coś dzikiego
nie wiem, co się z nami stało, na parapecie tyle miejsca,
a siedzę sama. nawet cieniem nie przysiądziesz...
od wczoraj piszę wiersz, za każdym razem wychodzi lirycznie,
jakbym nie potrafiła pięścią w stół, wiązanką o parapet.
więc leżę, niedosłownie przecież, ale zgodnie ze stanem.
(tutaj powinnam brakiem cenzury zabłysnąć, na miarę poetki,
w porę wyzwolonej)
więc wyjdę, wybiję okna, raz na skróty. czekaj na skrzyżowaniu,
pomiędzy rozstaniami a powrotem.
tylko nie szukaj we mnie poezji, dzisiaj pozwolę wejść w miseczki,
rozmiar na paradę.
o resztę zadbamy spontaniczne, dreszczem.
przez ulicę przebiegł kot, szybko, nie oglądając się za siebie.
coś dzikiego miał w oczach.
Komentarze (46)
rozmiar na paradę
tak to czytam,
a ten kot to pewnie młody żołnierz na samowolnym oddaleniu
podoba mi się takie pisanie
. poznałem tylko jedną dziką dziewczynę, która kopała i drapała
reszta to najwyżej jakieś hybrydy miby młeczne, nieródki żeniły siarę
NO!
Miłego wieczoru w tym Twoim lepszym świecie...
popatrz
wysiadła z autobusu w skąpym bikini
jak dobry cynk
a kończę
bez miłości
która na tym festynie szła przez
wzmacniacze i głośniki jak nagonka ze śpiewem
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania