Chmury Senne Na Widnokręgu Nie Tej Planety

"Chmury Senne Na Widnokręgu Nie Tej Planety"

 

gatunek: fantastyka/surrealizm/sny

 

W niezwykłej rzeczywistości, w której działa się ta historia, zachód słońca trwał w nieskończoność, bo tamtejszy świat nagle znalazł się w takiej części kosmosu, gdzie czas inaczej płynął, i gdzie w ogóle wszystko było w polu zasięgu zupełnie innego wymiaru, podobnego do treści bajecznie zadziwiających snów.

 

Po jasnoniebieskim niebie, oświetlonym przez żółto-pomarańczowo-czerwone słońce i upstrzonym garścią fioletowo-różowych chmur, przesuwała się wielobarwna planeta, pełna wiecznie imprezujących wysp oraz półwyspów. Na jednym z jej kontynentów stał jednorodzinny dom o trzech kondygnacjach. Na zewnątrz wyszedł indyk, wiewiórka i dynia. Spostrzegły one, że dookoła rozciągała się muzykalna, wesoła, słoneczna równina, porośnięta tajemniczym lasostepem, zamieszkiwanym przez wiele nieuchwytnych zwierząt z nieznanych gatunków.

 

Nieco dalej, szumiały nie tylko powiewające na wietrze zboża i chwasty, lecz także fale jeziora, nad którym fruwały mewy, rybitwy, łabędzie, kormorany, ibisy oraz pelikany. Spośród rozległych łąk i niewielkich lasów było słychać muzykę, pochodzącą z imprezowego koncertu szarańczaków oraz skowronków. Indyk, wiewiórka i dynia przeszły się dookoła domu. Zajrzały do basenu oraz stawu, znajdujących się w otoczonym płotem sadzie za urokliwym budynkiem mieszkalnym, przyozdobionym tarasami, pergolami oraz roślinnością pnącą się po ścianach. Nad horyzontem przefrunęły cztery wielkie kule. Pomarańczowa, różowa, żółta i beżowa. Zmierzały do wnętrza wielkiego ekranu, zawieszonego pośród obłoków, powoli przesuwających się po nieboskłonie, na który właśnie rozsypały się dziesiątki świecących gwiazd. Pomiędzy nimi przebrnął srebrny, półkolisty statek kosmiczny o złotych oknach. Wewnątrz międzywymiarowego pojazdu latającego, zielone ludziki podróżowały beztrosko od jednej galaktyki do następnej.

 

Nie wiadomo dokąd zaprowadzi nieodgadniona, otwarta, tajemnicza przyszłość. Może w wysokie, mistyczne góry, porośnięte magicznymi lasami, a może nad subtropikalne morze, gdzie kraby i małże zabawnie tańczą w cieniu wielkolistnych drzew oraz totalnie zrelaksowanych palm, wachlujących swymi liśćmi wyluzowaną faunę i ludność, skąpaną w beztroskich promieniach słonecznych.

 

Na falach jeziora surfowały raki, żaby, ropuchy, jaszczurki oraz traszki, a ponad nimi latały jętki, chruściki i ważki. W pobliskiej jaskini stała magiczna, fruwająca karoca w kształcie nietypowej lampy oliwnej, jakby skręconej w kształt upodabniający ją do muszli ślimaka. Mewy oraz rybitwy śpiewały szanty o wspaniałych, starodawnych czasoprzestrzeniach zamierzchłych, gdzie imprezowy zachód lub wschód słońca trwał przez kilkadziesiąt złoto-bursztynowych lat.

 

Indyk, wiewiórka i dynia przespacerowały się wesołym, tanecznym krokiem na tle jeziora, niedaleko którego trwała oryginalna, legendarna zabawa taneczna w klimatach kolonialnych, przedkolonialnych, starożytnych oraz tropikalnych. Wszędzie dookoła rosły banany i brzoskwinie. Po niebie fruwały kwiaty hibiskusów, kolibry, papugi, kruki oraz ćmy. Po skończonej czarującej, nostalgicznej przechadzce, indyk, wiewiórka i dynia zaszły do barwnie pomalowanej jaskini. Przeniknęły do wnętrza wielkiej, dziwnej lampy oliwnej, która następnie uniosła się w powietrzu i odleciała tak bardzo wysoko, że aż dofrunęła do powierzchni innej planety. Wokół obcego globu orbitowały tajemnicze, świecące chmury senne, skrywające w sobie magiczne, kuliste ekrany, stojące w eleganckich, przestronnych, luksusowych pomieszczeniach oraz wyświetlające teledyski muzyki klubowo-dyskotekowo-taneczno-rozrywkowo-imprezowej, a przedstawiające życie kultur i cywilizacji prehistorycznych, starożytnych, ponadwymiarowych oraz sielankowych.

 

Ludzie grali na instrumentach przy ogniskach, pływali w basenach, chronili się w namiotach przed upałem i tańczyli w chatkach plażowych, a ponad tym wszystkim unosiła się wesoła, beztroska, bezpretensjonalna oraz zazwyczaj dosyć szybka muzyka, utrzymana w stylach nawiązujących do tropikalnych plaż. Tymczasem po moście, ulepionym z chmur, biegły zauropody, stegozaury, bizony i dzikie konie, pędzące w stronę olśniewających, złotych, otoczonych beżowymi kolumnami oraz łukami bram, za którymi rozpościerała się bardzo rozległa kraina szczęścia i inspiracji, zawierająca fruwające figury geometryczne, składające się z orzeźwiającej wody deszczowo-morskiej, ochładzającej łąki spieczone promieniami słonecznymi oraz usiane jaskiniami, skrywającymi statki międzywymiarowe, jak i tajemnicza, magiczne, mistyczne oraz zastanawiające malowidła ścienne starożytnych oraz prehistorycznych kultur i cywilizacji, lecz nie wiadomo, co przedstawiające. Być może, tajną, ukrytą drogę do niewiarygodnie cennych skarbów, albo nawet mapę wszechświata.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Dekaos Dondi 30.10.2021
    Piotrek P.1988↔Nie ustajesz w drodze, w świecie, gdzie wszystko możliwe, a nawet to co niemożliwe. Na przykład szybująca lampa i co z tego wynikło. Lub chociażby wielki ekran, pośród obłoków i wiele różnych innych dziwów, pomarańczowych oczywiście też:))↔Itd... itd... itd... Twoja wyobraźnia jest jak gąbka. Nasącza się różnymi światami, nie z tej ziemi.
    A jeżeli nawet z tej, to i tak... jakby nie z tej:))↔Pozdrawiam:)P↔%
  • Piotrek P. 1988 31.10.2021
    Ciekawy, inspirujący i trafny komentarz.
    Dziękuję, pozdrawiam i zapraszam ponownie :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania