Cudowny etat część 3
Poproszony o podwiezienie na lotnisko pana Mieczysława, „skryba klasztorny” oczywiście nie za darmo, już bez ociągania zaczął szykować się do drogi. Podczas ubierania prawie nie spuszczał z oczu trzech setek leżących na stole w pokoju, które wcisnął mu w rękę w czasie rozmowy przedstawiciel nowopowstałego zawodu marzeń przyszłych pokoleń. Jednak jednego był pewny podczas wkładania zarobionych pieniędzy do portfela, że w naszym kraju coś takiego się nie przyjmie, ponieważ nikt nie oddaje czegoś co ma najcenniejsze i chętni na podejmowanie pracy w tym zawodzie będą zmuszeni emigrować za granicę.
Tymczasem Miecio zmagał się z dylematem zabrania najpotrzebniejszych rzeczy i upychaniem ich w niewielkiej przestrzeni. Działał w pospiechu jakby bał się, że to tylko sen, a on w najmniej odpowiednim momencie się obudzi. Po pięciu minutach wyniósł z mieszkania niewielką tekturową walizkę, pamiętającą lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku, wypełnioną najlepszymi ubraniami. Obciążony bagażem udał się prosto na przydomowy parking i czekał w mroku obok samochodu, którym miał być podwieziony na lotnisko.
Gdyby nie dodatkowa para uszów towarzysząca od samego początku rozmowie na korytarzu, należąca do wszystkowiedzącego Komorczaka, nikt nie dowiedziałby się o wyjeździe Miecia na zagraniczną misję, a zwłaszcza dostawania tam darmowego alkoholu za coś nazwanego nieznanym dla niego słowem. Jednak wiadomość była na tyle intrygująca, że postanowił nie licząc się z konsekwencjami obudzić małżonkę. Jaromir prawie biegiem przemknął do sypialni i wykorzystując koszulę nocną zaczął szarpać ślubną. Pani Zofia posągowa kobieta będąca od półtora roku na emeryturze, spała jak zawsze mocnym snem i dłuższą chwilę trwało zanim się odezwała.
- Czego chcesz?
- Ten pijak Mietek jedzie teraz ze „skrybą klasztornym” na lotnisko, a stamtąd poleci do Moskwy. Tam ma objąć ważną funkcję i jak o niej wspomniał temu pismakowi to mu oczy na wierzch wyszły.
- Tylko dokładnie, co powiedział? – warknęła na męża zniecierpliwiona.
Przez chwilę pan Jaromir usiłował sobie przypomnieć obcobrzmiące słowo, które usłyszał z drugiego końca korytarza, lecz w jakiś sposób ono wyparowało z głowy. Lęk przez reakcją zdenerwowanej żony dodał mu determinacji, wytężył w trybie pilnym wszystkie swoje szare komórki i po chwili zadowolony zbyt głośno powiedział.
- Esauł!
- Jesteś pewny? – zapytała pani Zosia wielbicielka rozwiązywania krzyżówek.
Małżonkowi nie pozostało nic innego tylko pokiwać głową na tak, ponieważ obawiał się powiedzenia cokolwiek i okazania swojej niepewności. Gest na tak wzmógł ciekawość kobiety do teko stopnia, że poderwała się z kanapy jak nastolatka i podbiegła do okna. Wczesna pora zapewniała jej anonimowość i nie kryjąc się przed zauważeniem jej z zewnątrz, odsłoniła firankę. Rozpalone czoło przytknęła do szyby, żeby lepiej widzieć i patrzyła na idącego sąsiada w stronę samochodu. Musiał z daleka przycisnąć przycisk pilota, ponieważ kierunkowskazy jego samochodu dwukrotnie błysnęły na żółto i pokrywa bagażnika samoczynnie zaczęła się unosić. W tym momencie żałowała wieczornego zamknięcia okien, gdyby tego nie zrobiła teraz słyszałaby, co tych dwóch mówi. Pijaczyna włożył niewielką kwadratową torbę do bagażnika i zatrzasnął delikatnie klapę. W tym czasie kierowca uruchomił silnik i zapalił światła. Pasażer zajął miejsce z przodu i po chwili auto żwawo ruszyło. Pani Zofia odwróciła się od okna i powiedziała do męża tonem pełnym zazdrości.
- Nie ma sprawiedliwości na świecie, taki ochlaptus skumał się z ruskimi i w nagrodę za szpiegostwo dostał stopień oficerski.
Jaromirowi kiedy słyszał te słowa ciśnienie nagle skoczyło, zrobił się czerwony na twarzy, lecz żona tę zmianę koloru potraktowała jako zaprzeczenie jej słowom.
- Głąbie, esauł jest to stopień oficerski w przedrewolucyjnych pułkach kozackich odpowiadający rotmistrzowi w kawalerii.
Panią Zofię nawiedziły wspomnienia, gdy jako młoda panienka została przez sowieckiego pułkownika zaproszona do klubu oficerskiego brygady pancernej stacjonującej w Polsce. Początkowo bardzo chciała odmówić obawiając się plotek, lecz ten oficer zaopatrywał podczas kryzysu w paliwo, mięso, słodycze całą jej rodzinę i jej ojciec obawiał się, że jak się nie zgodzi utracą zaopatrzeniowca. Kantyna oficerska z zewnątrz prezentowała się obskurnie, ale w środku panował przepych. Ozdobne dekoracje zrobione z chromu, srebra i pozłacane odbijały światło setek żarówek schowanych w kryształowych kloszach. Kiedy podeszła w towarzystwie oficera do dużego stolika uginającego się od kawioru, wędlin, pieczonej dziczyzny, całego jesiotra była zaskoczona, że to wszystko było przeznaczone jedynie dla czterech osób. Pułkownik był kulturalny, czarujący, częstował ją szampanem, a sam pił w małych ilościach gruziński koniak. Dosiadł się do nich jakiś polski generał lotnictwa z żoną. Jednak ona nie była w stanie skupić się na rozmowie z kobietą trochę starszą od niej, tak bardzo pochłaniał ją widok tańczących par i wznoszonych toastów.
- Zosieńka, co ci jest?
- Nic – odpowiedziała powstrzymując złość za przerwanie jej wspomnień z jedynych cudownych chwil jej życia.
Kiedy samochód zatrzymał się przed terminalem pan Miecio podziękował za dowiezienie i wysiadł. Walizkę zabrał z bagażnika i przeszedł przez drzwi wejściowe. Wszyscy idący przed nim niosący bagaż podchodzili w jedno miejsce i wkładali swoje walizki do stojaka. Tym co się to udawało szli do odprawy, a pozostali odchodzili na bok i przepakowywali. Wzorem innych podobnie postąpił i nasz misjonarz. Tekturowa walizka chociaż pojemnościowo mniejsza od walizek przeznaczonych do podręcznego transportu lotniczego nie chciała wejść do koszyka. Mieczysław zdenerwowany jawną niesprawiedliwością linii lotniczych, zaledwie część swoich rzeczy wcisnął do reklamówki zakupionej w najbliższym kiosku. Archaiczną walizkę z resztą ubrań porzucił i skierował się do odprawy. Gdyby w taki sposób postąpił w krajach starej Unii europejskiej natychmiast swoim zachowaniem wszcząłby alarm terrorystyczny i zamiast polecieć, wyładowałby w wiezieniu. Wszędzie indziej tak, ale nie u nas, w naszym kraju walizka pozostawiona bez opieki maksymalnie pięć minut, natychmiast znajduje nowego właściciela, który ją zabiera jak swoją. Widocznie chęć zysku jest znacznie większa niż niepewność czy w środku mieści się bomba.
Komorczak zły na siebie za obudzenie żony i jej zdenerwowanie tym, dla polepszenia sobie nastroju poszedł do przydomowego ogródka. Zapach jaki do niego dotarł, gdy usiadł na ławce przy swojej altance znacznie różnił się od tego jaki czuć było przez cały tydzień. Sobotni ranek na terenach zielonych należał zawsze do rozpoczynających koszenie trawy i tych, co budzą się po piątkowych imprezach. Zaledwie chwilę siedział, jak posłyszał hałas z sąsiadującego ogródka. Słychać było męskie głosy kilku osób, narzekających na pragnienie, ból głowy, światłowstręt i wyostrzony słuch. Długo nie musiał czekać, jak sąsiad sikający do jego ogródka spostrzegł go i nieskrępowany sytuacją powiedział.
- Jar, co tak siedzisz, baba z domu ciebie wyrzuciła.
Śmiech jaki rozległ się za jego plecami uświadomił mu, że te słowa słyszało sporo osób. Pragnąc usprawiedliwić swoją obecność o tak wczesnej porze, opowiedział najświeższe informacje związane z podrożą lotnicza Miecia do Moskwy. Rozmówca i przypadkowi słuchacze nie uwierzyli mu, a jeden nawet skomentował.
- Myślisz, że ci uwierzymy w bajeczkę, że będzie tam pił na krzywy ryj.
Prawdopodobnie nikt nie dałby wiary, lecz właśnie wybiła pełna godzina i rozległ się głos spikera radiowego przekazującego poranne wiadomości. „Mieszkaniec Mrągowa zadzwonił wczoraj na komendę policji i zgłosił, że jest atakowany przez jaszczurki. Mundurowi powiadomienie potraktowali bardzo poważnie i przyjechali wyjątkowo szybko pod wskazany adres. Mężczyzna na widok silnej grupy mundurowych przyznał się, że wymyślił atak gadów, ponieważ nie miał z kim napić się wódki”.
Komentarze (2)
Miecio oficer. Ale dzięki temu pani Zofia przypomniała sobie młodość i oficera i stoły pełne kawioru.
Odprawa i cała sytuacja przed wylotem jest naprawdę dobrze odzwierciedlona.
Miecio odleciał, a życie na trawie biegło swoim torem.
Pozdrawaim
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania