Ciało i życie

Przez ciemne okulary patrzysz na świat. I na lustro. Marny kawałek szkła staje się szefem, a na nim odbicie żywej porażki. Do utkanej przez ciebie siatki kompleksów nie wejdzie już poczucie piękna. Tłuste ryby niedoskonałości wszystko pozajmowały. Pływają w słonej wodzie, nażarte poczuciem wstydu. Podwójną warstwą makijażu próbujesz zamalować samą siebie. Powoli znikasz w czeluści szarej codzienności, a czarny tusz rozmazany zostaje każdego wieczoru. Wtedy gdy gwiazdy przychodzą pośmiać się z nocnych nostalgików i marnej jakości filozofów, wtedy gdy wino staje się wodą święconą.

A złów te ryby. A niech zostaną z nich tylko ości. Nakrzycz na nie. Zmiażdż je głosem. I przestań już pomniejszać piękno swojego ciała. Każde jest piękne. Z niedoskonałościami czy bez nich. Pod powierzchnią skóry płynie mnóstwo czerwonych rzek. Ciesz się póki są czyste. Później zapewne zanieczyszczone będą przez alkoholowe ścieki. To tylko znak, że poznałaś gorzki smak życia. Schowaj w nich swoją wewnętrzną siłę. Butelkę z listem, na którym pisze, że przetrwasz te sztormy. Choćby statek nadziei się rozbił, choćby przyjaciele zatonęli w zdradzie.

Miej to we krwi.

W kościstym lesie zamieszkały samotne skały. Są tutaj dla ciebie. Serce jak wulkan pulsuje, strzela lawą uczuć.

Poparz się. Poczuj to. Przytul oddech i wypuść na wolność, w otchłań dzikiego miasta. Niepotrzebne LSD, patrz jak mieni się tysiącem świateł. Spuść się ze smyczy własnych ograniczeń, skieruj ręce w stronę nieba. Niech esencją życia będzie twój śmiech. Machnij włosami, uderzając nimi z uśmiechem ludzi obok. Rozczochrana usiądź w kawiarni i zamów najlepszą kawę. Pij po swojemu, jakby to był koniec świata. I wyjdź radośnie z plamą na koszulce.

Pokochaj swój większy brzuch. To okrągła planeta. Oświeć ją słońcem akceptacji.

Tańcz na boso w środku deszczu. Niech ci braknie ze śmiechu tchu. Pieprzyć normalność. Pieprzyć zasady. Jesteś tu i teraz. Zapomnij o dawaniu kroku w tył, bo tylko się przewrócisz.

Posłuchaj czasem różowego księżyca w głowie, który oświetla czarne scenariusze i sytuacje bez wyjścia. Myśleniem zabij bezczynność.

To ostatnia podróż twojej duszy w tym ciele. Bo za niedługo je zabiję. Zniszczę. Spalę. Zmasakruję. Będziesz pluć krwią, marnym życiem. Poczujesz wpełzający w ciebie ból. Wyssę z ciebie wszystkie obrazy i wspomnienia.

W trumnie zamknięte będzie twoje cuchnące mięso. Zimne jak lód. Wyschnięte. Szare jak wyjęte z popiołu usta nie będą się ruszać. Ciemność i wilgoć owładną twoją marną, postrzępioną skórę. Brudne paznokcie przylgną do powierzchni i poznasz się z robakami.

Tylko ja mogę uczynić twoje ciało brzydkim. Ale tylko ty możesz uczynić siebie martwą w ciągu życia.

Śmiej się lub płacz.

Póki jeszcze masz czas.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Dekaos Dondi 13.09.2020
    Aniu_marzycielko→Bardzo mi się spodobał tekst. Jest taki jakby dobitny ''sterujący''↔ ale jednocześnie, wiele w nim prawd.
    Pozdrawiam:)↔5
  • ania_marzycielka 13.09.2020
    Dziekuję, również pozdrawiam :)
  • Pan Buczybór 14.09.2020
    Całkiem ciekawe. Taki motywator, dość mocno perswazyjny i pełny niekoniecznie pozytywnej, ale ogólnie napędzającej do działania energii. Takie teksty raczej nie są w moim guście, ale doceniam warsztat - porządnie napisana proza.
    Pozdro
  • ania_marzycielka 14.09.2020
    Dziękuję ślicznie:) Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania