Coś za coś
Dzwoniłem tu
Tam też dzwoniłem
Wszędzie odmawiali
Nie raz się wkurzyłem
Na pracodawcę
Co pracy nie miał dla mnie
Nie Nie Nie
I jeszcze raz nie
I jeszcze raz
Już nie zadzwonię
Bo słów mi brak
I na karcie koniec
Środków
Na rozmowy wychodzące
Po prostu
Nie mam już siły
I kasy na koncie
Bo normalne
Że trzeba zapłacić
Za połączenia
Łączące z miejscem pracy
I wisieć na słuchawce
To też nie prosta sprawa
Zwłaszcza wtedy kiedy
Każdy ci odmawia
Rozwiązania szukając
Na tą sytuację
Od dzwonienia
Zrobiłem
Króciutkie wakacje
Podczas których pomysł
Wpadł pod czachę mą
Zatrudnię się w Call Center
Tam ciągle ludzi chcą
Ludzi gotowych na ciągłe dzwonienie
Pójdę do Call Center
Mam spore doświadczenie
Bo jak na słuchawce
Mam wisieć w każdej chwili
To lepiej żeby za to
Mi jeszcze zapłacili
Biegnę do biura
Jak Achilles prędkonogi
Prędko
Podpisuję dwie umowy
Jedną dla mnie
Dla firmy duplikat
I pikawa jakby
Trochę żwawiej pika…
…Dziś mam własne biurko
Telefon służbowy
Mocno zdarte nerwy
I brak strun głosowych
Choć cieszę się ogromnie
Tą niewdzięczną pracą
Pytam się czy zawsze
Musi być coś za coś?
Kategoria: wygłupy
Komentarze (5)
Pamiętam Twoje dawniejsze wiersze, sporo się zmieniło. Żart dla samego żartu zmienił się w fajne przemyślenia. Ma to swój styl i charakter.
Podobałi mi się.
Pozdrawiam ;))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania