"Chciałem tylko zapytać." Rozdział I

od autora : Imiona zostały zastąpione epitetami lub pseudonimem. Zdarzenia nie są prawdziwe

 

Wprowadzenie

 

-Nie kocham Cię, nigdy Cię nie kochałem. Nic sobie nie obiecywaliśmy, nie rozumiem Twojej frustracji.

-Mówiłeś, że mnie kochasz, a ja Tobie. Pozwoliłeś na to, żebym Cię pokochała.

-Ja mówiłem, że Cię kocham ? Kiedy? To trochę naciągane.

-Powiedziałeś to pierwszy! A teraz robisz ze mnie wariatkę ! "Zakochałem się w nieodpowiedniej osobie i w nieodpowiednim czasie.", "Żałuję, że nie poznałem Cię wcześniej."

 

Pamiętam te wszystkie wypowiadane słowa, jak obrzucał mnie swoimi emocjami jakby bez przerwy wylewał wiadro lodowatej wody w "żarzyście" upalny dzień. To było coś nieprawdopodobnego, nie wierzyłam w to co słyszę i w to co się działo przez te sześć miesięcy aż do momentu tej następnej porcji lodowatej wody. Tylko tym razem te słowa wybrzmiewały nieco inaczej. Nie był to już przyjemny szmer w uchu tylko igła w sercu, której nie mogę odnaleźć, aby ulżyć sobie w bólu. Jeśli tylko bym mogła cofnęłabym te słowa, które sprowokowały rozmowę na temat Jego uczuć względem mnie, aby wciąż żyć w różowej bańce mydlanej i nie odstraszyć swoim rozgrzanym sercem do czerwoności. Jak się znaleźliśmy w tej sytuacji? Co nas do tego skłoniło? Czy wciąż nie nauczyłam się na starych lekcjach, które mi daje życie?

Przecież oboje byliśmy świadomi, że nie możemy. Moment odkrycia tej relacji miałby opłakane skutki. Nasze imiona na ustach ludzi, niczym znani celebryci. Z powodu naszego dotychczasowego położenia i pochodzenia.

Rozdział I

"Zły moment"

 

Listopad. Było zimno, ciemno. Byłam u przyjaciół na kolacji. Wracam upojona winem, które rozpaliło moje poliki. Pokazując niesamowity kontrast czerwieni na mojej bladej twarzy, co nie do końca współgrało z jasnymi blond włosami. Miałam na sobie białą, sweterkową i niedopasowaną sukienkę, czarne botki nad kolano oraz czarną kwadratową torebkę z jasnym pulpitem z zewnątrz. Idę w stronę domu tą samą drogą co zawsze. Polna droga, którą otaczała łąka oraz kilka drzew ze znikomymi śladami antropogenicznymi. W dzień przynosiła mi ukojenie. Tylko w nocy zamieniała się w mroczną nicość. Jakbym celowo narażała się na niebezpieczeństwo. Moja noga prawie postawiła już krok za granicą światła ostatniej lampy która przyświecała początek tej drogi.

-Gwiazdko! - usłyszałam w oddali. Zdziwiona, że ktokolwiek w ogóle coś ode mnie chce w momencie gdy chciałam być sama katując swoje myśli i uczucia.

-Chłodny? Co tu robisz ! - odpowiedziałam, zszokowana widokiem kim jest osoba zakłócająca mój alkoholowy rytuał nadmiernego myślenia na temat jaka jestem beznadziejna i którą drogę powinnam wybrać. Miałam chłopaka, który był urwisem nie do okiełznania. Związek był toksyczny na tyle, że straciłam uczucia które mnie przy nim zawsze trzymały tak mocno jak węzły gordyjskie. Wtedy właśnie to był problem, który musiałam nakierunkować, aby znowu poczuć się szczęśliwą.

-Dlaczego chcesz iść sama? Odprowadzę Cię. - powiedział zdziwiony i lekko zdyszany jakby biegł by mnie dogonić. Ubrany w krótką szarą podkoszulkę, ciemne dresy i równie upojony jak ja patrzy się na mnie przez zaparowane okulary jakby nie potrafił czegoś zrozumieć.

-Nie ! Chcę iść sama, wracaj do domu! - warknęłam zdenerwowana ze względu na to kim dla mnie był i osób które mnie otaczały w codziennym życiu.

-To niech Urwis idzie z Tobą, gdzie on jest!

-Nie wiem i mnie to nie obchodzi! Nie chcę już go i nie potrzebuję jego udawanej atencji! Zrozum to!

-Nie możesz iść sama! - powiedział Chłodny, wciąż nie rozumiejąc moich zachowań.

-Mogę i to zrobie.

-Idę z Tobą.

-Nie ! Wracaj do domu ! Co Ty tu w ogóle robisz? Co powiedziałeś Żonie? - wciąż się denerwowałam, nie mogłam z nim iść.

W tym momencie, dotarło do mnie jak zawsze go podziwiałam i idealizowałam jego charakter. Łapałam go w momentach spotykania się jego ciekawości i mądrości. Elokwentnych rozmów i prób uświadamiania innych ludzi czym warto się kierować w życiu na podstawie swoich doświadczeń. Potrafi wpłynąć pozytywnie na inną osobę i jej zachowanie. Podobał mi się w każdym calu jako człowiek, przyjaciel. Nigdy romantycznie. Dobry, miły, wyrozumiały, pomocny z ogromnym sercem dla każdego któremu tylko może pomóc. Inteligentny, potrafiący robić wszystko własnymi rękami. Czasami wyobrażałam sobie jak on to robi. Czy ma jakiś obraz w 3D przed oczami i zmysłami dopasowuje pomysły i projekty? Nigdy nie widziałam w nim żadnej wady. Niewiarygodne lecz prawdziwe i to tak bardzo, że samej ciężko mi w to uwierzyć.

-Powiedziałem, że idę Cię odprowadzić.- odparł śmiało.

-Co ?! Jak to ? - zdziwiłam się, że na to pozwoliła. Przed chwilą siedzieliśmy wspólnie w ich domu a teraz był tutaj i patrzył na mnie głęboko oddychając.

-No tak powiedziałem. Chodź idziemy i nie marudź już. Nie powinnaś iść sama w nocy i w dodatku tą drogą.

-A dlaczego Ciebie to interesuje?

-Bo nie możesz iść sama, zadzwoń do Urwisa niech idzie z Tobą do domu.

-Nie i koniec! To ty masz sie zawrócić i nie mówić mi co mam robić! Nie chce iść z Urwisem i z Tobą też nie! - zerwałam szybki krok w tył i pędzę w stronę domu. Idzie. podąża za mną równie szybkim krokiem. Zatrzymałam się.

-Wiesz co jest najgorsze?- spytałam patrząc w czyste gwieździste niebo.

-Co? - spytał patrząc na mnie co dostrzegłam kątem oka.

-Że jesteś idealny, robisz dokładnie to co według mnie powinien robić Urwis! A gdzie on jest? Gdzie był gdy go potrzebowałam? Nie zniosę tego.. Jesteś idealny. - odwróciłam się w jego stronę szybko oddychając. Spojrzałam na jego usta. Co ja robię? O co tu chodzi? Wiedziałam, że to się może źle skończyć. Ale czy zrobiłam to celowo? Tego nie potrafię powiedzieć. Moja pewność, że mnie nie pocałuje była zbyt duża, więc ryzyko zdawało się zdecydowanie niskie. Spojrzałam w jego oczy nadal głęboko oddychając. A Chłodny tylko obserwował moje zachowanie. Jak zawsze, czytał mnie jak otwartą księgę. Byłam pijana jak nastolatka, która przesadziła z alkoholem i tak się zachowywałam. Zobaczyłam jak unosi rękę w moją stronę, złapał mnie za szyje i zwinnie przybliżył do siebie całując mnie namiętnie i narwanie w usta. A ja ? Rzuciłam się w jego ramiona jakby był moim chłopakiem, za którym tęskniłam tygodniami. Jego dłonie muskały moje ciało co chwilę w innym jego miejscu. Był jak mój płomień, który gdzieś zgubiłam. Bezpieczne, przyjemne uczucie. Nie przestawaj i bądźmy w tej chwili. Nagle dotarło do mnie co się dzieję, kim on jest, kim jestem ja. Odepchnęłam go.

-Co my robimy! - krzyknęłam i odwróciłam się idąc dalej w kierunku ciemnej drogi. Poczułam jego dłoń na moim ramieniu, odwrócił mnie i znów byłam w jego objęciach całując jego miękkie i ciepłe usta. Przestałam z tym walczyć, poniosłam się temu zapominając znowu dlaczego to nigdy nie powinno się wydarzyć. Całował mnie po szyi trzymając za biodra, ja łapałam ramiona i kierowałam jego szyją gdzie ma zostawiać pocałunki. Poczułam jego dotyk pod sukienką i znów się zerwałam. Mimo tego, że w nanosekundę mogłabym już mu wskoczyć do łóżka ale gdzieś zdrowy rozsądek powrócił. Uderzyłam go torebką w głowę.

-Mam cię zabrać na hotel? - powiedział desperacko. Moje ciśnienie i zdenerwowanie sięgnęło zenitu.

-Już wiem za kogo mnie uważasz ! Nienawidzę Was wszystkich. - idę a on podąża za mną, nie obchodziły go już moje tłumaczenia, że idę sama. Zdominował mnie, moja pewność siebie, odwaga i samowystarczalność zostały pogrzebane na jego ustach.

-To nie tak, jestem pijany. Przepraszam za te słowa. Poczekaj, porozmawiajmy.- jego dłoń była już na moim czerwonym poliku, nasze czoła się dotknęły a on schylając głowę patrzył mi głęboko w oczy przez okulary, które co chwila były zaparowane przez tworzącą się przez nas temperaturę.

-Przepraszam.- szeptał ciepłym głosem. Czułam się inaczej, to była dla mnie nowość.

Chciałam dalej tego doświadczać. Pocałowałam go. Z narwanych pocałunków i pożądania przeszliśmy do namiętnej pełnej emocji bliskości. Jakbyśmy oboje tego potrzebowali i desperacko pragnęli siebie bez względu na konsekwencję. Wokół Nas było ciemno, widziałam tylko jego i gwieździste niebo. Księżyc delikatnie przyświecał moje odbicie w jego morskich pięknych oczach. A Jego spojrzenie mówiło więcej niż to co mówił sam.

-Ale mnie boli oko.-powiedział łapiąc się za twarz. To przeze mnie, mój pierwszy cios w jego stronę kwadratową i twardą torebką. Szukając plusów pozytywnym aspektem jest to, że pierwszy cios został wycelowany w oko a nie w serce.

-Przepraszam Cię. Wybaczysz mi? - mój głos zamienił się w troskliwy ton, już nie warczałam na niego za jego obecność a nawet się bałam, że się obrazi i zostawi tu samą. Jak to wszystko jest możliwe? Nie znaczył dla mnie nic, co bym mogła wrzucić do worka z podpisem "serce" przecież zawsze leżał w worku z podpisem "umysł". Mnóstwo pytań a tak mało odpowiedzi.

-Tobie zawsze wybaczę.- odparł a ja z każdym jego zdaniem zapadałam się pod ziemię bo nadal nie wiedziałam skąd to wszystko się brało. Przecież nie jestem w jego typie, myślałam że widzi we mnie małą zagubioną dziewczynkę a teraz mnie całuję i traktuję jak dojrzałą kobietę, która jest jego obiektem pożądania.

-Dlaczego to robisz? Całujesz mnie, nie powinno nas tu być. Zmieńmy to natychmiast.-powiedziałam chociaż wcale nie chciałam iść nigdzie bez niego.

-Nie wiem dlaczego, Gwiazdko. -odpowiedział mruczącym głosem. Rozumiałam go, przecież czułam to samo. Pragnęłam jego ust bez fundamentalnego wytłumaczenia, które miałoby mi potwierdzić to co właśnie się działo. Serce waliło mi jak oszalałe przez emocje, które mi dostarczył.

-Jeśli już musisz to chodź, odprowadzisz mnie do domu.-powiedziałam jakby mnie o to błagał chociaż w tamtym momencie pragnęłam, aby ze mną poszedł i pilnował mnie jak swoją malutką gwiazdkę, trzymał w ciepłym objęciu i czuć jego niezmiernie przyciągający zapach, dotyk i spojrzenie.

-Dobrze.-odpowiedział chłodno. Szliśmy obok siebie, ręce miałam założone w pozycji zamkniętej na chęć do rozmowy. Byłam zamurowana. Chłodny odprowadza mnie do domu i najprawdopodobniej zaczęliśmy udawać, że nic się nie wydarzyło przed sekundą. Zaczęliśmy rozmawiać o Urwisie, o Żonie. Próbowaliśmy się nakierować na stare tory. Stanęłam. Podniosłam nogę.

-Podciągniesz mi do góry buty?.- zapytałam z nadzieją, że się zgodzi żeby znów mnie dotknął.

-Oczywiście.-odparł i nachylając się złapał za czarną getrę od buta i pociągnął do góry

-Fajne masz te nóżki.-powiedział z uśmiechem.

-Wiem.- odpowiedziałam pewnie chociaż myślałam zupełnie inaczej.

-HAHA dobra jesteś.- kontynuowaliśmy marsz nadal rozmawiając. Gdy byłam już blisko domu stanęłam przed nim i chciałam go pocałować ale on już nie miał na to ochoty. Widząc to byłam znowu zdumiona, czyżby teraz do niego wrócił zdrowy rozsądek w momencie kiedy mnie opuścił całkowicie.

-Masakra! Obrzuciłeś mnie emocjami jak z wiadra pomyjami a teraz co mam zrobić z tym wszystkim? Wszyscy jesteście w tym najlepsi!- zdenerwowałam się, on mógł mnie całować kiedy tylko chciał a ja już nie należałam do takiego jestestwa.

-Przestań nie denerwuj się. Przepraszam. Jestem teraz zagubiony w tej sytuacji. Muszę wracać ale nie chcę zostawiać Ciebie tutaj.-gdy wypowiedział te słowa zadzwonił mój telefon. To jego żona, nie odebrałam. Nie miałam odwagi. Gdy to zobaczył, spojrzał na mnie i znowu mnie pocałował. Huśtawka emocjonalna murowana, coś dla znudzonych życiem kobiet ale nie dla mnie. Osoba, która szukała rozwiązania swoich problemów nie potrzebowała takich emocji. Potrzebowałam stabilności i klarownych wydarzeń utwierdzających mnie w decyzjach.

-Idę, pa.- osmutniałam i odeszłam od niego.

-Narazie.- chłodnie i stosownie do tego aby mnie celowo odepchnąć od siebie. Tylko, że nie pomogło. Weszłam do domu a Urwis spał, położyłam się w salonie i zaczęłam walkę ze swoimi myślami. Oczywiście, że to było nietaktowne, zabronione. Nawet do głowy mi nie przyszło, że będzie moment, w którym będę musiała go zobaczyć w towarzystwie jego żony i Urwisa.

Obudziłam się rano, z suchością w ustach i bólem głowy. Wstałam, weszłam do łazienki i poczułam jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. To nie był fizyczny cios, to nagła mieszanina wspomnień i uczuć z poprzedniej nieprzespanej nocy. Oparłam się o ścianę, spojrzałam na sufit i cierpiąc obwiniałam się o tą sytuacje wypowiadając jego imię. Chciałam z nim o tym porozmawiać i spotkać się jak najszybciej, aby to wszystko wyjaśnić. Niestety to nie było możliwe, jak miałabym to zrobić? Napisać do niego sms "porozmawiajmy", żeby przeczytał tą wiadomość ktoś kto nie powinien? Nie, nie zdobyłam się na to i obiecałam sobie, że to była jednorazowa akcja z nami w roli głównej. Poza tym miałam do rozwiązania swój problem i myślałam nadal jak zrobić tak, aby nie żałować podjętych decyzji. Nie byłam pewna czy chcę zostawiać swoje życie i to co zbudowałam na przełomie kilku lat począwszy od relacji kończąc na rzeczach materialnych i wyprowadzić się zostawiając narzeczonego, z którym nie byłam szczęśliwa. Chociaż próbowałam wielokrotnie zmienić go, abyśmy mogli być razem i tworzyć rodzinę. Tu pojawiło się nowe pytanie. Dlaczego ja mam go zmieniać skoro on tego nie chce? Jeśli nie pasuje mi człowiek, z którym żyję nie muszę tego robić. Trzeba odpuścić a nie napierać na siłę tracąc przy tym swoją energię i poczucie własnej wartości. Poszłam do kuchni zrobić herbatę. Przyszedł Urwis nie powiedział nic na temat tego, że wróciłam nad ranem do domu.

-Zrób mi kawę.-powiedział oschle.

-Ok zrobię ci ale idź do sklepu po chleb na śniadanie.- widoczna ofensywa w relacjach damsko-męskich. Poszłabym sama ale bardzo lubię spacerować i śniadanie mogłoby być za późno podane w momencie wkręcenia się w jakąś myśl.

-To sam sobie zrobię. Ty idź. - odpowiedział.

 

Przez następne kilka dni wciąż myślałam o Chłodnym. Najwięcej czasu zabierała mi myśl czy on też myśli o tym co się wydarzyło między nami czy tylko ja wieczny overthinking zatracam się. Zastanawiałam się, czy mam coś zrobić z tym. Czy powinnam powiedzieć o tym Żonie? Niewybaczalne. Nie przyznam się. Nie zrobiłam z tym nic, zostawiłam to gdzieś z tyłu za sobą i szłam dalej. Oczywiście nie na długo, dostałam wiadomość.

-Przyjedź do nas na ognisko. Będzie kilka osób.- napisała żona Chłodnego a ta wiadomość uruchomiła we mnie niepokój i niechęć do podjęcia jakiejkolwiek decyzji. Czytając to kilka razy pojawiały się obrazy z tamtej nocy. Jeden za drugim, pierwszy pocałunek i każde wypowiedziane przez nas zdania. Znowu poczułam jak zabiło mi serce mocniej.

-Okej! A pijemy wino?- nie byłam chyba sobą odpowiadając tak na tą propozycję chociaż nie powinnam iść i tak chciałam. Myślę, że chciałam go sprawdzić jak się będzie zachowywać w moim towarzystwie.

-A Urwis też będzie?- zapytała.

-Nie wiem, powiem mu ale nie będę nalegać.- odpowiedziałam będąc pewna, że nie przyjdzie bo nie lubimy już swojego towarzystwa jak kiedyś. Kłębek nerwów i blokad emocjonalnych to był nasz chleb powszedni a zarazem ciężki orzech do zgryzienia, na który nie było takiej siły, aby się z tym rozprawić. Byłam wtedy w pracy i właściwie nie byłam już zainteresowana prowadzeniem dalszej konwersacji. Odłożyłam telefon zatracając się w obowiązki, które miałam do wykonania. Przekładając stertę dokumentów z jednej kupki na drugą znowu widziałam jego twarz i ciepłe morskie spojrzenia, które prześwietlają moją duszę.

-Uderz się w ten głupi łeb i zapomnij. - powiedziałam pod nosem. Ale się nie dało, zaczęłam się zastanawiać co z tym ogniskiem, poważnie miałam tam iść i udawać, że nic się nie stało? Wyzwanie jak ich mało, więc je zaakceptowałam i zdecydowałam się tak zrobić. Skończyłam pracę, pojechałam do domu i wzięłam się za obowiązki powoli zapominając o tym uczuciu. Nastawiałam się mentalnie na to, że pójdę i będę miło spędzać czas unikając z nim rozmów i spojrzeń.

 

W ciepłym świetle ogniska, piłam wino i rozmawiałam z uczestnikami tego wieczoru oprócz z nim. On właściwie też nie za bardzo ubiegał się o wymianę zdań ze mną chociaż wcześniej chętnie to robiliśmy. Było już ciemno, szłam do WC a z każdym krokiem czułam i słyszałam trzaskanie śniegu. Zadzwonił do mnie Urwis, odebrałam i słyszałam po głosie, że jest mocno pod wpływem. Rozmowa toczyła się w chaotyczny sposób za pewne dlatego że ja również byłam, gdzie jestem co robię następnie temat naszego związku i uczuć. Trwało to dłuższą chwilę, siedziałam na sankach wciąż rozmawiając gdy kątem oka zobaczyłam jak Chłodny podchodzi do mnie pewnym krokiem z za rogu i schylając się do mnie kradnie mi szybki ciepły pocałunek. Jego postawa wskazywała na to, że był zadowolony i pewny siebie. Skończyłam rozmowę i wstałam. On oparł się o ścianę i patrzył na mnie, ja stanęłam obok. Próbował przekonać mnie, że Urwisowi zależy na mnie i na naszym związku. Sądząc po tym co mówił stał i słuchał co mówię przez telefon. Wymienialiśmy się zdaniami, które miały przekonać obie strony do swojej racji zapominając przy tym, że za domem są osoby które mogą w każdej chwili przyjść i zobaczyć niezręczną dla nich sytuację. Zamiast poruszać temat tamtego wieczoru, gdy moje serce zabiło mocniej wykłócaliśmy się. Dlaczego wtedy go nie zapytałam o to co mnie dręczyło do tego czasu? Chociaż tego potrzebowałam, usłyszeć jego wersję i to co wtedy czuł. Nadal było tak samo, on mógł mnie całować kiedy chciał a ja nadal byłam przygaszona strachem kłócąc się ze swoimi myślami. Wróciliśmy na ognisko wspólnie ale nie widać było, aby komuś to przykuło większą uwagę. Albo tylko Nam się tak zdawało.

Średnia ocena: 2.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania