Cena Kontraktu cz-1

Miałem ciężki weekend, jeden z najtrudniejszych w swoim życiu, stres w pracy i nadgodziny spowodowane podpisywaniem nowej umowy na rynku. Mój szef przygotowywał mnie do tego dnia przez cały mój czas na nowym stanowisku. Jakim? Byłem zastępcą właściciela najszybciej rozwijającej się firmy bankowej w Polsce. Co z tego czerpałem? Prócz pieniędzy i lizania mojej dupy przez niżej postawionych pracowników firmy chyba nic. Oczywiście trafiały się wyjazdy służbowe podczas których wynajmowaliśmy całe hotele, bufety, restauracje i najlepsze burdele w mieście. W takich momentach czułem się jak Bóg, a raczej Jego przeciwieństwo, miałem władzę nad tymi ludzi, mogłem skłonić ich do każdej mojej zachcianki a to wszystko za kilku królów na banknotach. Pamiętam jak dziś gdy któregoś z takich dni trafiła się kelnerka, która myślała że jest nieprzekupna, domyślacie się dalszej historii, tylko szkoda jednego faktu, jednak nie była warta tych pieniędzy. Uszczupliła mój portfel myśląc, że wyciągnęła ze mnie tyle pieniędzy ile mogła a prawda była taka, nawet prostytutki biorą więcej, a poniektóre z tych kobiet warte były jeszcze więcej.

Byłem w drodze na „finalne” spotkanie z przedstawicielem japońskiej firmy, ukryłem swoje przemęczenie za kilkoma energetykami i byłem gotowy na negocjacje w wybranym przez niego miejscu. Godzina była późna, nawet jak na takie spotkanie a miejsce też nie było niczym nadzwyczajnym, ponieważ jaki prawdziwy Japończyk nie zaprosiłby do domu masażu w którym możliwa jest akupunktura. W końcu mój samochód zaparkował a ja wyjrzałem przez przyciemnianą szybę samochodu, budynek wyglądał jakby był żywcem wyrwany i przeniesiony ze starej azjatyckiej dzielnicy. Zero świateł na wejściu i zachęcających napisów, tylko grupka mężczyzn w garniturze podpalała papierosy. Nie miałem ochoty wychodzić z samochodu, niestety mój szofer otworzył już dla mnie drzwi. Tak, miałem własnego kierowcę, dlaczego? Ponieważ kierowanie grupą ludzi wychodziło mi znacznie lepiej niż prowadzenie samochodu, w razie wypadku mogłem zwolnić lub wyżyć się na podwładnych a wypadek samochodowy mógł pozbawić mnie życia.

 

-Czy nie wydaje ci się Tomaszu że to obskurne miejsce? –Powiedziałem to, a moje nogi jak nigdy odmówiły mi posłuszeństwa, nagły skurcz, jakby moja podświadomość odradzała mi wychodzenia na ulice.

 

-Moim zdaniem to biedna dzielnica, nieodpowiednie miejsce dla takiej osoby jak pan.

 

-A więc dlaczego otworzyłeś mi drzwi?

 

-Ależ proszę pana, jest pan umówiony na spotkanie właśnie pod tym adresem, co powiedziałby Nowicki gdyby nie poszedłby pan na podpisanie umowy? –Mówił to z takim spokojem, jakby nauczył się tego „wierszyka” podczas jazdy.

 

-Masz rację, na tym polega moja praca, na spotykaniu się z innymi biznesmenami i podpisaniu najlepszego kontraktu dla naszej firmy. –Szofer zamknął za mną drzwi auta i odprowadził mnie wzrokiem do budynku.

Całe moje życie to pasmo zwycięstw, miałem wszystko czego chciałem, pragnąłem, zdobywałem. Tym razem czułem lęk przed niepowodzeniem który w moim umyśle zbliżał się z każdym krokiem do budynku. Wczoraj jeszcze czułem się jak dziecko Boga, a każde moje osiągnięcie było jak alimenty od Niego, rekompensata za to, że nie może trzymać mnie w tej chwili za rękę, a teraz? Jestem „Nowym” z pierwszych dni mojej pracy.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania