Ciułaczek

Wiele lat temu naszym pierwszym powodem do awantury zaraz po ślubie były pieniądze, nie chodziło wtedy o dużą sumę, jedynie o powstrzymanie kawalerskiej tradycji. Zanim poznałem żonę raz w miesiącu w każdą pierwszą sobotę wieczorem po wypłacie spotykałem się z kolegami na kartach. Jednak, gdy wypadały w tym czasie święta, wieczór męski był przekładany o tydzień. Każdy na takie spotkanie przynosił cztery piwa i orzeszki, więc koszt był niewielki. Stałego miejsca spotkań nie mieliśmy i było ono uzgadniane tydzień wcześniej. Najczęściej przychodziliśmy do domu Grześka, stolik do gry ustawialiśmy na werandzie. Miejsca zajmowane były w tej samej kolejności, zawsze było wiadomo, kto siedzi naprzeciw, a kto po bokach. Podczas gry poruszane były tematy, które były i są od ostatniej gry ważne. Najczęściej rozmawiało się o sporcie, polityce i dziewczynach, znacznie później mówiło się o dzieciach.

Zaledwie dwa tygodnie od wesela przyszła sobota i wieczór męski, zabrałem wtedy na to spotkanie butelkę wódki weselnej. Jednak, gdy minął miesiąc zakupiłem standartowy wkład karciany, żona, jak zobaczyła cztery piwa i orzeszki, zrobiła mi awanturę. Wtedy po raz pierwszy i całe szczęście ostatni zostały wykrzyczane przez nas słowa, z których po opadnięciu emocji obydwoje nie byliśmy dumni. Następnego dnia zawarliśmy honorową umowę i od tego dnia raz w miesiącu kupowałem mój karciany wkład. Zakupy i wieczory męskie trwały jeszcze prawie cztery lata. Jednak nic nie trwa wiecznie i po zlikwidowaniu naszej fabryki, rozjechaliśmy się wszyscy w poszukiwaniu pracy. Wtedy przestałem spotykać się z kolegami, wieczory karciane zamieniłem na kolejne telewizyjne i przestałem kupować cztery piwa i orzeszki. Tylko żona w każdą pierwsza sobotę miesiąca przy obiedzie kładła przy mnie pieniądze na wkład do kart. Potrzeba zakupów zanikła, lecz tradycja pierwszej i ostatniej awantury została w ten sposób powstrzymana. Kwotę tą musiałem wydać, a jak to zrobię, to była już moja sprawa.

Mężczyźni i kobiety pochodzą z różnych planet, jednak posiadają wspólne zamiłowanie, a mianowicie gromadzenie odzieży. Wenus zapycha szafę nowymi i najmodniejszymi ubraniami. Dzięki takiemu postępowaniu nigdy nie ma, co na siebie włożyć. Natomiast Mars poupychane ma ciuchy wszędzie, w większości to stare szmaty. Wszystkie są mu potrzebne, on będzie jeszcze w nich chodził, choć w szafie przeleżały nieużywane dziesiątki lat i dalej tam będą. Podobnie było i w moim przypadku, w szafie wisiał mój pierwszy garnitur w nim byłem na studniówce. Tam na balu tańczyłem po raz pierwszy z żoną, później pisałem w nim pracę maturalną. Kiedy wróciłem z ostatnich egzaminów powiesiłem go w szafie i od tamtej pory wisi. Nawet długopis, którym pisałem, dalej włożony jest w kieszonce na piersi.

Pieniądze przeznaczone na wieczór karciany wkładałem do kieszeni marynarki. Kiedy po raz kolejny chciałem tak zrobić, niestety nie byłem w stanie. Żona mój ulubiony garnitur wyrzuciła do kontenera na starą odzież, jakich pełno jest porozstawianych na mieście. Natychmiast pobiegłem i chciałem go odzyskać, lecz minął prawie miesiąc, przez ten czas pojemnik blaszany został opróżniony. Podczas powrotu do domu, zacząłem zastanawiać się, ile tam pieniędzy upchałem. Nawet pobieżne liczenie dało mi kwotę przeszło pięć tysięcy złotych, wszystko w najwyższych nominałach. Zaledwie w ubiegłym miesiącu kolejną dwusetkę do porwanej ze starości kieszeni wkładałem. Było mi ich szkoda, gdybym wiedział, że je stracę, kupiłbym sobie motor, a tak przepadło.

Minęło od tego czasu kilka kolejnych miesięcy, była letnia sobota, zostaliśmy zaproszeni na ślub mojego chrześniaka. Mieliśmy do pokonania ponad trzysta kilometrów, dlatego z samego rana razem z żoną wyjechaliśmy samochodem. Małżonka całą noc przespała w fotelu na siedząco, ponieważ bała się zniszczyć fryzurę, tak pieczołowicie wczoraj wykonaną w najlepszym zakładzie w mieście. Wizyta od miesiąca była uzgodniona, chociaż próbowałem przemówić żonie do rozsądku.

- Poproś siostrę niech ci zamówi wizytę w jakimś zakładzie na miejscu w godzinach południowych. Wyjedziemy wcześnie rano, w domu siostry weźmiesz prysznic, później zakład fryzjerski. Spokojnie zdążysz się jeszcze przebrać i na ślubie będziesz pięknie wyglądać.

Niestety racji nie miałem i teraz jedziemy obydwoje wyszykowani. Autostrada zablokowana przez wypadek, policja skierowała nas na objazd, choć prosiłem funkcjonariusza.

- Proszę pana stanę na pasie awaryjnym i przeczekam, na pewno to będzie szybciej niż objazdami.

Pierwsza miejscowość powiatowa, przez jaką jechaliśmy, potwierdziła, że miałem rację. Nawigacja informowała o dziesięciominutowym przejeździe przez miasto, prawie pół miasta zostało zamknięte ze względu na trzy niewielkie remonty miejskich dróg. Zaledwie po pół godzinie przedzierania się przez pipidówkę, tablica informacyjna skierowała mnie na jakieś wilcze doły, miała to być droga tymczasowa na czas remontu. Jednak położenie jakieś trzysta metrów nowego asfaltu, zajęło drogowcom ponad pół roku i jadące w wielkiej ilości tiry po płytach betonowych pokruszyły je. Zaczęła wystawać stal zbrojeniowa i na nią wjechałem. Nagle miałem cztery przebite opony i do dyspozycji jeden zapas. Mogłem jedynie zjechać na pobocze i do tego miękkie. Oboje wysiedliśmy z auta, ja w garniturze i białej koszuli pod krawatem. Żona w sukni stosownej do okazji, na jaką jedziemy, a tu klops.

Pierwszy raz cieszyłem się z otaczających nasz reklam, to właśnie z nich dowiedziałem się o umieszczonej, niedaleko naszego przymusowego postoju, wulkanizacji. Byłem zmuszony dowiedzieć się czy zakład jest czynny i udałem się w wskazanym przez reklamy kierunku. Dopiero czwarty, do jakiego trafiłem wulkanizator był czynny, koła muszę dostarczyć w ciągu dwóch godzin. Inaczej zostanę w tym mieście do poniedziałku. Nikt w całym mieście nie świadczył usług wulkanizacyjnych z dojazdem do klienta, a tym bardziej całodobowo. Dlatego pilnie potrzebowałem jakiś ciuchów na przebranie, inaczej na weselu będę wyglądał jak świnia po błotnej kąpieli. Taryfiarz, jakiego zamówiłem, dostarczył mnie najpierw do dobrze zaopatrzonego second hand-u. Taksówkę opuściłem jak oparzony, wpadłem prawie biegiem do sklepu, a tam półki, stojaki, kartony pełne wszelakiego dobra. Wszystko przez klientów o tej porze przemieszane, śpieszyłem się i poprosiłem sprzedawczynię o pomoc, obiecując męską premię. Kobieta w mig pojęła, co miałem na myśli i powiedziała.

- Zgoda, ale na dwa kuflowe.

Szybko dopasowała mi wygodne ubranie mogące od biedy uchodzić za robocze, zapłaciłem dając dychę ekstra zgodnie z umową i wychodziłem. Gdy przed drzwiami na stojaku zobaczyłem mój maturalny garnitur i zwróciłem się do ekspedientki.

- Ten gajerek też wezmę.

Jak zdejmowałem ze stojaka sentymentalny garniturek, pod podszewką wyczułem moje zaskórniaki, po tym momentalnie wrócił mi dobry humor. Natychmiast wiedziałem, że od tego momentu już nic złego nie może mnie spotkać. Naprawa kół poszła bezproblemowo, u wulkanizatora podobnie i za taksówkę nie zapłaciłem ani grosza. Podczas łatania opon mówiliśmy na różne tematy i okazało się, że jesteśmy kolegami z wojska. Wypadało mi tylko zaprosić ich z żonami do mnie za tydzień na weekend, wypijemy po piwku i zagramy w karty jak kiedyś w jednostce.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania