Cena Magii

W lesie Lingwood nad rzeką Ream stał samotny drewniany domek kryty sitowiem. Z dala od ludzi, w rozpaczliwej samotności wiodła tam swe przeklęte życie młoda czarownica. Nie znała litości ani miłości, jedyne, czego doznała w życiu od ludzi to okrucieństwo i nienawiść.

Jedyną bliską jej osobą była dawno temu stara wiedźma, która ją przygarnęła i nauczyła zielarstwa i magii. Starucha jednak od wielu lat już nie żyła, i dziewczyna pozostała na świecie sama. Czasami pojawiali się w jej domku ludzie proszący o jakieś posługi, ale robili to ze strachem i nienawiścią w oczach. Pewnego jednak razu zjawił się u niej ktoś niezwykły. Był to stary człowiek w ubraniu duchownego.

- Mam dla ciebie prezent - rzekł wchodząc do chatki. Dziewczyna nieufnie spojrzała na przybysza.

- Nie przyjmuję żadnych darów - odparła.

- To niezwykła księga - ciągnął nie zrażony gość. - Magiczna.

- Kim jesteś? - zapytała wietrząc podstęp. Duchowny mówiący o magii mógł chcieć tylko jej głowy.

- Niech cię nie zwiedzie mój strój. Daje bezpieczeństwo takim jak ja. - Po czym machnął ręką i w mgnieniu oka zmienił się w mroczną zakapturzoną postać od której biło chłodem. - Jestem magiem.

- Niezła sztuczka - skwitowała to co zobaczyła wzruszeniem ramion.

- Niczego. Przyniosłem dar - rzekł i niczym senna mara rozpłynął się w powietrzu. Na stole pozostało zawiniątko.

W owej księdze znajdowało się wiele zaklęć. Na każdą okazję. By stać się niewidzialnym, by kogoś zauroczyć, by burzyć mury by błyskawicznie przenieść się o kilka mil, by w końcu latać. Czarownica postanowiła wypróbować czar niewidzialności i ze zdumieniem stwierdziła, że działa. Roześmiała się i przycisnęła księgę do piersi.

- Dziękuję ci, magu - szepnęła. Nagłe targnięcie wiatru w domku posłużyło za odpowiedź.

Pomyślała, że dobrze byłoby spróbować czegoś jeszcze, i przeniosła się do wioski Inhaal, której mieszkańcy najbardziej dali się jej we znaki. Zauroczyła kilka krów, namieszała w głowach mężczyznom, którzy zaczęli uganiać się za świniami, kobietom pomarszczyła dłonie, a dzieciom odebrała wigor i animusz. Po tych wyczynach podążyła do zamku Wineygaard. Niewidzialna unosiła się nad tłumem ludzi tłoczących się na targowisku. "Naprawdę mnie nie widzą" - pomyślała i zaśmiała się dziko. Kilka przestraszonych, rozglądających się par oczu uświadomiło jej, że jednak musi uważać. Poleciała do górnego zamku, by zobaczyć jak bawią się szlachetnie urodzeni. To był błąd. Jej kamienne serce zadrżało, gdy spojrzała w oczy młodzieńca siedzącego obok królewskiego tronu. Nie wiedziała co to, ale przestraszyła się. Postanowiła zauroczyć go dla siebie. Pobawić się nim, a potem zgładzić. Był niebezpieczny - osłabiał ją. Jak pomyślała, tak zrobiła, po czym wróciła do domu. czuła się słabo - czary wymagają dużo energii.

Nazajutrz, książę z orszakiem ruszył na polowanie. W pogoni za zwierzyną zapędził się w pobliże chatki czarownicy. Nagle stanął jak wryty - drogę zastąpiła mu niezwykłej urody niewiasta.

- Kim jesteś pani i skąd się wzięłaś pośrodku puszczy? - zapytał zdziwiony.

- Źli ludzie przywiedli mnie tutaj i porzucili. Umarłabym z głodu lub od dzikiego zwierza, gdybyś panie nie pojawił się tu i nie uratował mnie.

- Jak ci na imię? - zapytał młodzieniec, wyraźnie zaintrygowany urodą dziewczyny.

- Agnelia. A tobie panie? Komu winna jestem wdzięczność?

- Jestem książę Ladigard, syn króla Herminga. - odparł coraz bardziej zauroczony - czy zechcesz pani skorzystać z gościny? Mój obóz jest niedaleko.

- Dzięki, nie zasłużyłam na taki honor - odparła, spuszczając skromnie głowę, ale spod rzęs obserwując księcia.

Następca tronu posadził ją prze sobą i pogalopował w kierunku obozu. Ciepło, które biło od dziewczyny, zadziałało jak uderzenie w głowę - chłopak poczuł zawroty głowy. Gdy dojechali do obozowiska, z wyraźnym żalem postawił pannę na ziemi. Rozkazał sługom zaopiekować się

uratowaną i mówiąc, że zaraz wróci, pogalopował w las.

Agnelia pozostała sama w namiocie i wtedy z lekkim szumem pojawił się przed nią mroczny mag.

- Co robisz? - zapytał.

- Chcę się nim pobawić, a potem zabić - odparła.

- Będziesz cierpieć - rzekł z lodowatą nutą w głosie.

- To co mam robić?

- Już za późno. Zakochałaś się. Będziesz cierpieć, ale potem będziesz szczęśliwa. Pozwól toczyć się wypadkom - dodał i jak się pojawił, tak zniknął.

"Nie jestem zakochana!" pomyślała buntując się przeciwko słowom maga. Jednak dobrze wiedziała, że i czarownik i jej własne serce mówiły prawdę. Nie potrafiłaby skrzywdzić Ladigarda. Postanowiła uciec przeznaczeniu i stawszy się niewidzialną wymknęła się z namiotu i wróciła do swej chaty. Ze złości poleciała do najbliższej wsi i wybiła wszystkie kury. Jakoś nie mogła zabić krów, czy owiec, bo podświadomie czuła, że nie spodobałoby się to księciu.

"Co się ze mną dzieje?" - pytała siebie - "Czy tak wygląda miłość? Człowiek jest taki słaby? Ja nie chcę!"

Po kilku dniach zwaliło się na Agnelię wielkie nieszczęście. Magiczna księga zaginęła. Po prostu zniknęła, a zrozpaczona dziewczyna nie potrafiła przypomnieć sobie żadnego zaklęcia. Pustka, jaka nastała była tylko porównywalna ze stratą Starej opiekunki.

Tydzień później do jej chaty wpadło dziesięciu zbrojnych i pomimo oporu pojmało dziewczynę. Oskarżali ją o czary i zawiedli do zamku na sąd.

Szacowne grono szlachetnie urodzonych z biskupem i jego świtą na czele rozpoczęło przesłuchanie. Świadkowie jeden po drugim opowiadali, jak rzucała czary na ludzi i zwierzęta, jak doprowadziła do upadku wieś Inhaal, jak produkowała dla niecnych ludzi trucizny i wywary. Znaleźli się także skruszeni, którzy wyznali, że widzieli czarta wychodzącego z jej chaty. To wystarczyło, by skazać ją na stos. Nie pomogły łzy ani wrzaski szarpiącej się dziewczyny. Jej los był przesądzony.

Skulona pod ścianą lochu, przykuta ciężkimi łańcuchami, Agnelia rozpaczała nad swym losem. "Cóżeś mi uczynił, wielki magu. Gdzie twój dar?"

- Jestem tutaj. - Od drzwi rozległ się cichy głos. Dziewczyna obróciła się i spojrzała na przybysza. To był książę.

- Czego chcesz? - warknęła. - To przez ciebie się tu znalazłam. Gdybym miała moją księgę...

- Tą? - zapytał pokazując jej zagubiony skarb.

- Skąd ją masz?! Ukradłeś mi ją! - oczy dziewczyny powoli rozszerzał strach. Ten człowiek był bardzo przebiegły.

- Koniec maskarady - rzekł Ladigard i przemienił się na jej oczach w mroczną postać.

- To ty?!!

- Ja. Zająłem miejsce księcia, gdy zginął pięć lat temu na polowaniu. Przybrałem jego postać, by móc dać ci to, czego nie zaznałaś w życiu. Miłość i poważanie u ludzi. Dałem ci też możliwość czarowania, abyś zrozumiała, że nie można bezkarnie bawić się ludzkim losem. Posiadanie władzy pociąga za sobą ogromną odpowiedzialność. Wtrąciłem cię do więzienia, byś spokorniała.

- Czemu zajmujesz się mną?

- Bo to ja zawiodłem cię, gdy miałaś siedem lat do starej wiedźmy. Nie mogłem patrzeć, jak twój ojczym cię katuje. Obserwowałem cię przez te wszystkie lata, i pokochałem cię. Mam nadzieję, że ty pokochasz także mnie. Ja i Ladigard to jedno. - podszedł do dziewczyny i delikatnie pogładził ją po włosach. W tym momencie opadły łańcuchy, a oblicze i suknia Agnelii zajaśniały niezwykłym blaskiem. Znów była u boku księcia i dystyngowanie wędrowała po korytarzach zamku, a wszyscy kłaniali się z szacunkiem, jakby nie pamiętali, co działo się wcześniej.

"No tak, w końcu co to dla maga!" - pomyślała dziewczyna, i uśmiechnęła się. Czekało ją wspaniałe życie u boku mocarnego czarodzieja ale i wielkiego duchem człowieka.

 

Gdańsk 2003

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Poncki dwa lata temu
    Historia z wielkim potencjałem, ale zakończenie mnie zawiodło. Takie trochę cukierkowate. (bez urazy)
  • Tommyline dwa lata temu
    Dzięki za komentarz, masz całkowitą rację, też tak czuję po latach.
  • Piotrek71 dwa lata temu
    Jest tu fajny przekaz dotyczący odpowiedzialności. Co do zakończenia to nasza bohaterka chyba dostała drugą szansę, pokazano jej błędy, które popełniła taki reset.
  • Tjeri dwa lata temu
    To podoba mi się mniej, ale też się dobrze czytało. Jest więcej (niż w poprzednim) cech bajki (tam te cechy były zakamuflowane nieco). Myślę, że opko trafiłoby do młodocianego odbiorcy (bardziej młodocianego niż target "Czarownicy").
  • MKP dwa lata temu
    "- Mam dla ciebie prezent. - rzekł" - w takich przypadkach nie dajemy kropki przed półpauzą.
    "- Niezła sztuczka, - skwitowała to co zobaczyła wzruszeniem ramion - ale czego chcesz ode mnie?" - wystarczy "skwitowała wzruszeniem ramion"
    "Niewidzialna unosiła się nad tłumem ludzi tłoczących się na targowisku. Nie widzieli jej. Zaśmiała się dziko..."- proponuje "Niewidzialna unosiła się nad tłumem ludzi tłoczących się na targowisku.
    Nie widzą mnie, pomyślała i zaśmiała się dziko..."
    "Jej
    kamienne" - bez akapitu po jej.

    Generalnie ja odczytałem tekst jako baśń, a baśnie z reguły kończą się cukierkowo, ale nad tekstem trzeba jeszcze popracować:)
  • błękitnypłomień dwa lata temu
    "- Niezła sztuczka, - skwitowała to co zobaczyła wzruszeniem ramion" - zapomniałeś dodać, że tu nie może być tego przecinka.
    ""Niewidzialna unosiła się nad tłumem ludzi tłoczących się na targowisku." - jeśli "tłoczących" to jest imiesłów, to trzeba by dać przecinek. Ale z niektórymi imiesłowami nie do końca mam jasność, więc może niech się ktoś wypowie, dla kogo sprawa jest oczywista.
  • Tommyline dwa lata temu
    Dzięki za wskazówki, w moich starszych opowiadaniach nie przywiązywałem aż tak wielkiej wagi do interounkcji - wtedy pisąłem do szuflady i niewielu ludzi to widziało. Postaram się przejrzeć je i poprawić jak będę miał wolną chwilkę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania