Cesarskie opowieści - Kamienna burza
Minęło już trochę czasu od rozpoczęcia walk, większość miast granicznych lub przygranicznych padło szybko w pierwszych dniach, tygodniach walk. Jako iż większość miast Shine’u leżała nieopodal gór, ażeby tam dotrzeć, trzeba było pokonać bardzo duże połacie terenów, front trochę spowolnił, Tylko nieliczne miasta takie jak Rokrt były w stanie się obronić, a i nawet przejść do małej kontrofensywy. Jednocześnie Shine zaczął negocjować warunki sojuszu z drugim smokiem kontynentu, z zjednoczonymi królestwami zachodu pod przewodnictwem księstwa Nidy, tak też na mapach był to jeden kraj o Nazwie Nida ze stolicą w Ratul, w największym mieście na zachód od Emier’u.
Tymczasem życie w Tavandzie wróciło już do normy, co prawda było więcej żołnierzy a mniej ludzi w mieście. Dekret rady Tavandu ograniczył niektóre aspekty życia. Mimo że front walki militarnej był daleko, to główne fronty walki ideologicznej znajdowały się właśnie tu. Nad miastem pierwszy raz od dawna na niebie królowały nie ptaki pospolite, ale gryfy a na nich jeźdźcy, posłańcy. Dostarczali wiadomości z wszystkich frontów do Tavandu skąd potężny czarnoksiężnik wysyłał je bezpośrednio na dwór cesarski do pokoju wojny.
Argon po tej wizji spał nieustannie przez 4 dni i noce. Był blady, ledwo żywy, dla niego minęło kilka chwil, ale dla jego bliskich kilka dni pełnych stresu. Sabin i Felis dziwili się że przez upadek, który nie wydawał się groźny, mogło stać się coś takiego. Jedynie wuj zachował trzeźwość umysłu i wiedział, że to jest tylko stan przejściowy, wiedział o czymś o'czym inni nie widzieli. Osoba, przy której doznał wizji, pojawiła się w jego domu raz o zmroku dnia następnego i wydała kategoryczny zakaz opuszczania przez niego domu, a gdy się ocknie, mieli zameldować się bezzwłocznie w garnizonie. Tajemniczy podniebny jeździec niedługo potem zniknął w odmętach chmur.
W końcu dnia zimnego o brzasku Argon zaczął się przebudzać, czuwała przy nim jedynie Sabin, która była zmęczona do tego stopnia, że sama spała na fotelu obok.
Przetarł oczy i podniósł się, rozejrzał, było pusto tylko Sabin była w pokoju. Dotknął jej, a ona z trudem zaczęła się budzić
Argon - powiedziała, gdy go zobaczyła, po czym go przytuliła.
- Co się stało? - zapytał,
- od kilku dni spałeś, zemdlałeś przy garnizonie, chyba dość mocno uderzyłeś o głowę gdy się przewróciłeś,
- gdzie jest wujek?
Powinien być za chwilę, bo już ciemno się robi - odpowiedziała mu, po czym zapytała - jesteś głodny?
- Jak wilk
- to poczekaj tu, pójdę i ci coś przyniosę, tylko nie wstawaj - powiedziała, odchodząc.
Argon siedział to oszołomiony i rozglądał się, jakieś dziwne uczucie nie dawało mu spokoju, przeszywało go. Poczuł dziwne pieczenie powyżej nadgarstka na prawej ręce, podniósł lekko rękaw i obrócił rękę. I nagle zobaczył coś, czego wcześniej nie miał na ręce, kilka kropek, linii, które wyglądały na wypalone bądź wytatuowane. Zdziwiony zaczął oglądać drugą rękę oraz inne części ciała. Próbował sobie coś przypomnieć z chwili przed tym gdy upadł, ale nie umiał. Był też ciekawy czy wydarzyło się coś ciekawego przez kilka ostatnich dni.
Wpatrywał się w te kropki na ręce, a im bardziej się wpatrywał tym dziwniej się czuł. Dostawał gęsiej skórki, a gdy Sabin weszła przez drzwi, zauważył za nią, z pokoju wuja znowu dziwne światło i wydawało mu się, że słyszał głos - ore tenebri - ale, jednocześnie wtedy usłyszał trzask drzwi.
- ooo chyba twój wuj wrócił - powiedziała Sabin, po czym dodała - to ja się będę zbierać, jesteś zmęczony, musisz odpoczywać, przyjdę jutro.
- A co z Felisem i jego ojcem? - Argon nie wiedział co się stało…
- aaa, Felis nie przyjdzie - powiedziała ze smutkiem Sabin
- coś się stało? - Argon był lekko przestraszony że coś mu się mogło stać
- jego ojciec…
- co z nim? - przerwał jej,
- został okaleczony i zmarł dzień po szturmie wieczorem - powiedziała, a z oczu jej poleciała łza
- a co z Felisem trzyma się jakoś?
- wstąpił jako ochotnik do wojska, od 2 dni maszeruje z wojskiem ku Rokrt’owi
- jest muszę się z nim spotkać jak daleko są?! - Argon wiedział że wojna jest brutalna, a Felis może nie wrócić, wiedział, że jest w rozsypce, przez co jest słaby.
- jak na razie musisz leżeć chłopcze - powiedział wyłaniający się zza drzwi wuj - dziękuje ci Sabin że czuwałaś nad nim, idź do domu, rodzice pewnie się denerwują, ja się nim już zajmę
- dobrze ale jutro mogę przyjść?
- a no pewnie, ktoś musi mu zapewnić rozrywkę i dotrzymać towarzystwa - powiedział swym radosnym głosem wuj, od razu Argon zrobił się z lekka weselszy,
- wpadaj wpadaj coś porobimy i mi opiszesz wszystko co się stało - powiedział do Sabin Argon,
to ja już lecę, do widzenia panie Lucjusz, pa Argon do jutra - powiedziała, a po chwili zniknęła za drzwiami.
Argon i wuj zostali sami, Argon był strasznie głodny, a wuj dopiero co wrócił. Toteż po kilku chwilach zaczęli rozmowę jedząc kolację. Wuj wyglądał na zmęczonego, był brudny i niewyspany.
- jak się czujesz Argonie?
- dobrze, lekko obolały, ale żyje
- to dobrze, powiedz mi, co pamiętasz?
- nie jestem pewien, ale miałem dziwny sen, nie wiem co się działo w międzyczasie, wytłumaczysz mi to? - zapytał, ciekawy tych wydarzeń Argon
- to nie był sen, a chwile potem jak się ocknąłeś wymamrotałeś jakieś słowa, i zamarłeś
- skoro to nie sen to co innego?
- tego nie wiem - odpowiedział z zaciekawieniem wuj,
- co działo się wokół mnie i jak w ogóle się tam znalazłeś?
- a no to proste, zauważyłem z pokoju że jesteś u mnichów i wiedziałem że w coś się wpakujesz - powiedział wuj śmiejąc się, a po chwili dodał - całkiem jak twoja matka,
- a to co uderzyło w ziemię, co latało nad miastem, wcześniej nie zwróciłem na to uwagi,
- masz na myśli pewnie gryfy
- gryfy?
- tak, to takie duże zwierze, coś jak koń tylko galopuje po niebie,
- czyli lata - przerwał mu Argon,
- tak, a na nich jeźdźcy, miałeś szczęście że się im spieszyło i nie zwrócili na ciebie większej uwagi,
- co tu robili? -pytał dalej Argon
- byli przestojem, ale z innych wieści niewykluczone że będziemy musieli opuścić miasto, Cesarstwo niedługo zamknie nasze miasto w obawie przed jakimiś gigantami czy też golemami
- takimi jak w opowieściach?
- tak ale ja myśle że to tylko by utrzymać nas w miejscu - powiedział przekonująco wuj, ja Argonie jestem zmęczony, więc pewnie pójdę spać ale ty jeśli chcesz możesz nie spać i poczytać lub zająć się tym czym normalnie zajmujesz o takiej porze, pogadamy kiedy indziej, mam teraz masę roboty.
- no dobrze - odparł prosto Argon
I odszedł wuj do swojego pokoju, z którego już nie wydostawało się światło, Argon nie zauważył kiedy przestało. Zauważył natomiast inną dziwną rzecz, patrząc przez okno widział w oddali rozbłyski,
- walki? tutaj? - pomyślał w pierwszej chwili.
Oprócz rozbłysków było słychać ciche odgłosy wybuchów i pękających drzew. Tej nocy nie spał, zastanawiał się, co tam się może dziać. Zauważył też, że w jego pokoju jest jakoś pusto, nie wiedział czego brakuje, ale wiedział że czegoś brakuje. Nie zwracał wcześniej uwagi na to co jest a co nie jest u niego w pokoju. Rozbłyski były bliżej i bliżej a głos z oddali coraz głośniejszy, dochodziły z gór, które były na wschód od Jeziergrodu.
Kilka godzin później na chwilę przed świtem Argon usłyszał pierwsze krzyki, a patrząc przez okno ujrzał uciekających ludzi. Wstał z trudem z łóżka i powoli poszedł do pokoju wuja. Otworzył drzwi i zauważył wiele papirusów i książek, a na biurku leżały mapy. Pod jedną z map leżał na łóżku wuj. Powoli zaczął szturchać wuja, który spał śliniąc się.
- wuju, obudź się - wołał Argon, lecz wuj nie wstawał. Na stole leżał drewniany kubek z wodą, Argon postanowił użyć drastyczniejszych środków i polać nią wuja. To poskutkowało, wuj obudził się oszołomiony nie wiedząc co się dzieje.
- co jest kurwa - powiedział zdziwiony wuj,
- wuju coś się dzieje na polu, słychać wybuchy i ludzie uciekają - powiedział, wskazując na okno w swoim pokoju przez drzwi.
- co? Jakie wybuchy?! czekaj, wiem - powiedział wuj, który mówiąc to przeraził się,
-co jest?! Wiesz coś o tym? - zapytał wuja Argon,
- usiądź Argon bo to co usłyszysz może być dla ciebie dziwne,
- no dobrze,
- pamiętasz jakieś opowieści lub legendy o wielkich stworach? -zapytał Argona
- no tak, zaraz to kolos?! olbrzymi?!
-no bez przesady to to są akurat bajki, golemy,
- golemy? co to - zapytał zdziwiony Argon, nigdy nie słyszał o czymś takim
- To wielkie kamienne stwory, a skoro tu idą…
- skoro tu idą to co?!
- to jesteśmy w kiepskiej sytuacji, kilka dni temu zaobserwowano ich ruch w tą stronę, Argonie one idą zniszczyć całe wybrzeże,
- czekaj wuju, skąd to wiesz?! to wszystko?! - zapytał zdziwiony Argon,
- to jest nie ważne, musimy dowiedzieć się ile mamy czasu. Argonie idź po skrzynie w piwnicy, ja muszę szybko wyjść, znieś te mapy i książki z biurka na dół do jadalni, tylko szybko - powiedział, jednocześnie ubierając kurtkę i zakładając na ramię torbę.
- a ty gdzie wychodzisz?
- idę dowiedzieć się czegoś i po pomoc - powiedział wychodząc,
- pośpiesz się wuju...
Wuj wyszedł, a Argon po chwili zastanowienia zaczął zbierać mapy i książki. Po kilku chwilach większość rzeczy które kazał znieść wuj została zniesiona. Przyniósł też skrzynie z piwnicy, a z niej też wydobywało się światło - Co do cholery, o co chodzi?! - zastanawiał się Argon, ale nie było czasu, podszedł do okna w swoim pokoju, widział już biegnących żołnierzy, powoli z oddali wyłania się góra kamieni, golem? Ale nie było czasu, szybko zebrał swoje rzeczy i torbę zszedł do jadalni, chwilę później do domu wparowało kilku żołnierzy i nic nie mówiąc przebiegli przez kuchnię i pobiegli do pokoju Argona i na strych, to byli strzelcy.
Chwilę później przez wyważone drzwi wszedł wuj z 6 ludźmi. Byli ubrani na czarno i także mieli broń.
- wuju, kto to?!
- Argon nie czas na pytania, musimy iść,
- żołnierze u góry, wbiegli do domu i są u góry,
- rozumiem, nie martw się Argon, bierz ile dasz rady, i idź na wóz przed domem - powiedział do Argona. Po chwili powiedział do kilku ludzi którzy z nimi przyszli - idźcie to sprawdzić i zróbcie co musicie zrobić - a oni mu odpowiedzieli
- niech tak będzie - i weszli do góry po schodach
- wuju kto to?! - zapytał ponownie Argon
- Argonie nikt taki, nie zwracaj na nich uwagi - powiedział a po chwili u góry było słychać odgłosy walki. A do wyważonych drzwi wbiegł kolejny człowiek wołając
- dwa bataliony zmierzają ku nam, musimy się pośpieszyć, golemy też są blisko i a te mniejsze są już w zasięgu wzroku.
- dobrze rozumiem, Argon idziemy - powiedział, po chwili wołając - Kwadra, Rusa, Jelem chodźcie szybko, idziemy, -- weźcie przy okazji te rzeczy - a wtedy zbiegli ci co wcześniej pobiegli do góry.
Wyszli wszyscy z domu, wynosząc i pakując na bryczkę wszystkie rzeczy. Siedli wszyscy na niej i powoli ruszyli, widać było już golemy, były kilka minut biegu od nich. Wtedy Argon przypomniał sobie o tym czymś pod biurkiem wuja, postanowił zaryzykować myśląc, że to coś cennego. Skoczył z wozu i pobiegł z powrotem do domu wuj gdy zauważył od razu zaczął wołać - Argon wracaj! - ale było już za późno, cesarscy żołnierze zamknęli za nim przejście i biegli prosto na golemy.
- zatrzymać się ! - zawołał wuj do woźnicy - poczekajcie tu chwilkę, jeśli nie wrócę zanim golemy przebiegną obok domu uciekajcie do miejsca zbiórki - powiedział i pobiegł za Argonem.
Argon tymczasem w ostatnim momencie wbiegł do domu, jeszcze chwila i zostałby stratowany. Wbiegł po schodach i zaczął przesuwać biurko, było jednak przymocowane do podłogi. Szybko rozglądając się zobaczył zwłoki u siebie w pokoju, ten widok był straszny, ale nie miał czasu na to, by rozpaczać i dramatyzować, wziął szybko karabin który był wykonany z metalu i nim zaczął podważać biurko. Był coraz bliżej celu, biurko powoli się chybotało. Udało się, biurko się przewróciło. Tym samym Karabinem wybił deskę w miejscu skąd wydobywało się światło. Podniósł jej kawałek i ujrzał pakunek, był długi, wchodził dalej w deski, zaczął je wyłamywać z trudem. Udało mu się doszedł do końca, to była jakaś torba, a obok niej druga, mniejsza. Podniósł ją i założył na ramię, była ciężka i cała pełna. Następnie podniósł podłużny pakunek i przełożył przez głowę i szybko zaczął wybiegać. Na schodach spotkał wuja, który biegł po niego.
- Argonie do jasnej nędzy, szybko - powiedział łapiąc go za ubrania i pociągając na dół do wyjścia.
Żołnierze walczyli już tylko kilka domów z tąd a w oddali pojawił się duży golem który rzucał mniejszymi. Wydawało się, że walka żołnierzy nic nie daje.
W Ten nagle, gdy biegli i opuszczali ulice na której były walki z kanałów wydobył się golem, który zmiażdżył kilku żołnierzy biegnących w stronę bitwy rozgrywającej się na ulicach, a po chwili zaczął wymachiwać rękami w stronę Argona i wuja jego. Wtedy wuj krzyknął - scopulus vehementer angebat - a golem wtedy rozpadł się na małe kawałki, a Argon poczuł w miejscu gdzie pojawiło mu się znamię zaczął czuć pieczenie. W tle nagle ktoś krzyknał - magiczny! brać go - po czym część żołnierzy zaczęła biegnąć ku Argonowi i wujowi. Ci zaś biegli nadal ku wozowi.
Udało się im, zaczęli odjeżdżać a w ich stronę żołnierze zaczęli strzelać. Jechali ku rzece, ku portowi rzecznemu skąd mieli popłynąć dalej. Gdy już się oddalili na większą odległość, lecz taką gdzie nadal widzieli swój dom, ujrzeli potężnego 20 metrowego golema niszczącego ich dom. A na niebie pojawiły się znowu gryfy, a lądując ich jeźdźcy niszczyli powoli golemy, tylko z największym mieli problem, lecz powoli to miejsce znikało z pola widzenia Argona. Wuj wyjątkowo dziwnie milczał. Dopiero po chwili Argon zauważył, że wuj dostał, został postrzelony w ramię. Jednocześnie uderzył głową i stracił chwilowo przytomność. Powoli dojechali do rzeki, wsiedli na łodzi pakując rzeczy i odbili od brzegu. Argon korzystając z okazji, siadł na tyle łodzi za sternikiem, i powoli zaczął wyjmować rzeczy z torby. Była w niej stara księga, medalion i naramienniki razem z nakolannikami - to wszystko?- zastanawiał się zawiedziony Argon. Lecz miał przecież jeszcze drugi pakunek. otworzył go tak, by inni nie widzieli i pociągnął za jedną z końcówek. I w ten ujrzał, ostrze, ostrze, od którego biło chłodem, ostrze o niezwykłej ostrości, ostrze, które nie było zwykłe. Argon wiedział, że było cenne, ale było i drugie, tym razem ciemniejsze, i cieplejsze, rozgrzało zmarzniętego Argona. Poczuł coś dziwnego trzymając je. Spoglądając na nadgarstek, zauważył że znamię powiększyło się, miało kształt koła, a w nim pojawiły się kolejne jakby kropki.
Wtedy na mostek wszedł mężczyzna z brodą i dredami o jasnej karnacji w brązowych ubraniach. A sternik zapytał go wtedy
- jaki kurs kapitanie?
A on spojrzał na Argona i powiedział,
- najpierw do Repiru, mam tam coś do załatwienia, a potem dalej...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania