Coś, nie nic

There are no differences but differences of degree

 

between different degrees of difference

 

and no difference

 

William James, pod wpływem podtlenku azotu; 1882

 

Nic nie jest dla mnie bardziej niesamowite, absurdalne i budzące trwogę, a jednocześnie sprzeciw, niż to jak określona jest nasza świadomość. Co przez to rozumiem? Każdy element naszego istnienia jest tak oddalony od kwestii najbardziej fundamentalnych i podstawowych, że prawdopodobnie nie jest dane nam pojąć czym mogłoby być istnienie pozbawione całej wiedzy i bagażu informacji, mam na myśli każdą informację, na którą mogłoby paść światło naszej świadomości.

 

Zostajemy wrzuceni w życie bez pytania, czym nam się to podoba, czy nie. Noszę w sobie przekonanie, że ten nieproszony dar byłby o wiele bardziej znośny gdybyśmy mogli zrozumieć rodzaj istnienia o wiele prostszy - esencjonalny. Osobiście niczego nie pragnę bardziej niż zaznania świadomości niczym nie zmąconej, pozbawionej jakiejkolwiek treści. Rodzą się w związku z tym dwa pytania. Pierwsze z nich dotyczy tego, czy ta niczym nie skażona świadomość różni się czymkolwiek od nicości? Rozprawmy się z tym pytaniem od razu. Nie. A przynajmniej nie jestem w stanie wskazać lepszej odpowiedzi. Czy w takim razie moim największym pragnieniem jest zaznanie śmierci? W pewnym sensie, tak. Przynajmniej świeckiego wyobrażenia śmierci, które posiadam, zakładającego całkowity rozkład nie tylko ciała, ale również mojego ego.

 

Drugie pytanie brzmi: czym jest najbardziej elementarny składnik świadomości. Przydałoby się zdefiniować również samo pojęcie świadomości na potrzeby mojego wywodu. Obecnie nikt nie jest w stanie tego zrobić w sposób kompletny. Nie mamy pojęcia czym jest świadomość i jak działa. Są jednak kwestie jej dotyczące, których moim zdaniem możemy pewni. Kluczowym jest, że świadomość (taka, którą my znamy i posiadamy) nie może istnieć bez dwóch elementów: jakiegoś rodzaju pamięci oraz jakiegoś rodzaju informacji. Definicja informacji będzie oszczędna, przez co mam nadzieję choć trochę naznaczona elegancją, przede wszystkim jednak dotykająca sedna sprawy, a nie pusta, więc bezużyteczna. Mianowicie, za informację uznamy wszystko co mogłoby podlegać pamięci. Za definicję pamięci z kolei, przyjmuję chyba najbardziej fundamentalny element świadomości umożliwiający samo postrzeganie informacji. Informacja nie będąca choćby przez najkrótszą jednostkę czasu pod władaniem pamięci nie może być treścią świadomości. Zdaję sobie sprawę, że kwestią sporną może być, czy stworzone przeze mnie definicje nie ocierają się o błąd o charakterze "circulus in probando", gdzie definicja rodzi definicję. Wiem, że nietrudno odnieść takie wrażenie i jednocześnie nie będzie to wrażenie w pełni błędne, jeżeli podzielająca je jednostka pójdzie o krok dalej i zauważy, że mówimy o kwestiach kompletnie rudymentarnych. Definicje te można porównać do gałęzi, mających wspólny początek. Wynika to z mojego (niczym nieuzasadnionego) przekonania, że świadomość jest procesem z gruntu holistycznym i jednorodnym w swej naturze. Właśnie z tego powodu, bliskie spokrewnienie definicji jest w mojej ocenie nieuniknione.

 

Spróbujmy wyobrazić sobie tę czystą, dziewiczą świadomość. No właśnie. Nie jesteśmy w stanie tego zrobić bo nie różni się ona, o ile mi wiadomo od nicości. Ale w takim razie, co byłoby pierwszym elementym, najbardziej podstawową cząstką, która mogłaby być postrzegana przez pierwotną świadomość?

 

Stary testament miał na to odpowiedź. “Na początku było słowo”. Osobiście nie satysfakcjonuje mnie ona, a to ze tego względu na to, że słowo jest jedynie etykietą pewnego desygnatu. Desygnat sprawia, że słowo ma znaczenie, słowo go pozbawione nie niesie żadnej informacji. Nie jest w takim razie porządkiem, a chaosem. Zdaję sobie sprawę, że zdaniem niektórych przeinaczam znaczenie słów Starego testamentu jako, że w powszechnym rozumieniu chodzi w nich o to, że za sprawą użycia (a nie jedynie istnienia) słowa, zachodzi wyłonienie się porządku z chaosu - Logos sprawia, że w naszym umyśle rodzą się zrozumiałe treści życia psychicznego. Z naszego subiektywnego punktu widzenia słowo jest więc konstatacją samego istnienia, zdaniem jeszcze innych, sam fakt, że używam tego cytatu w tym kontekście świadczy pewnie o braku jego zrozumienia z mojej strony.

 

Wracając jednak.

 

Co w takim razie istnieje przed słowem? Czym jest najbardziej elementarna cząstka świadomości? Otóż stoimy w tym momencie u progu paradoksu, skoro nie jest to słowo, jak w takim razie mogę opisać przy użyciu słów czym jest to coś. Niemniej podejmę próbę. Otóż pierwszą, najbardziej elementarną cząstką świadomości jest EKWIWALENT twierdzenia, które niesie informację, że COŚ istnieje. Czy owo twierdzenie jest odebraną wiadomością czy zauważeniem stanu rzeczy? Otóż ani jednym ani drugim, jest jedynie informacją, najczystszą jaka może istnieć. Musimy pamiętać o braku jakichkolwiek punktów odniesienia. Dopiero one mogłyby zdecydować o jakimkolwiek charakterze tej informacji, a charakter informacji sam w sobie jest kolejną informacją.

 

Twierdzenie, że coś istnieje, jest jedynym twierdzeniem, która opiera się epistemologicznemu sceptycyzmowi, jest w takim razie jedyną kwestią, której możemy być w pełni pewni. W oparciu o to, uważam, że jest to najbardziej elementarna informacja, którą mogłaby pojąć owa hipotetyczna, czysta świadomość.

 

Czy jest to kwesta banalna i oczywista? Otóż w pewnym sensie jest to kwestia najbardziej oczywista ze wszystkich, gdyż najbardziej fundamentalna. Napawa mnie ona jednak nieopisanym spokojem.

 

Koroch, pod wpływem MDMA (prawdopodobnie, ewentualnie innej substancji z grupy amfetamin); 2023

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • kamińe 9 miesięcy temu
    ale o tso hodzi?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania