CECHY NIESZCZEGÓLNE

Gdy otwieramy oczy i wstajemy lewą nogą, uświadamiamy sobie, gdzie jesteśmy i co nas czeka. Przenika nas rezygnacja; oblepia jak mokra ścierka. Przepocony, zatrwożony i nieskończenie koszmarny świat. Świat ludzi podstępnych, czyhających na naszą zgubę, wypatrujących potknięć i klęsk. Świat ludzi podejrzewanych o najgorsze intencje.

 

Bronimy się przed nim. Bo skoro aż roi się na nim od złodziei, krętaczy lub finansowych kłamców, to nasze poczciwe państwo, jak umie, tak zabezpiecza się przed ewentualnymi naciągaczami: za pośrednictwem tak zawile skonstruowanych przepisów prawa, by można je było dowolnie interpretować i przeinaczać, w zależności od potrzeby chwili.

 

Lawirujemy zatem pomiędzy legalnością swoich poczynań, a naruszaniem prawa. A kluczymy otuleni tymi sprzecznościami WSZYSCY. Przechodzimy z jednej do drugiej tak niezauważalnie i płynnie, że częstokroć zapominamy, iż dopadła nas zamiana ról. Co sprawia, że te same przepisy i rozporządzenia mające zabezpieczyć przed oszustami, dotyczą również nas; w jednej chwili zostaliśmy z zrównani z kanciarzami.

 

Społeczne role zmieniają się co moment i co moment widzimy się, to po drugiej stronie sklepowej lady, to za biurkiem: w rolach niesłychanie ważnych, bo statystycznych popychadeł; raz występujemy jako klient, a innym razem jesteśmy uzależnieni od jego kapryśnej woli.

*

Jaka jest ta nasza pomoc, wiemy. Lepiej czy gorzej potrafimy wypowiadać się na temat jej osiągnięć i mankamentów. Zwłaszcza o przejściowych usterkach i tradycyjnych defektach buksującego systemu prawnego mówić możemy rozwlekle, zawile i bez efektu. Bić pianę o kiepskiej formie państwowych instytucji zobowiązanych do jej udzielania.

 

Wiedzę czerpiemy z doświadczeń; osobistych lub nie: różne są ich źródła. Każdy widzi i ocenia, narzeka, albo sądzi, że ten problem go nie dotyczy. Jest zdrowy jak wirus, bogaty, ma pracę i nie chce myśleć o tragediach, dystansach, bolączkach, zachwianej stabilizacji.

 

Ale dobre samopoczucie zostaje zburzone, pełny luzik znika z twarzy, bo oto nagle sympatyczny los raczył sobie zagrandzić i wywinął niegustownego fikołka.

 

Dotychczas zadowolony z życia obywatel Farciarz trafia z banalnym zawałem do szpitala, w którym pokazują mu puste haki z medykamentami, worek na datki, w ambulatorium dostrzega długą kolejkę oczekujących na brak plastra, zaczyna więc truchtać z prośbami po urzędach, albowiem dowiedział się, że dyscyplinarnie wygryźli go z pracy, a na deser bandyci byli uprzejmi opędzlować mu mieszkanie.

 

Odwiedza niejedną poczekalnię, pokornie zagląda do niejednego sekretariatu i dziwi się, że tak ozdobny, upstrzony palmami, marmurami i niklem urząd nie ma dla niego pieniędzy, że ma trudności, ledwie zipie i w zasadzie sam powinien pójść na żebry.

 

Dziwi się, bo to z jego składek, podatków i uzupełniających dziesięcin urzędnicy mają za co klepać biedę, pracowicie zbijać bąki, stroić odmowne miny, ale, jak to z naiwnymi bywa, pragnie zrozumienia, a może nawet wsparcia, dostaje wszelako zapomogę w postaci batonika, a na osłodę - piętnaście deko najszczerszych wyrazów ubolewania.

 

Teoretycznie mógłby liczyć na odruchy miłosierdzia, ale zapomniał o praktyce. Albowiem teoria z praktyką żyje w czułej separacji; byle podręcznik psychologiczny kupiony na bazarze powiada, że urzędnik jest inną kategorią człowieka.

*

Po godzinach opędzania się przed klientelą, w domu, zmachany od wyrażania współczucia, pozbawiony służbowego grymasu zatroskania, leżąc przed telewizorem i wachlując się gazetą z krwawymi tytułami, co sekundę oburza się na ludzi z pierwszych stron.

 

Czyta o machlojkach na świeczniku, o powszechnej znieczulicy, sądnych dniach i czarnych godzinach, o porachunkach z latającymi zębami w tle. Co szpalta, to przekręt, wybuch, masakra.

 

Czuje się osobliwie, nie na miejscu, jakby żył na obcej planecie, w otoczeniu nieczystych sił, z armatą gotową do strzału w jego pierś.

 

Lęka się zajrzeć do poczciwej kuchni, skąd docierają do niego podejrzane szmery, obawia się wyjść za próg bezpiecznej sypialni, słania się ze strachu przed fałszywym listonoszem z fałszywą torbą, przebierańcem, który chce go napaść i pozbawić siekaczy, zatem wchodzi pod łóżko i marzy tylko o tym, by wreszcie pójść do pracy, gdzie czeka go stołek i ukochane skoroszyty. Czyli jest człowiekiem reagującym ze wszech miar normalnie.

 

Jak mawia się po wariatkowach, "ma zachowaną świadomość emocjonalną": wścieka się we właściwych miejscach, bulwersuje zgodnie z tym, co przeczytał, przeraża, go to, co powinno i narzeka, jak trzeba.

 

Lecz w pracy zachodzi w nim doszczętna przemiana. Dokładnie nie wiadomo, czy to na widok pieczątki, dziurkacza czy biurka z telefonem, cichy i w zasadzie wrażliwy szaraczek spod miotły, przekształca się w gryzipiórkową bestię z gałami jak paragrafy, przepisy i martwe litery prawa.

 

Znowu jest kimś, znowu coś od niego zależy, jest dobroczyńcą i wspomożycielem rozdającym bonusy z otuchą, panem i dyspozytorem cudzego losu, który namawia klęczącego przed nim Obywatela Farciarza, by się bujał na innej klamce, by, skoro ma tyle problemów, kopnął sobie w kalendarz, ale po cichu, dyskretnie, bez medialnego rozgłosu, bo po co obciążać URZĄD?

*

Jednakże wypada pamiętać, że, jak w życiu, na jedno fortunne zdarzenie przypada spora chochla nieszczęść, tak i tu los zrobił następnego fikołka i dodał wywrotkę dziegciu: Farciarz został przywrócony do łask: okazało się bowiem, że ZUS w bezgranicznej mądrości orzekł, iż jest zdrowym jegomościem i wyszło na to, że kwitnący z niego osobnik i niepotrzebnie cienko prządł.

 

Chłopcy z Komisji do Udzielania Odmowy Przyznawania Rent, Zasiłków i Innych Fanaberii stwierdzili mu prosto w oburzone oblicze, że nie po to przepychano ich z egzaminu na egzamin, by teraz, kiedy nareszcie doczekali się odpowiednich synekur, mieli przejmować się jakimiś oszołomami w rodzaju Hipokratesa, a tym bardziej - przereklamowaną etyką.

 

Poradzili mu, by dał się wypchać swoimi skrupułami. Natomiast referenta zdzielił dopust Boży: stracił dostęp do datownika i czuje się nabity w butelkę, bo „ta kreatura" została jego przełożonym.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania