ciągnie od dna
miododajne dni odleciały jak pszczoły
jest gorzko
przez pamięć o tym co dobre
niezgrabnie skubiesz świt
ręką wprawioną by brać
aż po przesyt
a teraz ssie w każdym zakamarku
pytające spojrzenia niedomkniętych oczu
coraz mniej nazwisk w twoich kontaktach
telefon milczy
zaokienny chór przeniósł się pod inną klatkę
jeszcze cię stać by się uśmiechnąć na widok psa
jeszcze próbujesz przepychać ołów znad głowy
ale ul pozostaje pusty
i roi się wyłącznie po kilku głębszych
woda pochłania topielca razem z haustem powietrza
który zabrał na ostatnią drogę
i drży jakiś czas
później obojętnieje jak przechodnie
Komentarze (5)
Czy warto by ożywić początek? Może trochę „ulżyć” tu i ówdzie? Nie wiem. To pytania do autora.
Wiersz na pewno trafi do osoby, która przeżyła podobny scenariusz.
Pozdrawiam
Ode mnie 5, żeby nie było :)
Bardzo dobry wiersz.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania