Cudowny etat część 1

W całej historii czteropiętrowego bloku wybudowanego przed erą wielkiej płyty, czyli dokładnie w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, nie zrobiło się tak głośno i nie słychać było tak dużo komentarzy związanych z wyjazdem zagranicznym do pracy. Wielkie emocje, jakie zawładnęły lokatorami nie dały się wytłumaczyć bez sięgania do genezy niezwykłej propozycji zatrudnienia. Jeszcze nie tak dawno Polacy masowo wyjeżdżali za granicę do pracy i nikogo to nie dziwiło, najwyżej wzbudzało zazdrość, co mniej zaradnych. Rozwiało nas po całym świecie, podczas ostatniego ćwierćwiecza, niczym piasek po pustkowiu. Niejedna w tym czasie rodzina się rozpadła i powstała, a nad wszystkim niczym opaczność czuwała nasza pluralistyczna siła polityczna. Zanim do tego doszło była komuna, gdzie było biednie i szaro, lecz niemal każdy mógł skorzystać z Funduszu Wczasów Pracowniczych. Jedyna słuszna siła polityczna zadbała, żeby FWP miał setki ośrodków wypoczynkowych w atrakcyjnych miejscowościach od Bałtyku po Tatry i od Bugu po Odrę. Jak kraj długi i szeroki lud pracujący miast, i wsi każdego roku zimą, a zwłaszcza latem udawał się gremialnie na wypoczynek. Zmiany turnusów widoczne były w całym kraju, ponieważ ścisk i tłok jaki panował w komunikacji państwowej w tych dniach wołał o pomstę do nieba. Najciekawsze jest to, że pomimo upływu lat i rozgrabienia FWP z jego majątku, czyli nas wszystkich, przyzwyczajenie do rozpoczynania i kończenia turnusów wypoczynkowych w tych samych terminach pozostało. Teraz chociaż Państwową Komunikację Samochodową diabli wzięli, a moloch jakim były Polskie Koleje Państwowe poszatkowali na drobne części i zostaliśmy zmuszeni do przeniesienia czterech liter do samochodów, dalej w tych dniach dużo spędzamy czasu tym razem na zakorkowanych drogach, zwłaszcza na autostradowych bramkach.

Miecio zaraz po odbyciu zasadniczej służby wojskowej, zaledwie półtora roku przed zmianami ustrojowymi, zatrudnił się jako konserwator w FWP w modnej miejscowości uzdrowiskowej. Roboty miał huk w starym obiekcie mocno wyeksploatowanym i często musiał zostawać po godzinach przez powstające dość systematycznie awarie. Jego cykl pracy trwał niemal bez przerwy i szefostwo po roku pracy wysłało go do ośrodka wypoczynkowego. Zaledwie raz pojechał na wczasy i był zaskoczony, że cała Spała należy do FWP. Później z każdym dniem było już tylko gorzej, serce mu pękało, jak widział i słyszał o przekazywaniu za półdarmo najbardziej atrakcyjnych ośrodków przed sezonem turystycznym, zamiast szykowania się do przyjmowania wczasowiczów. Polityka zarządzania państwową firmą i wyjątkowo nietrafne decyzje namaszczonych przez kolejnych ministrów szefów, a zwłaszcza podejmowanie przez nich decyzje doprowadziły do drastycznej redukcji zatrudnienia. Pan Mietek, jako jeden z wielu, w skali kraju a należałoby mówić o milionach, został bezrobotnym. Zasiłek szybko się skończył, pracy nie miał i został zmuszony podobnie, jak inni do radzenia sobie sam, czyli system opieki socjalnej państwa zadziałał z całą swoją skutecznością. Nie chcąc umrzeć z głodu podejmował się zajęć wyjątkowo mało płatnych, lecz umożliwiających nabycie kawałka chleba. Niedługo, czyli po jakiś dwóch latach, nauczył się funkcjonować w sprawnie zarządzanym nowoczesnym państwie i biegał od jednego pracodawcy do drugiego. Najbardziej cenił sobie posługi na targowiskach. Dzięki nim miał zawsze lekko nadpsute owoce i warzywa, z których gotował sobie posiłki, albo za grosze odsprzedawał do taniej garkuchni. Właśnie podczas jednego z pracowitych dni targowych zobaczył kobietę około trzydziestoletnią trzymającą w dłoniach przed sobą kartkę z informacją, że poszukuje do wynajęcia pokoju. Obok niej stał prawdopodobnie dziesięcioletni chłopiec i patrzył ze strachem na wyczerpaną fizycznie matkę, która chwiała się na nogach. Mieciowi, jako doświadczonemu przez los, wystarczył jeden rzut oka na tą dwójkę by natychmiast domyśleć się jeszcze nieopowiedzianej przez nich historii z ich życia. Potrzebował zaledwie chwili na zastanowienie się jak ma postąpić. Szybko i zdecydowanie odrzucił wszystkie przeciw. Podszedł do kobiety z dzieckiem i powiedział.

- Nie mam osobnego i wolnego pokoju, lecz w swoim dwuizbowym mieszkaniu proponuję miejsce do spania na wersalce w kuchni.

Kobieta, tak jak się spodziewał Rosjanka, natychmiast zgodziła się na jego propozycję. Musiała być na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego. Miecio potrzebował czasu na dokończenie wszystkich zleconych w tym dniu prac, lecz na targowisku czuł się jak we własnym domu. Jedno krzesło pożyczył od pani Stefani, drugie od wiekowej Lodzi, a stolik od pana Rafała. Posadził swoich przyszłych lokatorów, a na blacie stołu położył sporo przejrzałych bananów, pomarańczy i mandarynek. Zapewnił nawet soki do picia, których termin przydatności do spożycia się skończył przed dwoma dniami, lecz nie straciły swoich odżywczych właściwości. Zanim zakończył pracę jego goście odpoczęli, kobieta nawet na chwilę zasnęła. Gdy w tym czasie jej syn pilnował ich niedużego dobytku.

W drodze do domu Miecio kupił dla siebie zwyczajową nalewkę, a dla swoich gości chleb, coś do posmarowania i wędlinę oraz paczkę herbaty. Jego mieszkanie składało się z kuchni, z której wchodziło się do pokoju i łazienki. Umeblowane było skromne i w miarę było czysto, lecz dla osób dbających o higienę było tam wiele rzeczy zaniedbanych. Jednak nic nie wskazywało w tym lokalu, jak bardzo jego lokator uzależniony jest od alkoholu.

Pan Mietek był świadomym alkoholikiem, który od czasu utraty pracy nie trzeźwiał. Nikogo swoim częstym zaglądaniem do kieliszka nie krzywdził, ponieważ był osobą samotną i nieagresywną w stosunku do innych. Nigdy nie upijał się do tego stopnia, żeby stracić świadomość i kontrolę nad swoim ciałem. Jedynie wprowadzał się w stan euforii i łagodzenia bólu, jak sam mawiał. Motywacji i chęci do zmiany tego stanu rzeczy nie miał, skoro dobrze mu było z tym.

Miecio wprowadził swoich gości do mieszkania i przydzielił im wersalkę w kuchni jako miejsce do spania. Sam zadowolił się pobytem w pokoju, z którego wychodził rzadko i przeważnie do łazienki. Kobieta była bardzo zmęczona i jak tylko usiadła na kanapie zasnęła. Gospodarz podał jej synowi koc, żeby przykrył nim matkę i zapytał.

- Jak ci na imię?

- Alosza –odpowiedział chłopiec.

- Alosza jesteś głodny?

Chłopiec nie odpowiedział wprost, jedynie pokiwał głową twierdząco. Gospodarz mieszkania nastawił czajnik, a gdy woda się gotowała na herbatę, pokroił chleb i zrobił kanapki. Następnie zaparzył w dzbanku sporo herbaty, postawił dwa porcelanowe kubki na stole, cukierniczkę i zachęcił gestem chłopca do jedzenia. Alosza musiał być mocno głodny, ponieważ po nim było widać wysiłek jaki wkłada w ukryciu tego. Miecio przyniósł ręczniki i powiedział, że w skrzyni wersalki jest pościel. Przez ten czas prawie nie rozstawał się ze szklaneczką i wypił pół nalewki. Jedzenie podobnie jak jego napój powoli kończyło się, więc postanowił iść na miasto zrobić zaopatrzenie. Zostawił swoim gościom zapasowe klucze i wyszedł z mieszkania. Wrócił dopiero późnym wieczorem niosąc dla siebie nalewkę i dla wszystkich pełną torbę prowiantu. Kobieta z chłopcem w tym czasie wypoczęli i w napięciu oczekiwali na powrót gospodarza. Kiedy wszedł do mieszkania i zobaczyli w jakim jest stanie i humorze, niepewność ich opuściła. Miecio chociaż dalej był na rauszu, zachowywał się nienagannie, gdyby był w smokingu mógłby uchodzić za dżentelmena. Jako znawca ludzkiej natury już na wstępnie wspólnego przebywania pod jednym dachem zastrzegł, że nie będzie wykorzystywał seksualnie kobiety jak inni. Jej dziecko będzie traktował niczym swoje i nie pozwoli dopóki mieszkają z nim, żeby spotkała ich jakakolwiek krzywda. Wiera bo tak kobieta miała na imię przyjęła jego deklarację, lecz w nią nie wierzyła, widocznie z niejednego pieca chleb jadła.

Minął rok od wspólnego mieszkania w tym czasie życie trzech osób ustabilizowało się, lecz zasady jakie Miecio wprowadził pierwszego dnia nie uległy zmianie. Wiera na czarno sprzątała mieszkania u bogatych mieszkańców miasta i wychowywała syna. Alosza zaczął chodzić do polskiej szkoły i z zaskoczeniem zauważył, że dużo dzieci przychodzi na lekcje niedożywionych. Wcześniej myślał o sobie jako o biedaku, a tu okazało się jak bardzo jest w błędzie. Zapisanie jego do szkoły wzbudziło zainteresowanie administracji państwowej, która potraktowała Wierę i Aloszę jako nielegalnych imigrantów. Jedynym wyjściem zdaniem prawników było zawarcie związku małżeńskiego z obywatelem polskim. Jednak kobieta była mężatką, a mąż chociaż porzucił rodzinę po urodzeniu dziecka nie wyraził zgody na rozwód i pozostawienie syna w Polsce. Deportacja przebiegła iście modelowo, jakby służby graniczne ten typ załatwiania sprawy wykonywały setki razy.

Pan Mietek podczas rozstawania się ze swoimi lokatorami modlił się do wszystkich świętości, żeby zostali ich u niego w domu, a on obiecuje, że nigdy nie weźmie alkoholu do ust. Widocznie słów ateisty i grzesznika nikt nie słucha, ponieważ prośba pozostała bez odpowiedzi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bożena Joanna 26.07.2019
    Brak zgody na rozwód może unieszczęśliwić nie tylko jedną osobę, a przepisy tylko wspomagają nieszczęścia. Żal mi Pana Mietka. Serdecznie pozdrawiam!
  • Pasja 26.07.2019
    Bardzo ciekawie się zapowiada. Biednemu zawsze wiatr w oczy... Miecio i tak twardo stał na nogach i miał dobre serce skoro przyjął pod dach obcych.
    Miłego dnia

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania