Cicho, na paluszkach

Zbliżała się pora, kiedy Zuzanna powinna być już w domu, a dopiero szli na kręgielnię. Niebo było zachmurzone, przez to zdawało się, że jest jeszcze ciemniej. Amelia ukradkiem obserwowała zmieniające się na twarzy Tosi emocje. Widziała, jak czymś się martwi i podejrzewała, że chodzi o późną godzinę i powrót do domu. Nie miała zamiaru zostawić jej samej, myślała, że młodsza zdaje sobie z tego sprawę.

Nie zatrzymując się, sięgnęła do plecaka po notes. Ktoś szturchnął ją w ramię. Na czuja unikała mijane osoby. Chciała jak najszybciej napisać jej wiadomość i nie patrzeć dłużej na zmartwienie, które ją pożerało. Kreśliła ostatnie znaki, gdy czyjś chwyt szarpnął ją do tyłu. Prawie się przewróciła, ale do jednej ręki dołączyła druga, a osoba stojąca za nią przytrzymała ją stabilnie w pionie. Poczuła jak opiera się o nią plecami. Zaskoczona rozmazała ostatni znak. Czas jakby płynął wolniej, gdy obserwowała przejeżdżające jej tuż przed nosem samochody, a sygnalizacja pokazuje czerwony zakaz wstępu na jezdnię.

Czyjaś klatka piersiowa ocierała się o jej łopatki. Odczuwała nawet bicie obcego serca. Wybijało podobną melodię jak jej własne. Była w takim szoku, że dopiero po chwili zauważyła jak parę osób naokoło przygląda jej się z lekkim strachem. Odwróciła się, uwalniając ramiona z uścisku, który być może uratował jej życie. Zuzanna pobladła tak bardzo, że zauważyła to w mdłym świetle wieczora. Poruszyła szybko dłońmi, robiąc jakieś dziwne znaki.

Chciała się z nią porozumieć, ale Amelia nie znała migowego. Pokiwała głową, żeby pokazać, że przecież nie rozumie. Wtedy Zuzanna wyjęła jej z rąk notes i chciała coś napisać, ale zatrzymała wzrok na wiadomości, przez, którą bez jej pomocy, prawdopodobnie zostałaby potrącona przez rozpędzone samochody.

Nie martw się późną porą. Odprowadzę cię. Zaopiekuję się tob...

Tosia przeczytała słowa jeszcze raz i oddała notes bez żadnego komentarza. Zapaliło się zielone światło. Cały tłum ruszył, obijając się o wpatrzone w siebie dziewczyny. Pierwsza zareagowała Julia. Zacisnęła palce na notesie i ruszyła w prawidłowym kierunku. Ból upokorzenia i złamania obietnicy, nawet przed jej złożeniem przewartościowała myśl, że na domiar złego, może Tosię w tym tłumie jeszcze zgubić. Musiała się tu czuć jak w niemej pułapce.

Odwróciła głowę, szukając jej zagubionym wzrokiem. Przeskakiwała z twarzy na twarz, wreszcie natrafiając na delikatnie przestraszone spojrzenie brązowych oczu. Bez namysłu złapała ją za dłoń i ciągnęła za sobą tak długo, aż nie udało im się wydostać z tłumu. Młodsza odetchnęła pełną piersią, gdy skręciły w boczną uliczkę. Tłumy kojarzyły jej się tylko z falą oddechów i obcego dotyku na całym ciele. Jak milczący chaos. Wzdrygnęła się.

W porządku?

Przeczytała wiadomość.

Tak. Dlatego nigdy nie wychodzę wieczorami do centrum.

Udało jej się uśmiechnąć, oddając notes. Tak naprawdę cholernie się bała. Sama już nie wiedziała czy postąpiła dobrze. Amelia chciała się nią zająć, a sama była nieodpowiedzialna. W ostatniej chwili złapała ją, gdy zapatrzona w notes praktycznie weszła pod koła auta.

Przepraszam cię za tamto

Dobrze, że nic się nie stało. Po prostu chodźmy na te kręgle. - Odpisała Amelia.

W kręgielni było duszno, uderzył w nie zapach piwa. Zuzanna piła je parę razy, ale nigdy nie przywykła do tego specyficznego smaku i zapachu. Odczuwała je dużo mocniej niż ludzie o sprawnych zmysłach. Była nadwrażliwa szczególnie na zapachy i dotyk. Weszły głębiej do pomieszczenia. Amelia napisała, że idzie coś zamówić tor i żeby zaczekała. Wcale nie przyznała się, że wybrała to miejsce tylko dlatego, że zna tutaj pracowników na tyle dobrze, że nie ma oporów, by powiedzieć do nich kilka słów.

Nie było jej tylko chwilę, ale to i tak za długo. Niepokój wyjątkowo szybko dopadał wrażliwą Zuzannę. Nie lubiła być sama w obcych miejscach, zwłaszcza aż tak nabuzowanych różnymi odczuciami jak to miejsce - mocny zapach, drgania muzyki, gorąca atmosfera, poczucie obcości, samotność.

Prawie podskoczyła ze szczęścia, widząc jak Amelia wraca z dwiema parami butów na zmianę. Zajęły tor najgłębiej sali. Notes położyły na stoliku przeznaczonym na alkohol. W razie potrzeby każda mogła podejść i coś "powiedzieć". Postanowiły jednak, że nie będą się rozpraszać, jedynie dobrze bawić. I rzeczywiście, od początku Zuzanna nie mogła wytrzymać i śmiała się do rozpuku, widząc starszą w dziwacznej pozycji, rzucającą kulę spomiędzy nóg. Czuła jak drganie głosu drażni jej gardło, a wzrok Amelii prawie wypalał w niej dziurę, z każdym nowym wybuchem.

Sama starała się rzucać po ludzku. Kilka razy pod rząd trafiła w rynnę, ale czym więcej razy próbowała, tym lepiej jej wychodziło. Tak czy siak, nie miała szans z nową znajomą i jej nowatorską techniką.

Usiadły zmęczone przy stoliku. Amelia zaproponowała, że przyniesie coś do picia. Ucieszyła się widząc dwie wysokie szklanki z colą i kostkami lodu.

Wiesz, że masz bardzo ładny głos, kiedy się śmiejesz?

Zuzanna uniosła jedną brew, przeczytawszy wiadomość,

Nie wiem

To już wiesz

Zaśmiała się ponownie. Wcale nie sprawiło jej to przykrości, wręcz przeciwnie.

Chciałabym usłyszeć jak ty się śmiejesz

Nie jesteś jedyną, która nie zna tego dźwięku. Rzadko się śmieję

Dlaczego?

Nie mam powodów

Dzisiaj uśmiechałaś się dużo. Widziałam jak szepczesz sobie coś pod nosem

Skąd wiesz, że nie mówiłam na głos?

Wiem i już. Dużo obserwuję jak ludzie rozmawiają. Wyobrażam sobie ich głosy

Ja wprost przeciwnie. Najlepiej czuję się w ciszy, samotnie

Nie wiesz, co mówisz

Wiem, znam siebie. Mój głos też sobie wyobrażasz?

Próbowałam, ale to nie takie proste

Dlaczego?

Nie wiem, jest mi ciężko. Staram się, ale coś mnie blokuje. Masz najbardziej fascynujący głos, jakiego nie było mi dane usłyszeć

Amelia zatrzymała wzrok na ostatniej wiadomości. Wahała się czy coś odpisać, a jeśli tak to co. Czy Zuzanna była nią tak samo zafascynowana, jak i ona nią? Albo raczej jej głosem. Sama nie miała potrzeby, by usłyszeć z ust młodszej cokolwiek, póki doświadczyła tego ładnego śmiechu. Był taki niewymuszony, najbardziej szczery i naturalny, jaki tylko mogła sobie wyobrazić. Nie przesiąknięty fałszem, a czystą niewinnością.

Tosia spojrzała na zegarek. Od razu wyłapała zmarszczone brwi i szybki grymas.

Wracamy?

Zgodziła się. Na zewnątrz było już ciemno. Od kiedy tylko przyszły do baru, nie spojrzała na telefon i nie miała takiego zamiaru. Wiedziała ile nieodebranych połączeń będzie tam od taty. Zawsze dzwonił, żeby zwrócić jej uwagę skuteczniej niż przez wiadomości. Teraz nie miała do tego głowy i tak wracała już do domu. Szły obok siebie, a Zuzanna co jakiś czas spoglądała w górę na gwieździste niebo. Zawsze obserwowała je z balkonu, teraz horyzont był szerszy i ciemniejszy, zwłaszcza, gdy przechodziły przez park. Gdy stanęły przed kamienicą, Amelia zatrzymała ją na moment i napisała na telefonie wiadomość.

Jak pokazać "Do zobaczenia następnym razem"?

Tosia pokazała jej każdy ruch powoli, by mogła zapamiętać. Jednak ona zamiast powtórzyć, uniosła kciuk w górę, jakby zgadzała się na kolejne spotkanie. Pomachała je tylko na pożegnanie i odeszła, nie odwracając się za siebie.

Ponownie tego dnia miała ochotę się zaśmiać. Ta dziewczyna była niemożliwa.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania