Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Byli tak blisko

Trzymając się za ręce, powoli przemierzali suwalskie uliczki, na których zaczynały zapalać się już latarnie. Powietrze zrobiło się całkiem przyjemne. Oddychał głęboko, co chwila przymykając oczy. Starał się zapomnieć o całym dniu, o tym paskudnym zapachu wódki i papierosów w domu Szymańskiego. Czuł lekki ból w okolicach skroni. Chciało mu się spać. Ale kiedy tylko kątem oka spojrzał w jej stronę... Wszystko inne przestawało istnieć. Była taka piękna. Czuł zapach jej perfum. Pewnie drogich jak cholera. Ale on byłby teraz gotowy jej wszystko kupić. Nawet gdyby musiał na to oszczędzać miesiącami, latami. Zrobiłby wszystko, czego by zapragnęła.

Zbliżali się do bloku, w którym mieszkała. Nie chciał, aby to się kończyło. Chciałby z nią tak spacerować, jak gdyby nie istniało jutro, jak gdyby nie było tych wszystkich rzeczy do zrobienia, spraw do załatwienia. Jak gdyby na świecie byli tylko on i ona. Nikt i nic więcej.

Zatrzymali się. Stanęła naprzeciwko niego. Patrzyła mu prosto w oczy.

– To jak? – Uśmiechnęła się czarująco, spoglądając w kierunku apartamentowca. – Wejdziesz, bohaterze?

Nie mógł jej teraz odmówić. Pomimo tych wszystkich wątpliwości i obaw. Znalazł skarb. Nie mógł go utracić. Przypomniał sobie dzisiejszą rozmowę z Przemkiem. Chyba dopiero podczas niej uświadomił sobie jak wielkie szczęście mu się przytrafiło. Szczęście, które miało na imię Małgosia i stało właśnie przed nim. I to właśnie niego zapraszało, aby na dobre wszedł do jego życia.

Pokiwał głową, delikatnie się przy tym uśmiechając. Czuł, że robi dobrze, że tak właśnie powinien postąpić. Chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę wejścia. Kiedy znaleźli się w windzie jeszcze raz na niego spojrzała. Tymi swoimi pięknymi ciemnymi oczami. Zobaczył w nich dwie radosne iskierki.

Chwilę później przyciskała go już do ściany i namiętnie całowała. Była tak podniecona, że ledwo powstrzymała się, aby nie rozpiąć mu koszuli jeszcze przed wejściem do mieszkania. Czuł jej przyśpieszony oddech, jej miękkie piersi wtulone w jego ciało. Kręciła go. Chciał to zrobić. Teraz już był pewien. Zaczął jeszcze mocniej, jeszcze szybciej muskać jej słodkie wargi. Winda zatrzymała się na właściwym piętrze, oznajmiając to charakterystycznym dźwiękiem.

Spojrzeli po sobie. Oboje się uśmiechnęli. Jej uśmiech... Taki szczery, pociągający. Jej piękne perłowe zęby. Stanęli pod drzwiami. Nie przestając go całować, dobyła jedną ręką z torebki klucze.

Weszli do środka. Przepchnęła go w stronę salonu. Chciała tego. On też. Oboje chcieli. Zaczęła rozpinać mu koszulę. On ściągnął z niej obcisłą bluzeczkę. Chwilę później leżała już na skórzanej kanapie. On był tuż nad nią.

Udało się – pomyślała, odczuwając jednocześnie radość i swego rodzaju ulgę. Czekała już wystarczająco długo. No i się doczekała.

Rozpięła guzik w jego dżinsach. On, nachylił się do niej jeszcze bardziej. Pocałował prosto w usta i wsadzając rękę pod plecy dziennikarki, otworzył zapięcie czarnego stanika. Jednym szybkim ruchem ręki rozpięła rozporek jego spodni i zsunęła je w dół.

Kiedy miał ściągnąć jej biustonosz, poczuł wibracje okolicach łydki, na której wysokości znajdowała się teraz kieszeń jego spodni. Zwykle nosił wyciszony telefon, przez co nie zawsze odbierał za pierwszym razem. Że też akurat teraz musiał mieć tę świadomość, że ktoś do niego dzwoni... W tak pięknym momencie. Zawahał się. Co powinien był zrobić? O tej porze to pewnie nic ważnego – pomyślał. No ale jeśli, to jednak coś pilnego – zastygł w bezruchu nad leżącą pod nim Małgosią.

Dziennikarka spojrzała na niego pytająco. Wewnątrz czuła teraz ogromny niepokój. Rozmyślił się? Jednak nie chce? Nie kocha mnie? – te pytania mnożyły się teraz w jej głowie.

– Telefon – wyjaśnił nieśmiało, nadal nie wiedząc jak powinien postąpić.

Dopiero po chwili odważył się na nią spojrzeć. Było mu tak strasznie głupio... Znowu poczuła ulgę. I radość. Uśmiechnęła się szeroko. Ledwo powstrzymała wybuch śmiechu. Czyli to tylko telefon – tłumaczyła sobie. Czyli jej obawy były bezpodstawne. Raczej... Na pewno – próbowała się uspokoić.

– Odbierz – zachichotała kokieteryjnie.

Powinienem? – zastanawiał się. Ona pewnie tak naprawdę nie chce, żebym odbierał – myślał zdenerwowany całą tą niezręczną sytuacją. Po cholerę on w ogóle wyjeżdżał z tym telefonem? Po co w ogóle coś mówił? Trzeba było nie przerywać, zdjąć jej stanik, pozwolić, aby ściągnęła mu majtki i zrobić to, co powinien w tym wieku już dawno mieć za sobą.

I trzeba było tak zrobić. Teraz. Pieprzyć telefon – uznał, zrzucając z dziewczyny biustonosz i ponownie zbliżając się do jej ust.

– To pewnie nic ważnego – wyszeptał, na nowo rozpoczynając namiętny pocałunek.

Cały czas jednak odczuwał pewien niepokój. Co jeśli to rzeczywiście coś ważnego? Praca policjanta polegała na tym, że pracowało się praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Owszem, to mógł być jakiś zwykły telefon, być może dzwoniła nawet jakaś upierdliwa paniusia z call center. Ale co jeśli dzwonił Przemek, dyżurny, komendant Stępień albo inspektor Dembowski? Co jeśli, on – komisarz Czachor, był teraz pilnie potrzebny? Czemu ty, kurwa, musisz taki być – pomyślał ze złością o samym sobie. – Wiecznie czymś się przejmujesz. Chuj, nie jesteś jedynym policjantem w tym kraju. Raz poradzą sobie bez ciebie. No ale...

– Czyli jednak nie odbierze pan, panie komisarzu? – zapytała figlarnie, kiedy oderwał od niej usta.

Znowu poczuł wibracje. Czemu nie mogła całkiem ściągnąć mu tych spodni? Czuł jak dostaje potężnej erekcji. Miał wrażenie, że jego penis za chwilę przebije majtki. Gdyby nie ten pieprzony telefon, to pewnie by już w nią wchodził. Chciał to zrobić. Kurwa, jak on chciał to zrobić! Ale ten jebany telefon...

– Odbierz. – Jej ton głosu zmienił się w nadzwyczaj stanowczy.

Zawahał się. Teraz chyba mówiła naprawdę serio. Popatrzył na nią. Miała taki piękny, kształtny biust. Taki zgrabny, umięśniony brzuszek. Czemu ty, do cholery, jesteś takim debilem? – pytał cały czas samego siebie.

– No odbierz, no – powtórzyła. – Upewnisz się, że to nic ważnego i będziemy mieli spokój – dodała nieco łagodniej.

Zawstydzony podniósł się z kanapy. Była zła. Może nie tyle zła, co niezadowolona. Widział to. Znowu ją zawiódł. Kurwa... Ale jeśli to rzeczywiście coś ważnego...

Wyjął telefon i kiedy miał sprawdzić nieodebrane połączenia, ten znów zadzwonił. Rzucił szybko okiem na wyświetlacz, po czym odebrał.

– Czachor – przedstawił się. Zawsze tak robił, kiedy dzwoniono na służbowego SIMa.

– Cześć. Tu Sławek. Dyżurny – odezwał się nieznajomy mu głos. Numer jednak się zgadzał. Dzwoniono z komendy na Pułaskiego.

– Cześć. Co jest? – zapytał, jednocześnie spoglądając na zegarek.

Było już całkiem późno. Czego, do cholery, mogli od niego chcieć o tej porze?

– Słuchaj – zaczął oficer. – Jak chłopaki kończyli w tych Klimiankach, to wróciły dzieci tego faceta.

– No i? – Spojrzał w kierunku Małgorzaty, jak gdyby oczekiwał od niej teraz zrozumienia.

Dziennikarka leżała wciąż w tej samej pozycji, tępym wzrokiem wpatrując się w komisarza.

– I słuchaj, najstarszy chłopak ma skończone osiemnaście lat i koniecznie chce z wami mówić. Twierdzi, że ma ważne informacje – wyjaśnił policjant.

Czachor dokonał szybkich obliczeń. Mieli rok 2016. Szymańska zaginęła w 2005. Chłopak miał wtedy z jakieś siedem lat. Mało... Ale mógł coś rzeczywiście pamiętać.

– Jakie informacje?

– No upiera się, że wie co się stało z jego matką, ale chce koniecznie gadać z prowadzącymi śledztwo. Dzwoniłem do Przemka i Maćka, ale żaden nie odbiera – tłumaczył.

No tak... – pomyślał poirytowany. Po raz kolejny spojrzał na leżącą na kanapie Małgosię. Było mu potwornie głupio. Z jednej strony mógłby powiedzieć, że dzisiaj nie może i pogada z chłopakiem dopiero jutro. Ale z drugiej strony, być może miałby już coś na jutrzejsze przesłuchanie Szymańskiego. Poza tym czułby się chyba jeszcze bardziej głupio niż w tym momencie, gdyby zamiast wysłuchać syna zaginionej, który twierdził, że ma istotne informacje dotyczące sprawy jego matki, zostałby u Małgosi na noc, aby uprawiać seks. Ktoś od ponad dziesięciu, w zasadzie jedenastu lat, przeżywał koszmar, tęsknił za swoją matką, dzisiaj na dodatek zabrano mu ojca, a on miałby mu kazać czekać do jutra, bo miał akurat ochotę na chwilę przyjemności? Nie mógł tego zrobić. W zasadzie mógł... Tylko tak jakoś nie potrafił...

– Dobra. – Wypuścił powoli powietrze z ust. – Będę za jakieś piętnaście, dwadzieścia minut.

– Przepraszam – odezwał się do dziewczyny, kiedy schował telefon i zaczął z powrotem nakładać spodnie. – To naprawdę bardzo ważne. – Starał się zabrzmieć, jak najbardziej pewnie, pomimo całego strachu, który odczuwał.

Zezłości się? Skończy z nim? Powie, że ją rozczarował, upokorzył?

– W porządku – odpowiedziała mu z kiepsko udawanym uśmiechem, kiedy sięgała po leżący na podłodze biustonosz.

Teraz to dopiero spieprzyłeś – pomyślał ze złością.

– Naprawdę bardzo cię przepraszam – powiedział, kiedy stali już przy drzwiach. – Taką mam...

– Ciii. – Przyłożyła mu palec do ust, a po chwili pocałowała. – Rozumiem, bohaterze. Kiedyś to dokończymy – wyszeptała.

 

Powyższa całość jest fragmentem jednego z rozdziałów "Fundamentów". Całość dostępna pod adresem: http://fundamenty-kulakowski.blogspot.com/

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Northern Light 06.05.2017
    Zajebiste. Idę czytać resztę
  • Dzięki! Zapraszam serdecznie, można też pobierać e-booki ;)
  • Northern Light 06.05.2017
    Michał Kułakowski Przeczyytałem trochę. Powiedz mi, na necie jest całość czy trzeba e-book pobrać? Bo w którymś rozdziale nie miałem opcji kontymuacji, a koniec nie wyglądał na ostateczny finał.
  • Northern Light Aby przeczytać całą część pierwszą, trzeba pobrać e-booka (W zakładce "Pobierz e-booki na górze strony; wszystko jest bezpłatne, nie trzeba się rejestrować - wystarczy kliknąć).
  • riggs 06.05.2017
    No, no. Gratulacje. To jest coś. Nie omieszkam poczytać. Dojrzałe pisanie jak na tak młody wiek. Wielkie ukłony 5.
  • Dziękuję serdecznie :) Zapraszam na bloga i do pobierania e-booków ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania