Cień

Pozostał po mnie jedynie cień i teraz podszywa się i uśmiecha moją gębą. Nie wiem, kiedy zbrukałem duszę, że nie zostało w niej nic z niewinności. Prawdopodobnie pracowałem na to latami, a może jedno wydarzenie przelało czarę goryczy? Nie było już we mnie światła. A może ukryło się tak głęboko, że nie sposób do niego dotrzeć? Pozbawiony duszy nie byłem słyszany przez świat. Wyłem z rozpaczy, a na zewnątrz jawiła się ludziom roześmiana twarz bruneta. Chyba było już za późno na wszystko.

 

Niewinność zgojona przez codzienność przywołuje cień i od tego momentu to nie my, a on staje się nami? Umierałem wiele razy i modliłem się o to ponownie, a jednak cień bawił się doskonale, żyjąc moim życiem. Agnieszka nagle polubiła seks, a jej bóle głowy ustały. Zawsze się krygowała, a ciemność i koc, to były warunki niezbędne do zbliżenia. Teraz zaś eksponowała ciało i falowała nade mną, chociaż to nie byłem ja. I te ciuchy… Ona lubiła rżnięcie. Rżnięcie? Przecież myśmy się kochali i było w nas tyle delikatności i miłości. Widziałem, czułem, słyszałem, a jednak zamiast radości i podniecenia ogarniała mnie wszechobecna bezradność. Każdy tak ma?

 

Widzę i płaczę, modląc się o śmierć, ale ona chyba była wiele razy, bo jak mam poznać, czy będę w tym samym świecie. Może to któreś z kolei zaświaty, kręgi piekła, które miały prowadzić do nieba, a jest odwrotnie.

Da się z tego wydostać? Czy gdy w ręce trzymam zakrwawiony nóż, a pode mną leży dziewczyna, to czy wtedy nie ma powrotu? A gdzie moja wina, jeżeli zostałem zepchnięty do wnętrza, z którego mogę jedynie obserwować i odczuwać zło? To nie ja, a cień zamordował blondynkę, ale gdy go złapią, to ja będę cierpiał za kratami. A może także ta dziewczyna, jak ja, nie była już sobą i dla niej będzie to kolejny dzień wyjęty z koszmaru, a jej dusza zatrzaśnięta we wnętrzu, wyje z rozpaczy, nie mogąc uciec z mrocznej matni. Czy ja podpisałem cyrograf i tego nie pamiętam?

 

Raz próbowałem go pokonać. Gdy spał zakradłem się do kuchni i poderżnąłem sobie gardło. Nie miał szans na przeżycie, co z tego, jeżeli patrząc na niego w lustrze, nie widziałem najmniejszego śladu cięcia? Słyszałem jedynie śmiech, cichy, psychopatyczny wydobywający się z mojej krtani. Już nie walczę, tylko obserwuję, jak morduje kolejne kobiety, a później wraca podniecony do domu i posuwa moją ukochaną.

 

Mam tylko jedno marzenie, że pewnego dnia wreszcie przyjdzie mój koniec.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Baran ponad rok temu
    Mocne, dobre.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Dzięki za wizytę i koment
  • Marek Adam Grabowski ponad rok temu
    Smutny utwór. Pozdrawiam 5 ps. Kości o 17.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Już byłem. Dzięki
    pozdrawiam
  • zsrrknight ponad rok temu
    Dobre. Mocno obrazowe, tajemnicze.
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Dzięki za miłe słowa
    Pozdrawiam
  • MartynaM ponad rok temu
    O rany julek... aleś napisał tekst, najgorsze że czytam i widzę... jakby koszmar zszedł z ekranu. 5
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    Dzięki serdeczne ?
    Pozdr
  • MartynaM ponad rok temu
    Przypomniało mi się... Krystian Bala ''Amok''
    Tam właśnie tak psychodelicznie. I te morderstwa opisane szczegółowo...
  • Józef Kemilk ponad rok temu
    MartynaM zerknąłem kim jest Bała i mocno się zdziwiłem. Czyli opis doznań dosyć autentyczny.
    Masakra

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania