cd. NDMW - "Wybieram jeszcze raz" (19)

Właśnie kończyłam prostować włosy, kiedy do naszego mieszkania wszedł Lucas.

- Witam was, moje drogie panie – powiedział, kłaniając się aż do samej ziemi.

- A pukać to cię nikt nie nauczył? – zawołała Kate z kuchni.

- Nie zwracaj na nią uwagi – rzuciłam, odłączając prostownicę. – Ma napięcie przedmiesiączkowe.

- To żadne napięcie! Po prostu nie lubię, jak ktoś nie puka i wchodzi jak do siebie.

- Ale przecież ja jestem u siebie – Lucas rozłożył ręce. – Mieszkanie Carly jest moim mieszkaniem – podszedł do mnie i pocałował.

- Jezu Chryste, jaki z ciebie wszechstronny domator – burknęła Kate, wchodząc do salonu. – Wybaczam ci tylko dlatego, że ładnie wyglądasz.

Istotnie. Zlustrowałam wzrokiem mojego chłopaka i uśmiechnęłam się szeroko, aż rozbolały mnie policzki. Był taki przystojny. Założył szare Conversy, czarne spodnie, białą koszulkę i czarną skórzaną kurtkę.

- Ty też nie najgorzej, Katie – odpowiedział jej Lucas podobnym tonem.

- Hej, czuję się tu niepotrzebna – wtrąciłam. – A może zostawić was samych?

- Nigdy w życiu – przytulił mnie mocno. – Już się lubimy z Kate, ale nigdy nie zostawiaj nas samych na dłużej niż pięć minut, bo się pozabijamy.

Kate stała do nas bokiem, ale dostrzegłam, że się uśmiecha. Mimo wszystko lubiła Lucasa, a ja tylko się cieszyłam słysząc, jak się przekomarzają. Było to o stokroć lepsze od jej jęczenia nad Erikiem.

Poszliśmy na piechotę, bo każde z nas chciało trochę wypić. Ian był już na miejscu. Kate przez całą drogę marudziła.

- Po co ja zakładałam te szpilki…

- Bo zawsze powtarzasz, że wygląd jest ponad wygodą – zauważyłam.

- Chrzanię to! Zwłaszcza kiedy na ulicy są dziury.

- Przecież idziemy chodnikiem – Lucas rzucił jej rozbawione spojrzenie.

- Do diabła! – wrzasnęła, omal się nie przewracając. Złapała równowagę w ostatniej chwili, a Lucas szepnął do mnie:

- Chyba rzeczywiście to napięcie przedmiesiączkowe. Jesteś pewna, że nas nie zabije dzisiejszego wieczoru?

- To był twój pomysł, żeby iść – odszepnęłam mu.

- Ale ty się zgodziłaś – wyszczerzył się.

- To wracam – parsknęłam, ale uwięził mnie w żelaznym uścisku.

- No i zobacz, Kate, co narobiłaś. Teraz Carly przez ciebie chce wracać.

- Przeze mnie?! – Kate spojrzała na niego z oburzeniem. – Ja nic nawet nie mówię. To ty ciągle gadasz.

Zdusiłam śmiech. Wytrzymanie z nimi było po prostu… nie do wytrzymania.

Ian czekał na nas samotnie przed wejściem, już trochę znudzony, ale natychmiast rozpogodził się na widok Kate.

- Co tak długo? – spytał, całując ją, a mnie przytulając.

- Kate trochę za długo się zeszło z marudzeniem – wyjaśniłam ze śmiechem. – Poznajcie się. Ian, to mój… - odchrząknęłam. Trochę dziwnie było mi to powiedzieć na głos. – To mój chłopak, Lucas. Lucas, oto jedyny człowiek, który oprócz mnie wytrzymuje tyle czasu z Kate.

Wszyscy parsknęli śmiechem, a Ian i Lucas wymienili zwyczajowy męski uścisk dłoni. Weszliśmy do środka. Jak zwykle tętniła muzyka, a ludzi było od groma. Znaleźliśmy cztery wolne miejsca przy barze i zamówiliśmy sobie drinki, co okazało się dobrym posunięciem, bo już po paru łykach Kate przestała marudzić. Po kilkunastu minutach Lucas przyciągnął sobie mnie na swoje kolana i choć balansowanie we dwójkę na wysokich barowych krzesłach było niełatwe, to nie zamieniłabym tej pozycji na żadną inną. Ciągle czułam na sobie jego dotyk- a to muskał moją szyję albo nogę – i to sprawiało, że czułam się bezpiecznie. Po jakimś czasie porzuciliśmy siedzenie przy barze i poszliśmy tańczyć. Czułam się cholernie radosna- był piątek, ja byłam w klubie z najlepszymi przyjaciółmi i najlepszym chłopakiem na świecie. Nie groziła nam już żadna Noelle, żaden Eric, żaden Jared…

Nagle stanęłam jak porażona piorunem. Lucas spojrzał na mnie pytająco, więc czym prędzej z powrotem zaczęłam się ruszyć w rytm muzyki, ale w mojej głowie trwała gonitwa myśli. Że też wcześniej na to nie wpadłam! Skoro był tu z nami Ian to oznaczało, że cała jego paczka- w tym Jared- też tu była. Aż zakręciło mi się w głowie. Co prawda odkąd Jared mnie zdradził Ian nie spędzał już tyle czasu ze swoimi kumplami, ale to była tylko powierzchowna lojalność wobec przyjaciółki Kate- a to przecież byli faceci. Dadzą sobie po twarzy i znów są najlepszymi przyjaciółmi. Cholera. Że też Kate mi o tym nie powiedziała! Zaczęłam się gorączkowo rozglądać. Naprawdę nie chciałam, żeby Jared popsuł mi ten wieczór. Miałam nadzieję, że wcale go tu nie ma, ale w żołądku czułam nerwowe ssanie.

Miałam ochotę natychmiast porwać Kate do łazienki i zażądać wyjaśnień, ale Lucas zacząłby coś podejrzewać, a jeśli to było możliwe, wolałam w ogóle nie zwracać jego uwagi na fakt, że gdzieś tu mógł być Jared. W duchu głęboko westchnęłam. Oczywiście nie mogło być ani jednej normalnej imprezy.

Próbowałam się rozluźnić i tańczyłam dalej. Z każdą upływającą minutą czułam się coraz lepiej. Muzyka dudniła mi w uszach, Lucas cały czas mnie obejmował i w końcu stwierdziłam, że nawet jeśli Jared tu był, to co z tego? Miałam prawo mieć swoje życie i być szczęśliwa. A on mógł mnie pocałować gdzieś.

Pół godziny później znowu wylądowaliśmy przy barze, gotowi uzupełnić procenty, które gdzieś nam wyparowały podczas tańca. Kiedy zamówiłam drinka o nazwie „Sex on The Beach” Lucas spojrzał na mnie z szelmowskim uśmiechem.

- Co? – zapytałam, mieszając palemką zawartość.

- Pamiętasz listę rzeczy do zrobienia? – pochylił się nade mną. – Sądzę, że nazwę tego, co właśnie pijesz również możemy tam dopisać.

Z powodu zmęczenia i otumanienia alkoholem przez chwilę nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale potem wybuchnęłam śmiechem.

- No nie wiem. Te wszystkie ziarenka piasku przyklejające się do…

- Cicho – przerwał mi. – To jest romantyczne. Nie psuj mi mojej wizji.

Zachichotałam i przytuliłam się do niego. Po chwili zaczęłam plotkować z Kate, a Lucas poszedł do łazienki.

- Może polubisz wreszcie imprezy – parsknęła Kate, patrząc, jak szybko opróżniam mój kieliszek.

- Tylko z Lucasem – odparowałam.

- A co, ja ci nie wystarczam?

- Ciężko cię oderwać od Iana. No i z tobą nie mogę nic zrobić w kwestii seksu na plaży – wybuchnęłam śmiechem.

- Co?

- Nic – zachichotałam.

Kate pokręciła głową z dezaprobatą, ale się uśmiechnęła. Właśnie miałam prosić o następnego drinka, kiedy usłyszałam:

- Carly?

Zamarłam. Odwróciłam się powoli. Za mną stał Jared, patrząc się na mnie z niedowierzaniem.

- No, ja – warknęłam. – Co w tym dziwnego?

- Myślałem, że nie chodzisz już na imprezy.

- Nie chodziłam tylko z tobą – wzruszyłam ramionami.

Zacisnął szczęki, co nagle mnie rozbawiło. Przyjemnie było patrzeć, jak się wścieka.

- Musimy porozmawiać – pociągnął mnie za rękę.

- Nie – odpowiedziałam od razu.

- Odwal się od niej, Jared – warknęła Kate, patrząc, co się dzieje.

- Nie wtrącaj się – odwarknął jej.

Zeskoczyłam ze stołka i zaczęłam odchodzić w stronę korytarza, w którym kiedyś rozmawiałam z Lucasem, licząc, że Jared pomyśli, że idę do łazienki i sobie odpuści. Niestety, poszedł za mną.

- Carly, stój.

- Jesteś aż tak ułomny, że nie wiesz, co to znaczy, gdy kobieta mówi „nie”? – rzuciłam, nawet się nie odwracając.

- Chcę tylko porozmawiać.

- Jeśli rozmawiasz z dziewczyną tak samo, jak robisz z nią zakupy, to chyba podziękuję.

Złapał mnie znowu za rękę i zmusił, żebym się zatrzymała. Spojrzałam na niego jak na zdechłego robaka. Gardziłam nim ze wszystkich sił i o dziwo czułam, że mam nad nim władzę.

- Carly, chciałem cię przeprosić.

- A to dobre!

- Naprawdę. Byłem idiotą…

- Dalej jesteś.

- Dasz mi skończyć? – zirytował się, przeczesując włosy. – Ok., byłem idiotą i dalej nim jestem, ale już nie chcę być, dlatego cię przepraszam. Naprawdę za tobą tęsknię.

Chciało mi się śmiać. Po tym jak mnie zdradził i nawet się nie odezwał przez kilka miesięcy, by to jakoś wytłumaczyć, nagle rzuca mi takimi tekstami?

- Przykro mi to słyszeć – rzuciłam lekko. – Może idź na zakupy, odbij to sobie – zachichotałam.

- Przestań – jęknął, przybliżając się. – Naprawdę mi ciebie brakuje.

- Super. Mogę już iść? – zapytałam ironicznie, bo zaczął mnie wkurzać.

Zamiast odpowiedzieć, zgarnął mnie w swoje ramiona niczym niedźwiedź. Poczułam jego usta na policzku.

- Carly, nie bądź taka… każdy zasługuje na drugą szansę - szepnął.

- Zostaw mnie – wydusiłam, sama siebie nie słysząc, bo trzymał mnie w żelaznym uścisku.

Jego ręka zjechała niżej. Przygniótł mnie do ściany. Usiłowałam wbić mu ostry obcas szpilki w buta, nogę, gdziekolwiek- ale przysunął się do mnie tak, że nie mogłam się ruszyć.

- Wróć… - szepnął znowu, przesuwając rękę po moim biodrze. – A pokażę ci, że tylko ty się liczysz…

Jezu. Nagle poczułam się jak w horrorze. Zebrałam całe powietrze znajdujące się w moich płucach i krzyknęłam:

- Odwal się!

Nie czułam, żebym go odepchnęła, ale nagle Jared zniknął i znowu mogłam oddychać. Zdezorientowana, rozejrzałam się po ciemnym korytarzu. Widziałam tylko jakieś szamocące się kształty, przemieszczające się w stronę klubowego parkietu. Pobiegłam w tą stronę i zobaczyłam, jak wszyscy tańczący ludzie nagle przestają tańczyć. Po sekundzie aż podskoczyłam, bo dobiegł mnie jakiś huk. Zerknęłam w stronę hałasu i oniemiałam, gdy zobaczyłam, jak Lucas z ogromną siłą przygniata Jareda do ściany, trzymając go za gardło.

Jezu.

- Żebyś nigdy więcej nie odważył się jej tknąć! – ryknął Lucas, po czym zamachnął się i tak walnął Jareda w twarz, że aż chrupnęło. Ja wrosłam w ziemię, podczas gdy wokół zgromadzili się studenci i dopingowali bójkę. Jared również uderzył Lucasa i dopiero wtedy się ocknęłam. Przebiłam się przez tłum i wrzasnęłam:

- Zostaw go! – wpadłam między nich, co raczej nie było najlepszym pomysłem. Lucas natychmiast mnie odepchnął, ale na szczęście w tym samym momencie wpadł Ian i odciągnął Lucasa od Jareda. Natychmiast przywarłam do niego trzęsącym się ciałem, żeby już nikogo nie zbił. On też cały się trząsł, ale objął mnie i przycisnął do siebie.

- Odbiło ci? – usłyszałam wzburzony głos Iana.

Zerknęłam za siebie. Jared z kapiącą krwią z nosa tylko coś burknął, po czym słaniając się na nogach skierował się w stronę wyjścia. Spojrzałam na siniejącą już rękę Lucasa i westchnęłam.

Tak… to zdecydowanie jeszcze nie był ten czas normalnych imprez.

 

- Sukinsyn – warczał Lucas, kiedy krzątałam się wokół niego, opatrując mu rękę i policzek. – Skurwysyn. Powinienem go zatłuc na śmierć.

- Opanuj się – poprosiłam drżącym głosem.

- Należało mu się już za samo to, że cię zdradził, ale że tak po prostu zaczął cię obmacywać… - głos utonął mu w powstrzymywanej wściekłości.

- Ale nic się nie stało – powiedziałam uspokajająco. – Uspokój się – usiadłam przy nim i zaczęłam go całować. – Dziękuję. Dziękuję za to, co zrobiłeś. Teraz Jared oberwał już od nas obojga.

Pomyślałam, że to byłby idealny moment na powiedzenie „kocham cię”, ale głos uwiązł mi w gardle. Chciałam to powiedzieć, ale nie mogłam.

- Taa – westchnął Lucas. – Ale dalej jestem wściekły. Będziesz dziś spała u mnie?

- Jasne – cmoknęłam go w usta.

No dobrze, reagowanie agresją może nie było najwłaściwsze, uświadomiłam sobie, leżąc potem obok śpiącego już Lucasa. Ale jeszcze nigdy w życiu nie czułam się dla kogoś tak ważna. Odgarnęłam Lucasowi włosy opadające mu na twarz i delikatnie pogładziłam go po zsiniałym policzku.

- Kocham cię – szepnęłam cicho. – Nawet, jeśli nie umiem ci jeszcze tego powiedzieć. Ale któregoś dnia to powiem, obiecuję.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Kociara 13.04.2016
    Zadyma była ale bez Dorianka tylko z jaredem. Dobrze że Lucas mu przyłożył. A na końcu było słodko ^^ 5
  • candy 13.04.2016
    Dorianek też będzie :D
  • nagisa-chan 13.04.2016
    Kocham i siem z Koteczkiem zgadzam *w*
  • KarolaKorman 14.04.2016
    Kociara mnie uprzedziła :( Chciałam napisać,ale było słodko na koniec :) 5
  • Billie 22.04.2016
    Po pierwsze: Mój ulubiony drink :) Po drugie: tego bym się nie spodziewała, fajnie, że sytuacja tak błyskawicznie się zmienia. Potrafisz trzymać w napięciu :) Po trzecie: bardzo ładne zakończenie :) Razem daje 5 :)
  • candy 22.04.2016
    dziękuję :)
  • Neli 04.07.2016
    No pięknie! Super rozdział. Uwielbiam takie akcje :)
  • candy 04.07.2016
    Oj, ja też... :D dziękuję :))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania