Co ma być, to będzie

I oto zamieszkaliśmy wśród prowincjuszy! - Monika Kalinowska wychyliła się przez okno. Z dołu spojrzało na nią stado krów. - Michał, chodź popatrzeć na te krowy. Ta jedna cholera na mnie patrzy. " Moniko - mówi - naprawdę mieszkasz teraz wśród prowincjuszy.

- Jestem w łazience - odparł Michał.

Jego głos dobiegał jednak z kuchni. Mąż (choć nie lubiła używać słowa mąż, ponieważ myślała wtedy, że jest już po trzydziestce - i była - lecz mimo to nie lubiła, by jej o tym przypominano, zresztą wciąż miała dziewczęcy wygląd, kasjer ze sklepu spożywczego wręcz z nią flirtował zeszłego wieczora, a choć mogło chodzić o to, że była ubrana zdecydowanie zbyt atrakcyjnie jak na szybkie wyjście po ser i krakersy, sądziła, że mogło chodzić o jej akwamarynowe oczy, ponieważ praktycznie w nich pływał) przyjmował przeprowadzkę do Grzegorza lepiej, niż się spodziewała. Jak na razie jedynym aktem buntu ze strony Michała było zniszczenie wypożyczonego samochodu poprzez przejechanie nim agresywnie przez reklamę centrum handlowego, aby pokazać, jak bardzo nie nadawał się do życia w miejscu, w którym nie mógł chodzić na piechotę do sklepów. Możliwe, że nie stało się to celowo, lecz Michał bardzo niewiele rzeczy robił przypadkiem.

- To praktycznie bestie - powiedziała Kalinowska, choć teraz mniej miała na myśli krowy, a bardziej swych nowych uczniów. - Cały dzień odbierają konspekty, ale pożarliby cię w sekundę, gdyby tylko mieli odpowiednie zęby.

Dopiero co wprowadzili się do swojego "historycznego" domu na farmie bydła. Kalinowska, którą

niemało łączyło z historią, wątpiła w historyczne korzenie budynku, ale ten i tak był całkiem czarujący. Podobała jej się idea pracy na roli. W najbardziej lingwistycznym sensie była teraz rolniczką.

- W piątek zjawią się tu po twoją krew! - zawołał Michał.

Krowy zamuczały z ciekawością. Kalinowska pokazała im środkowy palec, lecz nie zmieniły min.

- Już są tutaj.

- Nie krowy. Załatwiłam ci dodatkowe ubezpieczenie na życie i potrzebna będzie twoja krew. Piątek. Bądź tu.

Cofnęła się do wnętrza i po skrzypiącej podłodze przeszła do kuchni. Michał stał przy blacie w niebieskim t-shircie i bokserkach, krojąc mango. Przejechał ręką po krótko ostrzyżonych blond włosach. Nie podniósł wzroku.

- W piątek mam lekcje. - powiedziała. - Pomyśl o dzieciach. Ile ubezpieczeń na życie potrzebujemy?

- Mam pewien standard życia, który chcę utrzymać, jeśli coś złego przytrafi ci się w środku nocy. - Dźgnęła ją nożem, gdy ukradł kawałek mango. Uniknęła zranienia tylko dzięki swej szybkości, ma nie jego niechęci do wcielenia zamiaru w życie. - Wróć zaraz po zajęciach. Nie szwendaj się bez sensu, jak masz w zwyczaju.

- Nie szwendam się - odrzekła Kalinowska. - To, co robię, jest w pełni celowe.

- Wiem, wiem, pragnienie zemsty i tak dalej.

- Możesz mi pomóc, jeśli chcesz. Msz znacznie lepsze wyczucie kierunku.

Nie zdołał do końca ukryć, że odwołanie do jego ego sprawiło mu przyjemność.

- Do niedzieli nie mogę. W sobotę nie wracaj do domu. Szwendaj się. Przyjdą okadzić dom.

Kalinowska zwędziła kolejny kawałek mango. Tym razem nóż znalazł się trochę bliżej.

- Co to znaczy?

- Widziałem ulotkę. Chodzi o pozbycie się złej energii z miejsca. W tym domu jest jej pełno.

- Bo idzie od ciebie.

Cisnął nóż do zlewu, w którym miał pozostać, póki się nie rozłoży. Michał nie nadawał się do prac domowych.. Miał bardzo wąski zakres umiejętności. Ruszył w stronę sypialni, by wziąć kąpiel, zdrzemnąć się lub wypowiedzieć wojnę.

- Nie doprowadź do naszej śmierci.

- Nikt nas nie zabije - oznajmiła pewnie Kalinowska. - Szara Kobieta zna zasady. A pozostałe... - Wytarła nóż i odłożyła go na stojak.

- A pozostałe co?

Nie zdawał sobie sprawy, że wciąż był w kuchni.

- Właśnie myślałam o tym, że dziś widziałam jedną z córek Antoniny Brzezińskiej.

- Też była dziwką? - spytał Michał.

Antonina Brzezińska była odpowiedzialna za siedem średnio nieprzyjemnych i cztery niezwykle nieprzyjemne miesiące ich życia.

- Możliwe. Boże, ona wygląda zupełnie jak ta suka. Nie mogę się doczekać, by ją oblać. Zastanawiam się, czy wie, kim jestem. Zastanawiam się, czy powinnam jej powiedzieć.

- Jesteś sadystką. - powiedział niedbale.

Zastukała kostkami palców o blat.

- Idę sprawdzić, gdzie te krowy mają zęby.

- W szczęce. Widziałem w programie przyrodniczym.

- I tak do nich idę.

Gdy próbowała sobie przypomnieć, które drzwi prowadzą do sieni, usłyszała, że coś do niej mówił, ale nie dosłyszała co. Wybierała już numer do kontaktu z Warszawy, który miał szukać piętnastowiecznej sprzączki do pasa, z której powodu noszący ją miał złe sny. Kobieta szukała jej od wieków. Szkoda, że nie można było zaprząc do tego Szarej Kobiety, byłaby najlepsza. Oczywiście do chwili, aż zdradziła Kalinowską.

Zastanawiała się, ile czasu minie, zanim Szara Kobieta do niej przyjdzie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania