Coś
- Co on tutaj do jasnej cholery robi?! - krzyknął z przerażeniem i szybko złapał rodziców wyskakując razem z nimi przez otwarte okno
- Naruto! Przecież to... - zaczął Minato, ale nie było dane mu skończyć
- Wiem, dlatego uciekamy - rzekł z wyczuwalnym zaniepokojeniem - Jeżeli mnie znajdą, a prawdą będzie to co mi powiedzieliście, to raczej nie pożyjemy za długo - dodał biegnąc jak najszybciej umiał przez wioskę
- Nie rozumiem - stwierdziła Kushina z powagą w głosie
- Cóż, nie wszystko jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka - odparł z grymasem - W tej chwili nie mamy czasu na postój, a jakiekolwiek tłumaczenia nie oddadzą całej powagi sytuacji – dodał przyśpieszając
- Skoro tak... Za północną bramą skręć w prawo - rzekł Minato rozumiejąc powagę sytuacji - będąc w lesie pobiegniesz prosto, aż w końcu usłyszysz szum wody, wtedy skieruj się wzdłuż brzegu, zauważysz niewielki drewniany tartak, a za nim znajduje się tunel prowadzący na drugą stronę góry – poinstruował syna
- Nie idziecie ze mną? - zapytał
- Nie, pokazując się razem z Tobą w wiosce, od razu narazimy Cię na niebezpieczeństwo… Z resztą samych siebie też. Poza tym nie widzę sensu ujawniać się ludziom, w końcu mają mnie i Kushinę za zmarłych i niech tak pozostanie – stwierdził z lekką zadyszką
- Rozumiem, ale chciałem się o coś spytać, o coś co trapi mnie od dłuższego czasu...
- Zapewne chodzi Ci o naszą chakrę, prawda? – spytał z powagą w głosie
- Tak, wyczuwam ją, ale wydaje się jakby tłumiona, nie wiem o co chodzi, ale podejrzewam, że będzie to pieczęć czterech zapór - rzekł z zamyśloną miną
- Nie mylisz się, w końcu klan z którego pochodzimy, władał tymi technikami bez najmniejszego problemu - odparła Kushina - Miło wiedzieć, że jednak zagłębiasz się w historię rodu i poznajesz jego tajemnice – dodała uśmiechając się pod nosem
- Gdyby nie Danzou, który znalazł mnie na ulicy i wychował, to nie byłoby mnie tutaj - stwierdził markotnie, ale po chwili zmienił wyraz twarzy - To on mnie wyszkolił i pozwolił być częścią jego "rodziny", która mnie akceptuje – oznajmił powoli zwalniając
- Danzou? Przecież on zawsze... - Zaczął Minato, ale niedane było mu skończyć
- Cóż, prawdą jest, że zawsze wydawał się wrogo nastawiony do społeczeństwa, ale to co dzieje się w wiosce, raczej nie przypomina tego, co chciałeś osiągnąć za pomocą swojego poświęcenia - słowa te zaciekawiły Minato i Kushinę - On, jako jedyny temperuje zapędy Hiruzen'a
- Tego się nie spodziewałem, ale co było w tym czasie z Kyuubi'm? Przecież on powinien...
- Nie mógł, wiem co obiecał, ale po tym co się wtedy wydarzyło, nie był wstanie pojawić się przez pierwsze pięć lat
- Przynajmniej był bezpieczny - odparła czerwonowłosa
- No akurat w jego przypadku, to o bezpieczeństwo bym się nie martwił - stwierdził Minato z obojętnym wyrazem twarzy
- Taa - przerwał całą dyskusję Naruto - To ja już będę znikał, porozmawiam z kimś na temat tej pieczęci, może uda mi się ją z was ściągnąć - dodał znikając po chwili za drzewami
- Nawet się nie przytulił na pożegnanie –powiedziała smętnie – Jest tak samo narwany jak Ty - dodała Kushina kręcąc lekko głową w akcie dezaprobaty
- Może, ale dzięki temu jesteśmy razem - odrzekł z niewinnym uśmiechem
- Co racja, to racja, a teraz...
- Kushin'a padnij! - krzyknął Minato rzucają się samemu na ziemię
- Co jest?! - zapytała podnosząc lekko głowę do góry, aby zobaczyć przeciwnika - Cholera Minato uciekajmy - półszeptem przekazała mężowi polecenie
- Jak trzeba to trzeba, złap mnie za rękę – powiedział z powagą, a jego głos dobitnie przekazywał podświadomości, żeby mu się nie sprzeciwiać
- Po co? - zapytała zdziwiona
- Jeżeli mamy zginąć to razem - odparł poważnie, a po chwili uśmiechnął się widząc minę Kushiny - Żartowałem, Naruto jak i Ty nie zauważył jednej małej drobnostki... Pieczęć nie jest nałożona należycie, więc możemy używać jutsu, które pobierają bardzo mało chakry, a Hirashin do takowych należy - czerwonowłosa momentalnie złapała błękitnookiego za rękę i razem zniknęli w żółtym błysku
- Minato - rzekła czule Kushin'a, a gdy ten się odwracał, otrzymał cios na twarz - Ty idioto! - krzyknęła przymierzając się do kolejnego uderzenie, ale blondwłosy się nie podnosił - Boże! Chyba go zabiłam - dodała podbiegając do męża i od razu sprawdziła puls - Uf... na szczęście żyje - podrapała się charakterystycznie po głowie - Przez to przeniesienie musiał stracić całą chakrę, jaką mógł użyć - dodała po chwili zastanowienia - Ciekawe, gdzie jesteśmy i co z Naruto…
*****
- Uciekli... - rzekł z przekąsem
- Oni tak, ale jeżeli zamierzasz powiedzieć o tym co widziałeś Hiruzen'owi, to lepiej stawaj do walki, bo nie pozwolę Ci stąd odejść żywym - rzekł blondyn wyłaniając się z cienia
- Oh... Naruto, chyba nie myślisz, że byłbym wstanie to zrobić - odparł uśmiechając się przebiegle - Wiesz, że nie dasz mi rady...
- To są tylko Twoje osądy, poza tym jesteś już trochę za stary, aby móc dotrzymać mi kroku – rzekł, a w jego głosie dało się wyczuć pogardę
- Cicha woda brzegi rwie - zawtórował
- O tym się jeszcze przekonamy
- Doskonale wiem, na co Cię stać, nie dasz mi rady, Trzeci cały czas Cię obserwował...
- Może i tak, ale raczej nie widział wszystkiego, zdawałem sobie sprawę, że mnie śledzono. Od razu miałbym taką małą prośbę – te słowa zaciekawiły jego przeciwnika - Niech Wasze Anbu nauczy się ukrywać chakrę - wypowiadając te słowa wyciągnął kunai - Walka na śmierć i życie, Jiraya! - krzyknął i obaj ruszyli na siebie z zawrotną prędkością
Dźwięk zderzającego się metalu i kilka iskier stały się początkiem walki. Obaj wojownicy opadli miękko na ziemię, po czym wyrzucili w swoją stronę po kilka shuriken'ów. Zderzające się bronie dały sygnał do kolejnego ataku, niebieskooki natychmiast odskoczył do tyłu i złożył kilka pieczęci, momentalnie wydmuchał potężny podmuch, który złamał kilka gałęzi i leciał prosto na białowłosego, ten nie czekając dłużej stworzył błotną ścianę, która zniwelowała atak, nie czekając przeszedł do kontrataku, błotne igły wbiły się w drzewo, a Naruto momentalnie pojawił się obok Sannin'a kopiąc go z półobrotu w twarz, gdy cios został zablokowany, przeskoczył przez zbliżającą się nogę i za pomocą ręki zakręcił ciałem tak, aby wyprowadzić kolejne kopnięcie w bark przeciwnika.
Próba powiodła się, a Jiraya poleciał w stronę drzewa, zatrzymał się tuż przed nim. Nie zdążył zablokować prawego prostego od blondyna, turlając się po ziemi poczuł jak ktoś zatrzymuje go za pomocą podeszwy od buta, tą postacią okazał się klon Naruto, który podniósł szybko Sannin'a, a ten chcąc się wyswobodzić został wysłany do góry dzięki idealnemu wyczuciu Uzumaki'ego. Krew poleciała z ust Jiray'i, on sam po sekundzie sparował nadchodzący z góry atak prawdziwego blondyna, nim opadli złapał go za nogę i z impetem rzucił na drzewo, które natychmiast się złamało. Niebieskooki z trudem wstał na nogi czując przeszywający ból , który początkowo uniemożliwiał mu złapanie oddechu. Zaczął powoli nabierać powietrza, gdy ni stąd ni z owąd otrzymał Rasengan'a prosto w brzuch. Ruchem rotacyjnym przebił się przez skałę, zostawiając z niej kilkaset kamyków spadających z nieba.
Jiraya będąc pewnym zwycięstwa podszedł powolnym krokiem do, jak myślał, martwego przeciwnika. Znajdując się tuż nad ciałem, skulił się by sprawdzić puls, nie wyczuł go, więc obrócił się podnosząc Uzumaki'ego na plecy, nim usadowił jego ciało odpowiednio, poczuł przeszywający ból w brzuchu, nim zrozumiał co się stało, Naruto pociągnął katanę w górę zmierzając do serca. Sannin natychmiast odskoczył, ale momentalnie zaczął słabnąć. Poczuł krew, która zaczęła gromadzić mu się w gardle i ustach, jego nogi zaczęły uginać się pod ciężarem ciała, wiedział że koniec jest już bliski, ale był w stanie pozbyć się jeszcze blondyna, z trudem złączył ręce i zaczął gromadzić energię natury
- *Będę miał trzy minuty, ale w tym czasie dam radę* - pomyślał wypluwając krew z buzi - Nikt nie może się równać z potęgą senjutsu - powiedział podnosząc sie powoli na nogi, a jego rany zaczęły się powolutku zasklepiać
- *Huh... Senjutsu?* - stwierdził w myślach widząc pomarańczowe obwódki w około oczu Sannin'a - *W tym stanie raczej mi nie zagrozi, ale przezorny zawsze ubezpieczony*
Jiraya momentalnie znalazł się obok Uzumaki'ego, ale nim zdążył go uderzyć ten zniknął w kłębach dymu. Za pomocą energii natury wyczuł blondyna i z Rasengan'em przebił się przez drzewo, Naruto nie mając czasu na reakcję, instynktownie użył katany jako tarczy. Przelał do niej swoją czakrę i w ostatniej chwili zablokował uderzenie. Katana momentalnie złamała się w pół, a część ostrza niefortunnie przebiła nogę blondyna. Zaciskając zęby odskoczył do tyłu, spoglądając na ranę, gdy wylądował przebita noga zatrzęsła się, a on sam upadł na jedno kolano
- *Cholerna trucizna* - pomyślał, a na jego twarzy wkradł się grymas bólu - *Zostało mu ponad dwie minuty... Albo jakimś cudem trafie go w punkt witalny, albo po prostu zablokuję przepływ chakry* - w tym samym momencie przypomniały mu się treningi nad kontrolą żywiołu, a do głowy wpadł genialny plan
Zauważył, że Jiraya zbliża się w jego stronę, przyzwał trzy klony, które miały go jeszcze przez chwilę powstrzymywać, a sam pozbył się trucizny i zacisnął ranę za pomocą kawałka ubrania. Wstał na nogi i stworzył kolejne klony, tym razem ich liczba wynosiła ponad dziesięciu. Te walczące w zwarciu nadal skupiały na sobie uwagę sannin'a, a reszta kopii blondyna rozstawiła się po terenie walki
*Z tego co kojarzę, to jest w stanie wyczuwać każde zagrożenie i unikać go w ostatnim momencie* - podrapał się po głowie - *Ale nie będzie mógł uniknąć kilku w tym samym momencie, gdy nadejdą one z różnych stron* - pomyślał uśmiechając się tryumfalnie pod nosem - *Czas zaczynać*
W tym samym momencie z kilkunastu stron zaczęły lecieć kunai'e, niektóre wypełnione były czakrą wiatru, inne pokryte trucizną. Uzumaki wyciągnął kilka kunai'i z kabury i wyrzucił je tuż za plecy białowłosego. Gdy Jiraya wyczuł zagrożenie było już za późno, więc postanowił okryć się kolcami, ale w tym samym momencie zablokowały go dwa klony, które pojawiły się znikąd. Sannin szybko pozbył się blondynów, ale nie wyczuwał już zagrożenia więc opuścił gardę.
Momentalnie obok jego uszu przeleciało po jednym kunai'u z dwóch stron, zamierzał złożyć pieczęcie, ale w tym samym momencie kolejne kunai'e uniemożliwiły mu to, po czym przeleciały nad jego barkami, nadcinając lekko skórę na karku. Kątem oka zauważył jak jedna z broni blondyna przelatuje mu tuż za głową, a następna tuż przed nosem, w tym samym momencie usłyszał brzdęk metalu tuż pod sobą. Ostrze zmierzało w górę, ale z trajektorii lotu stwierdził, że mu nie zagrozi. W tym samym czasie tuż za jego plecami pojawiły się dwa kunai'e otoczone chakrą wiatru, były skierowane prosto w punkty witalne, zamierzał uskoczyć, ale kolejny raz wyczuł zagrożenie od przodu, gdzie zauważył trzy kolejne bronie otoczone tą samą naturą chakry.
- *Zginąc z ręki tak utalentowanego shinobi to nie hańba* - pomyślał czekając na śmierć – *Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktokolwiek posługiwał się tą bronią w taki sposób*
Po chwili nastąpił kolejny brzdęk a kunai, który miał przelecieć obok Jiraya'i skierował się w jego serce, zaś ten który pomógł zmienić trajektorie, w tym samym czasie zmierzał w krtań sannin'a. Po kilku sekundach Uzumaki usłyszał odgłos padającego ciała i momentalnie znalazł się przy martwym białowłosym. Spojrzał na swoje dzieło, w tych miejscach, w które kunai trafił, ciało było przebite na wylot.
- *Moge być z siebie dumny... Trafiłem tam gdzie chciałem* - pomyślał triumfalnie, od razu odwołując klony - *Dobrze, że nie potrzebowałem żadnego z moich ninjutsu... Jestem bez chakry, gdyby zmusił mnie do większego wysiłku na początku, to ja bym był na jego miejscu* - dopowiedział w głowie ciężko dysząc.
Obrócił się na pięcie, po czym postawił kilka niepewnych kroków, czuł jak ciało powoli odmawia mu posłuszeństwa. Chcąc nie chcąc padł na kolana, a jego prawa ręka powędrowała w stronę uszkodzonego uda, które obficie krwawiło. Niestety zatamował upływ cieczy tylko prowizorycznie, w jego głowie padło kilka przekleństw, a góra jego ciała zaczęła wędrować w stronę ziemi, w którą z resztą walnęło po kilku sekundach. Uzumaki z wielkim trudem uniósł się na rękach i przekręcił na plecy, siły powoli z niego upływały, a rana, która to spowodowała, poszerzała się przy każdym, nawet minimalnym ruchu nogą. Ból, który mu towarzyszył, nie przeszkodził mu jednak myśleć trzeźwo. Poderwał swoją tuszę do góry, czując jakby ważyła kilka ton, jego oczy powoli się zamykały, ale wiedział, że w tym momencie nie może sobie pozwolić nawet na najmniejszą chwilę słabości, każda sekunda była na wagę złota, dlatego zacisnął pięści i uspokoił oddech, wyrównanie go było ciężkie w tym stanie, ale determinacja jaką posiadał, nie pozwoliła mu tak skończyć.
Złapał obiema rękoma za końcówki szmaty, którą owinął nogę i docisnął z całej sił, po czym z olbrzymim trudem je związał. Zatopił opuszki dwóch palców we własnej krwi, chwilę później napisał obok siebie: ‘’Zabierz mnie stąd”. Wykonał kilka pieczęci
- *Żeby tylko udało mi się przeżyć, mam jeszcze dużo do zrobienia, a co najważniejsze… Mam dla kogo żyć* - pomyślał, a łza spłynęła mu po policzku – Justu przywołania *R…* - zemdlał, a mnóstwo dymu przykryło cały krajobraz
*****
- Minato! – rozprzestrzenił się krzyk po całym domu
- *Mam przesrane* - pomyślał, a jego ciało zaczęły przechodzić dreszcze
- Gdzie jesteś?! – czerwono włosa momentalnie wpadła do pokoju trzymając w ręce zwój
Przeskanowała szybko pomieszczenie wzrokiem, aż w końcu znalazła winowajcę, który zaburzył cały porządek. Blondyn ukradkiem spojrzał na zwitek w garści swojej żony i przełknął głośno ślinę, wszystko czego w tym momencie chciał to jak najszybsza śmierć, bo zdenerwowana Kushina, to niebezpieczna Kushina, ale rozwścieczona potomkini klanu Uzumaki mogła oznaczać tylko jedno, karę… Jednak nie byle jaką… Wzdrygnął się, pamiętając ostatni raz, gdy była aż tak wyprowadzona z równowagi. Powoli wstał, odkładając uprzednio książkę na stoliczek stojący obok fotela, na którym siedział. Sięgnął do kieszeni spodni, a czując to czego szukał uspokoił się. Kushina w tym samym momencie patrzyła na niego pytającym wzrokiem, lecz po chwili przypomniała sobie jaki miała cel, więc czym prędzej zacisnęła pięści wypuszczając zwój na ziemię
- Kochanie – szepnął Namikaze, po czym z kieszeni wyjął pudełeczko – Łap! – krzyknął wyrzucając w stronę żony przedmiot, ona nie spodziewając się takiego obrotu sprawy dostała nim prosto w czoło
Blondyn skorzystał z nieuwagi czerwonowłosej i wybiegł z pokoju jak najszybciej umiał. Na początku myślał, żeby złapać klamkę, zablokować drzwi i trzymać ukochaną dopóki się nie uspokoi, jednak już kiedyś to przerabiał i dobrze pamiętał jak to się dla niego skończyło, często miał koszmary z tą sytuacją… Drzwi razem z futryną przygniatające go, a później jeszcze rozwalona ściana za pomocą jego ciała. W tym momencie nie wchodziło to w grę, więc zbiegł po schodach, a zaraz za nim poleciała dwumetrowa szafa, która przebiła się przez ścianę i wylądowała na chodniku tuż przed prawie trzydziestoletnią kobietą.
- *Boże drogi…* - spojrzał na schody i dostrzegł sylwetkę żony – Uciekać! – krzyknął i wyskoczył przez dziurę, która przed chwilą powstała. Miał zamiar uciekać w stronę bramy, jednak po kilku metrach przebiegniętych ulicą na kogoś wpadł - *No to po mnie* - pomyślał, podniósł wzrok, i zatrzymał się na twarzy przechodnia – Ts-Tsunade – wyszeptał, a kobieta momentalnie zbledła
- *N-Niemożliwe… Przecież to…* Minato? – tylko tyle zdołała powiedzieć
- Tak, pomóż mi – odparł prawie łzawiąc – proszęęę – padł na kolana i specjalnie przeciągnął końcówkę
- Pije za dużo sake… - wyszeptała – Zaczynam widzieć duchy – dodała powoli omijając blondyna
Właśnie miała okrążyć go, gdy dostrzegła wyłaniającą się postać z dziury w ścianie domu
- *Kushina? O co tu do jasnej cholery chodzi!?* - wykrzyknęła w myślach i przekręciła głowę spoglądając na Namikaze, który szybko się podniósł i schował za sanninką - *Ma przesrane* - tylko te słowa pojawiły się w jej głowie
Przypominając sobie temperament czerwonowłosej, jej siłę i chakrę, wzdrygła się na samą myśl, co zaraz się stanie, jednak coś nie pozwoliło jej zejść z drogi i pozwolić Kushinie dokończyć to co zaczęła. Stanęły naprzeciwko siebie mierząc się wzrokiem, po kilku sekundach na ich twarzach pojawił się uśmiech
- *Uratowany* - przeleciało przez głowę blondynowi
- Możecie wyjaśnić mi o co tu chodzi? Dlaczego wy żyjecie? – spytała, w tej chwili zaczęła pojmować co się właśnie stało , jej ciało zesztywniało, a umysł nie wyrabiał
- Wyjaśnimy Ci to na herbatce – powiedziała słodkim głosem czerwonowłosa
Powoli podeszła do Tsunade, a gdy miała ją uściskać, szybko wymierzyła cios prosto w żebra męża, który właśnie wstał i znajdował się tuż za lewą ręką Senju. Poleciał kilka metrów do tyłu zatrzymując się na latarni, która pod naporem ciała blondyna wygięła się. Kushina w końcu przywitała się z przyjaciółką, a po chwili we dwie podeszły do nieprzytomnego blondyna znajdującego się po drugiej stronie drogi
- Co zrobił? – spytała Tsunade z nutką ciekawości w głosie
- Nie jestem tego w stanie opisać… Pokaże Ci zwój – odparła podnosząc Minato i razem z blondynką zaniosły go do domu
*****
Obudził się późnym wieczorem, zimne powietrze, które zawiało po chwili spowodowało u niego dreszcze. Ruszył nogą, jednak nie poczuł bólu, szybko odwinął bandaż, a po jego ranie nie było nawet śladu. Uśmiechnął się sam do siebie, podniósł się do pionu i rozejrzał po okolicy. Z prawej strony znajdował się las
- *Zapewne ciągnie się przez kilka kilometrów* - pomyślał
Spojrzał przed siebie, dostrzegł bardzo duży plac zabaw. Mnóstwo huśtawek, piaskownice, jakieś domki na drzewie, boisko. Na lewo od niego znajdowała się mała rzekę i staw, z którego po chwili wyskoczyła ryba połykając kilka muszek latających tuż nad wodą. Obrócił się i dojrzał wielką posesję, tym co najbardziej go zaintrygowało były znaki klanu Senju, Uzumaki i Uchiha tuż przed wejściami frontowymi. Cały budynek stworzony był z drewna, co dodawało mu uroku, jednak poniektóre deski były już spróchniałe i nadawały się do wymiany, tak jak większość powybijanych okien. On sam znajdował się na dużym tarasie, na którym stał dość pokaźny kamienny stół, a koło niego kilka krzeseł, resztę zauważył na placu zabaw, były połamane.
- *Ciekawe* - pomyślał – Co robią tutaj znaki tych klanów, trzeba będzie się rozejrzeć – powiedział do siebie wchodząc do środka
Pchnął drzwi tarasowe do środka, po czym postawił kilka kroków, a podłoga zaskrzypiała. Pierwszym co zauważył to olbrzymie schody prowadzące do pokojów znajdujących się na górze, z prawej umiejscowione były mosiężne wrota, nad nimi znajdował się napis: ‘’Biblioteka”, postanowił że do niej zajrzy, gdy zwiedzi całą posiadłość. Po lewej była kuchnia wraz z olbrzymią jadalnią
- *Więc jestem w holu…* - pomyślał i poszedł za schody
Tym co go zaskoczyło była Marmurowa płyta z imionami wyrytymi z każdej strony. Na samej jej górze znajdowały się nazwiska rodów. Patrząc od strony schodów na wprost – Uzumaki, lewa – Senju, prawa – Uchiha, z tyłu natomiast było wyrytych kilkadziesiąt zdań. Blondyn zaczął czytać
Połączeni więzami krwi, nigdy nie wyprzemy się swego pochodzenia
Nieważne co się stanie, jesteśmy nie do rozdzielenia
Przysięga wspaniała, która wszystkich nas związała
Przez całe pokolenia będzie w nas trwała
Jedna wiara to stworzyła, jedna siła to złączyła
Tajemnicą wielką była, wiedza która wspaniałe klany połączyła
Po wypowiedzeniu tych słów z ciała blondyna wystrzeliły jego łańcuchy, trzy z czterech wbiły się w nazwy klanów, a ostatni w słowo – ‘’Wiara”. Naruto nie spodziewając się takiego obrotu spraw postanowił je odwołać, jednak nie był w stanie, czuł jak jakaś siła przepływa przez jego ciała, a on sam nie ma w tej chwili kontroli nad nim. Coś co przejęło władzę, klękło na kolana i złożyło ręce do modlitwy, po chwili przegryzło kciuk i przyłożyło krwawiący palec do płyty. Czerwona ciecz zaczęła płynąć w stronę słowa, w które wbił się jeden z jego łańcuchów, gdy zostało ono wypełnione, reszta krwi ‘’wlała” się do nazwiska rodowego blondyna, on sam w tym momencie stał tuż przed tyłem wielkich schodów, a na marmurze pojawiło się jego imię. Po tym zajściu łańcuchy zaczęły się cofać, a niebieskooki odzyskał kontrolę nad ciałem, spojrzał na przegryziony kciuk, ale nie było nawet śladu, po urazie.
Naruto spojrzał na marmur i dostrzegł na nim swoje imię, sądził, że to wszystko co przed chwilą się wydarzyło było tylko wytworem jego wyobraźni, jednak okazało się inaczej. Gdy spojrzał na nazwisko wyżłobione u góry ono spowiło się czerwienią, to samo było ze słowem, które wybrał łańcuch. Namikaze nie zauważył jednak, że gdy obchodził płytę dookoła, każde z nazwisk rodowych jarzyło się. Był zbyt zaniepokojony tym co się przed chwilą stało, ciężko mu było zebrać myśli. Postanowił, że przejdzie się jeszcze po domu, gdy stanął przed schodami poczuł napływ zimnego powietrza, jednak nie pochodził on z dworu. Po chwili całe jego ciało zadrżało pod naporem potężnego chłodu, coś dotknęło jego ramienia, sam nie wiedział, czy się odwrócić, czy nie, jednak postanowił zaryzykować.
Przekręcił głowę w prawo, i ujrzał uśmiechniętą twarz przeźroczystego mężczyzny
- *D-d-duch* - pomyślał przełykając głośno ślinę, chciał wybiec, ale coś go powstrzymywało
Po chwili cały stres, niepokój, strach który w sobie nosił wyparowały. Na jego twarzy zagościł spokój. Spoglądali nawzajem w swoje twarze, kiedy obok zjawy pojawił się drugi duch, kobieta, piękna kobieta. Nie był w stanie określić ich koloru ubrań, czy włosów, ponieważ zarysowane były tylko kontury, jednak w ledwie widoczny sposób. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jak wchodził do tego budynku na dworze było ciemno, nie wiedział o co chodzi, przecież niemożliwym było, żeby przebywając tu cokolwiek widział, ale jednak. Spojrzał przez okno, na dworze nadal trwała noc, ale cały dom był oświetlony. Chciał się o to zapytać, jednak nim cokolwiek zdążył powiedzieć odezwał się duch mężczyzny
- Witaj Naruto, uprzedzając Twoje pytanie… Ten dom wypełniony jest chakrą, jeżeli wchodzisz do niego w nocy, a jesteś tutaj pierwszy raz, energia jaką posiada zaczyna oświetlać ci pomieszczenia – rzekł wprawiając w osłupienie blondyna
- Ale jak? – spytał zaciekawiony
- Jest to jedna z technik wymyślona przez mnie – odparł pośpiesznie – Cały opis jej działania znajdziesz w bibliotece w jednym ze zwojów – dodał
- Mógłbym wiedzieć kim jesteś? – spytał poważnie drapiąc się w tył głowy – Znaczy czuję, że jesteście kimś ważnym dla mnie, ale nie wiem nawet jak się nazywacie – dopowiedział półszeptem
- Ah, tak. Oczywiście – powiedziała w końcu kobieta – Nazywam się Ahari Otsutsuki, a to mój mąż, który nie lubi określeń jakimi go nazywają – na te słowa mężczyzna podrapał się po brodzie i sposępniał
- Wiesz kochanie, nie wiem czy podobało by ci się określenie Bóg shinobi, czy też mędrzec sześciu ścieżek – rzekł wprawiając blondyna w osłupienie – Mniejsza o to, nazywam się Hagoromo Otsutsuki , jestem Twoim przodkiem Naruto, tak samo jak Ahari – dodał uśmiechając się przyjaźnie
- Nie rozumiem, jak to moim przodkiem, przecież mam na nazwisko Uzumaki, a nie Otsutsuki – odparł, ale w jego głosie można było wyczuć zwątpienie
- Zaraz Ci to wszystko wytłumaczę – w tym samym czasie, przy każdym z nich zmaterializowało się drewniane krzesło, co bardzo zdziwiło młodego shinobi, ale gdy mędrzec pokazał mu, żeby usiadł, ten posłusznie to zrobił – Otóż miałem trzech synów… Jak dobrze wiesz, każdy z nich musiał mieć jakieś imię – rzekł rozluźniając atmosferę – Pierwszy nazywał się Uchiha, drugi Uzumaki, a trzeci Senju. Jak się domyślasz, ich potomkowie by uczcić pamięć swoich przodków zaczęli używać ich imion jako swoich nazwisk
- To jestem w stanie zrozumieć, tylko ciekawi mnie jedna rzecz… Dlaczego nigdy nikt z Senju albo Uzumaki nie posiadał sharingana, albo dlaczego tylko Uzumaki tak świetnie potrafią posługiwać się technikami pieczętującymi? – spytał wyraźnie zainteresowany
- Pozwól Naruto, że teraz to ja ci to wytłumaczę – wtrąciła się Ahari – Każde z naszych dzieci posiadało inne zdolności, siła Uchihy pochodziła z jego oczu, dzięki którym stał się bardzo szybko sławny na całym świecie, ludzie pokładali w nim swoje nadzieje, wierząc że to on będzie następcą ojca, jednak był niecierpliwy i porywczy, ponadto zbytnio nadużywał swojej potęgi. Uzumaki za to posiadał niesamowite pokłady chakry, olbrzymią siłę witalną i z wielką łatwością potrafił wykonywać jutsu pieczętujące, a także je wymyślać, jednak w odróżnieniu od pierwszego brata był mniej pewny siebie, starał się zachowywać zawsze równowagę. Senju natomiast na początku był, jakby to powiedzieć, fajtłapą… - stwierdziła uśmiechając się pod nosem - wszyscy myśleli, że się go wyprzemy, jednak my zawsze w niego wierzyliśmy i bezgranicznie mu ufaliśmy, ponieważ każdy rodzic bezgranicznie wierzy w swoje dzieci. Posiadał olbrzymie pokłady chakry, jednak na początku nie potrafił ich odpowiednio wykorzystać, miał specyficzną zdolność łączenia wielu natur chakry, smykałkę do senjutsu, a tym co najbardziej cenił była miłość. Za pomocą swojej uporu potrafił doścignąć braci, razem z mężem nigdy tego nie zauważyliśmy, ale posiadał niesamowitą moc łączenia wszystkich ludzi, w czasach kryzysu, każdy pokładał w nim wiarę. Byliśmy kochającą się rodziną – dokończyła dosyć długi wywód
- To dlaczego ich potomkowie walczyli ze sobą? Przecież skoro się kochali, to dlaczego ta miłość nie przeszła na inne pokolenia? – zapytał licząc, że i na to otrzyma odpowiedź, nie mylił się
- Ten marmurowy posąg, który tutaj się znajduje został napisany właśnie przez nich – rzekł mędrzec – Na samej górze widnieje napis, a w sumie nasze prawdziwe nazwisko, budynek w którym się teraz znajdujemy to nasz dom, dzięki chakrze, którą posiada przetrwał tyle wieków. Wracając do tego, dlaczego potomkowie walczyli… Sprawa nie jest aż tak prosta, po mojej śmierci i mojej żony nasi synowie opuścili miejsce, w którym się wychowali i zamieszkali w różnych częściach świata, niestety zapomnieli przekazać swoim dzieciom przysięgę i tak zaczęły się walki. Gdyby nasza rodzina nie zapomniała o tych zapiskach, jestem przekonany, że nie doszło by do żadnych wojen. Oczywiście posąg jest zapisany imionami, tylko z tego powodu, że w pewnym momencie walcząc na tym terenie wpadli do tej posesji i im, tak samo jak tobie objawiliśmy się. Przez ponad czterysta lat pamiętali o przysiędze, ale jak zawsze coś musiało pójść nie tak i wszystko zaczęło się od nowa – dokończył chowając twarz w dłoniach, gdy przypomniał sobie rozlew krwi w tym domu
- Rozumiem, że te wspomnienia ranią, więc nie zamierzam rozdrapywać niezagojonych ran, jest coś co mógłbym zrobić? – spytał z nadzieją w głosie, w końcu niewielu było shinobi, którzy mogli się z nim skontaktować, a tym bardziej otrzymać od niego jakiekolwiek zadanie
- Tak Naruto, proszę… Nie zapomnij o swoim dziedzictwie – spojrzał na twarz blondyna, która wyrażała zrozumienia – Zawsze podążaj ścieżką, którą obrałeś – dodał uśmiechając się razem z żoną - *W końcu jesteś tym, który może zmienić wszystko*
- Obiecuję, a ja zawszę dotrzymuję złożonych obietnic – rzekł z pewnością w głosie, ale było w tym coś więcej, coś co upewniało mędrca, że to właśnie on, dziecko z jego wizji
- Dziękujemy – powiedzieli oboje, a po chwili zaczęli znikać – Powodzenia Naruto – ich ciała rozpłynęły się
- *Spoczywa na mnie wielka odpowiedzialność, ale skoro Bóg shinobi i jego żona we mnie wierzą, to z pewnością dam radę* - pomyślał zmierzając w stronę biblioteki, jednak zatrzymał się tuż przed nią - *Wchodzić, czy nie… Czeka tam wiele przydatnych technik, ale także tajemnic klanu i mrocznych sekretów* - stał przed drzwiami kilka minut zastanawiając się co zrobić, aż w końcu zdecydował - *Niech przeszłość pozostanie przeszłością… Nie ma sensu rozpamiętywać tego co się wydarzyło, pora zacząć ‘’pisać’’ nowy rozdział, gdzie niczego nie będziemy żałować* - powolnym krokiem skierował się na taras, stanął tuż przed jeziorkiem i zaczął przyglądać się swojemu odbiciu w tafli wody
W jego głowie kłębiło się wiele myśli, zastanawiał się, czy wszystkie decyzje, które podjął były słuszne, jednak sam po chwili się zreflektował… Prawie zapomniał o tym co sam do siebie mówił przed biblioteką.
- *Dzięki, że mnie tutaj przytargałeś… Wiele się dowiedziałem, przyjacielu* - pomyślał zamykając oczy, stał tak kilka minut aż pierwsze promienie słońca oblały jego twarz, a blond włosy zalśniły mieniąc się złotem - *Pora wracać do wioski i zdać raport*
*****
Dwa dni później
W gabinecie Hokage przebywały dwie osoby, Hiruzen Sarutobi oraz Danzou Shimura, oboje zaciekle wymieniali swoje poglądy, aż w końcu temat zszedł na inną osobę
- Hiruzen, miałeś jakieś wieści od Jirayi? – spytał poważnym tonem przywódca korzenia
- Niestety nie, a co z Namikaze? – zawtórował zaciekawiony
- Też nic nie napisał, przez to możemy stracić szansę na zdobycie Kyuubiego – stwierdził z grobową miną, ale po głosie można było poznać, że lekko się denerwuje
- Być może oboje zginęli… Nigdy nic nie wiadomo – rzekł odwracając się w stronę okna, po czym spojrzał na spokojne ulice Konohagakure, była dopiero siódma rano – Poza tym nie martwił bym się aż tak bardzo o to, jest jeszcze Kushina i Minato od których można będzie wyciągnąć informacje, a jeżeli to nie przyniesie rezultatu, to przecież mamy potężnych shinobi, w tym momencie nic nam nie grozi – stwierdził poprawiając sobie humor
- Nie wiadomo jak zareagują inne wioski, gdy zorientują się, że tak naprawdę nie posiadamy jinchuuriki Kyuubiego… A jeżeli Naruto zginął to będą szukać konfrontacji, w końcu każda z wiosek posiada siatkę szpiegowską, a wieść, że syn żółtego błysku Konohy nie żyje na pewno podziała motywująco na wojska innych nacji, poza tym pamiętaj o Jirayi – zreflektował Hiruzena Danzou
- Na to też jest sposób… Po prostu oddam stołek Minato, który jakoś ‘’magicznie” przeżył pieczętowanie – ta wypowiedź zbiła Shimurę z tropu
- Przecież on nie może używać chakry, a jedynym kto byłby w stanie zdjąć pieczęć jest jego żona, syn i on sam
- Nikt nie musi o tym wiedzieć – odpowiedział szybko – Na sam przydomek większość shinobi będzie uciekała z pola walki… - dodał – Kage innych wiosek z pewnością zdają sobie sprawę jak potężny był Minato, a wysyłanie swoich ludzi na pewną śmierć na pewno nie wchodziło by w grę
- Może i masz rację, zbytnio się przejmuję… - odparł przywódca korzenia – No i jest jeszcze Uchiha Sasuke, nie można o nim zapomnieć
- Co racja to racja, dobrze że oddałem ci tą dwójkę pod opiekę, przynajmniej nie błąkali się po placach zabaw z innymi dziećmi, tylko szykowali do roli jaką będą musieli spełnić na rzecz wioski, za to, że pozwoliła im tu mieszkać i kształcić się jako shinobi – wyraził swoją opinię zacierając ręce – Do następnego razu Danzou – powiedział siadając w swoim fotelu i biorąc kilka papierków do wypełnienia
- Żegnaj Hiruzen – odparł wychodząc z gabinetu, Sarutobi przez jeszcze kilkadziesiąt sekund słyszał stukot laski o podłoże, po czym gdy ustąpił w końcu mógł skupić się na zadaniu
- *A więc to tak* - pomyślała postać stojąca tuż za oknem na dachu po lewej stronie budynku - *Naruto będziemy musieli porozmawiać… Danzou nie jest taki jak Ci się wydawało, staruchy wszystko sobie zaplanowały* - pomyślał, a znikając zamienił się w kruki
Pojawił się kilka kilometrów na północ od bramy Konohy, spojrzał z troską w stronę ledwie widocznych murów wioski, po czym spokojnym krokiem ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
Miał nadzieję, że szybko znajdzie swojego blond włosego znajomego, jednak zdawał sobie sprawę, że może to nie być aż tak łatwe. Zastanawiał się czy nie powinien porozmawiać z kilkoma osobami będąc jeszcze w wiosce… Jednak teraz nie było najmniejszego sensu powracania do niej i narażania się na wykrycie.
Zdobył kilka cennych informacji, tym co najbardziej go zaciekawiło, była wiadomość na temat Minato i Kushiny, oraz ich niepełnej dyspozycji. Ciekawiła go ta pieczęć blokująca chakre, tym bardziej że jedyna osoba, która będzie w stanie się jej pozbyć to dziecko bohaterów.
- *Ciekawe co stało się z osobą, która ją nałożyła… Chyba, że nawet ona pomimo wiedzy na temat tej techniki, nie jest w stanie jej zdjąć…* - analizował robiąc zamyśloną minę - *Z drugiej strony… Niemożliwe jest aby osoba, która zna takie jutsu, nie potrafiła się go pozbyć* Konoha… - skwitował schodząc z głównej trasy
*****
W tym samym czasie Namikaze pojawił się w wiosce i zdał szczegółowy raport swojemu przełożonemu, wrócił do domu, wziął porządną kąpiel, wpadł na posiłek do Ichiraku, oczywiście będąc ubranym w swój zwykły strój shinobi, może nie taki zwykły… Na cześć ku pamięci swojego ojca nosił identyczny strój jak on, przez co wiele osób, na początku, mdlało na jego widok myśląc, że właśnie obok nich przeszedł ożywiony Minato. W końcu się do tego przyzwyczaili, Namikaze często widział te spojrzenia… Gardzące i nienawistne spojrzenia. Mało go to jednak obchodziło, wyzbył się uczuć podczas szkolenia przed przyjęciem do korzenia. Prawie zapomniał, że dzisiaj ma wybrać się do akademii, więc przyśpieszył kroku. Uwielbiał pomagać młodym studentom, uczyć ich życia, rozwiązywać ich problemy i rozmawiać na różne tematy, zawsze także starał się być dla nich wyrozumiały. Słuchanie o wścibskich i denerwujących nauczycielach często go bawiło.
Właśnie stał przed akademią, to miejsce przywoływało wiele wspomnień. Mimo, że był szkolony w korzeniu, to także uczęszczał do akademii ninja wraz z Sasuke, wtedy nie rozumiał po co, ale po pewnym czasie zaczynał kojarzyć fakty. Już wtedy wiedział, że każda z wiosek ma własną siatkę szpiegowską, więc z biegiem czasu zdał sobie sprawę, dlaczego musieli uczęszczać do akademii. Nie przejmował się tym zbytnio, zawsze robił to co do niego należało. Powolnym acz stanowczym krokiem skierował się na drugie piętro budynku, do pokoju nauczycielskiego, gdzie z dziennikiem czekał na niego Iruka. Dostał dokument w ręce, po czym podążył za wyżej wymienionym, z ich kilkunastu sekundowej rozmowy dowiedział się, że dzisiaj ma mieć zajęcia z dziesięciolatkami, a nie tak jak zwykle, z ostatnim rocznikiem. Pod klasą pożegnał się z Umino, pomyślał co przez kolejne trzy godziny może robić z młodzikami, następnie pchnął lekko drzwi i wszedł do klasy.
Uczniowie spojrzeli na niego z niemałym zdziwieniem, kilku z nich wymieniło między sobą zdania, po czym bacznie podążało wzrokiem za blondynem, który stanął przed tablicą i rozejrzał się po klasie. Wykorzystał kilka sekund na zbadanie klasy pod względem posiadanej chakry
- *Huh… Iruka ma kilku interesujących uczniów* - stwierdził przyglądając się blondynce siedzącej w ostatniej ławce, tuż obok okna, potem przeniósł wzrok na bruneta z pierwszej ławki, który pod naporem jego niebieskich oczu odwrócił głowę w bok, kolejnym osobnikiem, który zaciekawił Naruto był dzieciak z klanu Aburame, odkąd wszedł do klasy chłopak nie spuszczał z niego wzroku – Witam, jestem Naruto Namikaze, dzisiaj zastąpię waszego nauczyciela, który z ważnego powodu nie mógł zaszczycić was swoją obecnością – rzekł uśmiechając się szeroko, większość z uczniów odwzajemniło gest
- Wygląda pan jak Czwarty Hokage – usłyszał zdanie z ostatniej ławki, blondynka siedząca pod oknem właśnie wstała i patrzyła na niego z niemałym zainteresowaniem – Biorąc pod uwagę pana nazwisko i oczywiście wygląd, można wywnioskować, że był to ktoś z sensei’a rodziny – stwierdziła, na co Uzumaki pokiwał głową potwierdzając jej przypuszczenia
- Dokładniej synem – rzekł, patrząc jej prosto w błękitne oczy, dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jest podobna do kogoś mu ważnego, a nawet bardzo podobna, tyle że nie wiedział do kogo – Mogę wiedzieć jak się nazywasz? – spytał
- Akira Nakime, proszę pana – odparła spokojnie i życzliwie
- Rozumiem, na wstępie chciałbym zaznaczyć, że żaden ze mnie pan… Mówcie mi po prostu Naruto
- Jasne! – krzyknęła cała klasa
- Dobrze, dzisiaj chciałbym zobaczyć co potraficie, dlatego zaraz udamy się na pole treningowe przed akademią – rzekł, na co uczniowie szybko podnieśli się z ławek i ustawili przed drzwiami. Na samym końcu stała Akira, Naruto wypuścił czekających uczniów, po czym zatrzymał blondynkę, gdy klasa opustoszała – Możemy chwilę pogadać? – spytał
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania