegła do domu. Czarne loczki sięgały jej do pasa. Wyglądała na siedem, osiem lat.
- Co na obiad?
- Twoje ulubione … no , zgadnij !
- Pampuchy?!
- Tak- babcia postawiła przed dziewczynką talerz z parowańcami -Smacznego!
Wizja zniknęła, zabierając ze sobą ból głowy. Babcia. Jakim cudem ona mogła mieć babcię?! Cholera. Może te wizje to tylko chory wymysł jej wyobraźni? W każdym razie, wizje pojawiały się gdy bardzo się nad czymś skupiała. No i znalazła nazwę dla kobiety przynoszącej jedzenie. Pampucha.
Do sali wszedł lekarz.
-Jak tam Weroniko?
-Dziwnie.
-Dlaczego?
-Mam jakby … momentalnie wracającą pamięć. Towarzyszy temu bardzo silny ból głowy i.. nie wiem czy część tych wspomnień nie jest tylko wymysłem mojej wyobraźni. Przed chwilą przypomniałam sobie wizytę u babci. Przecież ja nie mam babci!
-Hmm… może tak nazywałaś jakąś sąsiadkę?
-Och.. o tym nie pomyślałam. A ten ból głowy, nie da się go może jakoś uśmierzyć?
-Podejrzewam, że nie. Jest tylko chwilowy, więc nawet jak podamy lek w momencie gdy głowa zacznie Cię boleć, zacznie on działać po kilku minutach. Więc wspomnienie zdąży minąć.
-No cóż… lepsze takie wspomnienia niż żadne
-Hehe-doktor zaśmiał się- masz bardzo dobre podejście do tej sprawy;)
Wyszedł. Znowu zostałam sama. Weszła pielęgniarka.
- Może chcesz jechać do łazienki?
- Tak- wykrzyknęłam- zbawienie!
- Haha nie, nie zbawienie. Monika-podała mi rękę
- Weronika- uśmiechnęłam się- zjawiasz się idealnie myślałam, że się nie doczekam
- No widzisz, a ja tymczasem czytam Ci w myślach
- Serio?!-wytrzeszczyłam oczy
- Nie! żartuje! – zaczęła się śmiać
- Dobra.. jedziemy, mój pęcherz mnie pośpiesza!
Załatwiła potrzeby fizjologiczne, umyłam się i zawołałam Monikę. Pomogła mi jak ostatnio dojechać i wrócić z łazienki.
- Wiesz, że za dwa dni zdejmą ci gipsy?
- Na prawdę?!
- Tak
- O matko! super! będę mogła się normalnie umyć-przytuliłam Monikę-Dziękuje!
- O jej.. za co?
- Za to, że mi powiedziałaś! a w ogóle skąd to wiesz?
- Słyszałam jak dyskutowali o tym lekarze -posłała mi serdeczny uśmiech
- Ale..-posmutniałam
- Co?
- To znaczy, że wyjdę ze szpitala?
- Tak! nie cieszysz się?-była bardzo zdziwiona
- Nie. Nie słyszałaś co mi jest?
- Niestety nie.. możesz mi to opowiedzieć?
Opowiedziałam jej wszystko od momentu pierwszego otworzenia powiek. Była zszokowana.
- To znaczy.. że, że nie masz gdzie iść?!
- Niestety..
- A ta koleżanka nie przychodzi. Co o za przyjaciółka?!
- Nie wiem-pojedyncza łza spłynęła mi po policzku- najgorsze jest to, że ja nie czuje do nikogo przywiązania. Nie potrafię tęsknić za rodzicami!
-Ejj nie przejmuj się tym-przytuliła mnie- to nie Twoja wina. To nic złego. Jak masz za nimi tęsknić skoro ich nie ..
Nie zdążyła dokończyć gdy poczułam ból głowy.
-Wszystko spakowane? gotowe do drogi?-zapytał elegancki, czarnowłosy mężczyzna
-Tak! to znaczy ja tak a Ty Wera?- odpowiedziała blondynka z kręconymi włosami
Oboje wyglądali na około czterdzieści lat.
- Hmm-dziewczyna spojrzała na leżącą obok torebkę- tak
- Więc w drogę!-mężczyzna odpalił silnik
Ruszyli. Kobieta włączyła radio. Zmieniała stacje. W końcu przystanęła na jakiejś. Leciała spokojna muzyka. Pogoda była przepiękna. Bezchmurne niebo, przyjemnie grzejące słonko i wiatr, który łagodził ciepło promieni słonecznych. Czarne BMW mknęło po równej autostradzie. Zmierzało w nieznane. W pewnym momencie Zauważyli tir jadący naprzeciwko. Jechał normalnie jak każdy inny, gdy kilka sekund przed minięciem ich zjechał na ich pas uderzając w ich auto. Poczuła tylko ból w nogach i lewym ręku.
Ciemność. Koniec wizji. Ból ustąpił. Powoli otworzyła oczy. Monika siedziała i wpatrywała sie w nią. W oczach miała panikę .
- Weronika..? co się stało? wspomnienie?
- Tak-poczuła się nagle bardzo senna. Powieki stały się strasznie ciężkie
- Monika, pom..- opadła na poduszkę.
Aparatura zaczęła szaleć. Monika wezwała doktora. Aparatura pokazywała już tylko ciągłą linię…
Ciągła linia. Słyszałam nieprzerwany głos maszyny pokazującej pracę mojego serca.
piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
-Defibrylator!-lekarz działał błyskawicznie.
Ja spostrzegłam, że unoszę się nad ciałem. Dziwne. Przecież ja leże. Zaśmiałam się do siebie w duchu. W DUCHU! rozejrzałam się wokół. Lekarze próbujący uratować dziewczynę. Dziewczynę! Mnie! ja leżę i stoję! a raczej unoszę się, unosi się mój Duch. Nie… czyżby to był już koniec? W tym momencie usłyszałam głos.
- Weronika?
- Tak?-odwróciłam się i zobaczyłam… rodziców!
- Córciu!
- Mamo! tato! pamiętam Was!-pamięć wróciła, z moich policzków gdyby mogły poleciałyby łzy. Jednak byłam duchem , a duchy nie płaczą.
- Wracaj! szybko wracaj do ciała!
- Dlaczego?
- Bo za chwile odejdziesz z Nami na zawsze,a Ty musisz żyć!
-Ale.. ja nie chcę żyć bez Was. W domu dziecka!
- Przecież to tylko dwa lata. W dodatku Monika rozmawiała z mężem i Ci pomogą. Prawdopodobnie Cię adoptują.
- Naprawdę?!
- Tak. Na szczęście zdążyliśmy Ci wszystko zapisać. Jak skończysz osiemnaście lat wszystkie pieniądze będą do Twojej dyspozycji. Pamiętaj wydawaj je rozsądnie. a teraz leć! szybko!
- Kocham Was! Boże dziękuje Ci że mam…miałam takich rodziców!
Odwróciłam się do mojego ciała. Weszłam na łóżko i położyłam się. Poczułam wstrząs, wciągnęłam nagle powietrze i otworzyłam oczy.
- Mamy ją!- powiedział lekarz i odłożył defibrylator – Weroniko? słyszysz mnie?
- Tak i .. wróciła mi pamięć!
- Naprawdę?! to świetnie! musimy zrobić Ci jeszcze trochę badań by poznać przyczynę twoich nagłych zasłabnięć i… tego przed chwilą
- Dobrze. Więc kiedy wyjdę ze szpitala?
- Myślę, że jak dobrze pójdzie to za dwa tygodnie. Niestety, pójdziesz do domu dziecka.
- A czy nie ma ..- głos mi się załamał- nie ma innej możliwości?
- Niestety- spuścił wzrok i wyszedł
- No i co teraz będzie?-zadałam pytanie sama sobie
Leżałam wpatrując się w sufit. Tak minął mi cały dzień. Potem kolejny, kolejny i tak przeleżałam tydzień. Zdjęli mi gipsy. Porobili badania. Wykryli anemię. Dostawałam masę witamin dożylnie, bo nie miałam ochoty jeść. Zuza mnie nie odwiedzała. Zaczęłam chodzić na rehabilitacje. Kolejny tydzień minął.
Dali mi ubrania. Poszłam do łazienki, umyłam się i ubrałam. Wyszłam ze szpitala. Pożegnałam się z Moniką, która obiecała mi pomagać. Wsiadłam do samochodu. Zamknęłam oczy w których czułam zbierające się łzy. Przymknęłam powieki i poczułam łzy na policzkach. Nawet nie wiem kiedy dojechaliśmy. Wysiadłam i ocierając łzy skierowałam się do drzwi w których stała już jakaś kobieta.
Komentarze (1)
okej
mam rozumiec ze to jest opowiadanie
aha
no ok
spoko
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania