Cała prawda o bólu istnienia i róznych jego rozwiązaniach..

Śmierć – słowo, które budzi grozę. Każdy się tego boi. Są ludzie zaś, którzy odbierają sobie to co najcenniejsze. Najbardziej rozwalający fakt, usłyszeć „dziewczyna popełniła samobójstwo jak matka nie wypuściła ją na dyskotekę po czym chłopak ją rzucił” – no śmiechu warte. Czy to naprawdę są problemy? Jesteście pewni? Bo mi jednak się wydaje, że to jakieś fanaberię które wbijamy sobie do głowy, zbytnio wyolbrzymiając. Rozumiem, można się zawieść, czuć złość i wrogość do całego świata, wykrzyczeć wszystkie przekleństwa, ale żeby od razu się zabijać? Trzeba pamiętać o tym, że pod wpływem impulsu możemy stracić tysiące przygód i tysiące uśmiechów. A gdzie w tym wszystkim uśmiech naszych dzieci? Tych które będziemy mieli tylko i wyłącznie dzięki życiu. Ale nie będę nikomu mydlić oczu. Kto będzie chciał się zabić i tak to zrobi i nie powstrzymamy go. A potem, tam gdzieś po drugiej stronie, będzie patrzył na cierpienie osób które zostawił, będzie widział ich łzy i za wszelką cenę będzie chciał wrócić do nich aby ich pocieszyć, przytulić, ale… już nie będzie powrotu, na zawsze stracimy to co najcenniejsze! I dalej jak to słuchasz chcesz popełnić samobójstwo? Pewnie tak, bo nie mam daru przekonywania. Ale z drugiej strony, nic nie przekonuje tak dobrze jak szczera wypowiedź. Inni walczą o życie chorując, płacą złotem aby za wszelką cenę uzyskać to zdrowie a jakiś idiota przez mini problem je sobie odbierze, bo powinęła mu się noga. Mogłabym to delikatniej ująć, ale nawet nie wiem jak. Każdy jest słaby, każdy ma chwilę załamania i kompletnej rozsypki. Każdy z nas na pewno kiedyś usiadł w pokoju, założył słuchawki, puścił dobijającą muzykę w tle, aby jeszcze bardziej się zdołować. Potem myślał godzinę, może dwie albo i całą noc nad życiem, nad błędami, nad tym co powiedziałam czego nie powiedziałam, co zrobiłam czego nie zrobiłam. I wtedy właśnie się dochodzi do wniosków, że jest się nikim i nie potrzebnie jest się na tym świecie. I wtedy naszym celem jest albo apteczka domowa, albo łazienka i coś ostrego, sznur, okno, cokolwiek, byle było by to coś co pozwoli nam odejść. Nie myślimy wtedy o innych, a szkoda bo to oni będą potem cierpieć nie my! Ale nie ważne, jesteśmy wtedy cholernymi egoistami nie zwracającymi uwagi na nikogo. Mówimy jak nam źle, jak nam nie dobrze, ale również nie robimy nic w tym kierunku aby to zmienić. Łatwiej czekać aż samo się rozwiąże. I to jest błąd. Nie mogę pouczać, bo sama tak do niedawna uważałam. Ale nic w życiu nie przychodzi samo. Na szczęście sobie trzeba zasłużyć i też o nie walczyć. Skoro siedzimy cały czas z załamanymi rękami z żyletką w ręku, to chyba jest z nami coś nie hallo?! Jak można wtedy mówić o szczęściu. Gdzie ono ma się podziać? Między ręką o ostrzem naszej „przyjaciółki” żyletki? Nie!! Musimy wiedzieć kiedy powiedzieć stanowcze „NIE”, zanim życie tak naprawdę nam się rozsypie.. zanim stracimy wszystkich.. a już wtedy będzie to na pewno powód do odejścia z tego świata.. jak już nie mamy dla kogo żyć to lepiej nie żyć wcale. Ale tylko od nas zależy czy będziemy mieli grono zaufanych przyjaciół, rodzinę , dom. Będziemy mieli najważniejsze elementy gry życiowej to będziemy mieli wszystko.

Nie wiem dużo razy co mam zrobić… Więc uciekłam do rzeczy, która już jest ostatecznością a wręcz wariactwem dla wielu innych. Dla mnie zaś jest odetchnieniem, ulgą, ucieczką. Pocięłam się… Wiele osób jak to słyszy to aż dreszcz po nich przechodzi. Mówią : wariatka, psychopatka, ale nikt nie pomyśli, że może ona ma problemy. Nie spojrzą na świat oczami osoby mającej problemy z życiem, światem i przede wszystkim – z samym sobą. Najłatwiej oceniać ludzi znając tylko ich nazwisko i poszczególne wybryki, ale nie znając historii życia. Ale czy to aż takie straszne jak to opisują? Zależy z której strony patrząc. Z perspektywy „poszkodowanego” – nie , z perspektywy osoby trzeciej – tak.

Chciałam sobie podciąć żyłę, ale mój brat mnie powstrzymał. Tak naprawdę rękę już miałam pociętą, tylko tyle, że złapał moją rękę zanim dotarłam do żyły. Oczywiście nie obyło się od szpitala i kazania wszystkich na około. Teraz muszę chodzić do szkoły z obandażowaną ręką, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Jest to trudne i to bardzo. Każdy pyta co się stało oraz każdy ruch ręką sprawia ból i zapominam o bożym świecie. Lecz po jakimś czasie przypominam sobie dlaczego to zrobiłam i mam ochotę to dokończyć. Chce po prostu ze sobą skończyć. Zapomnieć o wszystkim co przeżyłam w życiu. O wszystkich wpadkach, nieudanych próbach. Po prostu chcę wymazać z pamięci wszystkie złe chwile, których niestety było bardzo dużo. Chodź to boli bardziej od ręki. Wiem jestem do bani i nikogo nie obchodzi to co czuję, nikt nie chce mi pomóc, no bo po co.

 

Mam przyjaciół za których jestem wdzięczna Bogu. Wiem, że chcą dla mnie jak najlepiej. Ale co mi po tym skoro sama jestem wrakiem duszy w silnym ciele? Co mi po tym, że wzbudzam zainteresowanie i niby mnie lubią? I wreszcie ostatnie. Co mi po tym, że jestem na tym świecie skoro i tak jestem w nim tak cholernie nieszczęśliwa? Wystarczy odpowiedzieć sobie na te pytania.. Hmm ale to wcale nie jest takie łatwe jak się wydaje. To pytania trudne, zaprzątające głowę. I właśnie to jest przyczyną wielu samobójstw. Nieumiejętność odpowiedzi na te pytania. Nieumiejętność poukładania sobie życia i niedowartościowanie. Nie mam prawa nikogo pouczać skoro sama mam niepoukładane życie, ale wiem jak to jest cierpieć. I właśnie tylko taki człowiek zrozumie drugiego człowieka. Nikt inny tylko taki człowiek, który to samo przeżył.

Pozornie łagodniejszą drogą ucieczki są narkotyki. Ale to jest tylko cholerny mit. Można tutaj przedstawić wykres:

SAMOOKALECZANIE NARKOTYKI

ŚMIERĆ

 

Te dwa główne czynniki prowadzą do jednego..

Narkotyki.. Temat tak naprawdę przez nikogo do końca zrozumiały. Nawet nie wiem od czego zacząć. Mówią „weź trochę, zapomnisz, odpłyniesz, świat stanie się piękniejszy” mydlenie oczu ale tylko osoba, która miała z tym styczność tak stwierdzi, bo reszta będzie chciała najpierw spróbować a potem ocenić czy to prawda. Tylko trzeba pamiętać o tym, że jak już się raz spróbuje to nie tak łatwo przestać. To jest rozwiązanie na chwilę, na parę godzin ewentualnie. A potem co zrobisz? Będziesz siedział nieprzytomny i dalej zdołowany? I do tego zdrowie zniszczone na max. Po pierwszym razie od razu nie umrzesz (oczywiście jak nie przedawkujesz) ale tak jak mówiłam wcześniej, wciągniesz się a potem trudno się z tego wyplątać. Tracisz bliskich.. a to tylko dlatego, że pod wpływem wariujesz, możesz powiedzieć o parę słów za dużo, a potem nie potrafisz tego naprawić. Patrzą na ciebie z dystansem wręcz momentami z obrzydzeniem. Nie będzie im szkoda tylko pomyślą, że jesteś głupi i nie wiesz w co się pakujesz. Piszą człowieka na straty. A o to chodzi? Żeby cię olali? Żeby się z Tobą nie zadawali, bo będą uważać, że możesz im przysporzyć kłopotów? Na pewno nie o to chodzi!

Nie nadaje się do przemów, jakiś mów umoralniających, zdaje sobie z tego sprawę. Nie umiem pomóc nawet sobie a co dopiero najbliższym i innym. Ale kładę ponad szczęście własne, szczęście innych. Ja ze swoimi problemami dam sobie rade. Wiem to, ale i chciałabym kiedyś pomagać innym. Zły kierunek obrałam w życiu, ale to już nie ważne. Mam za duże serce nawet dla tych co mnie zranili.. ale to dzięki cierpieniu. To ono nauczyło mnie pokory i szacunku do tych, którzy wyciągnęli do mnie pomocną dłoń.

Nie warto niszczyć sobie życia.

Nie warto ryzykować dla chwili zapomnienia albo relaksu..

Życie jest tylko jedno, trzeba je szanować, bo już po śmierci będzie za późno i wtedy będziemy myśleć jak było pięknie, tu na ziemi!

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NIka 01.12.2015
    Przekaz:
    Sensownie napisane, jest tu dużo prawdy. Nie każdy potrafi sobie radzić ze swoimi problemami i często nie widzi szans na polepszenie. Nie ma nadziei, że kiedyś może będzie lepiej. Samobójstwo=wyjście? Jedni nazwą to ucieczką tchórza od problemów, inni zobaczą kogoś odważnego, kto potrafił powiedzieć 'dość' i wyłamać się spod więzienia losu. Nie wiem, czy to co pisałaś jest prawdą, czy historią na potrzeby tekstu. W każdym razie, jak będziesz chciała pogadać, to potrafię słuchać, a nawet czasem coś doradzę ! :)

    Błędy:
    " Potem myślał godzinę, może dwie albo i całą noc nad życiem, nad błędami, nad tym co powiedziałam czego nie powiedziałam, co zrobiłam czego nie zrobiłam. I wtedy właśnie się dochodzi do wniosków, że jest się nikim i nie potrzebnie jest się na tym świecie. " --> przykład
    nie spodobało mi się takie przechodzenie osób. Mówisz najpierw o kimś , zaraz o sobie, po chwili znowu o kimś.. szczerze mówiąc zaspałam dzisiaj i jeszcze nie kontaktuję, więc więcej błędów Ci nie napiszę, jeżeli są . Jednak ten wyjątkowo mi się rzucił w oczy :)

    Ocena:
    Jako, że nie wiem czy to prywatne przeżycia, czy tekst, nie będę oceniać :)
  • bezimienna 01.12.2015
    Dzięki za wytknięcie tego błedu :) Po prostu nie zauważyłam go, nie zwróciłam na niego uwagi w ogóle. Tylko i wyłącznie dlatego, że mam tysiące myśli na minute i mały ludzki błąd to był. Ogólnie starałam się bardzo poprawnie pisać, ale wiadomo zdarza się. Dziękuje jeszcze raz :) To co pisałam jest szczerą prawdą, moje przemnyślenia dotyczące mojego życia. Wszystko tam zawarte przekłada się na życie codzienne i moje problemy.
    I jeszcze raz dziękuję, jak będę chciała pogadać to na pewno napiszę do Ciebie ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania