Była wściekła.

Była wściekła. W zasadzie nie wiedziała ani na co, ani po co jest wściekła. I chociaż starała się jak mogła tę przyczynę odkryć to wzbierające i nacierające fale emocji, niczym zimowy sztorm na oceanie, nie pozwoliły jej się skupić na czymkolwiek. "Czasami jest tak, że jest się wściekłym i tyle!" - wykrzyczała Panna Agata - "Czy musi być jakiś powód? NIE - nie musi!" W tej samej chwili trzasnęła z impetem pokrywą laptopa jakby chciała dać do zrozumienia komputerowi, że wszystko to jego wina. Ostry dźwięk nienaturalnie zamykanego sprzętu uspokoił na chwilę rozszalałe nerwy ustępując miejsce strachowi. "Jaaaaaa..... Znów rozwaliłam kompa" - pomyślała przerażona Panna Agata - "Zabiją mnie jak nic...". Delikatnie uniosła pokrywę uważnie się przyglądając czy ekran jest cały. "To było, to było..." - mówiła sama do siebie sprawdzając z detektywistyczną dokładnością czy aby na pewno nie ma nowych uszkodzeń. Dla pewności uruchomiła komputer jeszcze raz. Tym razem nic nie zniszczyła. "Chyba dochodzę do wprawy" - pomyślała zadowolona z siebie Panna Agata. Wściekłość, która przez ten moment była w chwilowej defensywie, szybko wróciła na swoje miejsce i komputerkowi znów się dostało. "Grat" - wyszeptała cierpko przez zaciśnięte zęby - "Gdybyś się rozwalił to bym miała przynajmniej nowy". Rozejrzała się z widocznym zniecierpliwieniem po pokoju. I nie był to dobry pomysł. Wszystko w tym pokoju działało jej na nerwy, wszystko w tym domu działało jej na nerwy, ba, w tym mieście, kraju, świecie i Wszechświecie. Wszystko. Kompletnie wszystko. Czując jak kolejne, bliżej niezidentyfikowane fale złości już nacierają, powiedziała do siebie: "Muszę stąd wyjść bo zwariuję zaraz...". Targana emocjami szybko założyła kurtkę, buty i czapkę. Rzuciła okiem z dezaprobatą na swoje odbicie w lustrze, które z właściwą dla tego rodzaju rzeczy martwych złośliwością, obejmowało całą jej osobę. "Mam ciebie dość!..." - krzyknęła idąc szybkim krokiem w kierunku wyjścia. Powiew świeżego powietrza działał kojąco na rozszalałe zmysły. Ruszyła w kierunku miasta z nadzieją, że spacer to jest dokładnie to czego właśnie potrzebuje. Ze wzrokiem utkwionym w chodnik szła przed siebie nie zwracając uwagi na mijanych ludzi. Była totalnie nieszczęśliwa a gniew na wszystko wokół nie chciał ustąpić. Ale przynajmniej nie narastał, co już samo w sobie było dobre. "Może wystarczy go rozchodzić jak ścierpniętą nogę" - pomyślała. Z rozmyślania wyrwana została przez radosne wołanie: "Agata, Agata!" W pierwszym momencie sądziła, że ktoś gdzieś woła kogoś gdzieś, bo kto i po co miałby chcieć z nią gadać? Absurd. A i ona nie odczuwała takiej potrzeby. Wołanie się powtórzyło, więc uniosła głowę i spojrzała i zobaczyła. I to z pewnością nie był jej dobry dzień. Teraz była tego pewna na sto procent. Doszła do szybkiego wniosku, że w zasadzie wszystkie chwile tego dnia do tego momentu były nawet szczęśliwe. "Nie było aż tak źle by nie mogło być gorzej..." - pomyślała. Gdyby wiedziała, że spotka Olkę i to właśnie tę Olkę, to już od tygodnia by nie wychodziła z domu. Wcześniej była tylko wściekła a teraz nie wiedziała jak do końca zdefiniować stan, w którym tak nagle się znalazła. Od przyczyny jej nieszczęścia dzieliło ją jakieś trzydzieści kroków. Była to wystarczająca odległość do tego by w myślach zabić, poćwiartować, spalić, wskrzesić i jeszcze raz zabić. Nie przebierała w słowach doceniając głębię, sens i bogactwo języka ojczystego z tej jego bardziej pospolitej strony. W zasadzie najczęstszymi motywami przewodnimi były: "Nienawidzę Ciebie całym sercem!", "Jesteś śmieciem!", "Jesteś brzydka!", "Jesteś głupia", "Gardzę Tobą i brzydzę się Tobą", "Jesteś nikim!" i "Zniszczę Ciebie!". Każda myśl była nasączona takim jadem, że Panna Agata sama się dziwiła, że Olka nie pada trupem albo przynajmniej nie ucieka. Wręcz przeciwnie, ta cieszyła się na jej widok jakby były największymi przyjaciółkami. "Jest gorsza niż ja" - pomyślała - "Udaje, że mnie lubi a na pewno mnie nienawidzi, fałszywa małpa". Panna Agata postanowiła zatrzymać się w bezpiecznej odległości by uniknąć szczęśliwie tych wszystkich babskich przywitań. Olka najwidoczniej nie miała z tym najmniejszych problemów. Podeszła, przytuliła i powiedziała: "Hej Agata! Ale fajnie, że Ciebie spotkałam!". Wytrzymałość Panny Agaty wisiała na włosku. Miała ochotę się rozpłakać z bezsilności. Jedynym wyjściem pozostało jak najszybciej zakończyć to niefortunne spotkanie i uciec do domu. Uśmiechnęła się przesadnie i starając się usilnie nadać w miarę wesoły ton głosu, powiedziała: "Hej. Nie poznałam Ciebie. Co tam?". Olka odsunęła się krok do tyłu. Zupełnie ignorując pytanie spojrzała uważnie prosto w oczy i zapytała: "Coś się stało?". Tego już było doprawdy za wiele. "Co za głupia baba!" - pomyślała potężnie zirytowana Panna Agata - "Teraz?! Teraz dopiero weszła na wyżyny swej bystrości i inteligencji i zauważyła, że coś jest nie tak?! Trzeba było wcześniej się domyślić i nie podchodzić! Teraz to się wal, sama się domyśl jak taka mądra jesteś! Nic ci nie powiem!" Olka niezniechęcona miną najwyraźniej czekała na jakąś sensowną odpowiedź. "A Starzy się czepiają ciągle..." - skłamała Panna Agata - "Wiesz jak to jest...". Najwidoczniej odpowiedź ta była wystarczającym wytłumaczeniem dla Olki gdyż ta odpowiedziała: "Nom, wiem... też cały czas się użeram ze Starymi...”. Ale to nic" - kontynuowała z narastającą radością - "jestem najszczęśliwsza na świecie! I nie zgadniesz dlaczego: jestem z Frankiem!". Panna Agata westchnęła z bólu cichutko. "Gwóźdź do mojej trumny właśnie się wbił do końca" - pomyślała - "Nie muszę zgadywać, wiem to. Niestety wiem... Jak Franek może być z nią!? Z tym straszydłem!? Gdzie on ma oczy!? Musi być chyba tak samo głupi jak ona... Dlaczego on wybrał ją? W czym ona jest lepsza ode mnie?... Dupek... Kochany Dupek... Kochany ślepy Dupek..." Głęboko w środku, w małej Agatce, w tej jeszcze dobrej części serca płakała. Ból rozchodził się od serca i palił każdą komórkę jej ciała i myśli. Nadchodziła czarna rozpacz. Musiała jak najszybciej zakończyć tę rozmowę. Miała totalnie dość wszystkiego. Sądziła, że apokalipsa i armagedon uwzięły się na nią i tylko na nią. Spojrzała na Olkę, która sprawiała wrażenie jakby chciała usłyszeć od niej, że jej gratuluje, że się cieszy, że jest szczęśliwa razem z nią, i że w ogóle jest słodko i miło i żeby żyli razem z Frankiem długo i szczęśliwie. "Muszę już wracać do domu" - powiedziała. Olka nie dawała za wygraną. "Nic nie powiesz?" - zapytała. "Gratki, cieszę się z waszego szczęścia i niech się wam układa jak najlepiej" - odburknęła - "Wiesz, nie mam dzisiaj dnia." Co akurat prawdą było. Nadzieja w głosie na chęć zakończenia rozmowy była tak czytelna, że Olce nie pozostało nic innego jak powiedzieć: "No oki... Jakbyś chciała pogadać to dzwoń albo pisz na fejsie." Panna Agata nic na to nie odpowiedziała, obróciła się i rzuciła od niechcenia "Spoko, dzięki, cześć". W zasadzie to chciała nie żyć albo nie istnieć. Albo obie te rzeczy naraz dla pewności. „Chociaż...” - pomyślała - „lepiej by było nie istnieć, bo jeżeli tam po drugiej stronie jest Bóg to bym się władowała z deszczu pod rynnę...z piekła do piekła...” Czuła się jakby była w potrzasku, nie miała gdzie uciec. Chciała nie myśleć już, zapomnieć i zasnąć spokojnie w łóżku, może nawet na zawsze. Weszła do domu. Zatrzymała się przed lustrem. Ściągnęła buty, kurtkę, czapkę i zaczęła się sobie przyglądać. „Tak wyglądam...” - westchnęła po chwili - „Obraz nędzy i rozpaczy...” Wiedziała, że słowa te są małym kamyczkiem w nadchodzącej lawinie gniewu. „Nienawidzę Ciebie” - wyszeptała złowrogo w kierunku swego odbicia - „NIENAWIDZĘ CIEBIE!!! Brzydzę się Tobą i rzygam na Twój widok! Jesteś żałosną i wstrętną poczwarą! Nie chcę Ciebie! Nikt Ciebie nie chce! Nikomu nie jesteś potrzebna i nikt Ciebie nie pokocha!” - krzyczała z całą szczerością w głosie. ”Nigdy nie będę szczęśliwa.... Nigdy.... jak ktoś taki jak ja może zasługiwać na szczęście...” - już spokojniejszym głosem powiedziała Panna Agata. Chciała zapomnieć. Pragnęła ciszy i spokoju. Postanowiła ból zabić bólem. Poszła do swojego pokoju. Ze swoich szpargałów wyciągnęła ukrytą na takie właśnie okazje żyletkę. Dawno jej nie używała ale dzisiaj była wyjątkowa okazja. Potrzebowała tego jak chyba nigdy wcześniej. Wychodząc do łazienki odruchowo włączyła radio z podświadomą nadzieją, że może głos spikera odwróci jej uwagę i pozwoli zapomnieć o tym całym porąbanym dniu. Usiadła na podłodze tak by móc oprzeć rękę na udzie. W drugiej ręce trzymała żyletkę. Przez chwilę przyglądała się bliznom. Westchnęła cichutko. Pierwsze cięcie, później drugie i trzecie. Krew zaczęła powoli spływać kroplami po ręce a Panna Agata poczuła się jak balon z którego schodzi powietrze. Wszystkie emocje opadały a ona sama była słaba i bezsilna. Wiedziała, że to co zrobiła nie jest żadnym rozwiązaniem. Doświadczenie zawarte w bliznach i wspomnieniach mówiło jej, że za kilka godzin będzie to samo. A co więcej, to wszechogarniające poczucie bycia nieszczęśliwą i niepotrzebną wróci jeszcze szybciej. „To jest złe” - powiedziała szeptem - „Nie chcę tego robić...”. Refleksja ta została wywołana nieostrym wspomnieniem z jakiejś religii lub przesłodzonych obrazków umieszczonych na fejsie przez nawiedzonych (jak nazywała Wierzących w Boga). Nie mogła sobie przypomnieć dokładnie okoliczności ale pamiętała dokładnie jedno zdanie: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”. Cierpiała okrutnie. „Dniu... skończ się już, nie dręcz mnie, odpuść sobie...” - powiedziała łkając. Pragnienie by nie istnieć wróciło. Czuła się pokonana przez zło w całej głębokości swojej duszy. Zdała sobie sprawę, że zło złem próbuje zwyciężyć i w finale jest coraz gorzej. Zupełnie odwrotnie niż chce. Zawsze wydawało się jej, że jest w klatce lecz dzisiaj klatka stała się wyjątkowo ciasna i rozpalona do czerwoności. Rozpłakała się tak jak jeszcze nigdy się jej to nie udało. Łzy jak grochy spływały po policzkach porywając ze sobą elementy makijażu tak jakby ich pragnieniem było zerwać tę maskę, którą od już tak wielu lat zakładała. Nie miała już sił do walki. Szeptała tylko przez łzy: "Chcę tylko być szczęśliwa... chcę kochać i być kochaną... być szczęśliwa... nie chcę nienawidzić... chcę kochać... nie potrafię... nie chcę być zła, proszę... nie chcę być zła..." Potrzebowała pomocy na tu i teraz a nie wiedziała skąd tę pomoc wziąć. Jedyna opcja jaka przychodziła jej na myśl to był Bóg. Jedynie On, z tego co słyszała, jest wszędzie obecny. Nawet tu i teraz. Dla Panny Agaty było to niewygodne rozwiązanie. Wstydziła się, gdyż uważała się za niewierzącą i do tej pory Bóg był tym, w którego rzucała kamieniami. "Ech....” - westchnęła - „Ja, ateistka mam prosić Go o pomoc? Przecież gardziłam Nim i szydziłam z Niego...". Czuła jak rozgrywa się w niej walka. Pycha i nienawiść podpowiadały, że to On ją tak stworzył, że to przez Niego inni są tacy źli dla niej i że to wszystko Jego wina. Siedziała nieruchomo, mięśnie miała spięte jakby za chwilę miała uczestniczyć w sprincie, łzy przestały płynąć a oddech przyspieszył. "Nie wierzę, że to się dzieje" - wyszeptała po dłuższej chwili i uklęknęła. Pochyliła głowę i powiedziała: "Jezu... przepraszam Ciebie, nie mam do kogo się zwrócić... wybacz mi... proszę... pomóż mi... naucz mnie kochać... nie chcę już być zła, nie chcę być zła..." Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu poczuła ulgę, właściwie to nie pamiętała kiedy tak się czuła ostatni raz, chyba nigdy. Uniosła głowę, spojrzała na swoje odbicie w lustrze i cała zaryczana i zasmarkana uśmiechnęła się delikatnie do siebie. "Wszystko będzie dobrze" - pomyślała - "On jest, On naprawdę jest".

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • elenawest 09.01.2016
    Znów zacznę od błędów:
    "Była wściekła. W zasadzie nie wiedziała ani na co, ani po co jest wściekła(powtórzenie-zlikwiduj, bo już napisałeś, jakie emocje nią szargały). I chociaż starała się(,) jak mogła tę przyczynę odkryć(,) to wzbierające i nacierające fale emocji, niczym zimowy sztorm na oceanie, nie pozwoliły jej się skupić na czymkolwiek. "Czasami jest tak, że jest się wściekłym i tyle!" - wykrzyczała Panna(panna) Agata - "Czy musi być jakiś powód? NIE(Nie, nie musi!) - nie musi!" W tej samej chwili trzasnęła z impetem pokrywą laptopa jakby chciała dać do zrozumienia komputerowi, że wszystko to jego wina. Ostry dźwięk nienaturalnie zamykanego sprzętu uspokoił na chwilę rozszalałe nerwy ustępując miejsce strachowi. "Jaaaaaa..... Znów rozwaliłam kompa" - pomyślała przerażona Panna(panna) Agata - "Zabiją mnie(,) jak nic...". Delikatnie uniosła pokrywę uważnie się przyglądając czy ekran jest cały... uniosła pokrywę, uważnie przyglądając się, czy...). "To było, to było..." - mówiła sama do siebie(,) sprawdzając z detektywistyczną dokładnością(,) czy aby na pewno nie ma nowych uszkodzeń. Dla pewności uruchomiła komputer jeszcze raz. Tym razem nic nie zniszczyła. "Chyba dochodzę do wprawy(.)" - pomyślała zadowolona z siebie Panna Agata(bez panna Agata). Wściekłość, która przez ten moment była w chwilowej defensywie, szybko wróciła na swoje miejsce i komputerkowi znów się dostało. "Grat(.)" - wyszeptała cierpko przez zaciśnięte zęby(.) - "Gdybyś się rozwalił(,) to bym miała(to miałabym) przynajmniej nowy". Rozejrzała się z widocznym zniecierpliwieniem po pokoju. I nie był to dobry pomysł. Wszystko w tym(w nim) pokoju działało jej na nerwy, wszystko w tym(bez słowa w tym) domu działało jej na nerwy(powtórzenie), ba, w tym mieście, kraju, świecie i Wszechświecie. Wszystko. Kompletnie wszystko. Czując(,) jak kolejne, bliżej niezidentyfikowane fale złości już nacierają, powiedziała do siebie: "Muszę stąd wyjść(,) bo zwariuję zaraz...". "

    Udało mi się tylko do tego momentu poprawić ci ten tekst. Jest to katorżnicza praca i ja się nie podejmuję dalszej pracy. Rada na przyszłość: sprawdzaj swój tekst przed dodaniem, alb pokaż go komuś, by mógł go ocenić, to unikniesz wielu błędów, bo z nimi jest na prawdę niewesoło. Znów brakuje wielu przecinków, zastosowałeś wiele powtórzeń, które łatwo można zlikwidować, a tekst podobnie do poprzedniego jest nudnawy.

    Nie oceniam, ale musisz porządnie przysiąść nad swoją interpunkcją i stylistyką zdań.
  • NuclearWinter 09.01.2016
    Dziękuję bardzo za odpowiedź i za uwagi cenne i konstruktywne ^_^ w zasadzie pierwszy raz w życiu coś takiego napisałem :) I przyznaję, nie jestem orłem pisarskim :D ale natchnienie pisarskie to coś niezwykłego i z tego to się wzięło ^_^ Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :)
  • elenawest 09.01.2016
    ja też nie jestem orłem pisarskim, jak ładnie to nazwałeś, ale biorę przykład z innych pisarzy, zarówno stąd, jak i z książek :) polecam poczytać innych autorów z opowi :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania