Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Cholera wie
*Wszystko co piękne, od początku ostrzega przed końcem - w dodatku żyje motylim życiem - zdycha gwałtownie.
Cholera wie.
-Wiesz, to by już niewiele zmieniło.
- Zawsze jesteś tak pewny swoich słów?.
Leżeliśmy nago na materacu, pozbawionego ramy łóżka, zupełnie bez gustu rzuconego pod okno. Ona była lekko przykryta kocem. Mnie okrywała jedynie jej noga i ręka. Czule kręciła na palcu moje długie włosy. Tej nocy pieprzyliśmy się nieprzerwanie przez kilka godzin, czasem tylko robiąc przerwę na jointa i kilka łyków wina wymieszanego ze sprit'em i dużą ilością lodu.
- Nigdy, niczego nie można być pewnym, sarenko. - odpowiedziałem jeszcze lekko dysząc.
- Lubię kiedy mnie tak nazywasz – w jej głosie można było wyczuć wstyd i kłamstwo. Tylko cienko przykryte delikatnością kokieterii.
- Następnym razem powiesz to patrząc już w inne oczy.
Spotkaliśmy się jeszcze kilka razy, a ostatni był na jej weselu z „Don Wasylem” - podrzędnym magnacie budowlanym, którego królestwo obejmowało aż trzy wsie i jedną dzielnice większego miasta. Była z nim, zanim się poznaliśmy. Potrzebowali kucharza, a podobno tylko mi ufała i jakimś cudem przekonała wybranka swojego serca. Obiecując mu, że na pewno nie zrobię niczego głupiego, a ona dopilnuję bym trzymał się z daleka od alkoholu.
Ona siedziała na blacie, a ja mocno w nią wchodziłem – czując jak robi się co raz cieplejsza i mokra. Wiedziałem, że to oznacza, że za chwilę dojdzie. Przyspieszałem, całując namiętnie, dłonią chroniąc jej głowę przed uderzeniami o ścianę. Słyszałem jak jej jęki próbują się wydostać jednak moje usta je pochłaniają zanim to zrobią. Doszła, dygotała, wyrwała twarz z uścisku, wyginając się jak łuk całą sobą to oznajmiła i dała sygnał, że teraz kolej na mnie. Wyciągnąłem z niej penisa, siłą ściągnąłem z blatu, chwyciłem za włosy, splatając między palcami w kucyk. Włożyłem go w jej usta, do samego końca, niemal ją dusząc. Skończyłem na jej twarzy, doskonale wiedząc, że właśnie tego pragnęła.
Usiedliśmy na podłodze, opierając się o jeszcze mokre fronty szafek kuchennych.
-Mówiłem, że niczego nie można być pewnym, sarenko.
-Lubię kiedy mnie tak nazywasz.
*To prawie cytat albo i nie.
Komentarze (3)
Pozdrawiam ?
No cóż, człowiek jest skomplikowany, gdy jakiś samczyk zapewnia dobry standard życia, to niestety kiepsko mu w łożnicy wychodzi, a że kobitki zaradne, to wychodzi jak w powyższym opowiadanku ?
Stawiam czwóraka za próbę zrobienia czytelniczek w balona.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania