Buty w sądzie
(z cyklu"Zabawy słowem")
Gdy w ludzkim światku
zbyt dużo świadków,
w sądzie nagada
ktoś, kto na gada
chyba się nadał.
Sam w sądzie nadał –
sąsiada zniszczył,
że ten mu zniszczył:
„Wysoki Sądzie,
butów, tak sądzę,
już nie donoszę…
Sąsiad, donoszę,
z nich skradł języki
i na języki
jeszcze mnie wzięto.
Butów nie wzięto.
Pobiegłem za nim.
Jednak, ja zanim
go tknąłem, wybieg
on zrobił – w wybieg
w zoo wbiegł słoni,
by się osłonić.
Lecz ja nie głupi,
„Lecz się, przygłupie” –
przestałem szukać.
Mnie chciał oszukać?!
Zbyt w biegach wolny,
więc nie jest wolny.
Toteż „sąd wodzem”,
to też wywodzę –
ukarać nie mniej
z dwa lata. Niemniej
ustąpię karze,
gdy sąd mu każe –
buty mi kupi.
Tym wolność kupi.
…pozbędę buty
go za me buty.
Osiedla Rada
też będzie rada.
Moim powodem,
jako powodem –
niech winę zmaże,
o tym ja marzę.
W sądzie ma sprawa
wynika z prawa.
Sąsiad wlazł w szkodę,
płaci za szkodę.

Komentarze (3)
pobawić??? Toż to jest festiwal!!!
Pozazdrościć inwencji!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania