Ciężka treść

Ta treść będzie ciężka.

Umarła mi w dłoniach panienka.

Ukułem ją nożem w brzuch.

Bo była wredna w chuj.

Więc Mnie Huk strzelił już.

Nie będę pisał bzdur.

Dobrze ci gdy grasz.

Gdy śpiewasz już nie aż tak.

Teraz matka ziemia z pogodą się spiera.

Czy to komedia czy dramat.

Co to jest blamaż?

Tu u mnie podłogi są na ścianach.

A sufity w oknach.

Okien nie ma wogle.

Okiem patrzę na sosne.

To dla mnie żałosne.

Nie czeka mnie noc.

Dnia też nie znam.

Uciekam i błądze w nerwach.

Tragizm ścierwa.

Kreski posypane na jej żebrach.

Jestem zwykła pospolita menda.

Nie gangster, nie gliniarz, nie wieśniak.

To ni fałsz, ni prawda.

Żadna szczerość. Czy filkcja.

Wam wszystko jest jak gonitwa.

Spotykam codzień hycla.

Brykam na dziwkach za kwit z kar.

Car to chart z nart, zwykły bard.

Plugawy pasTa treść będzie ciężka.

Umarła mi w dłoniach panienka.

Ukułem ją nożem w brzuch.

Bo była wredna w chuj.

Więc Mnie Huk strzelił już.

Nie będę pisał bzdur.

Dobrze ci gdy grasz.

Gdy śpiewasz już nie aż tak.

Teraz matka ziemia z pogodą się spiera.

Czy to komedia czy dramat.

Co to jest blamaż?

Tu u mnie podłogi są na ścianach.

A sufity w oknach.

Okien nie ma wogle.

Okiem patrzę na sosne.

To dla mnie żałosne.

Nie czeka mnie noc.

Dnia też nie znam.

Uciekam i błądze w nerwach.

Tragizm ścierwa.

Kreski posypane na jej żebrach.

Jestem zwykła pospolita menda.

Nie gangster, nie gliniarz, nie wieśniak.

To ni fałsz, ni prawda.

Żadna szczerość. Czy filkcja.

Wam wszystko jest jak gonitwa.

Spotykam codzień hycla.

Brykam na dziwkach za kwit z kar.

Car to chart z nart, zwykły bard.

Plugawy pas.

Zjęłczały kwas. Spleśniały Grass.

Leje beton na czas.

Raz do roku wiąże stal.

To nie czar. Tylko gwar.

Otwarty bar.

Tulipanów skwar.

Chmara komarów, poliglotów pustka.

Czary-mary kopary kopią jamy.

I doły, po czym usypują góry.

Stododoły płoną jak stąd do glezgoł.

Odległość tyle aż czasu płoną.

Bo tregle drewniane wysoko.

Jest spoko. Palę żywych ludzi w ogniu

Piekielnym, w niebiosach.

W cyrku na kłosach z dawnych ruin.

Co złego to osa, ja jestem bossa.

Jak szosa, zrób pokaz na pokaz.

Zajebie swego szefa szybko.

Bo jest dla mnie zwykłą dziwką.

Nie przyjdę dziś bo jest jutro.

A wczoraj będę z kurwą.

Na próżno. Nie czekam.

Spierdalam stąd. Żwawo.

Kupuje siano cielakom.

Kur nie karmie wcale, nie znoszą mi jajek. Mam na plecach dziare.

To stare i nowe, rymy gotowe.

Mój Boże na drodze. Są stacje.

Wszystko nieczyste ujebane tłuszczem.

Martwe zwieżęta tu leżą.

Rozkładają się ale nadal wierzą.

Że odrodzą się jako człowiek.

Ale zwierzę to tylko zwierzę nie wierzę.

Nie czaje tych rymów stary.

Kup browary, mów mi stary.

Umyj Gary. Zesfataj pary.

Ślub bierz czym prędzej.

Bo zdechniesz z braku.

Jej nie siebie.

Na niebie znaki.

Mój pies ma kłaki.

Wyprute flaki.

Zimą zimują tu raki.

Dla naszych braci haki.

Powiesze ich na nich, niech giną.

Niech leżą, wiatr buha strzela.

Opera, jasna cholera.

Znowu afera.

Twój dom to ściera.

Nie jestem skanera.

Na belach ize bym jebał. I w ćipke i w dupę. Jej bąki są super.

Lubie zapach jej gówna. Bo ze mnie łachudra. Ona jest durna.

Ale chce by nasrała mi do mordy.

Chce jeść jej gówno prosto z tyłka.

Krótka piłka.

Nie biegam, nie szczekam, nie miałcze.

Warcze na oparcie. Me harce.

Jak na starcie meta z fartem.

Przed koniec po początek.

Powabnie jestem tylko czarem.

Zawsze z żartem.

Kiedyś lizałem Marcie.

Mersi ci kochana

Twa dupa mi smakowała bo nie byłaś stara. Pachniałaś jak fiołki.

Ja robiłem fikołki.

Na skoczni skocz mi.

Mam konflikt. S prawem na bakier jestem.

Mam dreszcze, jest m jak czester.

To Brednie z sensem.

Jak gruszki na wieżbie.

Jak śliwki na sośnie.

Zachowujesz się nieznośnie.

Jesteś ze mną to proste.

Kolosalne i wątłe.

Ja hące mątwie.

W nagrodę. Mam kropkę.

Wers wers goni na złe i dobre.

Na niebieskie nie modne.

Zbrojnie pochodnie, oddolnie.

W grodnie na wojnie.

Kopie cię w torbę. Jest bardzo chojnie.

Pic picuw pokornie.

Sztorm jest. Jest pogodnie.

Mów mi persil lub ariel.

Bo tak jest fajnie.

Dałnie, słuchaj to nie padniesz.

Czarnie w bieli na bagnie kuszą Mnie nimfy snarne.

Kochanie jest kul bardzo fajnie.

Mizerny z cię chuj i głupi gbur.

Wzniosłeś ogromny mur.

To teksty z indyjskich sur.

Na raz robimy tu gnuj.

Nie twój, nie mój a ich.

Tych i tamtych.

Jqla robię komedie.

Ty ufasz mej spermie.

Na wieki amen, kochanie.

Co się dziś stanie? na bani masz banie.

I głowę i łeb też, jak ponury jeż.

Trafiam na serc śmierć.

Coś się zatrzymało, długo stało. z czymś się spierało kochało, wspólnie czarowało magią białą.

Coś się zesrało nie długo to trwało.

Sekundy ich setne. Ci z odbytu nasienie cieknie, a twa koleżanka je połyka.

Swendzi ci cipa mi prącie. Mogli byśmy się zgrać. Ruchałbym w mróz, Ruchałbym w skwar.

Nie spłaca rat we łbie się źle mam. To taki stan. Jestem twój fan.

Znowu ban. Jak grał tak miał.

Cham. Dzban. Portfel z ran.

Jak już mówiłem nie raz nie wiele razy.

Powtarzam to jslak każdemu znane wyrazy. Mam głupie fazy.

Ty masz gazy cieplarne., planety.

O rety. Nietety. Czy pełna twa taca. Kto się ze złem brata ten kończy w kartach.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • ireneo wczoraj o 18:29
    Ciężka treść jak to u analfabety, zdemoralizowanego, ciężarka.
    Swoim obscenicznym ekshibicjonizmem gwałcisz niemal wszystkich userów.
    Wygląda na to, że dostałeś tu, wulgarny głąbie, azyl.
  • KarolKacperK 2 godz. temu
    Pierdół s i ę sciero

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania