Co ja tu robię..? <rozdział I>

Wielka Brytania, Londyn. Rok 3016.

 

Czy to już jutro? To niemożliwe!

No tak, niemożliwe, bo to już dzisiaj!

Dlaczego nie mogę zasnąć? Jaka ja jestem bezmyślna, potrafię sobie przecież odpowiedzieć na to pytanie. Jutro Ten dzień. Wszystko się nareszcie zmieni..wszystko..

 

-Sophie! Sophie! Obudź się dziecko!

-Co ty tu robisz?! Zostaw, daj mi spokój, chcę spać.

-W tej chwili masz wstać z łóżka i zejść na dół za 5 minut. Oczywiście gotowa na Wybór.

-Która godzina?! Nie mogłaś mnie wcześniej obudzić?

-Czy ty jesteś niepoważna? Przypominam Ci, ze od dzisiaj nie jestem tylko Twoją matką, ale przełożoną, ha! I to najwyższego stopnia, dlatego zachowuj się tak jak przystało na..

-Tak wiem.- ucinam.- Wybacz. To się więcej nie powtórzy.

 

Mhm, czy już zawsze tak będzie? Moje kłótnie z Edith zawsze muszą skończyć się przeprosinami. Bo tak wypada. Z nikim nie mam tak złych relacji jak z nią. Tylko ona mnie nie rozumie. Tylko. Nie, to nietrafne określenie. Powinnam powiedzieć: Aż.

Przecież to Edith tu rządzi-jeśli ja się z nią kłócę, nie mówię o niej dobrze, automatycznie moja opinia publiczna zniża się do poziomu 0. I to właśnie dlatego, że ona jest tym Aż.

 

Jestem przykładną córką, czasem wybuchową. Jest to normalne, bo przecież kwalifikuję się do tej grupy wiekowej, gdzie bunt młodzieńczy jest na porządku dziennym. Włożyłam na siebie ulubioną sukienkę- tę, którą kupił mi w najlepszym sklepie tato. Ciężko zapracował na to by mi ją podarować. Szanuję to, dlatego mam ją na sobie w najważniejszym dniu mojego życia-podobno.

 

Matka jeszcze nie zauważyła, że skróciłam włosy. Zrobiłam to wczoraj wieczorem. Tato zawsze mówił, że mam je ściąć, bo wtedy będę wyglądać bardziej młodzieńczo i fikuśnie- uśmiecham się, uwielbiam to słowo. Odważyłam się to zrobić dopiero wczoraj przed "tym dniem". Edith zawsze powtarzała, że moje włosy są bardzo ważne, bo kreują mój wizerunek. Długie, blond, zadbane i najlepiej upięte włosy są przekonywujące i wyglądają królewsko. Według niej jesteśmy rodziną królewską. Wyznaje dość nietypową zasadę: skoro jedna monarchia w naszym kraju upadła, trzeba stworzyć następną. Tą następną w domyśle mamy być my. Jednak ja na to nie pozwolę, pokrzyżuję Jej plany. Nie chcę żeby ktoś- Edith rządziła innymi. W życiu na to nie pozwolę.

Schodzę na dół.

 

- Witaj Sophie.- ledwo wykrztusił to z siebie "mój nowy tato" najwyraźniej zaskoczony moim nowym wizerunkiem.

- Witaj.- postanowiłam, że będę się odzywać tak, jak przystało chociaż przy nim, bo przy matce nie mogę się pohamować.

- Coś ty zrobiła?! - zaczyna się. Wiedziałam, że pokłócimy się tego ranka.

Spiorunowałam ją wzrokiem i postanowiłam to przemilczeć- im mniej będę mówić o tym co czuję, tym lepiej.

 

Zjadłam trochę sałatki, którą przygotowała nam Danielle. Jak zwykle była przepyszna, niestety nie mogłam o tym wspomnieć przy członkach mojej rodziny, ponieważ "są ludzie równi i równiejsi" i za takie zachowanie zostałabym ukarana. Jednak ja, ostatnio buntowniczka, doceniam pracę innych- w przeciwieństwie do Edith. Dlatego wychodząc z kuchni szepnęłam do mojej "prawdziwej mamy", która mnie wychowała na człowieka traktującego wszystkich równo:

-Danielle, posiłek był wyśmienity. Dziękuję.Trzymaj dziś za mnie kciuki i pamiętaj, że bardzo cię kocham.

- O Sophie..- uśmiechnęła się pięknie i szybciutko ucałowała mnie w policzek- Wiem, że podejmiesz właściwą decyzję. Ojciec, niezależnie od tego co zrobisz, jest i będzie z Ciebie dumny.

- Mam nadzieję- nie mogłam pohamować spływających po policzku łez. Danielle otarła mi je chusteczką, jak za dawnych lat i po chwili wróciła do swoich obowiązków.

Powędrowałam do toalety poprawić makijaż, co ostatnio często mi się zdarzało po rozmowach z matulką.

 

Wiem co zrobię. Postąpię wbrew wszystkim zasadom przyjętym w moim domu. Edith zapewne uzna, że przyniosłam rodzinie "królewskiej" wstyd i hańbę, dlatego oznajmi mi, że nie będę już jej córką. Będę musiała poradzić sobie sama. Zawsze mogę liczyć na Danielle.

- Kochanie, jesteś gotowa?

- Tak.- chcę oszczędzić sobie następnej kłótni, bo za niedługi czas wybuchnie awantura. Dlatego postanawiam nie mówić nic więcej.

- To chodź słoneczko, ktoś na nas czeka za drzwiami.

O nie, nie, nie. Tylko nie oni. Co ja im powiem? Czy będę musiała kłamać? Zapewne. Chyba, że szybko przedostanę się do limuzyny.

- Sophie! Podjęłaś już decyzję? Wiesz co zrobisz? Pójdziesz w ślady matki?

Ciągle to słyszę, ale dzisiaj szczególnie to na mnie oddziałuje. Zrobiło mi się niedobrze. Nie chcę iść na Wybór, nie chcę nigdzie iść, jedyne czego pragnę to przytulić się do matulki i przywołać wspomnienia o tatku. Zamykam oczy, biorę głęboki wdech, potem wydech i jeszcze raz, wdech i wydech. Czas się z tym zmierzyć.

Uśmiecham się swoim-podobno- czarującym uśmiechem i grzecznie odpowiadam:

-Drodzy państwo, wybaczcie, ale bardzo się spieszymy, na nas już pora, nie chcemy się spóźnić. Za parę chwil wszystkiego się dowiecie. Wykażcie się ten jedyny raz cierpliwością. Dziękuję.

Uff, przedarłam się przez tłum dziennikarzy, jestem już bezpieczna. Witam się z ulubionym kierowcą.

- Henry, miło Cię widzieć. Jak się miewasz?

- Sophie, Sophie. Mamy jeszcze jakieś trzy minuty na to, aby porozmawiać tak, jak nie przystoi.

- Co ja bez Ciebie zrobię? Haha.. Zaczynamy jeszcze raz. Cześć Henry, co tam? Jak leci?

- W porządku młoda, a u Ciebie?

- Znasz sytuację.- uśmiecham się niepewnie, a Henry zmieszany zmienia temat.

- Moja córka też dzisiaj dokonuje Wyboru.

- Wiem, pamiętam o tym. Mam nadzieję, że w końcu ją spotkam.

- Jak to? To niemożliwe, nigdy się nie spotkacie. Lizzie Wybiera poziom II, a ty..to oczywiste.- spodziewałam się takiej reakcji.

- Dziękuję Ci za rozmowę, ale włączam alarm. Edith i "nowy ojciec" wchodzą za..-Henry rzuca mi spojrzenie i przyłącza się- 5, 4, 3, 2, 1..Było miło!- uśmiecham się, i w tym samym momencie do limuzyny wchodzą wcześniej wspomniani "goście".

Nasze wspólne odliczanie z Henry'm to tradycja, którą celebrujemy nawet każdego dnia. Nasz kierowca to jeden z moich dwóch przyjaciół. Przypomnę, że Danielle jest drugą.

 

- Co ty najlepszego zrobiłaś? Już widzę pierwsze strony gazet! A te serwisy i portale społecznościowe..to niedorzeczne! Jak Ci nie wstyd! "Córka wybitnej Pani Dyrektor- Sophie Merth, odpowiada na pytania dziennikarzy niezgodnie z etyką wprowadzoną w poziomie I, szkole należącej do jej matki. Czy Pani Edith Merth przydzieli córkę odpowiedniemu wychowawcy w swojej placówce?" - recytuje bez zastanowienia matka. Zastanawiam się czy nie wymyśliła tego wcześniej, brzmi całkiem sensownie. Chyba tego nie skomentuję. Chce mi się śmiać. Przecież nikt nie wie jakie dokonam Wyboru. To żenujące, że każdy układa swoją wizję.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Celtic1705 20.01.2016
    Hej. Przeczytałam. Historia dość... Nie umiem znaleźć odpowiednich słów. Jest parę błędów. Nie umiem wszystkich wymienić w tym momencie. Na pewno brak w niektórych miejscach przecinków, a to, co mi się rzuciło najbardziej w ręce, to fakt, że po myślniku, kiedy jest dialog, nie ma spacji. Pomijając te drobnostki, historia naprawdę mi się podobała, bo trochę pokazuje, że zdarza się tak, że my też musimy dokonywać w życiu wyborów, których dokonać nie chcemy, a do których nas zmuszają.
  • Axi23 20.01.2016
    Dziękuję bardzo za opinię. Postaram się nie popełnić tych samych błędów w następnym opowiadaniu. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania