Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Ćwiek intelektualny

Skuszony wizją lepszego, spokojniejszego życia zmieniłem ostatnio zajęcie, które daje mi i mojej rodzinie chleb. Przemierzam sobie teraz setki a nawet tysiące kilometrów tunelami czasoprzestrzennymi, jakimi są drogi gminne, powiatowe, wojewódzkie i krajowe zmierzając od klienta do klienta. W trakcie jednej z takich podróży kontemplowałem całkowity bezsens mojej walki o poprawę jakości bytu kiedy ku memu zaskoczeniu dojechałem do szlabanu. O nie wcale nie kolejowego. Okazało się, że jeden z dużych zakładów pracy w centralnej Polsce tak się rozrósł, że wchłonął kawałek drogi krajowej. Przy szlabanie stał ochroniarz, który przepuszczał – albo i nie - pojazdy. Pan życia i śmierci, władca much.

W dzisiejszych czasach jeśli chcesz się dostać na teren jakiegoś zakładu, musisz pozwolić zmierzyć sobie temperaturę. Ów pan dziarsko wykonywał swoje obowiązki i metodycznie auto po aucie „pikał” wszystkich podróżnych – kierowców i pasażerów. Wszyscy przejeżdżający natomiast raźno otwierali szyby i wystawiali głowy do pomiaru. W końcu nadeszła moja kolej, człowiek od którego zależała moja dalsza trasa, pewnym ruchem wskazał gdzie mam się zatrzymać. Uchyliłem okno. On już całkowicie automatycznie – perfekcyjnie wręcz – wykonał ruch kciukiem, który skasował ostatni odczyt i miał mi już wykonać pomiar kiedy to podniosłem wskazujący palec.

- Mam pytanie – rzekłem.

Ochroniarz w sposób godny Demostenesa powiedział:

- Tak?

- Ta droga, jest jedyną którą mieszkańcy tych wiosek za mną mogą dostać się do szpitala, mieszczącego się w tym mieście przed nami?

- No tak. – odparł.

- A jeśli okaże się, że jedna z osób ma temperaturę i zmierza do szpitala to przepuści ją pan? – Zadałem mu pytanie na które nie ma dobrej odpowiedzi. Jedno z tych pytań podważających całkowicie sens tego co robi. Z niecierpliwością czekałem na proces myślowy. Wbiłem mu tak zwanego ćwieka. Ochroniarz się zawahał i powiedział:

- Nie można wjechać na zakład z temperaturą.

- No to zajebiście – odparłem. Zamknąłem szybę i odjechałem nie dając sobie zmierzyć temperatury. On przystąpił dalej do wykonywania czynności służbowych całkowicie wypierając chyba ze świadomości zaistniałą sytuację. Wbił mi klina.

Bert Hellinger ze swoich podróży przywiózł teorię, że wszystko co wydarzyło się w przeszłości w naszych rodzinach powoduje uwikłanie i wpływa na nas, na to jacy jesteśmy, jak myślimy, reagujemy - wpływa czy tego chcemy czy nie. Ja w tej śmiałej tezie poszedłbym dalej, wszystko co kiedykolwiek wydarzyło się, począwszy od pierwszego naszego przodka, determinuje nas. Wiem - patrząc na tych z którymi jesteśmy spowinowaceni, myślimy sobie to niemożliwe. Zastanówmy się jednak, czy to by wiele nie tłumaczyło?

Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale mówi się, że nasz gatunek zaczął się od małpy. Perspektywy malowały się nieciekawie. Prozą życia były sytuacje, kiedy jedni towarzysze niedoli pałaszowali coś na gałęzi robiąc, równocześnie kupkę na drugich. Standardem było porzucanie słabszych czy to, że kopulować mógł tylko najsilniejszy, inni co najwyżej mogli się przyglądać. Małpy przemierzały sobie świat od drzewa do drzewa, od kłótni do kłótni, od stosunku do stosunku. Generalnie wszystko to nadal można zobaczyć na Discovery (czyta Krystyna Czubówna).

Jedynym znalezionym ogniwem łączącym małpy z ludźmi jest Lucy – Australopitek. Historia tej dziewczyny jest interesująca. Okazuje się, że Lucynka nawpierdzielała się jakichś pysznych owoców. Wlazła na drzewo przy jakiejś rzece, a że było wtedy pieruńsko gorąco, to usnęła w kojącym chłodzie wody. Zasnęła tak mocno, że spierdoliła się z tego drzewa. Pech chciał, że złamała sobie kark a przy okazji wpadła do wody i utopiła się.

Jeśli Hellinger miał rację, a my jesteśmy potomkami małpy, która spadła z drzewa łamiąc sobie przy tym kark i tonąc, to chyba kurwa tłumaczy wszystko co wyprawiają ludzie. Przy takim obciążeniu systemowym inaczej po prostu być nie może.

Bernard Shaw powiedział:

„Teraz, gdy już nauczyliśmy się latać w powietrzu jak ptaki, pływać pod wodą jak ryby, brakuje nam tylko jednego: nauczyć się żyć na Ziemi jak ludzie”.

Średnia ocena: 3.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • kigja 24.10.2020
    Ciekawe i daje do myślenia.
  • kigja 25.10.2020
    A mnie nic nie odpowiedział. Widzę tęczę.
  • Tankret 25.10.2020
    kigja ojej. Dziekuje
  • Tankret 25.10.2020
    kigja A czemu tęczę?
  • Pan Buczybór 24.10.2020
    Ło Jezuuu, przeczytałem twój nick jako Targówek xdddd
    Czytam, czytam w tej błędnej świadomości, myślę sobie - "nie no, on nie potrafi tak pisać; pewno splagiatował czy coś".
    Ech, dobrze przynajmniej, że zerkam na autora już po przeczytaniu - wyprowadziłem się z błędu.

    Co do samego tekstu - ciekawe. Wskazanie absurdu obecnej rzeczywistości, sprawna narracja i celny, ironiczny komentarz, w którym nie stronisz też od bezpośredniości.
    Ogólnie całkiem spoko opowiadanie.
    Pozdro
  • Tankret 24.10.2020
    A dziękuję :) To miałeś po trzykroć zaskoczenie. 1) Że, Targówek 2) Że, nie Targówek 3) Że, Ci się podobało :)
  • Pasja 25.10.2020
    Dobrze Tańczący Krecie. Filozofia z lekką ironią i historyjką o Lucy – Australopitek. I wynika, że małpy były wyżej od nas, bo na drzewie.
    Pozdrawiam
  • Tankret 25.10.2020
    Uwielbiasz niedopowiedzenia prawda? Dobrze napisałem, czy dobrze, że napisałem? Lubie jak ludzie sami wyciągają wnioski co z tego wynika.
  • Bajkopisarz 25.10.2020
    Chyba nawet wiem, która to droga ze szlabanem, zdarza mi się taką jeździć do paru firm. Od pana strażnika nie wymagałbym niczego, kazali, to robi najlepiej jak umie. Jak zakwestionuje sens, to mu albo powiedzą, ze na jego miejsce jest trzech co będą mierzyć bez zadawania pytań, albo powiedzą że ma rację, nie trzeba mierzyć i w związku z tym nie jest tutaj potrzebny. Więc mierzy. Natomiast ten, który to wymyślił, a jeszcze lepiej ten, który wymyślił szlaban zasługuje na medal z kartofla z wyciętym A jak australopitek.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania