Cicha woda brzegi rwie
Comiesięczne wyjścia na piwo, działu marketingu jednej z większych polskich firm lodziarskich, były tradycją odkąd Marek został dyrektorem. Żadne jednak nie przebiegało w tak beztroskiej atmosferze jak to Sierpniowe. Firma była w ekstazie bezprecedensowego sukcesu lodów stworzonych przez znanych raperów, a sprzedaż rok do roku wzrosła kilkukrotnie. Normalnie na spotkaniach poruszane były strategie tego, co marketing ma powiedzieć na zebraniach z właścicielem następnego dnia. Nie tym razem, wszechobecny optymizm kazał upajać się sukcesem i świętować.
Agata:
- No to chyba wszyscy w tym roku spełnimy swoje wakacyjne marzenia. Nie ma co owijać w bawełnę.
Marek:
- Wiecie, no nie mydlmy sobie oczu. Sukces chociaż spadł nam z nieba albo inaczej został przyniesiony nam na tacy przez tych idolów młodzieży, jest wielki. Chciałem więc oficjalnie wam pogratulować za to co się stało w tym roku. Bo firma już nigdy nie będzie taka sama. Moment zwrotny.
Mateusz:
- No dzięki Marku, ale Prezes podobno już coś skromnie przebąkuje, że nie ma jak tego przekuć w stały wzrost a efekt świeżości został już wykorzystany.
Marek:
- To jest racja, ale raz, że zysk, dwa, że inne podobne tematy możemy przedsięwziąć może nawet co sezon. Krok milowy dla firmy jest niewątpliwy. Musimy się cieszyć i tyle. A to, że raperzy z tego prawdopodobnie na tych zasadach wyjdą i że nie mamy praw autorskich do nazwy lodów, to niestety wiadmo.
Mateusz:
- No tak jasne.
Po czym podniósł z uśmiechem w toaście kufel i schrupał smażonego w cieście kalmara.
- A słuchajcie gdzie jest Paweł?
Agata:
- Mówił nam dziś w biurze, że nie przyjdzie, bo musi się dzieckiem zajmować.
Mateusz:
- Minusy bycia słoikiem niestety. Ja zawsze mogę zadzwonić do mamy lub teściowej jak Monia jest na dyżurze.
Paweł w tym czasie jednak siedział w zaraz zamykanej bibliotece Uniwersyteckiej i wertował kodeksy i interpretacje prawa handlowego. Pozostawał cały czas w kontakcie telefonicznym z bratem – prawnikiem.
Na spotkaniu właścicielskim dnia następnego, przebiegającym w optymistycznej atmosferze, nie było euforii. Właściciel choć zadowolony, nie przestawał myśleć nad następnymi krokami, które mogłyby na dobre – przekuć okoliczności i środki w finalne zwycięstwo. Pytając się na końcu o strategie marketingowe, Marek odpowiedział mu listą optymistycznych wariantów. Jan Czarek, bo tak właściciel się nazywał, zgodził się z Markiem, podkreślając jednak, że gwiazdy muzyki młodzieżowej ze swoim managerem mają wszystkie prawa do nazw i będą chcieli rozgrywać ich coraz większymi stawkami. Był to pierwszy dzień lub pierwsze kilka dni kiedy euforia zarobkowa wyraźnie opadła z Pana Czarka – co było dla niektórych dużym zaskoczeniem. Uzależnienie swojej firmy od roszczeń nowobogackich młodzików nie było dla niego -osoby która przywykła rozdawać karty i dążyć cały czas do przodu – komfortowe. Nieoczekiwanie głos zabrał Paweł, normalnie niemówiący nic na spotkaniach właścicielskich. Gdy tylko zapytał się o możliwość zabrania głosu, cała rada przy podłużnym stole, obróciła się synchronicznie głowami w jego stronę z lekkim szokiem i zaciekawieniem:
- „Lody raperów” mogą stać się naszym znakiem firmowym. Trzeba promować to w każdej reklamie i umieszczać na każdym opakowaniu – umieszczać informację, że lody są wyprodukowane przez producenta „ produkującego pierwsze Lody raperów”. Do zakupu zachęca producent „produkujący pierwsze Lody raperów”. Nie możemy tylko wykorzystywać logo i gołej nazwy. Musimy wymyśleć swoją grafikę. I to wszystko całkowicie za darmo.
Na to Pan Jan:
- No tak, ale my się nie możemy nazywać producentem, ponieważ oni też są producentem. Producent to nie tylko producent twardego towaru, ale też reklamy marketingu i pomysłu – wszystkiego co z tym związane.
Paweł:
- W interpretacjach tego typu producent to ten który fizycznie produkuje towar. Poza tym każdy ze współproducentów może nazywać się producentem. Prawda jest taka, że na współpracy z raperami już dużo zyskać nie możemy, a tym możemy stale już zwiększyć sprzedaż. Sprawdziłem to wszystko z prawnikiem – bratem, prawnikiem od prawa handlowego.
Pan Jan, pierwszy raz dziś rubasznie się śmiejący:
- to jest to haha. Podoba mi się ten chłopak. I to jest dzisiaj optymistyczna wersja, haha.
Dyrektor Marek siedział jak wryty nie wierząc w to co się stało.
Mateusz pomyślał: Ale się wstrzelił skurczybyk. Wszystko na jedną kartę postawił.
Agata natomiast, ostatnio ucząc dziecko przysłów do szkoły, pomyślała, że nie pamięta życiowych sytuacji, w których przysłowie „cicha woda brzegi rwie” by się jednoznacznie sprawdzało. Paweł okazał się jednak prawdziwą cichą wodą porywającą brzeg. Brzeg na którym metaforycznie „siedziała większość uśmiechniętych pracowników mocząc stopy w czystej letniej wodzie i popijając drinki z palemką”
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania