Cicha siła
Nie potrzebowała imienia.
Ani pomnika.
Była jak cień pod dachem —
nie rzucała się w oczy,
ale trzymała konstrukcję.
Nie stawiała oporu.
Nie wznosiła głosu.
Po prostu stała —
jak glina, która nie pyta,
dlaczego formują ją cudze dłonie.
Zmęczenie?
Nie przyszło z burzą,
ale z rytmem dnia
rozdrobnionego jak kreda
na tablicy cudzych planów.
Jej siła nie była walką.
Była zgodą.
Nie na to, co ją spotyka,
lecz na to, by nie zgubić
siebie w milczeniu.
Traciła siebie — powoli,
jak kurz, który znika
z mebli, a zostaje w powietrzu.
Gdy coś gasło,
nie próbowała zapalać.
Stawała obok,
jak obecność,
która nie potrzebuje potwierdzenia.
Cisza — była jej językiem.
Nie ucieczką,
lecz przestrzenią,
gdzie sens mówi szeptem,
a prawda — nie wymaga widowni.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania