Dzień dobry, to wciąż ja.
Muszę odwołać słowa z poprzedniego komentarza, dotyczące porównania do tasiemcowych seriali. Zgodnie ze sztuką pisania scenariuszy widzowie powinni polubić nieco głównego bohatera. U Ciebie ten punkt został pominięty, takiego Matta nie da się lubić. Zrobiłaś z niego postać idealnie antypatyczną, nie złą, nie głupią, tylko pozbawioną cienia jakiegokolwiek uroku. Człowieka, któremu można powiedzieć cześć i przejść na drugą stronę ulicy, żeby nie mieć z nim więcej do czynienia.
Ciekawy jest też zabieg, żeby właściwie nikomu nie kibicować, wszyscy sprawiają wrażenie nadętych i niezbyt miłych. Ale dobrze, że ich nie lukrujesz. Chyba tylko wujek Peter budzi jakieś cieplejsze odczucia, no może jeszcze Audrey. Pozostali są jakby z góry podszyci jakimiś złymi intencjami. Opowieść, która nie ma pozytywnych bohaterów? To może być jednak bardzo ciekawe ;)
Komentarze (4)
Muszę odwołać słowa z poprzedniego komentarza, dotyczące porównania do tasiemcowych seriali. Zgodnie ze sztuką pisania scenariuszy widzowie powinni polubić nieco głównego bohatera. U Ciebie ten punkt został pominięty, takiego Matta nie da się lubić. Zrobiłaś z niego postać idealnie antypatyczną, nie złą, nie głupią, tylko pozbawioną cienia jakiegokolwiek uroku. Człowieka, któremu można powiedzieć cześć i przejść na drugą stronę ulicy, żeby nie mieć z nim więcej do czynienia.
Ciekawy jest też zabieg, żeby właściwie nikomu nie kibicować, wszyscy sprawiają wrażenie nadętych i niezbyt miłych. Ale dobrze, że ich nie lukrujesz. Chyba tylko wujek Peter budzi jakieś cieplejsze odczucia, no może jeszcze Audrey. Pozostali są jakby z góry podszyci jakimiś złymi intencjami. Opowieść, która nie ma pozytywnych bohaterów? To może być jednak bardzo ciekawe ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania