Cudowny etat część 2
Kilkanaście lat minęło i nie było żadnej wiadomości od Wiery i Aloszy, aż do dnia, gdy Miecio oglądał wiadomości telewizyjne, które informowały społeczeństwo o wprowadzeniu programu pięćset plus. Przez ten czas nie znalazł pracy, dalej dorabiał na boku, pił jak gąbka i w tym sposobem topił wszystkie smutki. Głośne stukanie w drzwi wejściowe mieszkania, zastało go z uniesioną szklaneczką wypełnioną do połowy perłową nalewką w dłoni. Zmierzając do drzwi, będąc w połowie kuchni zawołał.
- Kto tam!
- Listonosz – usłyszał w odpowiedzi.
Ostatni list jaki adresowany był do niego, znalazł po ostatnim dniu pracy na stole w kuchni i był od jego narzeczonej. Nawet nim potrafiła go oczarować i w pięknych słowach oznajmić mu, że jest jej bardzo bliski, tylko dla ich wspólnego dobra powinni się rozstać. Nigdy wcześniej nie otrzymał żadnej korespondencji przesłanej pocztą, oprócz reklam zapychających mu skrzynkę i nie wierzył w wizytę prawdziwego doręczyciela. Kiedy otworzył drzwi i zobaczył listonosza, a nie jak się spodziewał kolegi od kieliszka robiącego żart, zapytał.
- Co się stało?
- Mam list polecony z Rosji z potwierdzeniem odbioru – usłyszał w odpowiedzi.
Mieczysław był tak zaskoczony, że zapomniał języka w gębie i posłusznie bez słowa sprzeciwu podpisywał odbiór. Jeszcze długo stał w otwartych drzwiach, po tym jak doręczyciel poszedł. Kiedy wrócił do pokoju, spojrzał na kopertę i starał się przeczytać nadawcę, lecz wzrok miał zbyt słaby, żeby tego dokonać. Zdesperowany poszedł do najbliższego marketu i wybrał, a następnie zakupił tanie okulary sprowadzone z myślą dla takich jak on. Dopiero wtedy był w stanie dojrzeć nadawcę i ucieszył się jak przeczytał, że to Alosza. Nie miał najmniejszej wątpliwości kto wysłał mu list i o nim nie zapomniał. Wyciągnął z koperty kilka kartek maszynopisu w języku polskim i po przeczytaniu dowiedział się, co się z Wierą i Aloszą działo od chwili rozstania. Miliony razy czytał ten list, aż wyblakł i zaczął się drzeć na strzępy od częstego składania.
Wielokrotnie zmieniał słowa i zdania w liście, który chciał wysłać w odpowiedzi, lecz ciągle był jego zdaniem niedoskonały. Dlatego powierzył jego przeredagowanie znajomemu nazywanemu przez wszystkich „skrybą klasztornym”, który parał się pisaniem różnych urzędowych pism za niewielkie wynagrodzenie. List do Aloszy i jego matki wysłał w pierwszym dniu podjęcia po wielu latach pracy. Zatrudniono go na okres próbny. Nagle zaczęło brakować ludzi do wykonywania ciężkiej roboty, jak pokazał swoje zaangażowanie i co potrafi, dostał umowę na czas nieograniczony. Jego pracodawca podobnie jak inni zaczął szybko odczuwać braki kadrowe i sprowadzał pracowników z Ukrainy. Zatrudnianie obcokrajowców niewiele poprawiało sytuację w kraju, ponieważ oni po otrzymaniu zgody na pracę na terenie Unii w większości wyjeżdżali na zachód. Z czystej kalkulacji, a nie z sentymentu zaczęto namawiać do powrotu do ojczyzny rodaków, którzy wcześniej wyjechali w poszukiwaniu chleba za granicę i tam się zadomowili, lecz oni nie byli skłonni do powrotu. Przyznany przez Rząd dodatek na dzieci pozwolił najbiedniejszym na nabranie oddechu i wstanie z kolan. Była też spora grupa rodziców naginająca obowiązujące przepisy, lecz czy można było ich winić za to, że chcieli żyć lepiej, a wcześniej byli jedynie ofiarami transformacji. Gospodarka mimo wojen toczonych na górze nabierała powoli tempa i rozmachu.
Pan Miecio skorygował codzienne wprowadzanie się w stan euforii alkoholem, ponieważ poczuł się w końcu przydatny dla społeczeństwa. Jako szanowany pracownik rano stawiał się do pracy, wykonywał ją sumiennie i dopiero po fajrancie pozwalał sobie na kilka głębszych. Przestał spożywać najtańsze alkohole i jakby porównać go do innych pijących „małpki” przy każdej okazji, zbliżał się do niebezpiecznej granicy rozdzielającej rodaków na trunkowych, czyli fajnych i pantoflarzy - abstynentów. Jako prawdziwy patriota nie mógł pozwolić sobie na zaniechanie narodowego sportu jakim jest podnoszenie do ust przy byle i z braku okazji różnej wielkości pojemniczków z zawierającą procenty substancją.
Miecio przez wszystkie lata biedy i poniżenia dbał jak potrafił o dom. Doskonale zdawał sobie sprawę, że dach nad głową powstrzymuje go od stoczenia się w niebyt, z jakiego powrócić było wyjątkowo ciężko. Kiedyś znał wiele osób, które z chwilą załamania i zostania bezdomnymi, dla społeczeństwa stawały się niewidoczne i nawet jak zachowywały trzeźwość traktowano ich jak meneli. Dlatego od chwili otrzymania pierwszej wypłaty inwestował w swoje mieszkanie, które w niedługim czasie wyglądem nie odbiegało od innych należących do znacznie lepiej sytuowanych.
On sam i nikt inny nie wiedziałby, jak dalej potoczy się jego los gdyby nie kolejny list z Rosji od Aloszy. Chłopiec, teraz już dorosły mężczyzna nie zapomniał Miecia i tego co on zrobił dla niego, i jego matki, w dniach biedy i poniżenia spowodowanego upadkiem kraju pełnego tyrani, lecz jedynego jakiego znali. Treść była zaskakująca, ponieważ informował go o start-upie, który wymyślił mieszkaniec Kurska. Mężczyzna umieścił na jednym z portali ogłoszenie o treści „Dotrzymam towarzystwa przy piciu alkoholu. Staż – 15 lat, mam kolegów, nudno ze mną nie będzie. Jeśli nie odbieram telefonu, to znaczy, że jestem zajęty”. Swoją usługę wycenił na sto rubli, czyli niecałe sześć złotych. Pierwszy komentarz był nieprzychylny, lecz inni przeanalizowali treść i podchwycili pomysł, i też zaczęli zakładać firmy oferujące towarzystwo przy piciu. Klientami były osoby, które nie chciały pić alkoholu w samotności. Dobry kompan do butelki potrafił zagrać na gitarze, porozmawiać na różne tematy, rozśmieszyć, czy rozwiać troski. Biznes rozkręcił się nie tylko Moskwie i zaczęło brakować osób do pracy pomimo zatrudnienia sporej liczby studentów obojga płci parających się tym zajęciem w godzinach wieczornych. Jednak klienci na kompana od butelki mają swoje wymagania. Zawczasu uprzedzają na jakie tematy chcą rozmawiać, a jakich nie należy poruszać. Pospolite wcześniej spożywanie alkoholu przerodziło się w connecting people. Dlatego potrzebny mu jest pan Miecio, który jest prawdziwym ekspertem w sprawach międzyludzkich. Jedynie on potrafi stworzyć zdaniem Aloszy, więcej niż tylko iluzję kontaktów jakich w dobie cyfryzacji zaczyna brakować nowoczesnemu społeczeństwu zdominowanemu przez elektronikę.
Pan Mieczysław po podjęciu decyzji nie ociągał się z szykowaniem do podróży, więc jeszcze przed świtem poszedł do mieszkania „skryby klasztornego” z prośbą.
- Udaję z misją i potrzebuje transportu na lotnisko.
- Mieciu na jaką misję, przecież ty nie jesteś kapłanem ani zakonnikiem, czyżby gorzała ci mózg wyżarła – usłyszał od jeszcze nie całkiem rozbudzonego.
- Lecę do Moskwy z misją ratowania społeczeństwa od zgubnego kontaktu z elektroniką.
Takie mocne słowa nawet o czwartej nad ranem nie jednego wyrwałyby z łap śmierci, a co dopiero ze snu.
- Żeby tam polecieć trzeba mieć paszport, a nie jedynie chęci. Rosja nie należy do strefy Schengen i sam dowód osobisty na niewiele się przyda.
- Nie powiem, jestem człowiekiem przewidującym i przyszykowanym na wiele okazji. Jednak posiadam paszport, ponieważ wybierałem się na wycieczkę do Lwowa, miasta rodzinnego moich pradziadków ze strony matki. Przypuszczam, że sobie w Moskwie poradzę. Dzięki Aloszy znam rosyjski, mołdawskiego nauczyłem się od jego matki, ukraińskiego nauczył mnie kolega z pracy. Posiadam umiejętności muzyczne, potrafię grać na bałałajce i gitarze, więc kompan do kieliszka będzie ze mnie dobry. Zarobię niewiele, jakieś trzydzieści złotych za wieczór, lecz mieszkanie i wyżywienie zapewniają mi Alosza z matką.
- To absolutny surogat, jakiś erzac – wybełkotał pisarz amator, który nieświadomie powtórzył pierwsze słowa profesora Andrieja Ziliajewa szefa katedry neuropsychologii i patopsychologii Instytutu Psychologii Rosyjskiego Państwowego Uniwersytetu Humanistycznego na wieść o takiej działalności gospodarczej. Naukowiec nie potępił inicjatywy oddolnej społeczeństwa, w sposób w jaki od niego oczekiwali łowcy sensacji, ponieważ rozumiał potrzebę i konieczność wzajemnych kontaktów u osób żyjących bardziej w sieci niż w świecie realnym. Alkohol, a szczególnie jego nadmiar, nie jest wskazany, lecz niewielka jego ilość w tym przypadku może okazać się zbawienna o ile pozwoli na nawiązanie relacji przez osoby mające z tym trudności.
Komentarze (1)
Po kilkunastu latach Mieciu już z Zachodu poleci z misją do Moskwy. Światowy obywatel
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania