Codzienna monotonia.
Od dawna już moja mama chorowała na depresję i uczęszczała raz w roku minimum w szpitalu psychiatrycznym. Z tego powodu musiałam dość szybko dorosnąć, stać się kobieta i panią domu. Szybko opanowała te umiejętności. Był kwiecień mama była w szpitalu a ja kończyłam gimnazjum. Ciężko mi było połączyć pracę domowe z przygotowaniem do egzaminów. Wstawałam rano do szkoły tak mi minęło pół dnia. Wracałam do domu zastawalam ojca pijanego a brat był w pracy. Musiałam posprzątać po libacji alkoholowej po czym szykowalam obiad i od 16 szłam do pracy i wracałam po 22. W domu się nie przelewało a Tata prawie wszystko przijał. W koncu skonczyla sie ta katorga. Trwała przez pół wakacji jak nie więcej. Mama wróciła. Stały temat był o pieniądzach. Miałam już tego dość. Ale dawałam radę. Tak mijały kolejne miesiące. Nowa szkoła itd. Nadszedł październik. 13 października miałam konkurs konkurs szkole wróciłam szczęśliwa bo co wygrałam. Dzień jak codzień. Mama w domu obiad zrobiła. Nadszedł wieczór wrócił brat zadowolony z pracy. Przyszedł nasz sąsiad i kupili po piwie. Podczas picia nadjechala moja siostra z zagranicy. Więc oczywiście zaczęło się picie wódki. Tata już lekko wycięty był tak jak i każdy prawie. Zaczął się kłócić z moim bratem Ale po chwili przestali. Ja pojechałam z siostra i kolega do sklepu po kolejną polowke. Gdy wróciliśmy mojego brata nie było a psy były puszczone. Każdy co szukał. Zaczęłam i ja. Każdy latał wszedzie Ale nie poszedł za stodołę. Poszlam zajrzałam do Starego garażu czy może tam nie śpij pijany. No niestety co nie było. Gdy wracałam przede mną stała szopa aby przykryta dachem spojrzałam i zobaczyłam czarna postać. Szybko podbieglam. To był on. To mój brat wisiał na sznurku. Bez chwili namysłu załapałam go za nogi i podciagnelam do góry. Zaczęłam krzyczeć. Przylecieli moi rodzice szwagier siostra i kolega. Odcieli go i sąsiad zaczął co reanimowac. Ja w tym czasie zadzwonilam po pogotowie. Nie płakałam bo byłam pod wpływem adrenaliny. Zajęła się rodzicami. Mój brat nie żył Ale dzięki szybkiej reanimacji zaczęło mu serce bić. Zabrano co na OIOM. Był nie przytomny a na drugi dzień już sam nie oddychał. Lekarze nie dawali mu szans. Było to dla mnie okropne bo resztki nadzieji rozwjali. Rodzice zapomnieli o moim istnieniu nie interesowało ich czy jestem czy jem i inne rzeczy. Czwartek wieczorem była msza o zdrowie. Dużo pomogła. Bo w piątek rano zaczął się wybudzać ze śpiączki. Ja jako deizmista (osoba nie wierząca ze Bóg opiekuje się światem ) nawrocilam się. Postanowiłam wyjechać. I tak nie mogłam mu w żaden sposób pomóc. Miał porażenie czterokonczynowe. Po dwóch tygodniach pobytu za granicą wróciłam. Cudem było to ze odzyskał sprawność. Gdy ja wróciłam był już na oddziale neutologiczno-rehabilitacyjnym. Po dwóch kolejnych tygodniach wyszedł do domu. Niby wszystko dobrze Ale do tej pory mam koszmary i strasznie się o niego boję. Mam przewrazliwienie sama nigdzie wieczorem nie wyjdę jak to było za czasów wakacji. W takim czymś tkwi wszystko. W ciągu kilku minut szczęście panika płacz tragedia. Człowiek jest istotą która nikt nie pozna. Z bratem wszystko okej Ale nigdy się nie zaufa już osobie po próbie samobójczej. Czyli samobójcy
Komentarze (2)
Wiesz w ogól co to są przecinki i kropki? Ogólnie znaki interpunkcyjne i polskie? Zabrakło ich w 4/5 Twojej pracy. Same wydarzenia przedstawione są dosyć chaotycznie i dziwnie. Zostawiam 2, popracuj jeszcze nad tym.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania