CHWILA
Zmierzch osiadał w powietrzu
barwy w rzeczach uciszał
niebo wygładził w górze siniejące
i wiatr niski uśpił
Podniosłem głowę i spojrzałem na drzewa:
konary i gałęzie gałązki i liście
przystanęły w misternym nieporuszeniu
ostre i nadmierne w szarym świetle
pomiędzy mną a zmierzchem
pomiędzy gąszczem i ornamentem
zastygłe w koronkach gronach i groteskach
w czarnych wachlarzach kruczych witrażach
we wszystkim tym i w więcej
I widziałem je każde z osobna w istnieniu oddzielnym
w pół kroku zatrzymane przed ciemnością
i wszystkie razem nagle ujrzałem
nie wiedziałem czy w sobie widziałem
czy poza sobą
ale chciałem żeby pozostało
I znieruchomiałem tak jak one
Nie potrzebowałem
wiary
alkoholu
miłości
ani słów
Nie potrzebowałem niczego poza tym
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania