Ciemna strona mnie

Ciemny, zimny i mokry dzień. Idealna wylęgarnia wszelkiego rodzaju chorób oraz złego samopoczucia. Niekorzystny biometr wyczuwalny od samego rana. Piękny kwietniowy dzień, prawda? Jestem świadomy, że ten dzień jest jednym z najgorszych w ciągu ostatnich kilku tygodni. Wracam do domu zmęczony, zajęcia, na których nic nie robię są zawsze najbardziej wymagające, pochłaniają najwięcej Energii. Ostatnie osiem godzin spędziłem w niesamowicie twórczy sposób, rozmyślając przy włączonym nieustannie komputerze o ślicznej szarookiej kobiecie. Nie wysokiej, można by powiedzieć niskiej. To chyba typowe dla wieku XXI? Niskie kobiety. Piękne, tym unikalnym pięknem. Od pewnego czasu jest stałym bywalcem w tej mojej główce pełnej niecodziennych pomysłów, abstrakcyjnych myśli i wyobrażeń rodem z najlepszych powieści Fantasy, (których swoją drogą tak nie lubi). Myśli te w dużej mierze pozwoliły mi przezwyciężyć monotonie codziennego dnia. Nudne środy, które wyznaczają nowe standardy “nic nie robienia” w moim życiu. Teraz myśli te uciekały gdzieś, przepędzane szumem wiatru oraz donośnym dźwiękiem wydobywającym się z słuchawek. Moje krótkie spojrzenie na jasny wyświetlacz Lumii 635 i już wszytko było jasne. Heroes - Alesso, to lubię. Zazwyczaj nie potrzebujemy dużo, aby całkowicie wyłączyć myślenie, ja nie potrzebuję dużo. Wystarczy dobra piosenka. Ta piosenka. W tym momencie nawet zimny, wczesno wiosenny wiatr nie przeszkadzał tak bardzo. Nie przejmowałem się jego zdradliwymi próbami objęcia mnie zimnymi ramionami. Teraz nie byłem dostępny dla świata, a ten nie istniał dla mnie. Byłem tylko ja, przynajmniej tak mi się wydawało.

*****

Zatrzymał się nad urwiskiem. Stał samotnie wpatrując się w ciemną taflę wody, trącaną delikatnie wiatrem. Ostatnie promienie wieczornego słońca oświetlały ciemną, prawie tak czarną jak smoła wodę. Nie zamierzał siadać, nie powinien tego robić. Bardzo dawno tutaj nie przychodził, a przynajmniej nie sam. Tym razem jednak było inaczej, czuł, że szykuje się coś grubszego. Dziwne przeczucie sugerujące, że wydarzy się coś niedobrego nie opuszczało go od kilku dni.

- Nie spodziewałam się spotkać Ciebie tutaj. – Nie usłyszał, gdy podeszła do niego od tyłu, swoim cichym, zwinnym krokiem. W tym momencie nie zamierzał się nawet odwracać, zwyczajnie nie miał na to ochoty. – Kogo, jak kogo… Ale sam szanowny Keda zjawia się dzisiaj nad jeziorem przeinaczenia?

- Być może właśnie teraz nadszedł odpowiedni moment abym i ja pojawił się w tym miejscu. Nie zamierzam Ci się z tego tłumaczyć, to nie jest Twoja sprawa.

- Nie jest? – Podniosła w ironicznym geście brwi. – Gówno mnie obchodzi, co tak naprawdę tu robisz, ty cholerny samotniku. Sam fakt, że pojawiłeś się w tym miejscu jest niepokojący.

Odwrócił się w jej stronę. Była bardzo podobna do kogoś, kogo znał, a może to wcale nie on ją znał? Może to wspomnienie kogoś, z kim był bardzo blisko, wręcz nierozerwalnie związany? Była niska. Długa grzywka opadała jej na oczy. Pomalowane na krwistą czerwień usta zdecydowanie dodawały uroku. Jednak zdecydowanie najbardziej wyróżniały ją ciemne niczym próżnia oczy. Były czarne, całkowicie czarne. Jedynie światło padające na soczewkę pozostawiało po sobie białą plamkę sugerując, że oko nie jest w całości pokryte jednym zlewającym się kolorem. Stała przed nim ubrana w krótką koszulkę, odsłaniającą dolne partie brzucha, ciemnogranatowe jeansy oraz skórzaną kurtkę. Wpatrywała się bezczelnie w jego oczy, jakby szukała w nich jakiegoś sygnału.

- No, więc? Powiesz mi, czego tutaj chcesz? – Rozpoczęła bez większych ceregieli. – Nie uwierzę, że przyszedłeś tutaj tak po prostu, aby doceniać „piękno” przyrody. To nie w twoim stylu.

- Skąd wiesz, co jest w moim stylu, paskudna zołzo? – Odgryzł się.

- Nie miły… Nu nu nu… - Jej oczy napełniły się tajemniczą zawziętością. – Dobrze wiem, że wysyłają Cię do tego chłoptasia, z którym musisz sobie porozmawiać. Czyżby sprawiał Ci problemy? Tobie Keda? Temu wielkiemu prowokatorowi, który nie dawał sobie w kaszę napluć?

Wyraźnie go prowokowała, szukała jednego słabego punktu, a kiedy udało jej się go znaleźć, atakowała niczym rozjuszony pies, próbując wykończyć swoją ofiarę.

- To nie jest twoja sprawa, Agnik. Powtarzam po raz ostatni, nie wsadzaj nosa tam, gdzie Cię nie chcą! – Rzucił pogardliwie. – Możesz się poważnie sparzyć.

- Przynajmniej ta idiotka, którą ja pilnuję nie rzuca się w taki wir uczuć, jak ten paskudny chłoptaś o szarozielonych oczkach. Rzygać mi się chcę jak na niego patrzę.

- Więc zamknij oczy! Moje sprawy, są tylko i wyłącznie moje. Zajmij się lepiej swoją dziewuszką, bo nim się obejrzysz może wyciąć Ci ciekawy numer…

- Nie sądzę, jest zbyt mało rozgarnięta by to zrobić…

- Czas pokaże, co wydarzy się w naszych życiach Agnik. Czuję, że będzie ciekawie, ja stary czuję to w kościach… Zresztą, kwestia czasu nie jest naszą strona. Nie nam ją ustalać. My mamy pilnować, by ludzie nie zdecydowali się za bardzo zbliżyć do siebie…

Odwrócił się w tym momencie i odszedł, pozostawiając ją samą sobie. Nie zwrócił na to dużej uwagi. Nigdy nie zwracał, nie interesowały go uczucia i emocje innych. W jego wielkich czarnych oczach, prawie pustych oczach ujrzeć można było tylko jedno. Ogromną determinację by odnaleźć chłopaka o niebieskozielonych oczach i skutecznie wybić mu z głowy wszelkie pozytywne emocje. Musiał to zrobić, po prostu musiał…

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania