CAŁA PRAWDA O ŻYCIU CZŁOWIEKA
CAŁA PRAWDA O ŻYCIU CZŁOWIEKA
Wszystko co tu opiszę, jest moim własnym przemyśleniem
i własnym poglądem na życie.
PODSTAWA
Gdy byłem dzieckiem, bardzo gorliwie modliłem się do boga.
I już wtedy miałem wątpliwości co do jego istnienia.
Nie miałem jednak odwagi przeciwstawić się jemu. Zrobiłem
to dopiero gdy miałem 16 lat. Było to wstępem do drogi,
jaką przeszedłem przez całe moje życie. Ten mój sprzeciw,
stał się moim utrapieniem. Ale równocześnie okazał się sensem
mojego życia.
Teraz gdy to opisuje wydaje się że, to wszystko było takie proste-
ale w rzeczywistości tak nie było. Gdybym miał powiedzieć,
co skłoniło mnie do takiego sprzeciwu- to odpowiedział bym tak:
Po pierwsze, bieda w rodzinie.
Po drugie, brak jakiejkolwiek odpowiedzi na modlitwy,
kierowane do boga.
Bardzo irytowało mnie to że, kochający mnie bóg milczy.
Wraz z wiekiem irytacja wzmagała się. Początkowo sądziłem że,
to po mojej stronie leży wina.
Że to ja jestem grzeszny. Ale szybko przekonałem samego
siebie że, to bóg nie jest wporządku. W wieku 9 lat
miałem wątpliwości, co do uczciwych intencji boga w stosunku
co do mnie. Gdy ukończyłem 16 rok życia, oficjalnie
stwierdziłem że, bóg ma mnie gdzieś. W ten sposób stał się
on moim przeciwnikiem. Przez całe moje życie, rzucał mi on
kłody pod moje nogi.
Bawiło go, moje nieszczęście i podłe byle jakie życie.
Ktoś mógłby powiedzieć że, bardzo wielu ludzi tak miało i ma.
Ja zgadzam się z takim stwierdzeniem, ale ja jako jeden
z nielicznych rozumiałem, kto jest temu winien.
Nie znałem wtedy jedynie mechanizmu, w jaki sposób
te oszustwo działa. Bo już wtedy wiedziałem że, życie to jedno
wielkie oszustwo. Będąc dzieckiem, byłem inny niż moi rówieśnicy.
Oni spędzali czas na wspólnych zabawach. Ja natomiast,
gdy tylko mogłem uwolnić się od nich, spędzałem wolny czas
sam ze sobą. I nie powiem-czułem się z tym bardzo dobrze.
W ten sposób stawałem się myślicielem. Koledzy zauważali
to że, stronie od nich. Co było powodem dokuczania i szydzenia
z ich strony. Gdy dorastałem to, coraz bardziej ich towarzystwo
mi przeszkadzało.
Czekałem z utęsknieniem na dowód osobisty. Wiedziałem że,
gdy go dostanę uwolnię się od nich. Owszem,
gdy go dostałem, uwolniłem się od kolegów.
Podjąłem pracę i w pewien sposób stałem się wolny.
Ale już wkrótce miałem się przekonać, jak bardzo się myliłem.
Sądziłem że, jeśli pracuje na siebie to wszystko jest w porządku.
Tak jednak nie było. Wtedy to właśnie po raz pierwszy
zakochałem się. Nawet podobało mi się to. I nie było by
w tym nic dziwnego, gdyby nie fatalne zakończenie tego
uczucia. Dało mi to dużo do myślenia. Zacząłem podejrzewać
mojego przeciwnika o niecne działanie. Obawiałem się że,
kolejna próba z dziewczyną skończy się tak samo.
Jak się okazało, nie było tak źle. Chociaż na początku
były problemy, ale w rezultacie dziewczyna ta została moją żoną.
I jest nią do dnia dzisiejszego.
Gdy zostałem żonatym mężczyzną, coś we mnie się zmieniło.
Coraz częściej i intensywniej, rozmyślałem o bogu. Ciekawiło mnie
to, czy on naprawdę istnieje. I może na tej ciekawości bym
poprzestał. Ale zmieniła ten stan wizyta pewnych ludzi.
Byli to świadkowie jehowy. Normalnie nie wpuścił bym
ich do mieszkania. Ale słyną oni z natręctwa i krasomówstwa.
Dałem się skusić na rozmowę i po tylu latach nie żałuje tego.
Bo od tej wizyty, moje zainteresowanie bogiem wzrosło.
Dowiedziałem się od nich że bóg ma imię. Udowadniali
mi to, powołując się na wersety z księgi starego testamentu.
Nie posiadałem takiej książki, co było powodem mojej frustracji.
W tamtych czasach tzn. lata 80-te., nie można było kupić tej
książki w sklepie. Problem ten rozwiązał się sam. Pewnego
razu wpuściłem księdza po kolędzie. Miał ze sobą biblię
tysiąclecia. Zrobiliśmy wymianę- ja mu dałem antenę pokojową,
a on biblię. I dopiero wtedy, czytając ją otworzyły mi się oczy.
W następstwie tego, już nigdy nie wpuściłem księdza do
mieszkania. Księga ta okazała się bardzo pomocna,
w dochodzeniu do prawdy. Owszem czerpałem wiedzę
również z innych źródeł, ale biblia była niezastąpiona.
Z tych innych źródeł, poznałem inne religie, oraz wyrobiłem
sobie pogląd na nie. Co w rezultacie pozwoliło mi dojść do
wniosku że, moje życie to jedno wielkie oszustwo.
Oto do czego doszedłem, w moich rozmyślaniach i dociekaniach.
PRAWDA
Prawdą jest to że,
aby mieć po śmierci fizycznej świadomość, potrzebna
jest energia. Podobnie jak to się dzieje podczas snu.
Wtedy obserwujemy otoczenie oczyma ciała informatycznego,
które zarazem jest energią.
Energię potrzebną do tego żeby patrzeć, dostarcza nam
ciało fizyczne. A co się dzieje po śmierci? Nie ma już wtedy
energii cielesnej. Cała energia wytwarzana przez ciało
ginie-rozprasza się. Z tego wniosek że, człowiek nie ma
świadomości po śmierci. Sednem i sensem życia jest
informacja i gromadzenie jej. Jeśli żyjemy dla kogoś,
lub dla czegoś- nie gromadzimy informacji dla siebie.
Więc po śmierci nie będziemy mieli świadomości.
Dowodem na to są nasi bliscy zmarli- nigdy nie przychodzą,
nawet wtedy gdy złożą taka obietnicę. Natomiast tak zwane
złe duchy, owszem pojawiają się. Ale tylko po to, aby wprowadzać
nas w błąd. To jest właściwa śmierć brak energii - informacji
po śmierci ciała fizycznego. Życie dla
kogoś (czyli dla innej osoby ) jest powodem śmierci właściwej.
To jest prawda biblijna,
to jest sens życia tu na Ziemi, jak i po śmierci. Nie ma bogów,
nie ma diabłów, nie ma sędziów sądzących nas po śmierci.
Są natomiast miliardy ludzi, wystraszonych, żyjących
w niewiedzy, którzy sami taki los sobie gotują.
Wyrzuć z siebie co masz i co do tej pory przeżyłeś.
Żyj tylko dla siebie a będziesz żył wiecznie.
Marian Krzysztof Olszówka
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania