Ciężkości
Martwy punkt to zaledwie początek końca.
Wyblakła część osi po lewej stronie marginesu.
Wykres funkcji bez wyrazu wolnego,
bo coś się wyzerowało
i nie chce zatonąć.
Flashbacki, gdy sama stoję w kolejce,
a koszyk prawie pusty,
jak przeszło rok temu
twoje oczy.
Więc dryfuję,
a gdy morze wyrzuci mnie w końcu na brzeg –
grzęznę,
zapominając kierunki,
gdzie prawo, gdzie lewo -
i środek.
Komentarze (6)
O boże słodzi już.
To zawieszenie, kiedy jedną nogą już jesteś gdzieś daleko, a druga jest cięższa niż marmur i jedyne, co można zrobić, to złapać ją rękoma i ciągnąć. Szarpać zwyczajnie za sobą, ze wszystkimi konsekwencjami.
To zawieszenie, kiedy wykonujesz codzienne czynności i nagle uderza cię myśl, że gdzie ja właściwie jestem. Co ja tu robię. Czyje to dłonie, wykonują te wszystkie machinacje?
Przecież jeszcze mrugnięcie temu byłam gdzie indziej.
I wszystko jest jakieś mniej widoczne, jakby przez plastik. Jakby ktoś nałożył na nas plastikowy worek i odciął dopływ tlenu, a my dusimy (😆haha!) się i nie możemy tej reklamówki rozerwać, więc wchodzi tylko w usta, aż w końcu nie.
Aż w końcu rezygnujemy, nie wiadomo tylko z czego.
Hm. No sporo zobaczyłem. I to wręcz boli.
Bardzo dobry tekst. Masz naprawdę dobra passę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania