Coś dziwnego

Maks leżał na trzeszczącej kanapie. Był dziwny. Olbrzymie zakola oznaczały jedno – wkrótce wyłysieje. Miał lekkiego zeza, wykręcone dłonie, krzywe usta. Nos Maksa ozdabiały wielka, czarna narośl, oraz zaschnięta koza. Człowiek ten mówił mało. Jak już coś powiedział, to brzmiało to mniej więcej tak

– Aloublebleallaniolruchuruchuaaaaaauuuuuuaraaararaaa

Zwykle po takim monologu, pidżama Maksa zabryzgana była śliną – śmierdzącą śliną.

Maks wyjrzał przez okno. Dostrzegł w ogrodzie tatuśka. Tatusiek kopał dół pod płotem. Obok mężczyzny, na trawie leżało białe prześcieradło, spod którego wystawała ręka. Maks od razu rozpoznał tę rękę. To ręka synka naszego sąsiada – pomyślał. – Tylko on w okolicy nie ma kciuka. Ale dziwne to wszystko. Dlaczego ten chłopiec chowa się przed tatą pod prześcieradłem? Boi się, czy co?

Nagle w szafie, stojącej w rogu pokoju Maksa, rozległ się jakiś odgłos. Przypominał śmiech małego dziecka. Maks momentalnie spojrzał na drzwi szafy, które powoli zaczęły się otwierać.

– Łogogoggoaruu, łoruchamgogoruauraua – odparł maks.

Z wielkiej, dębowej szafy wyszło coś… coś dziwnego. Od stóp do szyi przypominało małego dzieciaka – około metr dwadzieścia wzrostu. Twarz tego czegoś była jednak twarzą dorosłego mężczyzny. Siwe, długie włosy, wysokie czoło i te oczy – pozbawione tęczówek. Z tyłka demonicznego widziadła zwisał swobodnie brązowy ogonek – wielkością przypominający ogon świni. To coś nie posiadało brwi. Było blade jak trup. Białe oczy z czarnymi spojówkami pośrodku, spoglądały teraz na zdziwionego Maksa. Maks słyszał szept, gdy coś dziwnego kroczyło w jego stronę, co jakiś czas potykając się o swe siwe włosy, ciągnięte po ziemi

– Cześć Maks, zaraz wejdę ci do łóżka. Jak się czujesz malcze? Ściągnij spodnie, a ja dam ci klapsa.

Mamuśka znajdowała się na dole. Piekła ciasto. Wyciągała je akurat z piekarnika, gdy usłyszała krzyk swojego syna. Upuściła szklane naczynie, które roztrzaskało się na wiele kawałków. Ręce kobiety drżały, gdy szła po schodach na górę. Boże to był głos Maksa – myślała. – Ale to nie możliwe. Przecież już go nie ma. Kilka dni temu zabrała go panna eutanazja. Mówiła, że trafi do lepszego świata.

Mamuśka weszła do pokoju swojego dziecka. Wewnątrz panował porządek – łóżko było posłane. Kobieta usłyszała nagle jakieś odgłosy, dobiegające z szafy. Zbladła. Kroczyła powoli w stronę lekko uchylonych drzwi szafy. Chwyciła gałkę, pociągnęła i dostrzegła… kota Lucka, bawiącego się gumową myszą wśród płaszczów i kurtek.

Mamuśce ulżyło. Odwróciła się i ruszyła w stronę schodów.

– Dlaczego bałam się podejść do tej szafy? To było dziwne. Chyba zaczynam wariować.

Kilka miesięcy później do pustego domu wprowadziło się młode małżeństwo. Ona była krawcową, on policjantem…

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Aisak 05.09.2018
    Coś dziwnego właśnie przeczytałam....
    Przepraszam bardzo, a opis Maksa to z autopsji?
    Bo całkiem przystojny jegomość xD

    Ogólnie niezłe psycho, tylko mam pytanie:
    czy profesje nowych mieszkańców, to jakiś klucz?

    Zostrawiam ocenę, ale nie powiem jaką, jakaś dziwną, bo innej nie miałam xD
  • Feliks Dworski 06.09.2018
    dzięki, ich zawody - przynajmniej według mnie, nie mają tu żadnego głębszego znaczenia

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania