Co ja tu robię?

-Andrew..? Andrew! -lekarz świecił mi latarką po oczach. Było sbyt buało, abym widział cokolwiek innego niż osobę w niebieskim kitlu i światełko. Zamrugałem kilka razy i wziąłem głęboki oddech, skręcając sie chwilę później z bólu. Co ja zrobiłem? Uniosłem głowę w górę i ujrzałem szpitalne łóżko. Czyżbym był w szpitalu? Ale to niemożliwe! Ja wczoraj nic nie zrobiłem! Doktor odetchnął z widoczną ulgą. Widocznie zauważył moje zdziwienie, więc zaczął coś mówić, ale ja rozumiałem jedynie to "Byłśhdh ainunnn wczryhyh namydy tryry".. Ogłupiałem, czy mi się wydaje? No nic. Mężczyzna wyszedł z pokoju, dzięki czemu mogłem się dokładnie przyjrzeć sytuacji.. obok mnie leżał Black. Chwila, BLACK? Co on tu robi? Jak ja się tutaj do cholery znalazłem?!

 

-Boże! Andy! Myślałem, że się nie obudzisz! -chłopak momentalnie wstał z pryka i mnie przytulił, na co ja syknąłem z bólu.Chyba zapomniał, że LEŻĘ OBOLAŁY.

-Powiedz mi.. jak ja się tutaj znalazłem? -szepnąłem, niemalże niesłyszalnie, po czym chłopakowi napłynęły łzy do oczu.- Oj no błagam się, nie mazgaj się tylko.. -ochrypłym głosem odpowiedziałem

-No bo.. No bo my przecież wczoraj byliśmy na torach. Ja, ty, Ashley. To przez moje urodziny, które chciałeś zorganizować. Przyniosłeś przecież wódkę.. Jak ty nic nie pamiętasz? -spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem, na co ja tylko pokiwałem przecząco głową- Andy, boże.. Staliście na torach z Purdy'm. Odepchnął cię.. upadłeś i stoczyłeś się z całego wzgórza, na którym były te tory no i ten.. -zamiesił się a mi momentalnie serce zaczęło szybciej bić. Przeraziłem się bardziej niż wcześniej. -Proszę, nie mów, nie, Black.. Ja cię błagam! -mimo bólu uniosłem się i poszarpałem nim po czym po prostu opadłem.

-Ash zginął ratując twoje życie. -słysząc te słowa, pękłem. Moje serce rozwaliło się na miliony części. Zacząłem płakać. Z bezsilności i tego cholernego smutku. Ashley.. o boże.. jak ja sobie bez niego w życiu poradzę? Był ostatnim moim prawdziwym przyjacielem, a blondaska znałem zaledwie miesiąc.

 

Przeszedł w końcu lekarz. Ja zdążyłem wypłakać jakieś 7 litrów łez i dojść do ładu, aby nie poznał mojej rozpaczy. Spojrzał na mnie współczującym wzrokiem.

-Ma pan połamane kilka żeber, wstrząs mózgu oraz złamanie z przemieszczeniem.. -spojrzał na zdjęcie rentgenowskie po czym na mnie- W piszczeli. -dokończył, unosząc moją nogawkę i sprawdzając stan kości. Powstrzymałem się od kopnięcia go, lecz tylko wbiłem paznokcie w materac i zacisnąłem zęby.

-Wyjdzie pan za jakieś dwa dni. Dam panu czas na przemyślenia i odpoczęcie od całej ten sytuacji. -stwierdził, po czym wyszedł, a ja zasnąłem, pogrążony w bólu, smutku połączonym z rozpaczą.

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 

So sorry, że dopiero dzisiaj.. no i że tak krótko, ale laptop ze mną nie współgra i nauka :C

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Króliczek 20.06.2015
    Przepraszam ale muszę zapytać... czy to jest opowiadanie o gejach? Jeśli nie to okey ale tanie odniosłam wrażenie :) Jest super 4 :)
  • Emes_Eden 09.08.2015
    Tak, to opowiadanie o gejach :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania