cd. NDMW - "Wybieram jeszcze raz" (20)

- Ian kazał cię przeprosić za Jareda – powiedziała Kate, ledwo weszłam do mieszkania.

Prychnęłam.

- Niech idzie do wszystkich diabłów. Oczywiście Jared, nie Ian.

- To samo mu powiedziałam – westchnęła i przytuliła mnie. – Boże, co za cholerny dupek. Gdybym tylko mogła, to zabroniłabym Ianowi nawet z nim gadać.

- Ale to faceci – również westchnęłam. – Dalej będą najlepszymi kumplami.

- Niestety – ścisnęła mnie mocniej. – Co z Lucasem?

- Dalej wściekły.

Kate zaśmiała się.

- To, co zrobił, było super. Gdybym już go nie lubiła, to pewnie polubiłabym go po tym zdarzeniu. Żałuję tylko, że pozwoliłam ci odejść z tego baru i ten kretyn poszedł za tobą…

- Spokojnie. Nawet gdybym wtedy nie odeszła, to pewnie i tak by znalazł inny sposób na dostanie się do mnie – pocieszyłam ją, jednocześnie się wzdrygając, kiedy przypomniałam sobie ręce Jareda na moim ciele. Brrr.

- Może gdzieś dziś wyskoczymy? – zaproponowała Kate. – Albo nie – zmieniła szybko zdanie. – Zróbmy sobie babski wieczór! Zero facetów, zero myślenia o facetach. Zamkniemy Iana i Lucasa w piwnicy.

Roześmiałam się głośno i stwierdziłam, że to całkiem dobry pomysł. Ostatnio każda tylko przebywała ze swoim chłopakiem. Już dawno nie miałyśmy szczerej pogawędki, nie mówiąc już o dłuższym czasie spędzonym razem.

- Wyjątek dla jednego chłopaka – dodałam. – Zrobimy babski wieczór ze Szczęściarzem. Tym razem to jednak ty pójdziesz na zakupy – wycelowałam w nią oskarżycielsko palec wskazujący. – Nie chcę znowu natknąć się na Doriana.

- Przecież on nie koczuje pod lodówkami w markecie tylko po to, żeby cię spotkać – zironizowała Kate, ale zgodziła się pójść zakupić nam trochę iście babskiej i niezdrowej żywności. Ja natomiast wysłałam smsa do Lucasa, żeby do mnie przyszedł.

Pojawił się w drzwiach minutę później. Aż skrzywiłam się na widok jego twarzy, którą w połowie pokrywał ogromny siniak.

- Ani mi się waż tak na mnie patrzeć – powiedział szybko Lucas, widząc mój wzrok. – Dalej jestem przystojny.

- Nie mam co do tego wątpliwości – zgodziłam się, delikatnie go całując.

- Czemu wysłałaś mi smsa, zamiast po prostu do mnie przyjść?

- Nie mogłam zostawić Szczęściarza samego, a Kate wyszła po zakupy. Robimy sobie dziś babski wieczór, więc nie dostaniesz zaproszenia – poinformowałam go z uśmiechem.

Udał, że robi rozgniewaną minę.

- A co ze Szczęściarzem? – zerknął na psa. – Nie możemy sobie we dwójkę oglądać telewizji w drugim pokoju?

- Szczęściarz zostaje z nami.

- O, kolego – Lucas błyskawicznie odwrócił się do psa, który szczeknął radośnie. – Co to za specjalne uprawnienia? Siad – rozkazał mu, ale kochany brzdąc ani myślał siadać. – Mówię ci, siad. Robimy spowiedź. Od kiedy to ty dostajesz zaproszenia na babskie wieczory, psiaku?

- Zostaw go w spokoju – rzuciłam, śmiejąc się w duchu. – Jak chcesz, to możesz go wziąć i popilnować.

- Lepiej nie. Mark jest w mieszkaniu i zapewne Szczęściarz skończyłby jako pornograficzny komiks z wygoloną sierścią.

- Co? – aż podskoczyłam.

- Mark lubi malować – wzruszył ramionami. – Szczególnie niecenzuralne sceny i słowa.

- To powinieneś przestać się dziwić, że Szczęściarz zostaje z nami na babskim wieczorze.

- Odbiję to sobie – stwierdził, wstając z kucek i biorąc mnie w ramiona. Po jego minie widziałam, co chce zrobić.

- Nie całuj mnie – ostrzegłam go. – A przynajmniej nie przyciskaj się do mnie tak mocno. Twój policzek wygląda jak jakieś impresjonistyczne dzieło przedstawiające burzę.

Lucas wybuchnął śmiechem i zaraz potem się skrzywił.

- Boli – poskarżył się tonem pięcioletniego dziecka.

- Tak to jest, kiedy się angażujesz w bójkę – pouczyłam go.

- Ale to przejdzie – wzruszył ramionami z łobuzerskim uśmiechem. – Ale ochota na pocałowanie cię- nie – dodał i zanim zdążyłam się obejrzeć, pocałował mnie tak mocno, że aż zakręciło mi się w głowie. Pewnie stalibyśmy tak do końca świata, ale nagle poczułam wibrujący telefon w kieszeni dżinsów. Automatycznie oderwałam się od Lucasa i sięgnęłam po niego. Lucas natychmiast zaczął pomstować:

- No nie, przysięgam, że jak jeszcze raz twój telefon nam przeszkodzi to wyleci przez to okno.

- To wtedy będziesz musiał kupić mi nowy – uśmiechnęłam się uśmiechem, który natychmiast zastygł, kiedy zobaczyłam, kto do mnie dzwoni. Na ekranie wyświetliło się imię „Michelle”, a ja zamarłam. Lucas zerknął z góry na moją komórkę i zacisnął szczęki.

- Nie odbieraj – rzucił rozkazująco.

Połączenie skończyło się, ale za chwilę telefon zawibrował ponownie. Nagle poczułam się jak w horrorze.

- Może to coś ważnego… - powiedziałam niepewnie.

- Na pewno – prychnął Lucas.

- Muszę odebrać. Inaczej będzie mnie to gryzło – spojrzałam na niego błagalnie. Westchnął głęboko.

- I tak zrobisz, co będziesz chciała – stwierdził cierpko.

Natychmiast nacisnęłam na zieloną słuchawkę i przytknęłam telefon do ucha.

- Tak?

- Musimy porozmawiać.

- A może jakieś „cześć”? – aż sama się zdziwiłam, że w takiej chwili potrafię być ironiczna.

- Cześć – parsknęła Michelle po drugiej stronie. Z tonu jej głosu wywnioskowałam, że raczej nie dzwoni, by mnie przeprosić. – Serio. Muszę ci coś powiedzieć. Spotkajmy się.

- Teraz?

- A co, mamy czekać do Wielkanocy? Teraz.

- A skąd wiesz, że teraz mam czas? – odgryzłam się, bo zaczynała mnie irytować.

- Jak nie chcesz, to nie przychodź. Tylko potem nie mów, że cię nie ostrzegałam.

Zaczynałam panikować i coraz bardziej wierzyć w to, co mówił Lucas- ona naprawdę była nienormalna. A przynajmniej sprawiała takie cholernie przekonujące wrażenie.

- Gdzie? – spytałam, czując, że gardło zupełnie mi wyschło. Lucas patrzył na mnie wyczekująco.

Podała mi miejsce, którego zupełnie nie kojarzyłam, więc już po chwili wklepywałam je w Google.

- Co jest? – Lucas zabrał mi telefon i zmusił, żebym na niego spojrzała.

- Michelle chce się ze mną spotkać. Twierdzi, że to pilne i że musi mi coś powiedzieć.

Lucas natychmiast cały się spiął.

- Nie puszczę cię.

- Hm, mam dwadzieścia jeden lat – mruknęłam, zabierając mu moją komórkę. – Chyba mogę iść na spotkanie ze starą przyjaciółką.

- A nie mogła załatwić tego przez telefon?

- Lucas, nie dowiem się o co jej chodzi, jeśli tam nie pójdę. Przecież nic mi nie zrobi – powiedziałam, chociaż w tej chwili szczerze w to wątpiłam.

- Idę z tobą – postanowił.

- O nie. Ty zostajesz tutaj i pilnujesz Szczęściarza.

- Nie podoba mi się ten pomysł – skrzywił się.

- Mi też nie – przyznałam.

Po dwudziestu minutach zwlekania i dyskutowania Lucas z najwyższą niechęcią wypuścił mnie za drzwi.

- Poczekaj! Dam ci jeszcze paralizator! – zawołał, kiedy odchodziłam.

Parsknęłam śmiechem i pomachałam mu. Zaczynało ssać mnie w żołądku. Chyba już powinnam przywyknąć do dziwnych zachowań ludzi wokół mnie- Jared, Eric, Dorian… ale Michelle? Od samego początku wydawała się taka pozytywna, taka normalna. Czy to była jakaś choroba, czy co? Przez telefon brzmiała chłodno i naprawdę nie wiedziałam, czego się spodziewać.

Na umówione miejsce szłam około piętnaście minut, bo co chwila przyspieszałam kroku, nie mogąc dłużej znieść niepewności. W końcu przeszłam zaciemnioną alejką, czując pod stopami chrzęszczący żwir i stanęłam oko w oko z Michelle.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Kociara 14.04.2016
    Uuuuuu zrobiło się trochę strasznie, jestem strasznie ciekawa co ona chce powiedzieć. 5:D
  • candy 14.04.2016
    powiało grozą :D dziękuję :D
  • nagisa-chan 14.04.2016
    Straszno zaraz się kurde okaże że Michelle to seryjny morderca cholerka:-3
  • candy 14.04.2016
    hahah :D ciekawa koncepcja :D
  • Kociara 14.04.2016
    Nagisa-chan jestem pewna w 99% że Lucas szedł za nią bo samej by jej nie puścił
  • nagisa-chan 14.04.2016
    Kociara na 100% ale z pieskiem jeszcze żeby on razem z psiakiem jej bronić
  • olalaaaa 14.04.2016
    Super
  • KarolaKorman 16.04.2016
    Fajnie, że mam kolejną część na wyciągnięcie ręki, 5 :)
  • candy 16.04.2016
    dziękuję :)
  • Billie 24.04.2016
    Nie dajesz czytelnikom wytchnienia :) kolejna niewiadoma i zaskakujący zwrot akcji ;) 5
  • candy 24.04.2016
    dziękuję :)
  • Neli 09.07.2016
    Wciągnęło mnie, 5 :)
  • candy 09.07.2016
    Bardzo mnie to cieszy, dziękuję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania