Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Cień dawnego mnie.

Idę ulicą ciemną jak czerń twoich oczu i spowija mnie mgła, dławię się twoim życiem. W rytmie muzyki wszystkich ciemnych spelun z piwem w ręce biorę łyk zachwytu i odpływam. Płynę jak szmata zbierająca brud z podłogi, kiedy próbuję wsadzić dynamit do twojego serca. Znów zasypiam na stole, spoglądając jednym pijackim okiem na tyłek barmanki. Maszeruję jak cała armia i strzelam w twoją głowę. Obgryzając paznokcie, a później Skórki zjadam swoje usta, odpalając ostatniego papierosa. Każdy buch jest jak nowe życie kopulujące z płucami w wiecznej wojnie z teraźniejszością. Szczypce pasożyta rozdrabniają się na części, trawiąc moje ciało bez duszy. Blask świecy tuli twoją bladą twarz w zachwycie, kiedy widzisz jak każdy dzień trawi mnie jak kwas. Topię się zimny jak lód, rozpływając łzy, po pomarszczonej chlaniem i dragami twarzy. Próbuję się podnieść, ale moje zwiotczałe mięśnie przestały ze mną współpracować. Zataczam się do brudnego kibla moje nogi stepują w psychodelicznym tańcu rozmazanej rzeczywistości. W lustrzę widzę ducha, a cień dawnego mnie podcina sobie żyły i wiesza się na klamce od drzwi. Zeszczałem się, a oddech cicho skwierczy, kiedy pętla zaciska się jak wąż boa, ściskając moją krtań. Wszystko puściło uleciało z mojego zimnego ciała jak powietrze z pękniętego balonu. Wszystkie problemy i marzenia, pierdolone nadzieję i złudzenia znikają powoli wraz z moim oddechem. A teraz nic już nie ma tylko ogień trawiący moją skórę i kości cicho się śmieje z mojej naiwności.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania